0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.plAgnieszka Sadowska /...

Film i zdjęcia migrantów, którzy zawiśli głową w dół na barierze granicznej wywołały śmiech i kpiny prawicy. I oburzenie drugiej strony. Też na heheszki żołnierzy z cierpiącego człowieka. Ministerstwo Obrony Narodowej przekonuje, że żołnierze pragnęli mu pomóc, ale nie mieli jak.

Wieczorem w czwartek 6 października na Twitterze pojawiło się nagranie spod płotu na granicy Białorusi i Polski. Dwóch mundurowych przygląda się z bliska wiszącemu głową w dół migrantowi, z nogą zaczepioną o drut kolczasty. Komentują:

- Jebnie – mówi jeden z mundurowych. - Kurwa, żeby nie ta guma, to spadnie – dodaje drugi patrząc na migranta. - Wait – krzyczy trzeci, niewidoczny. -Pięknie wyglądałeś – drwiąco chwali migranta ten przy płocie.

Uchodźca uwalnia się z drutu kolczastego, zsuwa się i pada wycieńczony na ziemię z szeroko rozpostartymi rękami. - Zajebisty jest! – komentuje jeden z żołnierzy. - Hahaha... - śmieje się drugi.

Piotr Czaban – kiedyś dziennikarz TVN, a obecnie dziennikarz obywatelski, autor „Czaban robi raban” i aktywista pomagający uchodźcom na granicy - jako pierwszy opublikował nagranie na Twitterze. „Nagrali, a potem chwalili się >>przygodą<< i napędzali tym samym hejt na ludzi” - komentuje. Dodaje, że sytuacja jest z okolic Białowieży, z nocy z 5 na 6 października. Dziennikarz nie może ujawnić, skąd ma film.

Drwiny w sieci o „nietoperzu z Podlasia”

To nie koniec. Portal Podlaskie24.pl umieścił mema – na pewno nie jest to screen z opublikowanego przez Czabana filmu - z tym samym migrantem wiszącym głową w dół. Drwiący podpis na zdjęciu: „Nietoperz z Podlasia”. Redakcja podpisała materiał: „Od czytelnika...”, nie odnosząc się w żaden sposób do tego wpisu. W komentarzach zaroiło się od kpin z wiszącego człowieka: „Podlaski Batman", „Gacek afrykański", Trzymać go tam… dla przestrogi innych". Cytuje je białostocka "Gazeta Wyborcza". Wpis został usunięty tuż po publikacji artykułu "Wyborczej". Dziennikarz Maciej Chołodowski w ostrym komentarzu pytał autorów mema: „Jak wam nie wstyd?!”.

Portal Podlaskie24.pl często publikuje komunikaty Straży Granicznej, opisuje spotkania i działania władz, nie znajdujemy za to jakiejkolwiek krytyki rządzących. Serwis wydaje firma „OKO Małgorzata Kotarska-Ołdakowska”, której właścicielem jest – jak wskazuje nazwa – Małgorzata Kotarska -Ołdakowska. To była dziennikarka TVP Białystok o prawicowych poglądach. Jej mąż, Cezary Ołdakowski, w 2010 roku startował z listy Prawa i Sprawiedliwości do sejmiku województwa podlaskiego. Bezskutecznie. Od 19 sierpnia 2020 r jest prezesem zarządu Enea Ciepło – spółki skarbu państwa kontrolowanej przez PiS. Pojawia się często na stronach portalu swojej żony.

Próbujemy się skontaktować z Ołdakowską, by zapytać, dlaczego portal w ogóle opublikował tego mema. W redakcji Podlaskie24.pl nikt nie odbiera telefonów. Nie mamy też odpowiedzi na zostawione wiadomości. Próbujemy w biurze prasowym Grupy Enea, przez męża Ołdakowskiej. Obiecują przekazać prośbę i kontakt do prezesa. Nikt nie oddzwania.

Różaniec i nienawiść

Zdjęcia z wiszącym migrantem pączkują. Przekazują je głównie skrajnie prawicowe strony, np. Portal Polska Suwernna zamieszcza zdjęcie i komentarz: cztery płaczące ze śmiechu buźki. Biuro posłanki PiS Anny Krupki z Jędrzejowa przekazuje fotkę z komentarzem „Nietoperz z Podlasia” i uśmieszkami. Oraz dopiskiem „admin Aneta”.

Poseł PiS Paweł Lisiecki pisze na Twitterze: "To zdjęcie powinno pojawić się w serwisach internetowych na Bliskim Wschodzie z informacją, że tak się kończą wycieczki organizowane przez Aleksandra Łukaszenkę". Tweet miał prawie 1500 lajków i 1400 komentarzy, lwią część krytycznych.

Poseł Lisiecki jest znany z publicznych deklaracji na temat swojego katolicyzmu, często występuje w TV Trwam, przyczepiony na jego profilu tweet brzmi: „Ratuj różańcem Polskę i świat”. Stąd krytyczne komentarze pod jego postem.

Maciej Lasek, poseł PO: „Tak wygląda miłosierdzie? Jak Pan tymi ustami jeść może?” Dziennikarka Anna Gmiterek-Zabłocka z TOK FM: "Zna Pan słowo >>podłość<<? Albo Pan swojego wpisu totalnie nie przemyślał, albo kieruje Panem bezwstydny cynizm... Gdzie Pana człowieczeństwo?"

„Zabawa mundurowych trwała dłużej. Robili zdjęcia, nagrywali filmiki, śmiali się, przeklinali. A później udostępniali swoje nagrania, mając za nic cierpienie ludzi” - pisze Piotr Czaban. I publikuje kolejne zdjęcie wiszącego migranta. To inna osoba – widać, że wisi w innym miejscu płotu, że jest inna pora dnia, a mężczyzna – inaczej ubrany, i zahaczył o druty lewą, a nie prawą stopą. To oznaczać może, iż robienie zdjęć lub nagrań z wiszącymi, miast niesienia im szybkiej pomocy – to nie jednorazowe zdarzenie.

WOT: „Szczególne żołnierze nie powinni tak działać”

Szukamy mundurowych z filmu – kim są, z jakiej jednostki?

Rzecznik prasowa Straży Granicznej ppor Anna Michalska twierdzi, że na filmie nie ma funkcjonariuszy SG. "To nie są nasze mundury. Nas przy tym zdarzeniu nie było, nie znamy jego okoliczności" – podkreśla. Zastrzega, że Straż wspierają na granicy żołnierze Wojska Polskiego i WOT.

Pytamy, czy film i widoczne na nim zdarzenia wywołały jakieś reakcje w Straży Granicznej. "Nie będziemy komentować zdarzenia, w którym nie uczestniczyliśmy. Nie jesteśmy instytucją, która jest upoważniona do komentowania zachowania żołnierzy" – ucina ppor Michalska.

Dzwonimy do Wojsk Ochrony Terytorialnej. W dowództwie WOT już widzieli film, analizowali go. "Wiemy na pewno, że to nie są nasi żołnierze" – twierdzi Anna Szachraniec z działu komunikacji Dowództwa WOT. Skąd to pewność? "Analizowaliśmy to. Pan wejdzie na profil osoby, która to opublikowała. Jest z wojsk operacyjnych, nie powiem z jakiej jednostki" – mówi kpt Witold Sura, rzecznik WOT. Podpowiada, że na rękawie na lewej stronie widać naszywkę, tzw. odznakę rozpoznawczą i można stwierdzić kim jest mundurowy. Nagranie w sieci jest jednak słabej jakości. Nie możemy zidentyfikować odznaki.

Jak rzecznik WOT ocenia nagrane zachowanie mundurowych? "Jeśli ktoś w ten sposób postępuje, to nieważne – żołnierz czy nie - powinien mieć hamulce. Ale szczególne żołnierze nie powinni tak działać" – zaznacza kpt Sura.

Dostajemy screen z profilu facebookowego Michała Cmaza ze zdjęciem wiszącego migranta i podpisem „nowy gatunek Nietoperza”. Czy to Cmaz jest żołnierzem, którego szukamy? Zdjęcie nie jest na pewno screenem z filmu, jaki opublikował Piotr Czaban – widać, że człowiek jest w innej pozycji niż na filmie, dość dobrze widoczna jest jego twarz, oświetlenie inne, jakby specjalnie ustawione pod robione zdjęcie, aby migrant był dobrze na nim widoczny.

Prosto w aparat patrzą czarne, smutne oczy ok. 40-letniego mężczyzny. Jego prawa stopa – zaczepiona o drut - jest mocno wygięta i tylko na niej trzyma się całe ciało. Lewą ręką człowiek obejmuje stalowy słupek płotu, prawą – jakby ocierał z czoła pot.

Ze zdjęć wynika, że Cmaz jest to mocno wytatuowanym, ok. 30-kilku latkiem, który bardzo lubi szybkie motory, góry i wojsko. Często wpisy opatruje hasztagiem #Polishsoldier (polski żołnierz). Na jednej z fotografii jest w mundurze. Widać biało-czerwoną flagę, oraz niezbyt wyraźnie widoczną naszywkę – dwa skrzyżowane, długie noże, lub miecze. Na profilu Cmyza znajdujemy też zdjęcie z nadrukiem „Cisi i skuteczni. Polskie Siły Specjalne”.

Przez aplikację Messengera pytamy go, czy zdjęcie migranta jest jego autorstwa. "Nie, z internetu, z Telegramu” - odpowiada. Twierdzi, że takich zdjęć jest pełno w sieci. Czy Cmaz jest żołnierzem? Nie odpowiada. Czy pełni służbę na granicy? „A Pan ile zarabia miesięcznie, książkę pisze, znamy się?” - irytuje się i blokuje kontakt. Po kilku godzinach odblokowuje, ale nie odpowiada już na pytania.

Ministerstwo Obrony Narodowej pytamy:

  • Czy na filmie widać żołnierzy Wojska Polskiego?
  • Jeśli tak, jakie działania podjęło w związku z ich zachowaniem?
  • Jeśli nie, na podstawie czego MON wie, że to nie są żołnierze WP?
  • Czy zdaniem MON zachowanie mundurowych widoczne na filmie jest naganne czy też akceptowalne?
  • Czy autorem zdjęć i filmu jest Michał Cmaz?
  • Jaka jednostka WP stacjonuje w okolicy Białowieży?

MON nie odpowiada bezpośrednio na żadne z zadanych pytań. Przesyła jedynie suchy komunikat – dokładnie taki sam jaki dostały inne redakcje. W rozmowie z panią z biura prasowego MON - nie przedstawia się – dowiadujemy się, że to żołnierze Wojska Polskiego. Nie mówi, z jakiej jednostki („jest ich kilka”), obiecuje napisać. Ale nie robi tego.

W komunikacie MON potwierdza, że film obrazuje sytuację z 5 na 6 października: „Żołnierze pełniący służbę w tym rejonie chcieli udzielić pomocy potrzebującemu i oczekiwali na przyjazd niezbędnego wyposażenia m.in. drabiny, nożyc do cięcia drutu oraz koców. Przedmioty te na stałe znajdują się w obozowisku i były transportowane przez patrol na miejsce zdarzenia co trwało pewien czas”.

Dowiadujemy się też, że nagrania są standardowe dla dokumentowania: „Żołnierze są świadomi konsekwencji, jakie mogą ponieść, gdy wrzucają jakiekolwiek nagranie do internetu, na media społecznościowe”.

Co stało się z migrantem?

W Straży Granicznej w Białowieży kategorycznie odmawiają odpowiedzi na to pytanie, odsyłając do rzecznik podlaskiego SG. Mjr Katarzyna Zdanowicz nie odbiera od nas telefonu. Smsem pisze, że wyśle informacje w poniedziałek.

Ppor Michalska ze Straży Granicznej tłumaczy, że nie wie, którego ze 118 lub 116 zdarzeń - prób przekroczenia granicy - tamtej nocy dotyczy ta sytuacja, więc nie wie, co się stało z migrantem. Pytamy więc, ile osób przekraczających nielegalnie granicę polsko-białoruską tamtej nocy złożyło wnioski o udzielenie azylu, ile jest w ośrodkach SG, oraz czy są w stanie zidentyfikować migranta z filmu. Rzecznik obiecuje odpowiedzieć. I nie odpowiada na pytania mimo jeszcze dwukrotnego kontaktu z OKO.press.

Czy migrant z filmu został więc wypchnięty na Białoruś?

„Nikogo nie wypychamy, proszę nie używać w rozmowie ze mną takiej nomenklatury językowej, proszę tak nie mówić gdyż buduje Pan nieprawdziwy wizerunek funkcjonariuszy, a jak się domyślam nie chce Pan tego robić celowo i wprowadzać w błąd czytelników” - mówi ppor Michalska.

O brutalnych pushbackach przez druty dokonywanych też przez polskich pograniczników pisały często różne media, w tym wielokrotnie OKO.press. Dziesiątki, jeśli nie setki razy opowiadali o tym migranci.

Przeczytaj także:

Jeszcze w nocy z czwartku na piątek zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożyła Laura Kwoczałą – aktywistka praw migrantów i uchodźców i radna partii Zieloni, oraz Piotr H. Malich - też z partii Zieloni. „Reagujemy na skandaliczne zachowanie służb względem uchodźców na granicy polsko-białoruskiej” - tłumaczyła Kwoczała.

Piotr Czaban, razem z Elizą Kowalczyk - aktywistką wspierającą uchodźców - jako Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne, z upoważnienia Fundacji Wolno Nam, złożyli zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej w Białymstoku o możliwości popełnienia przestępstwa przez mundurowych. „Zamiast pomóc uwięzionemu na murze człowiekowi, nabijali się z niego, nagrywali i fotografowali” - pisze Czaban.

W treści zawiadomienia czytamy o przestępstwie wyczerpującym znamiona czynu z art. 162 par. 1 kk, polegającym na nieudzieleniu pomocy człowiekowi, któremu grozi utrata życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu. Aktywiści dodają także zarzut z art. 231 par. 1kk, chodzi o niedopełnienie przez funkcjonariusza publicznego obowiązków „zapewnienia ochrony życia i zdrowia osób zatrzymywanych z powodu nielegalnego przekraczania granicy”.

Udostępnij:

Krzysztof Boczek

Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.

Komentarze