Myśliwych znajdziemy zarówno po prawej, jak i lewej stronie politycznej sceny, ale polujący posłowie niechętnie przyznają się do krwawego hobby. Ośrodek Działań Ekologicznych „Źródła” zapytał wszystkich posłów o przynależność do PZŁ. Odpowiedzi pozytywnej udzieliły tylko dwie osoby. Co z resztą?
Przy uchwalaniu przepisów parlamentarzyści zwykle łaskawym okiem patrzą na członków PZŁ. Ostatni raz przepisy niekorzystne dla myśliwych, a korzystne dla innych osób oraz zwierząt zostały uchwalone w 2018 roku, kiedy wprowadzono zakaz udziału dzieci w polowaniach, obowiązek okresowych badań myśliwych i zakaz szkolenia psów na żywych zwierzętach.
Obowiązek badań raz na pięć lat został zresztą zniesiony, zanim jeszcze myśliwi zaczęli je przeprowadzać, a minionej zimy nie powiodła się kolejna próba wprowadzenia go na nowo, Sejm odrzucił projekt w pierwszym czytaniu.
Od dawna wiadomo, że wśród polityków jest wielu myśliwych, czego najlepszym przykładem jest były prezydent Bronisław Komorowski. Zresztą wpływy Komorowskiego nadal są silne. Znane są jego wspólne polowania z politykiem PSL Eugeniuszem Grzeszczakiem uwiecznione na zdjęciach w agroturystyce (należącej do syna Grzeszczaka) na kilka tygodni przed tym, gdy został powołany na łowczego krajowego. Niektórzy myśliwi sugerują złośliwie, że to wspólnym łowom z byłym prezydentem Grzeszczak zawdzięcza swoje stanowisko.
Jeszcze kilkanaście lat temu wielu polujących polityków nie ukrywało swojego hobby. Janusz Palikot z Komorowskim byli razem na głuszcach w Rosji, Wiesław Kaczmarek miał strzelać z Bogdanem Pękiem. Od tego czasu dużo się zmieniło, a zabijanie zwierząt coraz częściej jest dyskretnie przemilczanym hobby. Ma jednak wpływ na to, jak posłowie głosują. Wielu wyborców jest więc zainteresowanych tym, kto z ich reprezentantów jest myśliwym.
Stowarzyszenie Ośrodek Działań Ekologicznych „Źródła” na początku listopada wysłało do wszystkich posłów pytanie, czy są członkami Polskiego Związku Łowieckiego.
To nie jest pierwsza próba dowiedzenia się przez organizacje pozarządowe, którzy posłowie polują. W 2020 roku koalicja Niech Żyją wysłała do wszystkich posłów pytania w tej sprawie w trybie dostępu do informacji publicznej. Wówczas odpowiedziało kilkanaście osób, same niepolujące.
Posłowie w obecnym stanie prawnym nie mają obowiązku odpowiadać na to pytanie. Informacja ta jest na tyle istotna, że powinni jednak udzielić odpowiedzi – uważa Krzysztof Wychowałek ze „Źródeł”.
– Zaraz po uruchomieniu strony, wiele osób prześmiewczo komentowało w mediach społecznościowych, dlaczego nie zapytaliśmy np. o członkostwo w Klubie Kultury Iberyjskiej albo o to, kto w domu chodzi w rajtuzach. Ale nawet jedna z zapytanych posłanek odpisała, że co prawda nie jest członkinią PZŁ, ale „nie jest też członkinią innych licznych w naszym kraju związków i stowarzyszeń, o które Państwo jednak nie pytacie”.
Dlatego muszę bardzo mocno podkreślić, że PZŁ nie jest takim samym związkiem czy stowarzyszeniem, jak wiele innych w naszym kraju.
To jest podstawowy powód, dla którego pytamy o członkostwo w tym konkretnym zrzeszeniu – mówi Wychowałek.
PZŁ to zrzeszenie utworzone na mocy ustawy, jego władze nie pochodzą z wyboru członków, lecz są powoływane przez ministra środowiska.
– Członkowie PZŁ mają monopol na zabijanie dzikich zwierząt i prowadzenie „gospodarki łowieckiej”. Co więcej, ustawa niejako uwłaszcza ten związek na publicznym majątku, ponieważ dzikie zwierzęta, dopóki żyją, stanowią własność Skarbu Państwa, a w momencie zabicia stają się „tuszą” i przechodzą na własność koła łowieckiego. To jest majątek wart minimum 150 milionów złotych każdego roku. Choć ile dokładnie, nie wiadomo, bo sprawozdania finansowe nie są jawne" – tłumaczy Wychowałek.
Myśliwi mają szereg obowiązków, wynikających z przepisów oraz statutu PZŁ. Dotyczą one nie tylko wykonywania polowań.
Jak wskazuje Krzysztof Wychowałek, zgodnie ze statutem
członkowie PZŁ mają obowiązek „dbać o dobre imię łowiectwa polskiego i zrzeszenia” oraz „brać czynny udział w promocji łowiectwa”.
Za niewywiązywanie się z tych obowiązków (czyli na przykład głosowanie wbrew interesom zrzeszenia) można być ukaranym, jedną z kar jest np. zawieszenie w prawach do wykonywania polowania (również usunięcie ze związku oznacza utratę możliwości polowania).
Gołym okiem widać więc, że PZŁ istotnie różni się od stowarzyszeń sportowych czy kulturalnych. Często zresztą sami posłowie podają takie informacje, chętnie również dzielą się innymi szczegółami życia prywatnego, jak choćby dotyczącymi religii czy rodziny.
– My nikogo nie pytamy o poglądy ani o stosunek do zwierząt, a tylko i wyłącznie o formalne członkostwo w quasi-państwowej korporacji. Wyborcy mają prawo wiedzieć, czy posłowie biorący udział w parlamentarnych dyskusjach albo pracach w komisjach, nad ustawami mającymi wpływ na działalność PZŁ, są czy nie są jego członkami. Tego wymaga zwykła transparentność – podkreśla Krzysztof Wychowałek.
Samo zrzeszenie uważa, że posłowie mogą, ale nie muszą podawać, że należą do PZŁ.
– Członkostwo w PZŁ jest całkowicie dobrowolne. To do każdego polityka należy decyzja, czy chce ujawniać taką informację. My nie możemy ani nakładać obowiązku, ani sugerować konkretnej postawy – mówi Wacław Matysek, specjalista ds. komunikacji w PZŁ.
– Zabiła pani dzika? – zapytał w Radiu Zet Bogdan Rymanowski posłankę z PSL Urszulę Pasławską.
– Pozyskałam dzika – odpowiedziała Pasławska, unikając nazwania wprost pozbawienia zwierzęcia życia.
Urszula Pasławska, choć unika używania słownictwa jasno określającego, czym są polowania, jako jedna z niewielu polityków mówi wprost o tym, że jest członkiem honorowym PZŁ. Deklaruje, że robi to po to, żeby odpowiedzialnie żywić swoje dzieci, które dzięki temu jedzą zdrowe mięso – a nie wyroby z przemysłowej hodowli, gdzie zwierzęta cierpią najbardziej.
Mimo tego nawet ona nie odpowiedziała na pytania ODE „Źródła”. Nie odpowiedziała również na maila w tej sprawie, który wysłało OKO.press. SMS-em wyjaśniła tylko, że nie zawsze udaje się jej odpowiadać na wszystkie e-maile.
Na pytanie „Źródeł” odpowiedziało 183 posłów. Osoby, które nie polują, sprawnie ogarnęły korespondencję – odpowiedzi negatywnej na pytanie o członkostwo w PZŁ udzieliło 180 posłów.
Dwóch: Artur Jarosław Łącki z KO i Jarosław Rzepa z PSL podało, że są członkami PZŁ. Jeden, Witold Tumanowicz z Konfederacji odpisał, że nie udzieli odpowiedzi.
Wszystkie odpowiedzi można znaleźć TUTAJ.
Tymczasem wielu parlamentarzystów w różnych okolicznościach deklarowało, że poluje. Albo mówili to inni, często koledzy po strzelbie. I tak Eugeniusz Grzeszczak napisał na Facebooku: „Dzisiaj odwiedził mnie Kolega Mirosław Maliszewski, myśliwy, Poseł na Sejm RP (PSL – od aut.), Przewodniczący Sejmowej Komisji Rolnictwa. Była to znakomita okazja, by omówić najważniejsze sprawy związane z rolnictwem i łowiectwem. Kolega Mirosław doskonale rozumie i docenia działania polskich myśliwych oraz Polski Związek Łowiecki na rzecz bezpieczeństwa żywnościowego Polaków” (pisownia oryginalna).
O udziale w polowaniach mówił także Paweł Kukiz (Koło Poselskie Wolni Republikanie). 10 lat temu w RMF FM przyznał, że jest myśliwym, tylko niepraktykującym, któremu zdarzyło się kilka polowań na kaczki. Teraz jednak nie odpowiedział ani na pytania zadane przez ODE „Źródła”, ani na zadane e-mailem przez OKO.press pytanie, dlaczego zignorował prośbę „Źródeł”. Telefonu nie odebrał.
Witold Zembaczyński (KO) w Kanale Zero powiedział wprost, że poluje od 2008 roku. Paweł Sałek (PiS) wprawdzie wprost nie przyznał, że poluje, ale w Sejmie powiedział, że nikt nie wymyślił nic lepszego w całej Europie niż Polski Związek Łowiecki, więc sympatia posła do tego zrzeszenia aż bije po oczach.
O niektórych posłach jako myśliwych pisały media. „Tygodnik Podhalański” podał na portalu X, że myśliwym jest Edward Siarka (PiS). Regionalna24.pl napisała, że myśliwym jest Jerzy Materna (PiS). Z tekstu Grzegorza Łakomskiego w Wirtualnej Polsce w 2017 roku wynika, że Kazimierz Plocke (KO) ustrzelił jelenia. W rozmowie telefonicznej powiedział nam jednak, że nie ma z PZŁ nic wspólnego. Czy to oznacza, że już przestał być myśliwym? Plocke odpowiada, że ma dużo spraw na głowie i nie miał czasu odpowiedzieć na e-mail od „Źródeł”. Poza tym jego zdaniem brak odpowiedzi jest równoznaczny z tym, że nie poluje.
Poseł Łukasz Horbatowski (KO) nie chwali się zainteresowaniem łowiectwem, ale od czego ma się kolegów po strzelbie? „Czy Członkowie Koła Łowieckiego Kszyk w Głogowie zdają sobie sprawę, że ich stażysta zagłosował wczoraj w Sejmie przeciwko odrzuceniu projektu ustawy, która miała wprowadzić badania lekarskie???” – napisał na Facebooku Związek Zawodowy ”Wspólna Sprawa" i zamieściła zdjęcie posła po tym, gdy nie spełnił ich oczekiwań. Ten przypadek pokazuje też, jak istotne w tym środowisku jest głosowanie zgodnie z linią PZŁ.
O tym, że poseł Artur Szałabawka (PiS) ma coś wspólnego z łowiectwem, również wygadał się jeden z myśliwych, podpisujący się MarekWik. Zrobił to na forum.lowiecki.pl, gdzie napisał, w którym kole łowieckim poseł był stażystą. „O ile wiem, zaliczył staż oraz zdał egzamin” – napisał myśliwy.
Z kolei poseł Tomasz Rzymkowski (obecnie niezrzeszony) według dawnego partyjnego kolegi Bartosza Józwiaka chciał kiedyś zostać myśliwym, tylko zawsze brakowało mu czasu i koła, które mogłoby go przyjąć. Tak Józwiak powiedział siedem lat temu „Braci Łowieckiej”. Sam Rzymkowski na temat członkostwa w PZŁ się nie wypowiedział, więc nie wiadomo, czy spełnił dawne marzenie o chodzeniu na łowy.
Można też przypuszczać, że polują posłowie, którzy są członkami Parlamentarnego Zespołu ds. Kultury i Tradycji Łowiectwa. Oprócz Urszuli Pasławskiej i Edwarda Siarki są to Michał Cieślak (PiS), Stanisław Gorczyca (KO), Kazimierz Gołojuch (PiS), Agnieszka Kłopotek (PSL), Mirosław Adam Orliński (PSL), Michał Pyrzyk (PSL), Tadeusz Samborski (PSL), Zbigniew Sosnowski (PSL) i Stanisław Tomczyszyn (PSL). Do posłów: Kukiza, Maliszewskiego, Gołojucha, Sałka, Sosnowskiego, Siarki, Materny, a także Roberta Telusa (PiS), Grzegorza Woźniaka (PiS), Marka Biernackiego (PSL), Piotra Zgorzelskiego (PSL) OKO.press wysłało maile w tej sprawie. Żaden z nich nie odpisał.
Ankietę „Źródeł” zlekceważył też obecny marszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty (Lewica), choć gdy została wysłana, nie był jeszcze marszałkiem i nie miał w związku z tym dodatkowych obowiązków. Odpowiedzi nie udzielił też były marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Tego ostatniego jeszcze kilka lat temu nie można było podejrzewać o sympatie do myśliwych, był nawet ambasadorem kampanii koalicji Niech Żyją w sprawie wprowadzenia moratorium na polowania na ptaki. Jednak po wejściu do Sejmu stracił zainteresowanie tym tematem i nawet nie pojawił się na otwarciu zorganizowanej w Sejmie przez Niech Żyją wystawy zdjęć gatunków ptaków łownych.
Obaj marszałkowie Sejmu natomiast powołali na stanowisko zastępcy szefa Kancelarii Sejmu Dariusza Salamończyka, słynącego tego, że jest zapalonym myśliwym.
Zapewne nie dowiemy się w najbliższym czasie, którzy posłowie są myśliwymi. Czy polujący posłowie obawiają się, że upublicznienie informacji o ich pasji nie przysporzy im sympatii wyborców?
Absolwentka prawa, z zawodu dziennikarka, przez wiele lat związana z „Rzeczpospolitą”. Trzykrotna laureatka konkursu dziennikarskiego Polskiej Izby Ubezpieczeń i laureatka Nagrody Dziennikarstwa Ekonomicznego Press Club Polska w 2023 r. Obecnie freelancerka, pisywała m.in. do „Gazety Wyborczej”, miesięcznika „National Geographic Traveler”, „Parkietu”, Obserwatora Finansowego i Prawo.pl. Po latach mieszkania w Warszawie osiadła z gromadką kotów na Podlasiu.
Absolwentka prawa, z zawodu dziennikarka, przez wiele lat związana z „Rzeczpospolitą”. Trzykrotna laureatka konkursu dziennikarskiego Polskiej Izby Ubezpieczeń i laureatka Nagrody Dziennikarstwa Ekonomicznego Press Club Polska w 2023 r. Obecnie freelancerka, pisywała m.in. do „Gazety Wyborczej”, miesięcznika „National Geographic Traveler”, „Parkietu”, Obserwatora Finansowego i Prawo.pl. Po latach mieszkania w Warszawie osiadła z gromadką kotów na Podlasiu.
Komentarze