0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Marcin Stępień / Agencja Wyborcza.plFot. Marcin Stępień ...

„Od wielu lat odbijamy się od myśliwskiej ściany” – mówi pani Katarzyna, mieszkanka gminy Pobiedziska pod Poznaniem. Dużą część gminy stanowią lasy, są też jeziora i Park Krajobrazowy Promno z czterema rezerwatami. Mieszkańcy jednak nie mogą z nich korzystać w spokoju. Swoje obwody łowieckie ma tutaj aż dziewięć kół łowieckich. Myśliwi z KŁ nr 85 „Ryś” ogłosili w tym roku polowania codziennie: od 18 października aż do 31 stycznia w godzinach 8-15.

Podczas polowań do lasu wchodzić nie można.

„Ryś od trzech lat ogłasza codzienne polowania” – mówi pani Katarzyna. Razem z grupą mieszkańców próbuje z tym walczyć. Szczególnie, że ich zdaniem podczas polowań dochodzi do łamania prawa. Inna mieszkanka gminy, pani Iwona, mówi nam: „Mieszkam kilka kilometrów od ich bazy. Na co dzień widzę, co robią. A strzały słyszę bardzo wyraźnie. Leżę w łóżku i słyszę, jak strzelają”.

KŁ „Ryś” rezerwuje las

Informację o codziennych polowaniach do 31 stycznia można znaleźć w Biuletynie Informacji Publicznej gminy Pobiedziska. Zapytaliśmy myśliwych, dlaczego chcą prowadzić odstrzał każdego dnia.

Przedstawiciel „Rysia” nie zgodził się na podanie jego danych ani cytowanie jego wypowiedzi. Wyjaśnił jednak, że myśliwych obowiązują wytyczne związane z walką z ASF, a więc ze strzelaniem do dzików. Tak naprawdę nie planują polować każdego dnia – a jeśli już polować będą, zamierzają oznaczać teren specjalnymi tabliczkami.

W piśmie opublikowanym przez gminę 9 października 2023 roku czytamy, że „polowania będą się odbywać w zależności od ilości chętnych myśliwych” (pisownia oryginalna).

Przeczytaj także:

W praktyce wygląda to więc tak: myśliwi w październiku zgłosili gminie polowania każdego dnia, żeby mieć „zarezerwowany las”. A więc żeby móc polować wtedy, kiedy będą mieli na to ochotę. W ten sposób uniemożliwiają mieszkańcom spacerowanie po lesie – nigdy nie wiadomo, czy akurat nie jest prowadzony odstrzał.

Pouczenie od PZŁ

Sam Polski Związek Łowiecki uważa, że harmonogram nie powinien tak wyglądać. „Koło zostało pouczone o konieczności doprecyzowania czasu i miejsca wykonywania polowań zbiorowych” – informuje w mailu do OKO.press Monika Krela-Hofman z poznańskiego PZŁ.

„Ustawa Prawo łowieckie nie reguluje kwestii związanej z częstotliwością organizacji polowań zbiorowych przez dzierżawcę obwodu łowieckiego. Celem poinformowania (...) o planowanym polowaniu zbiorowym, jest zwiększenie bezpieczeństwa osób pracujących bądź wypoczywających w lesie. Zgłoszenie polowania zbiorowego codziennie na danym obwodzie łowieckim ogranicza bezpieczny dostęp do lasu osobom postronnym” – uściśla.

Pani Katarzyna dodaje: „W 2022 roku otrzymaliśmy także pismo od starosty poznańskiego. Starostwo zwracało się do PZŁ o zdyscyplinowanie wspomnianego koła i umieszczenie w obwieszczeniu dokładnych dat i miejsc poszczególnych polowań tak, aby można było bezpiecznie korzystać ze wstępu do lasu. Koło starostę zignorowało”.

Myśliwi zgłoszeń nie planują

Gmina zamieściła również informację, że każde polowanie musi być dobrze oznakowane specjalnymi tablicami, a KŁ „Ryś” jest zobowiązane do zgłaszania konkretnych polowań na trzy dni przed ich organizacją.

Czy to robią?

Myśliwy, z którym rozmawialiśmy, uważa, że takiego obowiązku nie ma, a gmina z nimi tych zapisów nie ustalała.

Ireneusz Antkowiak, burmistrz Pobiedzisk w mailu do OKO.press potwierdza, że KŁ „Ryś” nie wywiązuje się z obowiązku, co już zgłosili zaniepokojeni mieszkańcy. Sprawa trafiła do poznańskiego oddziału Polskiego Związku Łowieckiego i do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.

Cytuje również art. 42ab prawa łowieckiego, według którego myśliwi muszą zgłaszać gminie polowania dwa tygodnie wcześniej. Do publicznej wiadomości informacja musi zostać podana na 5 (a nie trzy!) dni przed datą polowania.

  1. Dzierżawca albo zarządca obwodu łowieckiego przekazuje – co najmniej na 14 dni przed planowanym terminem rozpoczęcia polowania zbiorowego – wójtom (burmistrzom, prezydentom miast) oraz nadleśniczym Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe, właściwym ze względu na miejsce wykonywania polowania, informację w postaci papierowej lub elektronicznej o planowanym terminie, w tym godzinie rozpoczęcia i zakończenia, oraz miejscu tego polowania.
  2. Termin rozpoczęcia i zakończenia oraz miejsce polowania zbiorowego są podawane do publicznej wiadomości przez wójta (burmistrza, prezydenta miasta), nie później niż w terminie 5 dni od dnia otrzymania informacji, o której mowa w ust. 1, w sposób zwyczajowo przyjęty w danej gminie oraz przez obwieszczenie i na stronie internetowej urzędu gminy.

Koło Łowieckie nie wywiązuje się również z obowiązku wywieszania specjalnych żółtych tablic z napisem „uwaga polowanie” – mówią nasi rozmówcy z gminy Pobiedziska.

Kiedy mieszkańcy zauważają, że polowanie jest nieodpowiednio oznakowane (np. tabliczka wisi tylko na jednym z kilku wejść do lasu), zgłaszają sprawę na policję. Próbują rozmawiać z myśliwymi. Pani Katarzyna pokazuje filmik z jednej interwencji. Słychać wymianę zdań między myśliwym, a zwracającą mu uwagę kobietą, wyjaśniającą, jak powinno się zabezpieczać teren. Myśliwy śmieje się, że to nie jego problem, jeśli ktoś wchodzi do lasu wejściem bez tabliczki. Mówi:

„Najwyżej ja wyląduję w więzieniu, a ktoś z was na cmentarzu”.

Jak koła łowieckie łamią prawo

Brak oznakowania to wierzchołek góry lodowej – mówią mieszkańcy gminy Pobiedziska. Wyliczają: myśliwi polują w bezpośrednim sąsiedztwie zabudowań (wg prawa łowieckiego nie można polować bliżej niż 500 m od zabudowań), w rezerwatach przyrody (co również jest zabronione), przy drogach przejazdowych, strzelają z samochodów.

„Polują przy lizawkach i paśnikach” – wymienia Katarzyna. To miejsca, w których zwierzęta są dokarmiane. Zgodnie z prawem łowieckim, nie można ich tam zabijać. „Pod ambonami tworzą karmiska, mimo że przy karmiskach nie wolno polować” – dodaje. Nie wolno również dokarmiać dzików ze względu na zagrożenie epizootyczne, czyli w tym przypadku epidemię afrykańskiego pomoru świń (ASF). Mimo to w pobliżu ambon można znaleźć kilogramy wysypanych buraków czy kukurydzy.

Na jednym z nagrań z interwencji, które pokazuje Katarzyna, słychać rozmowę aktywistów antyłowieckich z myśliwymi. Na pytania, skąd te rozsypane buraki, odpowiadają milczeniem. Jeden w końcu mówi, że nic nie wysypują, „bo przecież przepisy zabraniają”. Skąd więc jedzenie rozsypane po lesie?

Pani Iwona opowiada: „Wiemy na przykład o myśliwym, który zabił daniela przy paśniku. Mam całą dokumentację w tej sprawie. To był postrzałek (zwierzę, które zostało ranione strzałem, ale nie śmiertelnie – od aut.), myśliwy go dobił. Nie dostał żadnej kary, sprawa została umorzona. Inna sytuacja: wiosną na pasach zaporowych (poletka żerowe, które mają zatrzymać zwierzęta i pomóc uniknąć szkód na polach rolnych – od aut.) wysypano kilka ton zatrutego środkami grzybobójczymi zboża. Poszło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, ale postępowania nie wszczęto. Zwierzęta, które to jadły, były chore”.

Na facebookowej stronie Gnieźnieńskiego Ruchu Antyłowieckiego (Gniezno leży ok. 30 km od Pobiedzisk) aktywiści publikują dowody na to, że myśliwi nie przestrzegają zasad bioasekuracji – kluczowych w kontekście walki z ASF. Porzucają w lesie skóry i kości zabitych zwierząt. Mieszkańcy znajdują rozrzucone wnętrzności – jelita i żołądki. Na leśnych duktach można zobaczyć ogromne plamy krwi.

Skóra dzika, martwy kozioł

„To jest nasza codzienność” – mówi pani Iwona. Trudno jej zliczyć, ile razy już znajdywała w lesie porzucone fragmenty ciał zabitych zwierząt.

„Znalazłam jesienią ciało postrzelonego kozła – mimo że już było po sezonie (sezon na polowania na kozły trwa od 11.05 do 30.09 – red.). Podejrzewam, że ustrzelili go z ambony, ale skoro jest po sezonie, to uznali, że bezpieczniej go po prostu zostawić. Niedawno na spacerze w lesie zobaczyłam niepokojąco dużo kruków. Okazało się, że niedaleko leży skóra dzika razem z głową. Wezwałam policję, ale oczywiście sprawców nie ustalono, nikogo nie ukarano. Nikt tutaj nawet nie chce zamontować fotopułapki” – opowiada. Podkreśla, że kontakty z KŁ „Ryś” są bardzo trudne, ale przepisy łamią wszystkie działające na terenie gminy koła łowieckie.

Lobby łowieckie jest w gminie bardzo silne – podkreśla pani Katarzyna. „Policja, nawet jeśli wysyła patrol na miejsce polowania, gdzie łamane jest naszym zdaniem prawo, nie podejmuje żadnych działań. Albo przyjeżdża już po polowaniu. Zażalenia na pracę funkcjonariuszy są kierowane za pośrednictwem komendanta z Pobiedzisk, więc zawsze są uważane za bezzasadne i oddalane. Dostarczane przez nas dowody nie są właściwie wykorzystywane. Na władze gminy także nie można liczyć. W zasadzie wszędzie, gdzie się zwrócimy przeciw myśliwskiemu lobby, mamy do czynienia ze stronniczością i układami koleżeńskimi” – opowiada.

Burmistrz gminy Pobiedziska nie odpowiada na pytania, czy gmina może nie zgadzać się na codzienne polowania i czy działanie kół łowieckich utrudnia życie mieszkańcom. Cytuje jedynie prawo łowieckie, według którego obowiązkiem myśliwych jest „prowadzenie gospodarki łowieckiej”.

„Las Bezprawia”

Żeby pokazać swoją bezsilność, mieszkańcy i ruchy antyłowieckie 18 listopada zorganizowali protest w Pobiedziskach.

„Wszystkie okoliczne miejscowości są pod butem myśliwych. Zdecydowaliśmy się zorganizować protest właśnie tu, gdzie jest najbardziej potrzebny. Chcieliśmy stworzyć presję na burmistrzu, który stara się być neutralny, coś obiecuje, ale jest bezradny i pod silnym wpływem myśliwych. Ale trzeba wywołać go do tablicy: to on pozwala na terminy z codziennymi polowaniami i na to, że mieszkańcy mogą czuć się niebezpiecznie” – mówi Piotr (imię zmienione) z ruchu antyłowieckiego z Poznania. Jak podkreśla, Poznań również odczuwa skutki dużej presji myśliwych w pobliskiej gminie. ”Łączymy się terytorialnie, między gminą Pobiedziska a Poznaniem są łąki i lasy. Zwierzęta pod presją skali polowań migrują w kierunku Poznania, szukając spokoju"- mówi.

Uczestnicy protestu przynieśli plakaty z napisami: „Myśliwi roznoszą ASF”, „Święty Hubert przestał polować, a wy?”. Ustawili na płycie rynku dziki z kartonu, a całe wydarzenie zatytułowali „Las Bezprawia”.

Grupa protestujących z plakatami antyłowieckimi, na pierwszym planie dziki wycięte z kartonu
Protest w Pobiedziskach, fot. Edwin Radzikowski/Poznaniacy przeciwko myśliwym

W tym samym czasie Koło Łowieckie „Ryś” strzelało do dzików.

Około godz. 14:40, czyli na 20 minut przed planowym końcem polowania, aktywiści wracali z protestu drogą prowadzącą przez las. Na trasie spotkali grupę myśliwych, którzy zapakowali ciała zastrzelonych zwierząt na dwie przyczepy. „Gmina zobowiązała ich, żeby zgłaszali trzy dni wcześniej, że będą polować. Nie zrobili tego. Wezwaliśmy więc policję, żeby zweryfikowała te informacje” – opowiada Iwona.

„Myśliwi mieli na jednej przyczepie daniela, na drugiej dziki. Z przyczep ciekła krew. Zwierzęta nie były oznakowane – mimo że tego wymagają przepisy dotyczące odstrzału sanitarnego. Nie chcieli odsłonić plandeki i pokazać nam, co mają na przyczepach. Policjantki, które przyjechały na miejsce, też na to nie spojrzały” – relacjonuje.

Kiedy policja zdecydowała się zobaczyć martwe zwierzęta, myśliwi odjechali.

Katarzyna dodaje: „Policjantki chciały legitymować tylko nas, mimo że to my wzywaliśmy patrol. Myśliwi śmiali się z nas, popychali, zaczepiali, prowokowali, obrażali”. Jeden z nich wykręcił jej rękę, wyrwał telefon i rzucił na ziemię. Inny myśliwy popchnął mężczyznę biorącego udział w interwencji. Wszystko jest zarejestrowane na filmach.

Myśliwi chcą sięgnąć po lex Ardanowski?

"Łowczy groził nam sądem, mówił, że zażąda odszkodowania za brak możliwości upolowania zwierzyny, mimo że nikt nam wcześniej terenu nie kazał opuścić i nie poinformował, że trwa polowanie. Tak naprawdę polowanie już się kończyło, a myśliwi jechali do bazy. Ewidentnie chodzi tu o próbę wrobienia nas w zakłócenie polowania" – mówi Katarzyna. Policja, jak dodaje, nie reagowała.

Iwona podkreśla, że nie pierwszy raz doszło do tak nerwowej sytuacji z myśliwymi z okolicy. „Zajeżdżali mi drogę samochodem, mówili, że nie wolno mi przejeżdżać przez wieś, że nie życzą sobie mojej obecności. Słyszałam groźby, że będziemy leżeć na pokocie albo w końcu dostaniemy kulkę w głowę” – mówi.

Zapytaliśmy KŁ „Ryś” o wydarzenia z 18 listopada. Myśliwy, z którym się kontaktowaliśmy, nie chce komentować sprawy, bo nie był jeszcze przesłuchiwany przez policję. Informuje jedynie, że myśliwi zostali wylegitymowani. Na pytanie, czy zdaniem KŁ „Ryś” aktywiści „utrudniali polowanie”, łowczy odpowiada: tak.

Według prawa łowieckiego "„[Kto:] celowo utrudnia lub uniemożliwia wykonywanie polowania – podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku”. To przepis nazywany lex Ardanowski, od nazwiska ówczesnego ministra rolnictwa, dodany do prawa łowieckiego w 2020 roku.

„Blokowaliśmy polowania, dopóki ustawa nie zaczęła tego penalizować. Ten zapis utrudnił nasze działania” – słyszymy od jednego z aktywistów antyłowieckich z Poznania. „Teraz patrzymy, które polowania mogą być nielegalne, czyli na przykład za późno zgłoszone. Takie rzeczy od czasu do czasu udaje się z sukcesem zablokować” – dodaje.

Jesteśmy zmęczeni – mówią mieszkańcy. Cierpieniem zwierząt, bezkarnością kół łowieckich, układami, wpływami myśliwych w gminie. „Dziewięć kół łowieckich dzierżawi w zasadzie każdy centymetr gminy, »szychy« z Poznania robią sobie folwark w sąsiedniej gminie, a nikt nie jest nam w stanie pomóc. Burmistrzowie umywają ręce” – podkreśla Katarzyna. Dodaje: „Urzędy i służby mają nas dość, bo cały czas zgłaszamy nieprawidłowości związane z polowaniami. Ale nie chcemy odpuszczać, nie chcemy godzić się na łamanie prawa”.

Na terenie gminy poza „Rysiem” poluje osiem innych kół łowieckich: KŁ Karino, KŁ Bura Chata, KŁ Jaźwiec, KŁ Sokół, KŁ Omyk, KŁ Wataha, KŁ Jeleń, KŁ Czajka.

Mieszkanki gminy Pobiedziska poprosiły o zmianę ich imion w tekście.

Na zdjęciu: Aktywiści blokują polowanie na dziki przez aktywistów w lesie nieopodal miejscowości Władysławów Bielawski. 13.01.2019 r.

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze