Tusk miał mały kryzysik, a i tak nie chciał pomagać – mówi premier Mateusz Morawiecki. Tymczasem globalny kryzys lat 2007-2009 był największy od 80 lat, a porównywanie go z covidowym kryzysem 2020 roku nie ma sensu
W niedzielę 23 kwietnia premier Mateusz Morawiecki spotkał się z mieszkańcami Gorzowa Wielkopolskiego. Na spotkaniu w ramach akcji „Polska jest jedna – inwestycje lokalne” powiedział:
Czy Platforma Obywatelska łagodziła skutki kryzysu? Takiego malutkiego, który wybuchł, w porównaniu do tego dzisiejszego to jest malutki kryzys. Mały deszczyk przy huraganie. Nie, nie łagodzili. Czy była tarcza antykryzysowa? A skąd!
Premier Morawiecki chce pokazać, że kryzys po 2008 roku był niewielki, a PO i tak nikomu wtedy nie pomogła. Tymczasem w 2020 roku kryzys był większy, więc i pomoc droższa, a mimo tego PiS wydał miliardy złotych na pomoc firmom i pracownikom. Nie jest to nowy spór. W czasie wyborów prezydenckich w 2020 roku Rafał Trzaskowski wypominał rządzącym, że słabo radzą sobie z kryzysem. A premier Morawiecki odpowiadał wówczas, że tak naprawdę to PO kiepsko poradziła sobie z poprzednim kryzysem.
Tylko że taka licytacja nie ma zbyt wiele sensu.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofamy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach.
Za pierwszym razem (w latach 2007-2009) nie doświadczyliśmy recesji (rozumianej jako spadek PKB w całym roku), a w 2020 roku polskie PKB spadło realnie o 2,2 proc. Ale w kolejnym roku wzrósł o aż 6,9 proc.
Kryzys sprzed 15 lat miał charakter finansowy, a jego skutki były odłożone w czasie. Kryzys 2020 roku był spowodowany epidemią i naszą reakcją na nią, jego wpływ na gospodarkę było widać natychmiast.
Spójrzmy na wykres wzrostu gospodarczego Polski w poszczególnych latach XXI wieku:
W latach bezpośrednio po 2008 roku Polska uniknęła recesji. Ale nastąpiło wyraźne zwolnienie wzrostu gospodarczego – w 2006 i 2007 przekraczał on 6 proc. Prawdziwe spowolnienie spotkało Polskę w latach 2012-2013 – choć też doświadczyliśmy wzrostu. Było ono związane bezpośrednio z wcześniejszym kryzysem globalnym, a dokładnie z wynikającym z niego kryzysem w strefie euro. O tym jeszcze za chwilę. Tutaj trzeba odnotować ważną uwagę – oba kryzysy miały zupełnie inną naturę i nie ma sensu ich porównywać.
Globalny kryzys finansowy rozpoczął się jeszcze w 2007 roku. Jego bezpośrednią przyczyną było załamanie rynku kredytów hipotecznych w USA po latach wzrostów na rynku nieruchomości. Banki udzielały ich chętnie, bez koniecznych zabezpieczeń, a z kolejnych ryzykownych kredytów budowano złożone instrumenty na rynku finansowym. Gdy bańka pękła, pociągnęła za sobą banki i instytucje finansowe, a to wpłynęło na konstrukcję systemu finansowego na całym świecie. W latach 2001-2007 w USA upadło 25 banków komercyjnych. W 2009 roku – 140.
Zawirowania na amerykańskich rynkach finansowych doprowadziły do globalnej recesji w 2009 roku (według Banku Światowego globalne PKB skurczyło się o 1,3 proc.). Polska jej jednak nie doświadczyła. Ale nie była też jedyną zieloną wyspą na kontynencie (choć jedyną w UE) – wzrost gospodarczy w tym roku odnotowały też Albania oraz dwa mikropaństwa – Lichtenstein i San Marino.
Polska okazała się przede wszystkim odporna strukturalnie na ówczesne zawirowania. Chociaż u wszystkich naszych największych partnerów handlowych mieliśmy recesję, to polskie PKB nie jest tak uzależnione od wymiany handlowej z zagranicą, jak mniejsze gospodarki regionu. Pomógł też spadek wartości złotego – w przypadku eksportu był to atut, bo polskie towary zyskały na konkurencyjności.
Nie bez znaczenia dla Polski były też interwencje Niemiec w swoją własną gospodarkę. W listopadzie 2008 roku niemiecki rząd przyjął warty 50 mld euro „Pakiet dla wzrostu i zatrudnienia”. W styczniu 2009 dołożono kolejny pakiet, warty kolejne 50 mld euro. Jeśli z dzisiejszej perspektywy takie kwoty nie robią wrażenia, to dodajmy, że w 2008 roku roczne wydatki polskiego rządu tylko nieznacznie przekraczały 250 mld zł.
A zatem dwa niemieckie pakiety pomocowe były większe niż wszystkie wydatki polskiego rządu przez rok.
Podtrzymywanie koniunktury w Niemczech było dla Polski istotne, bo pozwalało ją podtrzymywać również w Polsce.
Poza tym polski sektor finansowy był na zawirowania odporniejszy, rynek kredytów hipotecznych był mniejszy.
Na wykresie widzimy, że gospodarki Polski i UE są ze sobą bardzo blisko związane. Polska jest częścią UE, ale od początku naszego uczestnictwa we wspólnocie nasza gospodarka musi nadganiać do unijnej średniej. A że jesteśmy częścią jednego rynku i jednocześnie jesteśmy na niższym poziomie rozwoju gospodarczego – rozwijamy się szybciej. Ale jednocześnie wzrost idzie mniej więcej tą samą ścieżką. Wzrost gospodarczy Polski przez prawie cały ten okres jest między jednym a trzema punktami procentowymi wyższy od unijnego. Z wyjątkiem 2009 roku, gdy uniknęliśmy recesji – wówczas ta różnica to aż siedem punktów.
Globalnie nie był to „taki malutki kryzys, który wybuchł”, a największe załamanie od przełomu lat 20. i 30. XX wieku. Wielki Kryzys pierwszej połowy XX wieku był oczywiście znacznie głębszy. Szacuje się, że między 1929 a 1932 rokiem globalne PKB spadło o około 15 proc.
W ostatnich dekadach to jednak właśnie 2009 rok (aż do pandemii w 2020 roku) był największym globalnym załamaniem gospodarczym.
W Polsce jednak rzeczywiście nie dotknął on nas tak silnie. Choć to nie znaczy, że cała sytuacja była bezbolesna.
Do drugiej połowy 2008 roku bezrobocie w Polsce było w trendzie spadkowym od fatalnego początku XXI wieku, gdy przekroczyło 20 proc. W październiku 2008 było to już 8,8 proc. Ale w następnych latach zaczęło znów rosnąć, przekraczając 14 proc. na początku 2013 roku.
Porównywanie tych kryzysów jest trudne i problematyczne, porównywanie i wartościowanie reakcji rządów na oba kryzysy nie ma sensu. Skoro były to inne kryzysy, wymagały one innych reakcji. Premier Morawiecki sugeruje, że kryzys po 2007 roku był mniejszy (w domyśle – łatwiej na niego zareagować i pomóc), a Tusk i tak nie chciał pomagać.
Tylko że w latach 2008-2009 nikt nie nakazywał firmom masowo zamykać się z dnia na dzień, by chronić się przed epidemią. Nie była więc potrzebna tak masowa pomoc dla firm, by nie upadły i by utrzymały płynność finansową.
Ale nie było tak, że rządzący nie robili nic. Nie było „tarcz antykryzysowych„ był „pakiet antykryzysowy”.
Pod koniec listopada 2008 roku premier Donald Tusk ogłosił „Plan stabilności i rozwoju”, warty 91 mld zł (choć jego częścią były też gwarancje kredytowe i dotacje unijne).
W czerwcu 2009 roku ogłosił z kolei pakiet ustaw ratujących gospodarkę. O pakiecie mówiło się podobnie, jak o pomocy w 2020 roku: był konieczny, by utrzymać miejsca pracy, ratować firmy. Zmiany w prawie umożliwiły elastyczniejsze formy zatrudnienia, dłuższe okresy rozliczeniowe.
Większość rozwiązań antykryzysowych miała być przewidziana na dwa lata, jednak zostały z nami na dłużej i przyczyniły się do zwiększenia uśmieciowienia polskiego rynku pracy.
Drugi pakiet antykryzysowy dawał możliwość wprowadzenia przestoju ekonomicznego, jeśli obroty firmy spadły w ciągu pół roku o więcej niż 15 proc. Według badań dr Janiny Petelczyc zmiany były korzystne przede wszystkim dla pracodawców, w mniejszym stopniu dla pracowników.
„Jakkolwiek wprowadzone zmiany miały służyć wszystkim, korzystali na nich głównie pracodawcy„ – pisze w pracy „Obywatel na zielonej wyspie. Polityka społeczna i obywatelstwo społeczne w Polsce w dobie europejskiego kryzysu ekonomicznego” badaczka dr Janina Petelczyc.
Rada Polityki Pieniężnej i Narodowy Bank Polski między czerwcem 2008 a czerwcem 2009 obniżyły stopy procentowe z 6 do 3,5 proc. Ułatwienia dla zaciągania kredytów były szersze – NBP obniżył stopę rezerwy obowiązkowej, wydłużył też czas, na który udzielał pożyczek zabezpieczonych papierami wartościowymi z sześciu na 12 miesięcy.
Donald Tusk razem z ówczesnym ministrem finansów Jackiem Rostowskim z dumą opowiadali o zielonej wyspie w morzu kryzysu. Jest to racjonalne z perspektywy polityka, by chwalić się dobrymi wynikami gospodarczymi. Robi to każdy rząd, bez względu na to, czy wyniki te są konsekwencją działania tego rządu, czy są od nich niezależne. Nie jest jednak tak, że Tusk z Rostowskim samodzielnie zatrzymali kryzys przed wejściem do Polski.
Brak recesji to przede wszystkim wynik korzystnej struktury polskiej gospodarki, która kształtowała się latami.
Gdyby wówczas rządził PiS, reagowałby tak samo, bo taki właśnie był konsensus ekonomiczny w Europie. W 2008 roku Unia zareagowała zbyt słabo. Amerykańska Rezerwa Federalna (odpowiednik naszego banku centralnego) silnie dokapitalizowała banki i bardzo szeroko skupowała aktywy finansowe, by jak najszybciej podnieść gospodarkę na nogi po trzęsieniu ziemi z końca 2007 roku i kolejnych wstrząsach wtórnych. W Europie Europejski Bank Centralny nie był tak stanowczy, co doprowadziło do kolejnej odsłony kryzysu w latach 2012-2013. Wówczas szef EBC Mario Draghi musiał przekonywać, że jego instytucja zrobi wszystko, by nie dopuścić do rozpadu strefy euro.
Gdy w 2020 roku przyszedł kryzys covidowy, Europa odrobiła lekcje z poprzedniej dekady. Działano szybko i stanowczo, nikt nie bał się miliardowych pakietów pomocowych. I rząd PO-PSL, i rząd PiS, działały według podobnego schematu, jak wszystkie rządy w Europie. Rząd PiS w 2020 roku korzystał z doświadczeń swoich poprzedników. Dlatego słowa premiera Morawieckiego o zupełnie innych reakcjach na kryzysy są nieuczciwe.
A on sam musi doskonale o tym wiedzieć. W latach 2010-2012 zasiadał przecież w Radzie Gospodarczej przy premierze. Była to grupa kilkunastu osób, nie miała bezpośredniego wpływu na decyzje rządu. Miała za zadanie opiniować i recenzować pomysły rządu, była ciałem doradczym. Ale Mateusz Morawiecki miał szansę prezentować swoje przekonania i pomysły rządowi. Gdyby wówczas proponował Tuskowi sowite „tarcze antykryzysowe”, na pewno dziś by się tym chwalił.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze