0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot. Marek Kowalczykfot. Marek Kowalczyk

A jak postawią na nogi całą policję i nie uda się wjechać? Przecież Żabkowóz, rzuca się w oczy – seledynowy kamper Volkswagen Westfalia California, rocznik 1993, z kwiatkami we wszystkich kolorach tęczy, przejechały nim już pół Polski.

Trzeba spróbować, Jarek tam będzie. Przyjeżdża do Przysuchy, bo ucieka przed debatą w TVP. Jedzie w „Polskę powiatową”, a one w tej Polsce są już od sześciu dni.

W poniedziałek 2 października wypuściły spot „Cicho już byłyśmy”, dzień później ruszały już w trasę, na spontanie. W Inicjatywie Wschód tak już jest – jak się dzieje, to nie ma na co czekać.

W niedzielę były akurat w Rzeszowie, ktoś przypomniał, że w poniedziałek Kaczyński jest w Przysusze. Rzeszów – Przysucha: 235 km. Jadą. Żabkowóz sunie po szosie, w środku hałas. Nie od ożywionych rozmów, tylko Żabkowóz tak po prostu ma, huczy, mruczy. Ale zabiera na miejsce. Skąd ta nazwa? Bo zielony a właścicielki – aktywistki ekologiczne Areta Szpura i Agnieszka Rylska mówią do siebie „żabko”.

Trasa dość długa, cztery godziny, bo trzeba zahaczyć o RTV po telewizor i o las. Prześcieradło z Jyska ląduje na mchu. Malują czarny napis „Cicho już byłyśmy” i z powrotem do „żabki”. Sprej będzie śmierdział do samej Przysuchy.

Przeczytaj także:

Kaczyński ucieka do Przysuchy, a tam Żabkowóz

Przyjeżdżają spóźnione. „Ale nie przywiązujmy się do godziny. Podobno Jarek też się pół godziny spóźnił”, tak mówią mieszkańcy.

Parkują Żabkowóz niedaleko szkoły, dużo ludzi w białych koszulkach z małymi flagami Polski. Wschód się rozdziela: ekipa z transparentem idzie przed wejście, ekipa z telewizorem ustawia go na chodniku kawałek dalej. Wyraźnie słychać głos Kaczyńskiego: Kobieta musi dojrzeć do tego, żeby być dobrą matką, ale jak daje do 25. roku życia w szyję to…

To spot, który już leci z telewizora Wschodu, leci na full i w kółko.

A Kaczyńskiego witają właśnie hymnem, mocno przypudrowany, przemawia jak z ambony. Z przodu zielona tabliczka, hasztag BezpiecznaPolskaWieś, chociaż Michała Kołodziejczyka z Agrounii na spotkanie nie wpuszczono. Chciał zapytać prezesa o zboże, retencję wody, hodowlę świń i niekompetentnych ministrów rolnictwa.

W szkole dla rolników nie ma miejsca. Są panie w strojach ludowych, trochę znudzone, trochę dumne i las kartonów z kandydatami PiSu.

Patrycja: Bałyśmy się trochę. Przecież oni się bez tych SOPów nie ruszają. A było bardzo spoko. Nawet jakaś lokalna pani pomogła nam trzymać baner, bo w trójkę to ciężko.

Po prostu podeszła, o nic niepytana. I trzymała cały czas. Może też już chciała zmiany.

Spoko była też funkcjonariuszka. Patrycja: – Jak podchodziła, myślałam, że będą problemy, ale była miła. Powiedziała, żebyśmy nie wchodziły na jezdnię, bo to niebezpieczne, autokary jeżdżą.

A Patrycja myślała, że to taki bastion PiS-u.

Julia Mardeusz: – Ale dużo osób nam wcześniej tłumaczyło, co ten PiS dla nich zrobił: te trzynastki, czternastki. No i dla ich dzieci. Maję przecież te panie otoczyły.

Maja Włodarczyk: – Ze szkoły wyszły babcie, mam wrażenie, przesiąknięte propagandą TVP. Kto wam odbiera prawa? Jakich nie macie praw? I jeszcze takie klasyczne komentarze: „Idźcie do szkoły, po co marzniecie”. To było konfrontujące, ale nie nieprzyjemne. Takie typowe spotkanie młodych, którzy chcą coś robić i starszych osób.

scena z manifestacji ulicznej, dziewczyna mówi przez megafon
Wiktoria Jędroszkowiak i Dominika Lasota z Inicjatywy Wschód na spotkaniu z kobietami i lokalnymi działaczkami w Koszalinie. Fot. Marek Kowalczyk.

„Kobieta jest czymś pośrednim”

Młodsze aktywistki z Inicjatywy Wschód (przedział wiekowy na trasie: 17-41 lat) często to słyszą: jak tam w szkole?

Postrzegają je jako nastolatki, niepoważną inicjatywę młodych. Nie jako inicjatywę wywrotową, która zajmuje się różnymi kryzysami, nie tylko tym klimatycznym, ale też kryzysami społeczno-gospodarczymi. Bo one przecież wszystkie się łączą.

Dominika Lasota, 21 lat. – Często nie dopuszczają nas do głosu. Na przykład, bierzemy udział w debacie o ustawie klimatycznej. W kuluarach widzę, że starsi goście, eksperci sobie gadają, a jak podchodzę i chcę się włączyć do dyskusji, to pytają właśnie: co tam w szkole, co z tymi studiami.

Ze studiami u Dominiki jest tak: zrezygnowała z socjologii w Warszawie rok temu. Zaczęła zawalać wykłady, bo zaangażowała się w działania antywojenne. Na początku pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę razem z Wiktorią Jędroszkowiak – znały się z obozu Greenpeacu – połączyły kropki: ta napaść jest przecież finansowana z zysków ze sprzedaży rosyjskiej ropy i gazu. Unia Europejska musi wprowadzić embargo! Ruszyły w trasę po Europie, żeby lobbować za całkowitym zakazem importu rosyjskich paliw kopalnianych. We Francji zaczepiły Macrona, w Brukseli Ursulę von der Leyen. Mówiły przewodniczącej Komisji, że są zaniepokojone kontraktami, które UE podpisuje z bliskim Rosji Azerbejdżanem.

Wiktoria też studiowała socjologię, rzuciła ją w tym samym czasie co Dominika. Wcześniej myślała o pracy w ONZ albo Komisji Europejskiej. „Bo tam dzieje się zmiana” – tak jej się wtedy wydawało.

Został aktywizm. Aktywizm w nowej odsłonie: mix zaangażowania na rzecz klimatu z aktywizmem antywojennym, jak stwierdził amerykański dziennik The New York Times. Wcześniej nikt tego nie robił. Teraz robią to „młode osoby, głównie kobiety, głównie z Europy Wschodniej”.

Dominika i Wiktoria zakładają Inicjatywę Wschód – „ruch odważnych osób, które nie boją się konfrontować polityków i zarządów koncernów energetycznych z rzeczywistością”. Walczą o uczciwe zmiany, o godny i bezpieczny nowy dzień – stąd nazwa „Wschód”.

To teraz ich full time job.

Nie zamierzają już wyjeżdżać za granicę. Działają w Polsce, bo „tu możliwa jest zmiana”. Na Zachodzie jest jednak inaczej. Wiktoria: – Pewne rzeczy są już od dawna ustalone, zabetonowane.

A tu, w dawnym bloku wschodnim, mamy pole manewru: dużo możliwości na wprowadzanie zmian.

Kinga, 17-latka też chce zostać w kraju. Lubi Polskę, chciałaby przeprowadzić się do Warszawy. W Polsce czuje się u siebie.

Patrycja, 29-latka, nie bardzo. Dlatego pomieszkała przez chwilę w „bardziej otwartej” Hiszpanii, „gdzie politycy naprawdę dbają o prawa kobiet, a nie traktują je jako temat zastępczy” jak w Polsce. Kiedy mieszkała w Walencji, akurat wprowadzali zmiany definicji gwałtu w hiszpańskim prawie.

A politycy w Polsce?

„Tworzy się jakąś sztuczną narrację o piekle dla kobiet. Kobieta jest czymś pośrednim między mężczyzną a dzieckiem. Dla kobiety sukces edukacyjny to w głównej mierze rozrywka, ona nie potrzebuje tego aż tak bardzo, jak mężczyzna. Kobiety nie powinny mieć prawa głosu”.

Anna Pięta, 41 lat: – Absolutnie nie mogę skumać, dlaczego ci ludzie nie zostali jeszcze ukarani za to, co od dawna wypowiadają. Przecież słowa mają moc i przemoc słowna jest absolutnie realnym problemem. W naszym spocie kobiety milczą. Mówią panowie, którzy od lat obrażają wszystkie kobiety w Polsce. Mówią o kobietach w taki sposób, jaki powinien zostać zamknięty w jakiejś piwnicy Fritzla. Bo ile można sączyć jadu, wylewać bagna rzygów na ponad połowę tego społeczeństwa i cały czas czuć się bezkarnym, sprawować funkcje publiczne i przyciskać przyciski w Sejmie, które decydują o prawie w tym kraju?!

Ale to aktywistki są „rozhisteryzowane, wulgarne, radykalne”. Bo pokazały fucka wszystkim dziadersom, nie tylko tym z PiS-u.

Dominika: – Radykalne jest to, że w 2023 roku kobiety muszą się martwić o koniec miesiąca, a żyjemy przecież w Europie i jesteśmy rozwiniętym państwem, które naprawdę mogłoby dbać o wszystkie swoje obywatelki. Radykalne jest to, że osoby z niepełnosprawnościami, kiedy mówią o swoim życiu, i że potrzebują wsparcia, są uważane za nienormalne. To jest radykalne. A nie to, że my w akcie bezsilności i ostatniej próby ratunku dla siebie pokazujemy gest lekko wywrotowy.

Dziewczyna uśmiecha się przez boczne okno campera, na drzwiach namalowane słońce lub żółty kwiat
Marta Jarosz z Inicjatywy Wschód za kierownicą Żabkowozu. Fot. Marek Kowalczyk.

Katowice: Jakby w moim łóżku spał Balcerowicz

Fuck też jest w trasie. Transparent z wielkim środkowym palcem na patyku śpi w „żabce”. A żabka jest już w Katowicach, doturlała się z Poznania 400 kilometrów. Dziewczyny zmęczone, ale zadowolone.

Wyciągną transparent rano, w czwartym dniu trasy. Jest piątek, szósty października.

- Ważna informacja. Premier Morawiecki właśnie dołączył do naszej akcji „Cicho już byłyśmy” – we vlogu Kinga wykonuje spotowy gest, przykłada środkowy palec do ust.

Morawiecki uśmiecha się z gigantycznego bilbordu na katowickiej kamienicy koło dworca. Przy ustach papierowy fuck. Trzyma go Patrycja z Mają. Stoją z tabliczkami „Cicho już byłyśmy”.

W Katowicach jest zimno. – W hotelu pachniało PRL-em – mówi aktywista Wschodu Michał Grzywa we vlogu, który robi Kinga. – Jakby w moim łóżku spał Leszek Balcerowicz.

- A kiedy ty się urodziłeś, że tak zapamiętałeś zapach PRL-u?

- W 2004.

Śmiech. Jest dużo śmiechu. Są żarty z „żabkobusa”, który nie chce się otworzyć, zepsuła się klamka od bagażnika, żarty z rynku pewnego miasta gdzie jedyną zielenią jest sklep Żabka.

Ekipa Wschodu jest zgrana, choć rozsiana po Polsce. Żabkowóz ruszył z Warszawy, ale żadna z dziewczyn stamtąd nie jest. Dominika to bydgoszczanka. Wiktoria i Maja to poznanianki. Maja studiuje stosunki międzynarodowe we Wrocławiu a Suzanne Nowak zarządzanie w Poznaniu, ale jest z Turku. Anna wychowała się w Płocku, Kinga Kordowska mieszka na wsi, 60 km od Warszawy, Julia Kaffka w Tczewie, Patrycja Wójcik w Krakowie, a Marta Jarosz w Węgorzewie przy granicy z Kaliningradem.

– Jak przebywasz z ludźmi zewsząd, to wychodzisz trochę ze swojej banieczki. Dostrzegasz inne problemy. Mnie na przykład nie dotyka wykluczenie komunikacyjne, ale Kingę już na przykład tak.

Mają różne problemy i różne ekspertyzy i zainteresowania – Kinga brała udział w projekcie fundacji SEXEDPL zajmującej się edukacją seksualną. Julia Kaffka to współzałożycielka Akcji Menstruacji, Suzanne współpracowała ze Stonewallem, pomagała w prowadzeniu poznańskiego hostelu i organizacji Pride Week, Patrycja i Marta działały w Extinction Rebellion. Co je połączyło? Wiara, że „fajna, inna Polska jest możliwa i pomysły na to, by stała się »sprawiedliwa, zielona, ogrzana, otwarta«”. Ale mało kto chce tych pomysłów słuchać.

Wyśmiewają je za ambicje pokroju „Grety Turberg”, nazywają „otumanioną lewacką młodzieżą”, bo protestują przeciwko „dziaderskiemu ekspertowi”, który uważa „kryzys klimatyczny za mit”. A „Balcerowicz musi odejść, podobnie jak PiS”. Bo „na pierwszym miejscu stawia zyski i biznes zamiast ludzi” i nie dostrzega, że jego wolnorynkowe „reformy z dnia na dzień pozbawiły miliony Polek i Polaków pracy, a długofalowo godności, zdrowia, a niektórych nawet życia”.

Kinga dużo słyszała o tych „czasach, kiedy ludzie nie mieli co jeść” od swojej babci.

- Mówiła o samobójstwach znajomych. Straszne historie. Opowiedziałam jej o akcji z Balcerowiczem na Igrzyskach Wolności. Była naprawdę dumna. Zwykle za dużo jej nie opowiadam, bo jest mega lękowa. Mówi, że to niebezpieczne co robimy, że się tak wychylamy.

Jak zareagowała na 10-dniową trasę po Polsce podzielonej, hiperspolaryzowanej?

- Znowu dokądś jedziesz – Kinga przedrzeźnia babcię. – Moi dziadkowie oglądają TVP. Dyskutujemy, bo pojawiają się komentarze typu „PiS jest spoko”. I chyba te rozmowy coś dały, bo dzień przed moim wyjazdem babcia zapytała: „Kinga, to na kogo mam głosować? Tylko nie na PO”. Przejrzałyśmy kandydatów, posprawdzałyśmy i wybrała, babcia zagłosuje na opozycję.

A co ze szkołą, kiedy są w trasie? Kinga od trzech lat uczy się online w Szkole w Chmurze. – Na początku był bardzo duży opór ze strony mamy. Byłam najlepszą uczennicą w szkole, grzeczną dziewczynką, do tego na wsi. Przejście do Szkoły w Chmurze było takim pierwszym wyłomem.

Kinga od dawna interesowała się systemem edukacji. Wydawało jej się dziwne i niesprawiedliwe, że „utrzymujemy ten system w niezmienionej formie, choć wiemy, że on nie działa i że był stworzony, by przygotować ludzi do pracy w fabryce”. – Te przestarzałe metody nie są zgodne z naszą wiedzą o pracy mózgu i jak się uczymy. To mnie frustrowało. Przecież edukacja to podstawa budowania społeczeństwa. Nie chciałam tkwić w czymś, co nie ma dla mnie sensu. A mama? Jakoś się przyzwyczaiła.

manifestacja uliczna, przemawia dziewczyna z megafonem, trzyma plakat z napisem "Cicho już byłyśmy". Za nią kobiety z podobnymi plakatami
Kinga Kordowska na spotkaniu z kobietami i lokalnymi działaczkami w Koszalinie. Fot. Marek Kowalczyk.
Dziewczyna mówi przez megafon na manifestacji ulicznej. Naprzeciw niej kobieta z kolorowym hasłem: "Kochaj wolność, zagłosuj tak jak ja. Wygrajmy
Spotkanie w Koszalinie, przemawia Maja Włodarczyk. Fot. Marek Kowalczyk.

Konin: Dlaczego nie jesteście jedynkami?

W Koninie, 220 km od Warszawy, Kinga jest pierwszy raz. To miejsce z pomnikiem konia i fallicznym słupem milowym (ciekawostki z vloga), gdzie „już dzieje się sprawiedliwa transformacja energetyczna”. I dzieje się kryzys klimatyczny, dziś jest gorąco, prawie 30 stopni. Dziewczyny krążą po mieście z wiaderkiem, w środku wlepy i plakaty. Spotowe zdjęcie z fuckami trafia na słupy i śmietniki. Zagadują kobiety, pytają, czy idą na wybory i dlaczego to takie ważne.

Kinga chce wiedzieć, czy mieszkanki Konina chciałyby więcej kobiet w polityce. Pyta o to na targu, taka sonda to stały punkt w trasie.

- Oczywiście, że tak, ale mądrych, nie tam jakieś siusiu majtki!

Na konińskich listach kobiet jest 63 („kolesi – 90”). Maja i Patrycja załapują się na debatę ósemki reprezentantek. Staje w końcu na siódemce, bo „jedynka” z Konfederacji się nie pojawiła. Jest zastępczyni z niższego miejsca – kobieta z niepełnosprawnością. Mama chciała ją abortować, ale ona przeżyła?

Co? Kobieta z niepełnosprawnością w Konfederacji? Patrycja i Maja są zdziwione. Zostają do końca debaty, półtorej godziny. Wyboru nie mają, bo jak tu wyjść, kiedy jest się jedynymi zaproszonymi. Dla postronnych debata jest zamknięta.

Patrycja: – To się nazywało „debata jedynek”,

ale to nie były jedynki na listach wyborczych, tylko kobiety na przykład z numerem 12.

Uderzyło mnie, jak spokojna była ta debata. Panie miały taki ogromny szacunek do siebie. Chyba wszystkie się znają. Dwie z nich pracują w jednej szkole, jedna z Lewicy, druga z tej, jak ją nazwała Maja, przybudówki Konfederacji.

- PJJ? Polska jest Jedna? Polska jest Jednością? Coś takiego, rzuca Maja.

- Bardzo fajna debata. Rozmawiałyśmy z tymi paniami. Chciałyby sporo zmienić w swoim mieście. Dużo mówiły o zdrowiu psychicznym dzieci i młodzieży, potrzebie wspierania lokalnego ośrodka zdrowia w tym zakresie i o zbiorowej komunikacji.

I też siebie pytały nawzajem: „Dlaczego pani nie startuje z pierwszego miejsca? A bo to nie ja układam listy. Ja tu jestem świeża” – Patrycja naśladuje niepewny ton kandydatek.

- Pani Lasota? – sprzątaczka w hotelowej windzie rozpoznaje Dominikę.

Dominika, zaskoczona. Rozmawiają, Pani Maria ma trzy lata do emerytury. Córka wyjechała z Konina, „bo młodzi ludzie uciekają z takich trudnych miejsc jak Konin”. Pani Maria śledzi działalność Wschodu i „ogląda te wszystkie tefałeny”.

- A jak z wyborami? Wybiera się pani? – pyta Dominika.

- Idę. Ale o polityce nic nie wiem, wolę się nie wypowiadać, bo przecież pani Dominiko, ja to z tej najniższej półki jestem.

Poznań: Na Lewicę to grzech

Plany ciągle się zmieniają. Jest crazy, totalnie nieprzewidywalnie. Mamy się spotkać w Zielonej Górze i ruszyć razem do Gubina przy granicy z Niemcami, a Wschód jedzie w końcu do Poznania. Żabkobus stoi na podziemnym parkingu hipsterskiego biurowca niedaleko dworca.

Dziewczyny brainstormują. Co dalej? Spot niesie się jak kula śniegowa. Jak podtrzymać ten ogień, ten gniew, który wybuchł? How to spread the fuck? Maja notuje wszystko na tablicy.

Po Wiktorii nie widać, że spała zaledwie kilka godzin, stuka zawzięcie w klawiaturę i jednocześnie odpowiada na pytania. Dlaczego Poznań? Mamy tu network, więc można na cito załatwić miejsce do pracy. A poza tym tutaj też dużo kobiet się waha.

Na zapowiedziane na ostatnią chwilę spotkanie na Placu Wolności przyjdzie ich garstka.

Są pączki, wspólne okrzyki „Cicho już byłyśmy” i wystawianie środkowego palca.

Starsza pani w okularach, z długim warkoczem fucka nie pokazuje. Trzyma plakat ze zdjęciem ze spotu i lekko się uśmiecha.

- Ma Pani koleżanki, które się jeszcze wahają? – podpytuję.

- Nie, z mojego grona nikt się nie waha. Ale koleżanki koleżanek. A niektóre takie zatwardziałe,

o Boooże! Ciężko nam je przekonać. Bo ksiądz rozgrzeszenia im nie da. I to mnie wkurza, za przeproszeniem.

- Ale dlaczego nie da rozgrzeszenia? Bo na PiS nie zagłosuje?

- Bo jakby, nie daj Bóg, zagłosowała któraś na Lewicę, to śmiertelny grzech. Bo Lewica jest za aborcją. Czyli ona popełnia grzech, oddając głos na kogoś, kto rozsądnie myśli. – tęczowa seniorka, tak mówi o sobie, zanosi się śmiechem. – Jak mnie to wkurza.

Portret dziewczyny w czarnej czapce, profil, na tle samochodu z napisem Żabkowóz
Julia Mardeusz przed Żabkowozem w czasie trasy Wschodu po Polsce. Fot. Marek Kowalczyk.

Koszalin:

Dziewczyny już nie ogłaszają, gdzie będą następnego dnia. Zobaczy się rano. Ogólny cel toura? Uderzyć w miejsca, gdzie opozycja nie ma większości. I gdzie motywacja do udziału w wyborach jest mała. Dlatego ostatni przystanek to Pomorze Zachodnie.

Spotykamy się na plaży. Znowu piękna pogoda, ludzi w bród.

Patrycja pada z nóg. Dziesięć dni w trasie to jednak turbo wysiłek. Bo trzeba wstać i zaczynać od nowa. Zagadywać, słuchać kobiet, które mają dość „brutalnej, agresywnej, infantylnej walki politycznej”; które „nie czują się rozumiane przez polityków” i które są zdemotywowane po Czarnych Protestach. Te niby „nic nie dały, a dały bardzo dużo”, bo przecież notowania PiS-u spadły o 10 punktów procentowych. Wiele kobiet jest tego nieświadomych.

Sporo osób po prostu nie chce gadać. A nad morzem to już w ogóle. „Bo przyjechały chwilę odetchnąć”. Na deptaku sporo Niemców i Ukraińców.

W Słupsku trochę lepiej. Kinga pyta o ten brak motywacji na Pomorzu Zachodnim. Starsza pani: – Może to młodsze nie głosują, ciężko mi powiedzieć.

- No ja nie wiem, moja córka i jej koleżanki głosują. Wspierają się wzajemnie, stwierdza inna.

- Może po prostu o tym nie mówią, stwierdza pani z kwiaciarni na targu.

A pan dodaje: – Zmobilizowany jest cały rynek. Bo co mi wnuk powie za 15 lat? Dziadek nie poszedłeś głosować. Trzeba spełnić swój obowiązek.

Pakujemy się do Żabki. Ostatnia prosta – do Koszalina. Prowadzi Marta, chustka na głowie, bo nad morzem wiatr rozwiewa włosy, kurtka z lumpa za 15 zł. Przed nami asfalt i wiatraki.

Mamy w OKO.press nowy program polityczny! Co tydzień w czwartki Dominika Sitnicka i Agata Szczęśniak opisują i komentują rzeczywistość polityczną. Czasami na poważnie, kiedy indziej z lekkim przymrużeniem oka. Sprawdźcie najnowszy odcinek:

Zabrze: Toast z górnikami

Przypomina mi się słynne „a co jak nie będzie wiało?” Andrzeja Dudy. To jego odpowiedź na pytania Dominiki. Dorwała prezydenta podczas ubiegłorocznego Szczytu Klimatycznego w egipskim Szarm el-Szejk. Chciała wykorzystać okazję, bo Wschód próbuje porozmawiać z Dudą od początku swojej działalności. Więc pyta: Co z ustawą o OZE, czyli odnawialnymi źródłami energii? Co z ustawą 10H o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych i ustawą prosumencką, które zostały zablokowane? Kiedy będzie dobry moment, żeby to odblokować?

Duda bawi się w ping ponga: „A jak nie będzie wiało?”, „chciałaby pani, żeby Polska była jak najbardziej rozwinięta pod względem czystej energii? Ja bym chciał, żeby w górach był śnieg a na nizinach ciepło”, „Rząd nie mówi prawdy górnikom? Rząd sam jest w trudnej sytuacji.”

Dominika rozmawia z górnikami, zna ich sytuację, bo jeździ po Polsce, słucha, szuka dialogu zamiast się kłócić o emisję dwutlenku węgla. W zeszłym roku była na Barbórce w kopalni Makoszowy w Zabrzu. To była ostatnia taka impreza, bo kopalnia została zamknięta, do tego bez konsultacji społecznych ani programu osłonowego dla górników.

Z Dominiką był Konrad Skotnicki, odpowiedzialny we Wschodzie za social media, wcześniej ponad dziesięć lat w Greenpeacie:

– Wnosiliśmy z nimi toasty za sprawiedliwą transformację energetyczną.

Górnicy dobrze wiedzą, że nie będziemy już tego węgla wydobywać do 2050 roku, jak twierdzi PiS. To są naprawdę spoko ludzie. Mają mnóstwo pomysłów, techniczne opracowania: jak zamontować wiatraki na hałdach pokopalnianych, czy stworzyć elektrownię szczytowo-pompową z wykorzystaniem szybu kopalnianego. Poszli z tymi pomysłami do rządu, a ci się nie zgodzili. A to by się przecież wszystkim opłacało! Politycy starają się podtrzymać podział aktywiści klimatyczni versus górnicy, bo jest im to na rękę. Antagonizowanie grup społecznych to w końcu clue polityki. A jakbyśmy się tak zjednoczyli: aktywiści i aktywistki klimatyczni i górnicy i górniczki przeciw politykom?

- I rolnicy i rolniczki! – przypomina Marta.

Z koleżanką założyła Kolektyw Rolniczo-Klimatyczny, bo rolnictwo odpowiada przecież za jedną trzecią emisji. Chciała zbadać temat. Jeździła po wsiach, rozmawiała z rolnikami. – Okazało się, że mamy bardzo dużego sojusznika, który jest niestety niemy, wykluczony. PiS ich zostawił na lodzie. Chciałam ich edukować o nawozach, a rolnicy lepiej wiedzą co i jak. I też opowiadają się za sprawiedliwą transformacją.

"Żabkowóz" wjeżdża do centrum Koszalina, na budynkach plakaty kampanii wyborczej kandydatów PiS
"Żabkowóz" Inicjatywy Wschód wjeżdża do centrum Koszalina, na budynkach plakaty kandydatów PiS. Fot. Marek Kowalczyk.

My się ogarnęłyśmy

To jak przekonać Polki do głosowania, żeby „obalić ten cały dziadocen?” I dlaczego kobiety nie głosują? Kinga pyta o to na początku trasy, w Gnieźnie, „kolebce państwa polskiego”.

Pani Krystyna Lubińska, lokalna działaczka z Gnieźnieńskiego Stowarzyszenia Amazonek ma na to teorię. „One są zdominowane przez mężów. Chyba chcą się im w jakiś sposób podporządkować. Chcą im być uległe. A tych polityków to nie chcę słuchać, bo oni mnie obrażają za moją kobiecość. A w końcu gdyby nie my, kobiety, to by ich przecież nie było! Rodzi go matka, wychowuje matka”.

Z badania Fundacji Batorego „Siła głosu kobiet. Jak będą wybierać Polki?” wynika, że partnerzy faktycznie mają wpływ na opinie polityczne. Tak jest w przypadku co czwartej zapytanej o to osoby. I to kobiety częściej kierują się opiniami partnerów. Mają kompleksy: są przekonane, że nie znają się na polityce, nie mają odpowiednich kompetencji, by zrozumieć jej zawiłości.

Kingę to nie dziwi. – Żyjemy w patriarchacie. Od dzieciństwa się nam wmawia, że nie mamy umiejętności, wiedzy.

Do tego dochodzi zmęczenie brudną polityką. Patrycja to rozumie. Ale jest też trochę zaskoczona. – Jakoś byłam przekonana, że Polacy lubią rozmawiać o polityce, a podczas tego toura spotkałam się z wieloma odmowami. A to przecież nie jest tak, że „polityka nie jest dla nich” albo „polityka nie jest o nich”. Póki co żyjemy w jeszcze demokratycznym kraju. – Chwila przerwy, Patrycja nerwowo się śmieje – więc każdy głos się liczy. I nie można powiedzieć, że polityka nas nie dotyczy. Dotyczy, bo wszystko jest polityką, od ochrony zdrowia po mieszkania. Ale czemu się dziwić? Osiem lat rządów PiS-u doprowadziło do tego, że ludzie nawet boją się rozmawiać. Są zaszczuci.

Ale jak milczeć? Przecież „cichojużbyłyśmy”.

W jakiej obudzimy się rzeczywistości po 15 października? Wschód będzie walczyć dalej. „Tusk ogłosił zakończenie wojny polsko-polskiej, tak? No nie. To się nie wydarzy. Zmiany nie nastąpią z dnia na dzień”, dziewczyny ze Wschodu są realistkami.

Ledwo żyją po tych dziewięciu zwariowanych dniach ze zwrotami akcji, spotkaniami, setkami kilometrów w Żabkowozie. Adrenalina i stres nie pozwalają im odetchnąć.

Wiedzą, że prawdziwa robota zacznie się po wyborach. Dalej będą patrzeć władzy na ręce, bez względu na to kto wygra.

Hej, dziś tańczymy pod Sejmem!

Zrobiły, co mogły. Pojechały w Polskę. Przeprowadziły mnóstwo rozmów, pytały, dlaczego ktoś uważa tak jak uważa; dlaczego ktoś czuje tak jak czuje. Pytały skąd się takie poglądy wzięły i co jest dla tych osób ważne. Niektóre kobiety słyszały te pytania po raz pierwszy od bardzo długiego czasu. Takie „ludzkie” rozmowy są ważne. Julia Kaffka: – To zaczyn zmian, których tak bardzo potrzebujemy, żeby nie walczyć z podziałami, a budować na nich jedność.

A jedność kobiet może naprawdę zatrząsnąć wyborami. Dominika przypomniała to w Koszalinie. – Wy, kobiety, jesteście moją nadzieją w tej kampanii. Pal pies tych starych dziadów, którzy przez miesiące nie byli w stanie się ogarnąć. My się ogarnęłyśmy, umiemy się połączyć, spotkać i porozumieć. Wymyślić jak ta Polska może lepiej funkcjonować. Nieważne co będzie 16 października. My jesteśmy częścią wielkiej siły, która wstrząsa tym krajem, nie tylko polityką. W końcu wywalczymy sobie, co nam się należy.

Ale najpierw chwila odpoczynku, misiaczki, mówią aktywistki z Wschódu. Nie działamy na SORZE, trzeba jeść, spać i o siebie dbać.

Dzisiaj wieczorem zatańczą przed Sejmem. 15 września zorganizowały tam silent disco. Tym razem będą głośno.

;
Na zdjęciu Ula Idzikowska
Ula Idzikowska

Dziennikarka, reporterka. Absolwentka filologii niderlandzkiej, literatury porównawczej i dziennikarstwa śledczego. Obecnie mieszka we Lwowie, czasami w Szczecinie. Poprzednie 11 lat spędziła w Belgii, Holandii i reszcie świata. Pisze o migracji i tematyce społecznej.

Komentarze