W lutym na łamach OKO.press opublikowałem artykuł, w którym postulowałem zamrożenie WIBOR w celu ochrony kredytobiorców przed skutkami podnoszenia stóp procentowych NBP. Wartość wskaźnika WIBOR6M wynosiła 3.6 proc., dziś wynosi 6 proc.
Opublikowany przeze mnie artykuł wywołał żywiołowe reakcje, zarówno pozytywne, jak i negatywne. Do części z nich odniosłem się w artykule opublikowanym tydzień później:
Wkrótce po publikacji artykułu złożenie ustawy zamrażającej WIBOR zapowiedziała Lewica, Platforma Obywatelska zaś ograniczała się do zapowiedzi rozszerzenia wsparcia z Funduszu Wsparcia Kredytobiorców.
- 7 kwietnia projekt ustawy zamrażającej WIBOR na przedpandemicznym poziomie z grudnia 2019 roku złożyła Lewica.
- Tego samego dnia złożenie przez Platformę projektu ustawy zamrażającej raty kredytów na poziomie z grudnia 2021 roku zapowiedział Donald Tusk.
- Bardziej konserwatywne propozycje przedstawiły Polskie Stronnictwo Ludowe (rezygnacja z marży przez państwowe banki) oraz Polska2050 (wsparcie z Funduszu Wsparcia Kredytobiorców).
Podobno wśród szeregowych posłów Platformy zapowiedzi Tuska nie wzbudziły specjalnego entuzjazmu. Dla niektórych posłów Lewicy pomysł wsparcia obywateli i zamrożenia oprocentowania kredytów również miał charakter obrazoburczy, naruszający neoliberalny dogmat.
W liberalnych mediach pojawiły się oskarżenia o „populizm”. Jednak słowo to w tym wypadku – podobnie, zresztą jak w zdecydowanej większości sytuacji, w których jest używane – stosowane jest jako łatka bez żadnego znaczenia. Dobrze, że Donald Tusk tym razem nie dał się oszukać się swoim doradcom ekonomicznych, którzy w 2014 przekonali go, że pieniędzy na sfinansowanie 500+ nie ma. Historia pokazała, że pieniądze były, PiS po przejęciu władzy przecież nie wyjął ich z własnej kieszeni. Cieszy, że główne partie opozycyjne przedstawiają propozycje rozwiązań odpowiadających na realne problemy milionów obywatelek i obywateli, którym sen z oczu spędzają galopujące raty kredytów.
W poniedziałek 25 kwietnia, w trakcie Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach propozycje wsparcia dla kredytobiorców przedstawił Mateusz Morawiecki.
Trzy filary wsparcia
Plan PiS składa się z trzech filarów.
Wakacje kredytowe, czyli możliwość przesunięcia spłaty czterech rat kredytu rocznie w bieżącym i przyszłym roku na późniejszy termin. Spłata przesuniętych rat odbywać ma się bez odsetek. Zgodnie z zapowiedziami rządu ma to obniżyć koszt obsługi kredytu o 1/3. Nie jest w pełni jasne, czy wakacje kredytowe będą dostępne wyłącznie dla tych, którzy zaciągnęli kredyty hipoteczne w PLN, czy dla wszystkich kredytobiorców hipotecznych (w tym kredytobiorców walutowych).
Wzmocnienie finansowe Funduszu Wsparcia Kredytobiorców, z którego mogą korzystać kredytobiorcy, którzy spełniają przynajmniej jeden z poniższych warunków:
- są bezrobotni;
- osiągają niskie dochody (w przypadku jednoosobowego gospodarstwa domowego dochód do dyspozycji po spłacie kredytu mieszkaniowego nie przekracza 1 552 zł);
- rata nie przekracza 50 proc. ich dochodów.
Z Funduszu Wsparcia Kredytobiorców można otrzymać wsparcie w kwocie do 2 tysięcy złotych miesięcznie przez okres 36 miesięcy. Wsparcie ma postać nieoprocentowanej pożyczki, której 1/3 może zostać umorzona w wypadku terminowej spłaty.
W styczniu 2023 r. stawkę WIBOR ma zastąpić niesprecyzowana stawka ON, co zgodnie z deklaracjami premiera Morawieckiego ma obniżyć koszty obsługi kredytu o 1/6.
Konserwatywne rozwiązania
Rozwiązania proponowane przez rząd są znacznie bardziej konserwatywne niż postulaty Lewicy oraz Platformy Obywatelskiej. Obecnie, szczególnie istotny wydaje się pierwszy filar planu rządu, czyli możliwość przesunięcia ośmiu rat kredytu do końca 2023 r. na późniejszy termin. Nie jest niestety jeszcze jasne, na jakich dokładnie zasadach odbywać się będzie ich późniejsza spłata. Wakacje kredytowe były powszechnie stosowane w wielu państwach w okresie pandemii COVID, nie zaskakuje, że rząd ponownie sięga po ten instrument. Chociaż nie obniży on w istotnym stopniu całkowitego kosztu kredytu, to powinien zapewnić chwile oddechu w okresie najwyższej inflacji i najwyższych stóp procentowych.
Drugi filar, czyli wsparcie z Funduszu Wsparcia Kredytobiorców to w zasadzie nic nowego. Fundusz powołała jeszcze Platforma, warunki wsparcia są tak rygorystyczne, że do tej pory prawie nikt z niego nie korzystał. Dziś, w dobie wysokich stóp procentowych kwalifikować się będzie więcej osób, jednakże należałoby się zastanowić nad poluzowaniem koniecznych do spełnienia kryteriów.
Czy stawka overnight faktycznie ulży kredytobiorcom?
Trzeci filar propozycji premiera, czyli pogrzebanie WIBOR i zastąpienia go stawką overnight (krótkoterminową, w nazewnictwie skracaną do O/N) jest największym znakiem zapytania. Trudno oszacować potencjalny wpływ tej zmiany dla kredytobiorców, ponieważ nie wiadomo, o jaką stawkę chodzi. Szersze wykorzystanie transakcji overnight we wskaźnikach referencyjnych jest powszechnym trendem, ponieważ w większym stopniu można je oprzeć o realne dane transakcyjne, których brakuje w przypadku dłuższych terminów (takich jak WIBOR3M i WIBOR6M).
Przykładem stawki overnight jest stawka Polonia, którą oblicza Narodowy Bank Polski. Jej wartość wynika z oprocentowania niezabezpieczonym depozytów bankowych zawartych na termin O/N. Wartość takich transakcji w porównaniu z wartością aktywów sektora finansowego nie jest duża, wolumen transakcji jest dziś istotnie mniejszy niż przed kryzysem finansowym, ale przynajmniej istnieją realne dane transakcyjne.
Dzisiaj wartość stawki POLONIA to 4,38 proc. Wartość wskaźnika WIBOR6M to 6,01 proc. Różnica wartości obu wskaźników w znacznej mierze wynika z różnicy ich terminu. Wskaźnik WIBOR6M w założeniu wycenia nie tylko obecny poziom stóp procentowych, ale również podwyżki, do których zgodnie z przewidywaniami uczestników fixingu ma dojść przez najbliższe pół roku. Dziś, w dobie intensywnego podwyższania stóp procentowych WIBOR6M jest istotnie wyższy niż Polonia.
W 2023 roku, gdy z dużą dozą prawdopodobieństwa Narodowy Bank Polski zakończy cykl podwyżek, stóp różnica pomiędzy wskaźnikami będzie mniejsza. Wątpliwe więc by sama zmiana wskaźnika referencyjnego istotnie ulżyła kredytobiorcom.
Plusem wskaźników referencyjnych opartych o termin O/N jest ich większa transparentność wynikająca z możliwości wykorzystania realnych danych transakcyjnych. Zmiana WIBOR na stawkę ON w żaden sposób jednak nie rozwiązuje zasadniczego problemu rynku kredytów hipotecznych w Polsce, którym jest zdecydowana dominacja kredytów opartych na zmienną stopę procentową oraz wynikający z tego transfer ryzyka stopy procentowej na klientów banków.
Co z kredytami na stałą stopę?
Oparcie kredytów hipotecznych o zmienną stopę procentową sprawia, że przeciętny Kowalski musi martwić się zmianami stóp procentowych, podczas gdy w większości państw UE ich zmiany są „zmartwieniem” inwestorów, finansistów i przedsiębiorców, a nie szarego obywatela, który chce mieć dach nad głową.
Chociaż premier Morawiecki zapowiada, że kredyty oparte na stałą stopę powinny odgrywać większą rolę, nie przedstawia żadnych rozwiązań, które mogłyby zwiększyć ich popularność. Postulat konwersji kredytów na kredyty oparte o stałą stopę procentowa podnosi Polska Sieć Ekonomii (PLSE). W wypadku ew. konwersji istniejących kredytów głównym problemem jest wyznaczenie stopy procentowej, wg której miałaby ona nastąpić. Jeśli nowa, stała stopa procentowa byłaby wyznaczona na podstawie dzisiejszego poziomu stóp procentowych, z dużą dozą prawdopodobieństwa na operacji tej w dłuższym okresie wygrałyby banki. Być może pewnym rozwiązaniem byłaby tu stopa procentowa równa stawce referencyjnej NBP powiększona o marże banku?
O ile zmiana zasad oprocentowania już udzielonych kredytów jest zagadnieniem trudnym, absolutnym minimum jest wymaganie od banków, by kredyty na stałą stopę miały większościowy udział w obecnie udzielanych kredytach.
Plan rzadu PiS nie rozwiązuje problemu
Propozycje rządu wydają się środkiem przeciwbólowym podanym pacjentowi, który czeka na operację. Są one pewną, dość konserwatywną formą ograniczenia skutków wysokich stóp procentowych w krótkim okresie, ale w żaden sposób nie rozwiązują samego problemu.
- Ryzyko zmian stopy procentowej wciąż pozostaje po stronie klienta.
- Udział kredytów na stałą stopę wciąż będzie niewielki.
- Oprocentowanie kredytów hipotecznych będzie rosnąć, podczas gdy oprocentowanie depozytów pozostanie na niezmienionym, niskim poziomie.
- Podwyżki stóp procentowych wciąż będą oznaczać dalszy wzrost zysków banków (wg. szacunków NBP o 4 mld zł na każdy punkt procentowy, o który rosną stopy procentowe NBP) i większe obciążenia obywateli.
Zachowawczy charakter propozycji PiS najlepiej udowadniają reakcje banków oraz „liberalnych” ekonomistów. O ile postulat zamrożenia rat kredytu wzbudzał oburzenie, to rozwiązania premiera Morawieckiego spotykają się z ciepłym przyjęciem. Prezes ING Brunon Bartkiewicz stwierdził wręcz, że „pozytywne jest to, że kończy się okres spekulacji i niepewności, szczególnie że ostatnio był czas różnych, aberracyjnych propozycji”.
Opozycja narzuciła temat rządowi
Podwyżki stóp procentowych mają w Polsce dużo większy wpływ na gospodarstwa domowe niż w innych krajach UE. Po pierwsze dlatego, że wynagrodzenia rzadko kiedy są w jakiś sposób indeksowane o inflacje. Po drugie dlatego, że rosnące stopy procentowe oznaczają wyższe raty już udzielonych kredytów hipotecznych (problem ten nie występuje w wypadku kredytów opartych na stałą stopę) oraz skokowy spadek zdolności kredytowej kredytobiorców. W Polsce spadek zdolności kredytowej pogłębiły nowe regulacje KNF, która rekomendowała bankom uwzględnienie w obliczaniu zdolności kredytowej wzrostu stóp procentowych o 5 punktów procentowych, a nie jedynie o 2,5 proc.
W niektórych bankach na skutek nowych zaleceń KNF zdolność kredytowa spadła o 30-40 proc. Rodzina 2+1 z dochodem 10 tys. brutto miesięczne, poszukująca kredytu na 30 lat w marcu mogła liczyć na 420 tys. złotych kredytu. Dziś jest to 260 tysięcy złotych. Ceny nieruchomości zaś nie spadły. Za tymi liczbami kryją się realne problemy ludzi, którzy mieli pecha urodzić się w takiej chwili, że wiek zaciągania kredytu hipotecznego osiągnęli właśnie teraz.
Postulaty wsparcia kredytobiorców są chyba pierwszą sytuacją, w której opozycja – przynajmniej w pewnym zakresie – narzuciła temat rządowi i zmusiła go do podjęcia działań, których by nie podjął.
Pokazuje to, że przedstawianie konkretnych i odważnych propozycji ma sens. Trzymam kciuki za odwagę opozycji również w innych obszarach.
Tytuł i śródtytuły od redakcji.
O co tu chodzi? Wszyscy płaczą i rozczulają się nad kredytobiorcami hipotecznymi. A co z kredytobiorcami inwestycyjnymi? Co z drożyzną obsługi kart kredytowych? Co wreszcie ze zwykłymi kredytami konsumpcyjnymi? To kredytobiorcy "gorszego sortu"? Oni cierpią tak samo jak hipoteczni, a nikt nawet nie wspomni o nich, a do których sam się też zaliczam…
Żałosne jest to wylewanie łez nad kredytobiorcami, którzy przy dzisiejszej 12 procentowej inflacji robią interes życia i inwestują i to nawet nie swoje a POZYCZONE pieniądze. A kto zapłacze dzisiaj nad oszczędzającymi, którzy całe życie pracowali i ciułali grosz do grosza na jesień swojego życia i czarną godzinę, a dzisiaj zwyczajnie się ich okrada? Przypomnę że NIGDY przed okupacją zjednoczonej mafii lokaty bankowe nie były oprocentowane niżej od inflacji. Tak samo śmiać mi się chce ze stwierdzenia redaktorka "jakoby to, były pieniądze na te wszystkie plusy i przekupstwa" Dzisiaj jesteśmy zadłużeni na od 2 BILIONY ZŁ, a może i więcej. Bo nikt już nad tym nie panuje, a kasa wylewa się różnymi pozabudżetowymi "lewymi" strumieniami. Tak samo drukowanie bez umiaru "fałszywek", czyli nie mającej pokrycia "makulatury", którą można bez umiaru przekupywać ciemny lud i wywracać do góry nogami całe finanse i ekonomię do góry nogami.
O to, to.
Błędny jest sam pomysł pożyczania pieniędzy na procent!!!
"W 2014 przekonali go, że pieniędzy na sfinansowanie 500+ nie ma."
A co jest główną przyczyną upadku złotego jak nie emisja waluty mająca przekupić suwerena? Grecja coraz bliżej, następne etapy to Wenezuela i Zimbabwe.
Wziąłem kredyt na stałe oprocentowanie, który był droższy o jakieś 15 tyś. Wszyscy pukali się w czoło. Teraz wszyscy krzyczą "dej"! Racją jest jednak niska dostępność tego typu produktów. Mój też jest stały na 5 lat, a chciałbym na cały okres kredytowania. No ale spłacę go po prostu w te 5 lat. Może zamiast płakać warto trochę poczytać zanim się weźmie zobowiązanie na 30 lat? Jest na necie nawet specjalny kurs wraz z kalkulatorem dotyczący kredytów hipotecznych. No ale lepiej mieć pretensje niż się dokształcić i zobaczyć czy mnie stać. Jak zarabiałem 2,5 tyś. to do głowy by mi nie przyszło brać kredyt.
Znajomi chcieli taki kredyt w 2017 r. nie dość że większość banków, w ogóle takich nie miała, to te co miały, miały tak wywindowane warunki, że oboje zarabiając powyżej średniej krajowej, nie łapali się na nie. Nie wiem jak jest obecnie, ale do tej pory te kredyty były dla osób albo bardzo zamożnych (które ich de facto nie potrzebowały) albo dla inwestorów z dużą kasą. Czyli dokładnie odwrotnie niż to się dzieje na całym świecie, gdzie takie kredyty stanowią 90-99% i biorą je osoby szukające normalnie mieszkania, a kredyty ze zmiennym oprocentowaniem są dla inwestorów, którzy akceptują ryzyko, albo dla bogatych którzy w razie czego są w stanie spłacić kredyt od ręki. Te twoje światłe rady są żenujące, ludzie nie biorą kredytów bo mają takie widzimisię tylko dlatego, że potrzebują dachu nad głową.