0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plSlawomir Kaminski / ...

Mateusz Morawiecki gościł w sobotę (29 styczna 2022) w Madrycie na zorganizowanym przez hiszpańską populistyczną partię Vox zjeździe większych i mniejszych skrajnie prawicowych partii Europy. W momencie, w którym wciąż nie można wykluczyć możliwości ataku Rosji na Ukrainę, premier Polski spotkał się tam z liderami i przedstawicielami kilku ugrupowań o charakterze jawnie prorosyjskim.

Choć w ogniu krytyki, która za to na niego spadła, Morawiecki twierdzi, że przekonywał swych ultraprawicowych sojuszników do zajęcia stanowiska potępiającego agresywne zamiary Rosji wobec Ukrainy, a nawet sugeruje, że mu się to udało. Trudno jednak znaleźć na to jakiekolwiek dowody.

Morawiecki w Madrycie: ani słowa o Ukrainie

„Rosja zagraża integralności terytorialnej Ukrainy. Omawialiśmy ten temat w sposób bardzo obszerny. Jestem bardzo wdzięczny wszystkim naszym przyjaciołom, całej Europie, którzy są świadomi tych zagrożeń i ryzyka” – mówił Morawiecki po spotkaniu w Madrycie. „Pokazaliśmy sobie nawzajem, że praktycznie identycznie myślimy o tak ważnych sprawach, tak ważnych wyzwaniach, jak chociażby zagrożenia, które płyną ze strony Rosji w stosunku do Ukrainy” – twierdził premier Morawiecki.

Prawda – przynajmniej ta przekuta na polityczne realia - wygląda jednak inaczej. A wiedzę o tym zawdzięczamy Prawu i Sprawiedliwości, które na swoim Twitterze dumnie opublikowało pełną treść deklaracji przyjętej przez uczestników szczytu.

View post on Twitter

W deklaracji nie ma nic na temat Ukrainy, a zdania odnoszące się do Rosji sprowadzają się mniej więcej do tezy: „Powinniśmy się przygotować na wypadek, gdyby Rosja miała nas zaatakować”.

„Rosyjskie działania militarne na wschodniej granicy Europy doprowadziły nas na skraj wojny. W obliczu takich zagrożeń potrzebna jest solidarność, stanowczość i współpraca obronna narodów Europy" – to jedyne dwa zdania ze wspólnej deklaracji uczestników madryckiego zjazdu, które jakkolwiek odnoszą się do Rosji.

Ukraina w tym dokumencie nawet nie została wspomniana.

Zaraz po słowach o rosyjskich działaniach militarnych, w tym samym punkcie deklaracji padają zdania: „Narody europejskie zauważają nieskuteczność unijnej dyplomacji, a każdy z nich powinien przez swój silny i solidarny … [tu brak słowa – przyp. red] przyczyniać się do zachowania pokoju, integralności terytorialnej i nienaruszalności granic narodów europejskich”.

W dodatku dla Marine Le Pen, szefowej francuskiego Zjednoczenia Narodowego i to było za wiele. Odmówiła podpisania się pod deklaracją, twierdząc, że… nie może wchodzić w kompetencje prezydenta Republiki Francuskiej, czyli Emmanuela Macrona.

Dokładnie takich wyników można się było spodziewać po spotkaniu z grupą eurosceptyków, z których część prowadzi politykę jawnie prokremlowską, odgrywając świadomie lub nie rolę piątej kolumny Putina w Europie.

Madrycki zjazd to kolejna odsłona wspólnej politycznej inicjatywy eurosceptycznych populistów z różnych krajów kontynentu, zapoczątkowanej podobnym zjazdem, który odbył się 4 grudnia 2021 w Warszawie na zaproszenie PiS i z udziałem najważniejszych polityków tej partii, w tym premiera Mateusza Morawieckiego. Agata Szczęśniak analizowała przebieg tamtej imprezy w OKO.press – wskazując, że liderom europejskiej skrajnej prawicy nie udało się wypełnić głównego celu w postaci zawiązania wspólnej frakcji w europarlamencie.

Ale chwilę po warszawskim zjeździe uczestnicząca w nim liderka francuskiego Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen ogłosiła na łamach „Rzeczpospolitej”, że „Ukraina należy do sfery wpływów Rosji”.

A Mateusz Morawiecki musiał się gęsto tłumaczyć ze swych nowych politycznych sojuszy. Wszystko działo się już w warunkach narastającego napięcia na linii Moskwa-Kijów i kryzysu na granicy polsko-białoruskiej.

Tym razem kontekst międzynarodowy madryckiego wydarzenia jest jeszcze poważniejszy. Rosja zgromadziła na granicy z Ukrainą ponad 100 tysięcy żołnierzy, a Unia Europejska i NATO negocjują szczegóły ewentualnej odpowiedzi obu struktur na ewentualną rosyjską inwazję na Ukrainę.

Dlatego madryckie spotkanie Morawieckiego z Le Pen i innymi przywódcami skrajnie prawicowych partii sympatyzujących z Putinem to w kontekście sytuacji międzynarodowej bardzo ryzykowne przedsięwzięcie.

Nie da się ukryć, że część uczestników madryckiego zjazdu to politycy z partii jawnie proputinowskich, głoszący poglądy pochwalające neoimperialną politykę Rosji, w tym także akceptujący aneksję Krymu czy obecną agresywną strategię Kremla wobec Ukrainy.

Przyjrzyjmy się temu dokładniej.

Spotkanie przyjaciół, fanów i klientów Putina

Gospodarzem zjazdu był Santiago Abascal, lider hiszpańskiej partii Vox. Wśród jego gości oprócz Morawieckiego byli:

  • Paolo Borchia (włoska Liga Północna),
  • Tom Van Grieken (belgijska partia Interes Flamandzki),
  • Mart Helme (Estońska Konserwatywna Partia Ludowa),
  • Aurelian Pavelescu (rumuńska Narodowo-Chłopska Partia Chrześcijańsko-Demokratyczna),
  • Krasimir Karakaczanow (Bułgarski Ruch Narodowy),
  • Marine Le Pen, szefowa francuskiego Zjednoczenia Narodowego,
  • Viktor Orbán, premier Węgier (Fidesz),
  • Vincenzo Sofo (Bracia Włosi),
  • Marlene Svazek (Wolnościowa Partia Austrii),
  • Waldemar Tomaszewski (Związek Chrześcijańskich Rodzin na Litwie).
Spośród nich wszystkich - tylko Morawiecki i Orbán są szefami rządów. I właśnie dlatego to ich obecność znacząco podnosiła polityczną rangę całej imprezy – nawet na tle liderów hiszpańskiego Voxu czy francuskiego Zjednoczenia Narodowego.

Obecność Morawieckiego i Orbána bardzo jednoznacznie wyraża ich polityczne zamiary. Do Madrytu nie pofatygował się na przykład premier Włoch Matteo Salvini, którego partia również flirtuje z nową skrajnie prawicową międzynarodówką. Liga Północna wydelegowała jedynie swego eurodeputowanego Paolo Borchię. Innymi słowy – gdyby tylko PiS miał taką wolę, mógłby wysłać do Madrytu polityka niższej rangi.

Hiszpański dziennik „El Pais” trafnie to opisał: „Lider Vox Santiago Abascal spotyka się w Madrycie z liderami europejskiej skrajnej prawicy podzielonymi w obliczu gróźb Putina”.

Część uczestniczących w madryckim zjeździe partii należy bowiem do nieformalnej europejskiej międzynarodówki zwanej przez politologów Putinternem. To partie wspierane na różne sposoby przez Kreml – od udzielania im wsparcia machiny propagandowej i dezinformacyjnej zbudowanej przez Moskwę, aż po bezpośrednią pomoc finansową.

Sam hiszpański Vox ma do sytuacji na Ukrainie stosunek bardzo, ale to bardzo niejednoznaczny. Rzecznik Vox Jorge Buxadé ogłosił wprawdzie, że jego partia wspiera „suwerenność Ukrainy”, zarazem jednak Vox opowiada się przeciwko rozmieszczaniu jednostek hiszpańskiej armii na wschodniej flance NATO (czyli m.in. w Polsce czy państwach bałtyckich). Vox ustami swych przywódców ani razu nie potępił też Putina.

Hiszpańska prasa opisywała zaś finansowe powiązania z kremlowskimi oligarchami fundamentalistycznych organizacji katolickich będących zapleczem Vox.

Jednoznacznie proputinowskie stanowisko bardzo konsekwentnie zajmuje jedna z największych gwiazd madryckiego zjazdu, czyli Marine Le Pen, liderka francuskiego Zjednoczenia Narodowego. Na łamach OKO.Press Maria Pankowska przypominała w grudniu proputinowskie działania i wystąpienia Le Pen. Dość wspomnieć, że o konieczności współpracy z Rosją Le Pen pisała już w 2012 roku w swym programie prezydenckim. W 2017 roku została osobiście przyjęta przez prezydenta Rosji, a w prasie ukazały się zdjęcia z tego spotkania. Uważa ona, że w aneksji Krymu „nie było nic nielegalnego”, bo przecież odbyło się tam referendum. W 2014 roku jej partia i powiązane z nią organizacje otrzymały pożyczki od rosyjskich instytucji finansowych.

Bardzo dobre i zdecydowanie wykraczające poza europejskie normy stosunki z Putinowską Rosją ma również Viktor Orbán, premier Węgier - zresztą razem z całym węgierskim obozem władzy.

Idźmy dalej. Wolnościowa Partia Austrii? To ta austriacka partia, której polityczka Karin Kneissl przesiadła się z fotela szefowej MSZ Austrii do rady dyrektorów rosyjskiego giganta paliwowego Rosnieft. Ta sama Karin Kneissl w 2018 roku zaprosiła Władimira Putina na... swój ślub. Prezydent Rosji nie dość, że zaproszenie przyjął, to jeszcze zatańczył z panną młodą.

Popatrzmy dalej. Liga Północna i Bracia Włosi? Premier Włoch Matteo Salvini i lider Ligi Północnej publicznie nosił koszulki z wizerunkiem Putina. W 2019 roku Putin odwdzięczył mu się, publikując w „La Stampa” wychwalający Salviniego esej własnego autorstwa (sic!). Liga Północna oficjalnie i otwarcie współpracuje z putinowską Jedną Rosją, działacze obu partii jeżdżą na koleżeńskie wymiany. A Włochy są jednym głównych hamulcowych Europy, jeśli chodzi o nakładanie na Rosję, a także Białoruś, bardziej dotkliwych sankcji.

Związek Chrześcijańskich Rodzin na Litwie to również delikatny temat. W 2014 roku obecny lider tej organizacji Waldemar Tomaszewski wystąpił z okazji rocznicy zakończenia II wojny światowej z przypiętą do piersi baretką orderu św. Jerzego, popularnie zwaną „wstęgą Putina”. W kilku kolejnych wyborach parlamentarnych na Litwie organizacje litewskich Polaków zawierały zaś formalne i nieformalne sojusze z wspieranym przez Kreml Aliansem Rosjan.

Byle tylko uderzyć w UE

Morawiecki w określonym politycznym kontekście międzynarodowym wybrał się zatem na imprezę pełną członków putinowskiej międzynarodówki w Europie. Czy to rzeczywiście „zdrada dyplomatyczna” – jak twierdzi część polityków opozycji? Być może raczej bardzo uderzający przykład politycznego osamotnienia, w którym znalazł się w Europie PiS.

„Przykro mi jest, jako Polakowi, że szefowie polskiego rządu - prezes Kaczyński i premier Morawiecki, de facto stali się politycznymi marionetkami w rękach premiera Orbána, który w wielu sprawach jest marionetką w rękach Putina. To takie podwójne upokorzenie” – mówił o madryckim spotkaniu Donald Tusk.

Na koniec wróćmy więc jeszcze raz do deklaracji przyjętej przez uczestników spotkania w Madrycie.

„Potępiamy politycznie umotywowane ataki z Brukseli na Polskę i Węgry, które pokazują całkowite lekceważenie podstawowych zasad UE i naruszają ducha traktatów” – taka fraza znajduje się w nim znacznie wyżej niż zdanie o rosyjskim zagrożeniu.

Prawdopodobnie to właśnie chęć uzyskania podobnego wpisu do jakiegokolwiek międzynarodowego dokumentu, choćby podpisanego przez międzynarodówkę proputinowskich eurosceptyków, była dla Morawieckiego główną motywacją wycieczki do Madrytu.

;

Udostępnij:

Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Komentarze