Zostawmy na boku roztrząsanie, czy Musk wykonał tzw. salut rzymski nieświadomie w akcie entuzjazmu, czy, przeciwnie, było to typowe przekroczenie konwencji i kolejna manifestacja poparcia dla ruchów skrajnie prawicowych. Przyjrzyjmy się samemu gestowi: skąd się wziął?
Podczas uroczystości inaugurującej nową kadencję Donalda Trumpa Elon Musk, miliarder i naczelnik szumnie zapowiadanego w kampanii Departamentu ds. Wydajności Państwa (DOGE), zakończył przemówienie do zgromadzonych gości położeniem prawej ręki na sercu, a następnie wyrzuceniem jej do przodu i lekko do góry – z dłonią skierowaną do dołu i ze ściśle złączonymi palcami.
Potem odwrócił się do osób siedzących za nim i powtórzył swój gest ze słowami „Sercem jestem z wami. To dzięki wam przyszłość naszej cywilizacji jest bezpieczna”.
W rezultacie stał się bohaterem dnia: media i komentatorzy prześcigali się w interpretacjach, „czy rzeczywiście zrobił to, co zrobił“, to znaczy, czy wykonał klasyczny nazistowski salut, czy jednak nie.
Sam Musk na platformie X odniósł się do tych spekulacji jako „brzydkiego zagrania“: „Szczerze mówiąc, potrzebują lepszych brzydkich zagrań. Ataki, że »każdy jest Hitlerem«, są już taaaak wymęczone…“.
„Brzydkie zagrania” miały tu oznaczać kampanię nienawiści rzekomo wszczętą przez Demokratów po tym, jak porzucił tę partię dla Republikanów i Trumpa.
Historyczki cytowane przez brytyjski dziennik „The Guardian” były jednomyślne: gest Muska był „salutem rzymskim” jednoznacznie kojarzonym z ruchami faszystowskimi.
„To było pozdrowienie nazistowskie i to wykonane bardzo wojowniczo” – skomentowała na swoich mediach społecznościowych Ruth Ben-Ghiat, profesorka historii i studiów włoskich na Uniwersytecie Nowojorskim.
Kolejna przywołana badaczka, Claire Aubin, specjalistka od nazizmu, napisała zaś: „W mojej profesjonalnej opinii macie rację, powinniście ufać temu, co widzicie”.
Ale już portal Euronews rozmawiał z dwoma historykami, dla których nie było to tak oczywiste. Według historyka Richarda Evansa „gestu Muska nie można uznać za nazistowski, ponieważ patrzył raczej na swoją rękę, a nie wprost przed siebie”.
Z kolei emerytowany profesor historii najnowszej i ekspert w obszarze badań nad faszyzmem Roger Griffin uznał, że gesty Muska lokują się „w szarej strefie między rozmyślnym gestem pochwalnym a gestem spontanicznym”. I dodał, że „był to bardzo męski pokaz celebracji o ideologicznych naleciałościach”.
Zostawmy na boku roztrząsanie, czy Musk wykonał tzw. salut rzymski nieświadomie w akcie entuzjazmu, czy, przeciwnie, było to typowe przekroczenie konwencji i kolejna manifestacja poparcia dla ruchów skrajnie prawicowych.
Przyjrzyjmy się samemu gestowi: skąd się wziął? Czy rzeczywiście wywodzi się ze starożytnego Rzymu? I dlaczego prawicowi dyktatorzy w XX wieku byli do niego tak przywiązani?
Odpowiedź na pytanie, skąd wziął się „rzymski salut”, nie jest bardzo trudna: pojawił się w neoklasycystycznej ikonografii na fali oświeceniowej manii na punkcie starożytnego Rzymu.
Można powiedzieć, że gest ten wymyślił francuski malarz Jean-Louis David (1748-1825), megagwiazda sztuk wizualnych – można powiedzieć, że w wymiarze malarstwa to on wypracował sposób pokazywania świata w dobie rewolucji francuskiej: czyste linie, puste przestrzenie, postaci ludzkie zajęte konkretnymi, wynikającymi z Rozumu sprawami.
Jego karierę zaczął w 1784 roku obraz „Przysięga Horacjuszy”: luźno zinterpretowana scena z Dziejów Rzymu Tytusa Liwiusza, kiedy to bracia Horacjuszowie poprzysięgają bronić Rzymu przed zakusami Kuracjuszów z Alby (skądinąd ich kuzynów i szwagrów).
Politycznie jest to pochwała patriotyzmu jako wartości wyższej nawet niż więzy krwi. Pod kątem malarskim widzimy dwie grupy – w tle pokładają się ze smutku kobiety, których bracia i narzeczeni zostali właśnie wzięci na celownik Horacjuszy. Na pierwszym planie natomiast widzimy ojca z garścią nagich mieczy i trzech synów składających przysięgę z wyciągniętymi przed siebie i lekko ku górze ramionami, dłońmi do dołu i zwartymi palcami…
Byłby to „klasyczny” rzymski salut, gdyby nie wymogi kompozycji – tylko pierwszy z braci wyciąga rękę prawą, pozostali dwaj, żeby się lepiej ułożyło na obrazie, przysięgają lewą ręką.
Ale był to drobny szczegół. Wizja Davida okazała się tak mocna, że na kolejne sto kilkadziesiąt lat zdefiniowała wyobrażenia na temat rzymskiej kultury opartej na militaryzmie.
Dla oświeceniowych rewolucjonistów starożytny Rzym był niewyczerpanym źródłem inspiracji. Prawo rzymskie zakładało równość stron sporu (co w postfeudalnej Europie wcale nie było oczywiste). Rzymska zmilitaryzowana republika z armią postrzeganą jako machina awansu społecznego zdawała się oferować alternatywę dla rozpadającej się władzy królewskiej. Pozwalała ugruntować marzenia o ustroju, w którym ludzie rodzili się równi i tylko ich zapał i zdolności przesądzały o życiowej pozycji.
Dla Napoleona Bonaparte z kolei ratowanie republiki poprzez ogłoszenie dyktatury, a następnie mianowanie się cesarzem nie było niczym innym niż wypełnieniem historycznego wzorca.
Zapewne podobne, demokratyczne sentymenty kierowały Francisem Bellamym i Jamesem B. Uphamem. Bellamy miał stworzyć przykładowy program obchodów Columbus Day, dnia Kolumba, w 1892 roku, czyli z okazji 400-lecia odkrycia Ameryki. Jednym z jego punktów było ślubowanie wierności fladze Stanów Zjednoczonych.
Upham, jego współpracownik, zaproponował dodanie do ślubowania gestu wskazywania na flagę wyprostowaną prawą ręką z dłonią skierowaną do dołu i połączonymi palcami. Wzorzec „salutu fladze” utrwalił się na wiele dekad – został zmieniony dopiero w 1942 roku ustawą, według której „ślubowanie ma być składane na stojąco z prawą ręką na sercu”.
Tymczasem okazało się, że „salut rzymski” kocha kamera filmowa. A właściwie – że kino uwielbia tzw. „gatunek peplum“, który nie tylko pozwalał pokazywać aktorki i aktorów w atrakcyjnych tunikach, ale też – niebagatelne dla filmu niemego – sięgać po zakorzenione klasyczną edukacją imaginarium i budować emocjonalny ładunek przez dobrze znane odniesienia ze starożytnej historii i mitologii.
„Salut rzymski” okazał się po prostu żyłą złota – był wyraźny, wspaniale wyglądał na ekranie i pchał akcję do przodu, jak mało co. Bestsellery kina niemego – adaptacje hitów powieściowych, takich jak „Ben Hur”, „Quo Vadis” czy „Ostatnie dni Pompejów” – eksperymentowały z tym środkiem wyrazu.
Jeden z pierwszych długometrażowych filmów, francuskie „Życie i pasja Jezusa Chrystusa” Ferdinanda Zekki i Luciena Nongueta (1902-1905, całkowita długość 44 min.) nie tylko pokazywał salut rzymski wielokrotnie, jako coś w rodzaju oficjalnego pozdrowienia, ale na ekranie raz wykonuje go nawet młody Jezus w kierunku swoich rodziców.
Jednak według Martina M. Winklera, historyka starożytności szczególnie zainteresowanego wpływem klasycznego imaginarium na język filmowy, absolutnym przełomem była monumentalna włoska „Cabiria“ z 1914 roku.
W książce poświęconej omawianemu tu gestowi – „The Roman Salute“ z 2009 roku – Winkler twierdzi, że tym, kto nadał polityczne znaczenie salutowi, był włoski pisarz Gabriele D’Annunzio, który w jakimś stopniu pracował przy „Cabirii“ i pozwolił producentowi używać swojego nazwiska do promocji filmu, co gwarantowało znakomitą sprzedaż biletów.
„Cabiria“ osadzona była w okresie drugiej wojny punickiej i pełna zwrotów akcji akcentowanych kolektywnym salutowaniem. Winkler pisze tak:
„D’Annunzio nieoczekiwanie okazał się politycznym i wojskowym superbohaterem. Zyskał kolejny słynny przydomek: »poety-żołnierza« (poeta-soldato albo poeta-condottiere). Okazał się prekursorem – w małej skali – dwóch najbardziej wpływowych architektów historii w dwudziestowiecznej Europie.
Już wówczas blisko współpracował z młodym Benito Mussolinim, który – przynajmniej przez jakiś czas – był pod jego ogromnym wpływem. 12 września 1919 roku D’Annunzio na czele dwóch tysięcy żołnierzy najechał i zajął jugosłowiańskie miasto Fiume, dzisiejszą słoweńską Rijekę, które ogłosił częścią Włoch i które utrzymywał aż do grudnia 1920 roku. (…).
Ważną częścią politycznej strategii D’Annunzia było zacieśnianie więzi między nim, jego ludźmi a mieszkańcami Fiume. Istotny okazał się zwyczaj D’Annunzia, aby zwracać się do ludzi w sposób, który ustanowił wzorzec dla dyktatorów z lat 20. i 30. (…) Bardziej sztywna i rygorystycznie przestrzegana forma salutu stała się propagandowym symbolem politycznych aspiracji najpierw D’Annunzia, a potem całych Włoch (do których Fiume wówczas należało). Pamięć o chwalebnej rzymskiej przeszłości odgrywała w tym wszystkim wielką rolę“.
I tak oto, jak pisze Simonetta Falasca-Zamponi w książce Fascist Spectacle, salut rzymski „stał się częścią symbolicznego dziedzictwa wschodzącego ruchu faszystowskiego”.
W 1923 roku włoskie ministerstwo edukacji wprowadziło go do szkół w postaci hołdu fladze, a w grudniu 1925 roku Mussolini nakazał przyjęcie go jako sposobu pozdrawiania się we wszystkich cywilnych instytucjach państwowych. „Salut miał pokazywać poczucie dyscypliny, jako że był kierowany do zwierzchnika jako oznaka szacunku ze strony kogoś na niższym szczeblu“ – komentuje Falasca-Zamponi.
Należy tu wziąć pod uwagę kontekst czasów. Lata po pierwszej wojnie światowej – wówczas po prostu Wielkiej Wojnie, bo nikt nie spodziewał się jeszcze następnej – zdominowała specyficzna estetyka.
Futuryści chcieli zrównać człowieka z maszyną, dojrzały ekspresjonizm fascynował się zagubieniem człowieka w masie, a odkrycia pewnego wiedeńskiego lekarza ujawniły nieznaną do tej pory plastyczność mózgu. Wszystko to razem zaowocowało przekonaniem, że wykonywanie konkretnych gestów może jakoś wpływać na charakter, kształtować „nowego człowieka”.
Wyrazisty „salut rzymski” wydawał się pod tym względem gestem wzorcowym – badał go profesor Renato Wasserman, traktowany przez włoski rząd jako ostateczny autorytet w tej kwestii:
„Właściwie wykonany salut rzymski miał pokazywać »decyzyjnego ducha« człowieka faszystowskiego, który zbliżał go do starożytnych Rzymian. Zdecydowanie wykonane wypracowane gesty, zwłaszcza kiedy pokonują pewną trajektorię, wyrażają jakiś symbol, ujawniają twardy charakter, który zawsze ma jasną wizję swoich intencji, a zarazem jest świadomy własnej zdolności ich zrealizowania’” – referuje Falasca-Zamponi.
I dalej: „Wasserman twierdził, że istniała współzależność między życiem psychicznym i fizycznym i że gesty wyrażały idiosynkrazje psychiki. Dlatego dobrze wykonany salut pokazywał, że »z subiektywnego punktu widzenia w duchu tego, kto go wykonuje, nie ma miejsca na wahanie«. Umożliwiał też »szczery i męski hołd w uznaniu zwierzchności«”.
Innymi słowy, dobrze wykonany salut rzymski był niezbitym dowodem, że jest się właściwym człowiekiem na właściwym miejscu w faszystowskich strukturach.
Model ten został przejęty przez niemiecką partię nazistowską bardzo wcześnie; pierwsze wzmianki mówią o witaniu w ten sposób Adolfa Hitlera już w 1921 roku, a w 1926 salut wprowadzono jako obowiązkowy w całej partii, choć nie bez oporów ze względu na możliwe niegermańskie pochodzenie tego gestu.
Jednak Adolf Hitler uważał, że wzmianki o „niemieckim pozdrowieniu” można znaleźć na przykład w protokołach parlamentu z Worms, który miał tak pozdrowić Martina Lutra. W 1933 roku, zaraz po dojściu NSDAP do władzy, nałożono obowiązek wykonywania salutu na wszystkich pracowników sektora publicznego w Niemczech.
Natomiast wojskowi byli zwolnieni z „niemieckiego pozdrowienia” aż do 1944 roku, kiedy to po zamachu na jego życie Adolf Hitler pod wpływem Goebbelsa uznał, że armia również musi nauczyć się większej lojalności. Warto dodać, że Hitler zmodyfikował rytuał salutowania w ten sposób, że sam odpowiadał na salut podniesieniem ręki zgiętej pod kątem prostym w łokciu i w nadgarstku, otwartą dłonią w stronę nieba – ręka przypominała w ten sposób ramię swastyki, a jednocześnie pozwalała Führerowi pokazywać, że nad nim nie ma już żadnej zwierzchności.
Choć żadne źródła ze starożytnego Rzymu nie potwierdzają rzymskiego pochodzenia „salutu rzymskiego” – dłonie rzekomo „hailujących“ cesarzy zawsze są odwrócone nie w tę stronę, co trzeba, palce luźne; podobnie z przedstawieniami np. z Kolumny Trajana – wiemy wystarczająco dużo, żeby zrozumieć próbę odtworzenia przez nowoczesnych dyktatorów rzymskiego teatru władzy.
Gregory S. Aldrete, amerykański starożytnik, podjął imponującą próbę odtworzenia tego, co wydawało się zupełnie ulotne – rzymskiej retoryki gestów. Ponieważ w starożytnym Rzymie „polityka działa się na ulicach” i placach publicznych, głos był ważny, ale mowa ciała, zwłaszcza przy dużych zgromadzeniach była jeszcze ważniejsza.
„Powszechnie uznawana możliwość stymulowania emocji gestami sprawiła, że systematyczne badanie ruchów ciała stało w samym centrum treningu retorycznego” – pisze Aldrete w książce „Gestures and Acclamations in Ancient Rome“ („Gesty i aklamacje w starożytnym Rzymie“, 1999).
Dotyczyło to mówców, na przykład, oskarżycieli i adwokatów podczas publicznie prowadzonych rozpraw sądowych (tak doszedł do znaczenia Cyceron, podziwiany właśnie za swój kunszt przemowy). Ale w tych spektaklach publiczność też miała coś do powiedzenia, a przyznane jej role wcale nie były ustalone raz na zawsze. Chodzi tu o tak zwane aklamacje.
Dziś słowo to oznacza milczącą, bezdyskusyjną zgodę, ale w Rzymie był to sposób na zwracanie się zwykłych mieszkańców do cesarza czy innego przywódcy – zebrany tłum rytmicznie klaskał, skandował czy tupał, w ten sposób okazując dezaprobatę lub żądania.
I choć na statycznych płaskorzeźbach mogło to wyglądać jak wyreżyserowany spektakl – i to próbowali odtworzyć Mussolini czy Hitler – dla dawnych Rzymian była to raczej rozmowa, pełna niuansów, dynamiczna i ograniczona właściwie tylko gniewem przywódcy. Warto dodać, że taka rozmowa była w Rzymie głównym polem sprawowania i utwierdzania władzy, więc tak jak gniew cesarza mógł być groźny dla tłumu, to też i gniew tłumu był niebezpieczny dla cesarza…
Współcześnie „salut rzymski” jest zakazany w Niemczech i Austrii. W Polsce publiczne wykonywanie salutu uznaje się za propagowanie „nazistowskiego, komunistycznego, faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa”, co zgodnie z art. 256 Kodeksu karnego może podlegać karze więzienia do trzech lat.
W Szwajcarii czy Włoszech prawo potępia wykonywanie salutu, ale wyłącznie w kontekście propagowania przemocy lub ideologii faszystowskiej, a już nie w sytuacji np. „upamiętniania”.
W USA gest ten obejmuje wolność ekspresji, ale ponieważ jest kojarzony m.in. z antysemityzmem, wykonywanie go oznacza ściągnięcie na siebie społecznego ostracyzmu.
Oczywiście oznacza to także i to, że „rzymski salut” łączy się z przekraczaniem tabu i nabiera wymiaru przeżycia, doświadczenia manifestowania swoich poglądów na przekór światu.
I tak zapewne należy interpretować gest Elona Muska. Raczej jako wyraz chęci demontażu zastanych reguł (takich jak denazyfikacja czy potępienie antysemityzmu) i kategorycznego podważenia ich sensu bez oglądania się na historyczne racje, aniżeli znak komunikacji faszysty z faszystami.
Na pewno doszło do przekroczenia reguł debaty publicznej i do zapomnienia, że prezydent i administracja mają służyć (a nie przewodzić) wszystkim obywatelom (a nie tylko własnym zwolennikom).
Nam w innych krajach pozostaje tylko śledzić amerykańskie theatrum władzy i przestać się łudzić, że związki polityczne z USA będą dla nas jednoznacznie bezpieczne.
Filozofka polityki, tłumaczka, działaczka feministyczna i publicystka. W latach 2012-2015 redaktorka naczelna portalu Lewica24.pl. Była doradczynią Klubu Parlamentarnego SLD ds. demokracji i przeciwdziałania dyskryminacji oraz członkinią Rady Polityczno-Programowej tej partii. Członkini obywatelskiego Komitetu Ustawodawczego Ratujmy Kobiety i Ratujmy Kobiety 2017, współorganizatorka Czarnych Protestów i Strajku Kobiet w Warszawie. Organizowała również akcję Stop Inwigilacji 2016, a także obywatelskie protesty pod Sejmem w grudniu 2016 i styczniu 2017 roku. Stale współpracuje z Gazetą Wyborczą i portalem Tygodnika Polityka, gdzie ma swój blog poświęcony demokracji pt. Grand Central.
Filozofka polityki, tłumaczka, działaczka feministyczna i publicystka. W latach 2012-2015 redaktorka naczelna portalu Lewica24.pl. Była doradczynią Klubu Parlamentarnego SLD ds. demokracji i przeciwdziałania dyskryminacji oraz członkinią Rady Polityczno-Programowej tej partii. Członkini obywatelskiego Komitetu Ustawodawczego Ratujmy Kobiety i Ratujmy Kobiety 2017, współorganizatorka Czarnych Protestów i Strajku Kobiet w Warszawie. Organizowała również akcję Stop Inwigilacji 2016, a także obywatelskie protesty pod Sejmem w grudniu 2016 i styczniu 2017 roku. Stale współpracuje z Gazetą Wyborczą i portalem Tygodnika Polityka, gdzie ma swój blog poświęcony demokracji pt. Grand Central.
Komentarze