Sejmowa komisja odrzuciła w środę wszystkie poprawki strony społecznej, mimo że nowy minister środowiska Henryk Kowalczyk zapewniał o poszukiwaniu kompromisu. Obecny na posiedzeniu przedstawiciel resortu wiceminister Andrzej Szweda-Lewandowski nie zareagował. Komisja przyjęła projekt ustawy w zasadzie bez obiecanych zmian
"Chce Pan przypudrować rzeczywistość, czy realnie rozwiązywać problemy?" - pytają rozczarowani ekolodzy. I ślą ministrowi kosmetyczny puder. "To, co się wydarzyło dziś i w ciągu ostatnich dni, to żarty ze strony społecznej" - powiedział OKO.press Radosław Ślusarczyk z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot. "Dziś po raz kolejny nas zignorowano" - dodaje Paweł Średziński z Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze.
"Prowadząca podkomisję posłanka PiS Anna Paluch nie dopuściła w ogóle strony społecznej do głosu. Zgłaszałem się blisko dziesięć razy. Ale nasze zdanie nie zostało wysłuchane" - irytuje się Tomasz Zdrojewski w Koalicji "Niech Żyją!"
To relacje ekologów po dzisiejszym (24 stycznia) posiedzeniu podkomisji sejmowej zajmującej się nowelizacją prawa łowieckiego.
Organizacje broniące przyrody podczas posiedzenia opuściły salę na znak protestu.
Po raz kolejny odrzucono wszystkie propozycje zmian strony społecznej. A nowy minister środowiska Henryk Kowalczyk, który miał być "bardziej ludzki" od swego poprzednika Jana Szyszki, znanego z wojny z ekologami, nie wywiązał się ze swojej obietnicy. Miał zaproponować poprawki, które uwzględnią również perspektywę organizacji ekologicznych. Nic takiego się nie stało. Obecny na posiedzeniu wiceminister środowiska Andrzej Szweda-Lewandowski milczał.
Projekt nowelizacji prawa łowieckiego w ostatnich tygodniach stał się "gorącym tematem", gdy przez Sejm przeszła w grudniu specustawa, która ma ułatwić walkę z Afrykańskim Pomorem Świń. "Przemycono" w niej dopisanie do prawa łowieckiego dwóch przepisów, które stały się przedmiotem ogromnej kontrowersji.
Pierwszy dopuścił, by to Polski Związek Łowiecki określał zasady odstrzału zwierząt w parkach narodowych, czyli praktycznie wpuszcza myśliwych do parków. Drugi zezwala na karanie grzywną osób celowo przeszkadzających w polowaniach. Szczególnie ten drugi zapis spowodował silny sprzeciw. Myśliwi wypędzali w ostatnich dniach na podstawie tego przepisu ćwiczących sportowców w lesie i ludzi spacerujących z psami.
Minister Kowalczyk zapowiedział, że rozważy sensowność tego przepisu, ponieważ jest ona dla niego wątpliwa i budzi zrozumiały opór. A także przychyli się - po modyfikacji - do niektórych propozycji przygotowanych przez stronę społeczną,
czyli Pracownię na rzecz Wszystkich Istot, Fundację Dziedzictwo Przyrodnicze i Koalicję "Niech Żyją".
Swoje rekomendacje "kompromisowych" zmian w prawie łowieckim Ministerstwo Środowiska miało przedstawić we wtorek (23 stycznia), ale tego nie zrobiło. Poprawki miały zostać ostatecznie przedstawione w środę. Ale rano na podkomisję zajmującą się prawem łowieckim nie dotarły.
"Naprawdę czekaliśmy na propozycje zmian od ministra Kowalczyka. Gotowi byliśmy odstąpić od zgłaszania poprawek, jeśli tylko pojawiłyby się modyfikacje uwzględniające postulaty organizacji ekologicznych. Ale się nie doczekaliśmy, dlatego postanowiliśmy raz jeszcze zgłosić poprawki strony społecznej" - mówi OKO.press Dorota Niedziela z Platformy Obywatelskiej.
To dziwne, bo jeszcze we wtorek minister Kowalczyk udzielił dwóch wywiadów. Mówił, że zarekomenduje odsunięcie polowań od zabudowań (ze 100 m. na więcej, ekolodzy proponowali 500 m) oraz określenie bardziej precyzyjnych warunków polowań zbiorowych.
Kilka godzin później rzecznik resortu Aleksander Brzózka dodał, że zostaną zwiększone również uprawnienia właścicieli gruntów do wyłączania ich terenów z okręgów łowieckich, a więc i z polowań. Ta zmiana jest szczególnie ważna, ponieważ
nowe prawo łowieckie zakłada, że każdy, kto chce, by na jego ziemi nie można było polować, będzie musiał udowodnić przed sądem, że łowiectwo jest niezgodne z jego sumieniem.
To krok wstecz w stosunku do sytuacji obecnej, ponieważ dziś wystarczy tylko sama wola wyłączenia własności z obwodu łowieckiego.
"Minister Kowalczyk miał podać swoje rekomendacje zmian w ustawie. Miały uwzględniać niektóre nasze zmodyfikowane postulaty. Jednak nie doczekaliśmy się" - mówi Ślusarczyk. "A dziś na podkomisji zgłaszaliśmy te same poprawki, o których pozytywnie wypowiadał się minister, i wszystkie zostały odrzucone głosami posłów PiS.
To dla nas czytelny sygnał, że rządząca partia reprezentuje nie obywateli, ale myśliwych" - dodaje.
Irytacja ekologów jest tym większa, że w ubiegły piątek (19 stycznia) Ministerstwo Środowiska zorganizowało wielostronne spotkanie w swojej siedzibie. Wzięli w nim udział minister środowiska Henryk Kowalczyk, wiceminister rolnictwa Rafał Romanowski, a także przedstawiciele organizacji ekologicznych, rolników, leśników i Polskiego Związku Łowieckiego. To właśnie na nim minister zadeklarował po raz kolejny wolę zmian.
"Mamy wrażenie, że wspólne konsultacje z myśliwymi i rolnikami w piątek to była tylko zagrywka PR-owa. A jej celem miało być tylko stworzenie pozorów dialogu" - komentuje dla OKO.press Średziński z Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze.
Zaś Zdrojewski z Koalicji Niech Żyją zaznacza, że wybór Henryka Kowalczyka na ministra środowiska dawał nadzieję na to, że po myśliwym Janie Szyszce stawi on opór lobby łowieckiemu.
"Być może to było tylko badanie gruntu, by sprawdzić, czy przeforsowanie ustawy w starym kształcie spowoduje protesty i opór społeczny" - zastanawia się Zdrojewski.
Podczas obrad podkomisji prowadząca je posłanka Anna Paluch z PiS powiedziała nagle, że minister zgłosi swoje poprawki później, już na etapie prac połączonych komisji rolnictwa i środowiska nad ustawą. "Nie wiem, czy można jej wierzyć" - pyta retorycznie posłanka Niedziela.
"Ale jeśli tak, to po co było dzisiejsze spotkanie? Trzeba było po prostu zamknąć podkomisję i zaczekać na propozycje ministra. W innym wypadku będzie tak, że będziemy poprawiali to, co przeszło dziś przez podkomisję. To marnowanie czasu posłów, strony społecznej i pieniędzy podatników" - irytuje się posłanka.
Organizacje ekologiczne, wkrótce po tym, jak opuściły w ramach protestu Sejm, przygotowały list do ministra Kowalczyka. Do pisma do szefa resortu załączono puder do makijażu.
"Puder, który wysyłamy dziś do Pana, prosimy potraktować jako prośbę o poważne potraktowanie naszych wniosków, a nie pudrowanie złej zmiany prawa łowieckiego" - napisali ekolodzy. I zapytali ministra, czy chce "przypudrować rzeczywistość, czy realnie rozwiązywać problemy?"
Przyjęty przez podkomisję ostateczny kształt przepisów ustawy nie spodobał się również obecnym na spotkaniu rolnikom. Mieli zastrzeżenia przede wszystkim do sposobu liczenia strat rolnych wynikłych z powodu żerowania dzikich zwierząt.
OKO.press niedawno napisało, że sprawa nowego prawa łowieckiego będzie pierwszym ważnym testem nowego ministra środowiska. W szczególności tego, czy - w odróżnieniu od swojego poprzednika - potrafi porozumieć się z organizacjami ekologicznymi.
Jest ryzyko, że minister Kowalczyk tego testu nie zda.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze