Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
Tusk: w najbliższych dniach zostanie złożony wniosek o Trybunał Stanu dla Adama Glapińskiego, prezesa NBP. Przegłosowanie go będzie oznaczało zawieszenie w czynnościach
„Wniosek o Trybunał Stanu dla Adama Glapińskiego jest przygotowany i gotowy, zostanie złożony w najbliższych dniach” – odpowiedział premier Donald Tusk krótko na konferencji prasowej 19 marca 2023 r.
Postawienie prezesa NBP przed Trybunałem wymaga bezwzględnej większości głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Będzie to oznaczało zawieszenie go w pełnieniu obowiązków.
Usunięcie Glapińskiego ze stanowiska Tusk obiecywał wielokrotnie podczas kampanii wyborczej.
„Adam Glapiński jest nielegalny. Nie będzie ani jednego dnia dłużej prezesem NBP i nie trzeba będzie ustawy”
‑ obiecał Tusk w Radomiu w lipcu 2022 r.
Ówczesny lider opozycji przypomniał doniesienia RMF FM, zgodnie z którymi Kancelaria Prezydenta dysponowała opiniami prawnymi, że powołanie w 2022 r. Adama Glapińskiego na kolejna kadencję będzie niezgodne z prawem.
Artykuł 9 ustawy o NBP stanowi bowiem, że ta sama osoba nie może być prezesem NBP dłużej niż przez dwie kadencje. Glapiński został po raz pierwszy powołany w czerwcu 2016 roku. Ale w lutym 2016 Andrzej Duda powołał go na kilka miesięcy na stanowisko członka zarządu NBP, co część prawników uznaje właśnie za pierwszą kadencję.
„Wystarczyłaby dużo mniejsza wątpliwość, żeby gościa wyprowadzić z NBP. Ja to zrobię, ja to wam gwarantuję” – mówił wtedy szef PO.
Wniosek do TK w sprawie prezesa NBP skierowali w listopadzie 2023 roku posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Stało się to kilka dni po deklaracji Donalda Tuska, że politycy nowego obozu rządzącego analizują, czy postawić Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu.
Odwołanie prezesa następuje w czterech przypadkach:
Odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu ponosi się za „za naruszenie Konstytucji lub ustawy, w związku z zajmowanym stanowiskiem lub w zakresie swojego urzędowania” (art. 198 Konstytucji). Znowu – takim naruszeniem nie może być jednak zarzut dotyczący rzekomej trzeciej kadencji. Za co zatem mógłby odpowiadać Adam Glapiński?
„Trzeba byłoby mieć argumenty, które pozwolą uzasadnić tezę, że prezes swoją polityką doprowadził do obniżenia wartości pieniądza” – mówił OKO.press w 2022 r. konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski. – „Moim zdaniem to jest nie do udowodnienia. Czy wysoka inflacja jest skutkiem jego błędów, chociażby popełnionych nieumyślnie? Być może tak, ale czy to przyczyna decydująca? A taka by musiała być, żeby udowodnić tak poważne uchybienie”.
W styczniu 2024 r. na ratunek prezesowi NBP przyszedł Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej.
Orzekł, że pociąganie prezesa NBP do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu bezwzględną większością głosów w Sejmie jest niezgodne z Konstytucją. I stwierdził, że Sejm ma obowiązek uchwalenia ustawy przewidującej większość 3/5, co oczywiście uniemożliwiłoby postawienie prezesa przed Trybunałem w obecnym Sejmie, w którym rządzący nie mają aż takiej większości.
Zrealizowanie takiego wyroku będzie wymagało zmiany ustawy. Sędzia sprawozdawca Krystyna Pawłowicz stwierdziła, że dopóki to nie zostanie wykonane, Sejm ma po prostu zakaz podejmowania wniosków o pociągnięciu do odpowiedzialności prezesa NBP przed TS.
W marcu 2024 r. postawienie Glapińskiego przed Trybunałem Stanu za „naruszenie niezależności banku centralnego” uznała Rada Polityki Pieniężnej.
Napisała, że „wywołałoby to negatywne skutki dla Polaków i polskiej gospodarki, w szczególności za sprawą podważania zaufania do stabilności systemu finansowego oraz postrzegania polskiego banku centralnego jako elementu Europejskiego Systemu Banków Centralnych i innych międzynarodowych instytucji finansowych”.
To stanowisko podpisało 6 z 9 członków Rady.
Nowy raport: najcieplejszy rok w historii pomiarów. Rekordowo wysokie temperatury oceanów i wzrost poziomu mórz. Rekordowo niewielka pokrywa lodowa na biegunach. Katastrofa klimatyczna już tu jest
19 marca 2024 r. Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO) – wyspecjalizowana agenda ONZ zajmująca się badaniami m.in. nad trendami w zmianach pogody i klimatem – ogłosiła raport podsumowujący przebieg katastrofy klimatycznej w 2023 r.
Według badaczy i badaczek z WMO katastrofa już nie nadchodzi, ale dzieje się teraz – a zmiana klimatu w 2023 r. pobiła kolejne rekordy.
Raport można przeczytać w całości tutaj.
Czego się z niego można dowiedzieć?
Według WMO średnia temperatura w 2023 r. była wyższa o 1,45 st. Celsjusza od poziomu z okresu przedprzemysłowego – czyli z czasów, kiedy człowiek nie emitował do atmosfery gigantycznych ilości gazów (takich jak dwutlenek węgla) z paliw kopalnych, które powodują ocieplanie się planety. Ilość gazów cieplarnianych w atmosferze jest dziś o 50 proc. wyższa niż przed rewolucją przemysłową. Oznacza to, że temperatura nadal będzie rosła, nawet wówczas, gdyby ludzkość sprowadziła nowe emisje do zera. Nawet na stabilizację temperatur – na wyższym poziomie – trzeba więc będzie zaczekać.
Według ekspertów WMO „zmiana jest nieodwracalna w ciągu setek, a nawet tysięcy lat”.
Wszystko wskazuje na to, że wkrótce przekroczymy granicę ocieplenia wyznaczoną w Porozumieniu paryskim w 2015 r. jako punkt, powyżej którego wzrost temperatury nie powinien się posunąć.
W 2023 r. aż 90 proc. oceanów zostało dotkniętych falą ciepła, która wyrządziła straty w morskich ekosystemach – np. obumieranie raf koralowych.
Zasięg lodowców skurczył się do poziomu nienotowanego od 1950 r., od kiedy zaczęto prowadzić systematyczne pomiary.
M.in. z powodu katastrofy klimatycznej wzrosła drastycznie liczba ludzi, którzy nie mają pewnego dostępu do żywności (ang. food insecure) – ze 149 mln przed epidemią COVID-19 do 333 mln w 2023 r. Na produkcję i ceny żywności na świecie miały jednak wpływ także inne czynniki, w tym zwłaszcza agresja Rosji na Ukrainę. Oba te kraje są znaczącymi producentami żywności.
Szybko rośnie także liczba oraz intensywność ekstremalnych zjawisk pogodowych. Cyklon Mocha w Zatoce Bengalskiej w maju 2023 r. doprowadził do migracji 1,7 mln mieszkańców terenów nadbrzeżnych. W drugiej połowie lipca 2023 r. we Włoszech temperatury pobiły rekord – odnotowano tam 48,2 st. w cieniu. Pięć kolejnych sezonów suszy w Rogu Afryki (Kenia, Somalia, Etiopia) doprowadziły do klęski głodu, która wywołała wewnętrzną migrację 3 mln ludzi.
Nie cały raport mówi jednak o grożącej ludzkości katastrofie. Znalazły się w nim także dobre wiadomości. Błyskawicznie rośnie produkcja energii ze źródeł odnawialnych, takich jak wiatr i słońce. W ciągu zaledwie roku (od 2022 do 2023) wzrosła aż o połowę, osiągając 510 gigawatów.
O katastrofie klimatycznej piszemy w OKO.press regularnie, systematycznie informując o kolejnych ponurych rekordach.
Rząd przyjął ustawę, która podniesie wynagrodzenia pracownikom pomocy społecznej – w tym pracownikom socjalnym, pracownikom systemu pieczy zastępczej i opieki nad dziećmi do lat 3. To długo wyczekiwana i obiecywana podwyżka
O przyjętej przez Radę Ministrów ustawie poinformowała w serwisie X ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy.
Podwyżka dla 190 tys. osób pracujacych w pomocy społecznej ma wejść w życie od lipca 2024 r.
„To dobra wiadomość z okazji Dnia Pracy Socjalnej dla tej ważnej grupy pracowników, to wsparcie dla samorządów, ale przede wszystkim to wsparcie dla ich najbardziej potrzebujących mieszkańców” ‑ napisała Dziemianowicz-Bąk.
Zaakceptowany przez rząd projekt ustawy przewiduje dofinansowanie wynagrodzeń wypłacanych pracownicom i pracownikom przez samorządy. Podwyżki obejmą osoby zatrudnione na umowę o pracę w jednostkach organizacyjnych pomocy społecznej (ośrodkach pomocy społecznej, powiatowych centrach pomocy rodzinie, centrach usług społecznych, domach pomocy społecznej, placówkach specjalistycznego poradnictwa, w tym rodzinnego, ośrodkach interwencji kryzysowej, ośrodkach wsparcia, w tym: ośrodkach wsparcia dla osób z zaburzeniami psychicznymi, dziennych domach pomocy, domach dla matek z małoletnimi dziećmi i kobiet w ciąży, schroniskach dla osób bezdomnych, schroniskach dla osób bezdomnych z usługami opiekuńczymi, klubach samopomocy), systemie pieczy zastępczej i wspierania rodziny (asystenci rodziny, koordynatorzy rodzinnej pieczy zastępczej, pracownicy placówek opiekuńczo-wychowawczych, osoby zatrudnione do pomocy w rodzinach zastępczych zawodowych i rodzinnych domach dziecka na podstawie umowy o pracę, pracownicy regionalnych placówek opiekuńczo-terapeutycznych, pracownicy interwencyjnych ośrodków preadopcyjnych, pracownicy placówek wsparcia dziennego), instytucjach opieki nad dziećmi w wieku do lat 3, które prowadzone są przez samorządy (żłobki, kluby dziecięce, dzienni opiekunowie).
O sytuacji źle wynagradzanych – ponad 70 proc. z nich zarabia w okolicach płacy minimalnej – pracowników socjalnych pisaliśmy w OKO.press wielokrotnie. Donald Tusk, jeszcze jako lider opozycji, obiecywał im podwyżki wielokrotnie. Np. w maju 2022 r. mówił, że „ich zarobki są tak mizerne, że aż przykro o tym mówić”.
W październiku 2023 r., w kampanii wyborczej, złożył wprost obietnicę „poważniejszego wsparcia” dla całego sektora.
Po kampanii wyborczej ciężar podwyżek dla tej grupy pracowników i pracownik premier przerzucił jednak na samorządy (a przynajmniej próbował). W grudniu 2023 r. w piśmie do premiera protestowała przeciwko temu Polska Federacja Związkowa Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej. „Pojawiło się rozgoryczenie. Że po raz kolejny daje się nam nadzieję, a następnie się nas pomija” – mówił wtedy OKO.press przewodniczący Polskiej Federacji Związkowej Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej Paweł Maczyński.
Projekt podniesienia im płac przygotował rząd PiS wkrótce przed wyborami, ale nie wprowadził go w życie, zostawiając problem następcom.
Premier Donald Tusk na konferencji prasowej odrzucał oskarżenia PiS o niedotrzymanie obietnic. Wątpiącym w rząd obiecał „przyspieszenie". Ogłosił też wakacje składkowe dla mikroprzedsiębiorców oraz zapowiedział wniosek o Trybunał Stanu dla prezesa NBP.
Podczas konferencji prasowej Kancelarii Premiera Donald Tusk odpowiadał na pytania dziennikarzy. „Przez 3 miesiące zrobiliśmy więcej niż jakikolwiek inny rząd w historii III RP” – mówił, dodając, że jeśli czegoś nie udało się dokonać (dziennikarze policzyli, że z obiecanych „100 konkretów na 100 dni” zrealizowano w całości 8, a częściowo 4) jest to wina obstrukcji poprzedników. Mówił m.in. o problemach budżetowych odziedziczonych po PiS, „zabetonowaniu” państwa przez pisowskich nominatów oraz „zadymach pod sejmem”, które blokują „dobre zmiany”.
Premier przywoływał także inne okoliczności: wojny i problemów rolnicwa wynikających z „zielonego ładu”, na który – przypomniał – zgodzili się w całości jego poprzednicy.
„Dużo energii i czasu pochłonęła wojna. Działamy w warunkach, w których musimy planować duże wydatki finansowe na bezpieczeństwo Polski, także na pomoc [Ukrainie]. Cała misja odbudowy pozycji Polski w Europie ‑ tu nie chodzi o prestiż, tu chodzi o to, żebyśmy znowu stali się jednym z kluczowych państw europejskich”.
Wyliczał sukcesy: podwyżki dla nauczycieli, wypłacenie 800+ („mimo że sytuacja budżetowa w związku z wojną wcale nie jest przecież ani w Europie ani w Polsce jakoś przesadnie różowa”), także odbudowa niezależnego sądownictwa, media publiczne „znowu oddane ludziom”.
„Czy metody się podobały komuś, czy nie, to jest jedna sprawa. Ale to, co mi się bardzo podoba, to że nie mam żadnego i nie mam zamiaru mieć żadnego wpływu na to, co dzieje się w mediach publicznych”.
Krytykujących go polityków PiS nazwał „sługami korupcji oraz kłamstwa”.
„Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że dobrze wykorzystaliśmy te trzy miesiące” – mówił, obiecując „przyspieszenie” i zrealizowanie wszystkich obietnic.
Odniósł się do liberalizacji prawa aborcyjnego, które Koalicja Obywatelska obiecywała przed wyborami. „Nie chciałbym i nie będę odpowiadał na przykład za poglądy polityków inne niż moje w sprawie legalnej, bezpiecznej aborcji” – mówił, obciążajac odpowiedzialnością koalicjantów z Trzeciej Drogi.
„W warunkach zabetonowania pisowskiego państwa my naprawdę musimy bardzo dużo energii wkładać w to, żeby ten beton rozkuć zanim w ogóle jakakolwiek zmiana jest możliwa” – podkreślał Tusk, apelując o cierpliwość.
„Bez kompleksów mogę ocenić te trzy miesiące. Wszystkich, którzy podobnie jak ja chcieli i więcej, i szybciej proszę: nie traćcie wiary. Z każdym tygodniem z każdym miesiącem te zmiany będą postępowały szybciej. Gwarantuję”.
Podczas konferencji Tusk zapowiedział wakacje od składek dla mikroprzedsiębiorców. Projekt zwiększenia kwoty wolnej od podatku do 60 tys. odsunął jednak na „do końca kadencji”.
„Ilość pieniędzy, które musimy wydatkować na szeroko pojęte bezpieczeństwo, nie tylko militarne, ale szeroko pojęte bezpieczeństwo przed zagrożeniem wojennym każe nam niezwykle ostrożnie myśleć o tej zmianie, czyli o przegłosowaniu kwoty wolnej od podatku” – tłumaczył. „Na pewno za naszej, tej kadencji, kwota wolna 60 tys. będzie nie tylko moim marzeniem”.
Tusk mówił także o wyborach samorządowych – m.in. poparł jednoznacznie Jacka Sutryka na prezydenta Wrocławia – i odpowiedział na pytanie w sprawie Trybunału Stanu dla prezesa NBP Adama Glapińskiego. „Wniosek o Trybunał Stanu dla Adama Glapińskiego jest przygotowany i gotowy, zostanie złożony w najbliższych dniach” – powiedział krótko. (Postawienie prezesa NBP przed Trybunałem wymaga bezwzględnej większości głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.)
Prawo i Sprawiedliwość zaczyna rozliczać rząd z obietnic, przede wszystkim z programu „100 konkretów na 100 dni”. Jarosław Kaczyński zarzuca Koalicji Obywatelskiej kłamstwo wyborcze.
W piątek 22 marca mija sto dni od zaprzysiężenia rządu Donalda Tuska. Z tej okazji Prawo i Sprawiedliwość szykuje „ofensywę rozliczeniową” wokół programu Koalicji Obywatelskiej „100 konkretów na 100 dni”. Do tej pory według różnych wyliczeń rządowi udało się zrealizować 8-12 obietnic. Kilkanaście kolejnych jest w trakcie realizacji, kilkadziesiąt pozostałych jest wciąż nierozstrzygnięta.
We wtorek po południu odbyła się konferencja prasowa liderów PiS. Wystąpili podczas niej prezes Jarosław Kaczyński, dwójka byłych premierów — Mateusz Morawiecki i Beata Szydło, a także m.in. Marlena Maląg, Katarzyna Sójka, Piotr Müller, Sebastian Kaleta, Radosław Fogiel.
Kaczyński swoje wystąpienie zaczął od stwierdzenia, że programy wyborcze służą do pozyskiwania głosów. Realizacja obietnic wyborczych to podstawowy mechanizm demokracji.
„Ale jeżeli tego nie czynią, jeżeli zapowiadają coś, o czym z góry wiedzą, że to jest nie do zrealizowania, no to wtedy mamy do czynienia już czymś zupełnie innym. To jest operacja manipulacyjna, to jest po prostu próba prowadzenia społeczeństwa w błąd dla uzyskania celów, o których społeczeństwo, obywatele nie są informowani” – mówił Kaczyński. „Jedynym celem tego rodzaju akcji jest uzyskanie głosów. Oczywiście to w demokracji jest ważne, ale jeżeli to jest uzyskiwane poprzez kłamstwo, takie ewidentne kłamstwo, to wtedy nie mamy już do czynienia z demokracją. Mamy do czynienia z systemem, można powiedzieć, nienazwalnym, bo nie ma nazwy, która w sposób precyzyjny określa tę metodę rządzenia”.
Jako przykład niezrealizowanej obietnicy Jarosław Kaczyński wymienił podniesienie kwoty wolnej od podatku do 60 tysięcy złotych.
Polityk mówił o tym, że społeczeństwo zostało zmanipulowane. Zdaniem Kaczyńskiego przeciwnicy polityczni nie tylko obiecywali na wyrost, ale także kłamali na temat jego partii i metod rządzenia. Nawiązywał do narracji opozycji podczas pierwszych rządów PiS w latach 2005-2007.
„Po roku 2015 to wszystko jeszcze się wyraźnie zaostrzyło. Już wprost mówiono o dyktaturze i pewna część społeczeństwa mimo absurdalności tego stwierdzenia to przyjmowała. Przypominacie sobie państwo ten okrzyk: ”Precz z Kaczorem dyktatorem„? Otóż, ten okrzyk jakby wyrażał w takim spersonalizowany skrócie właśnie tę tezę. Tezę całkowicie nieprawdziwą, śmieszną, mnie aż wstyd powtarzać te oczywistości, że w żadnej dyktaturze nie może działać potężna opozycja jeszcze do tego określająca sama siebie jako opozycję totalną, że media nie mogą być w zdecydowanej większości skierowanej przeciwko rządzącym, a tak przecież było, że opozycja nie może panować w sądach, a przecież sądy są nasze, słynne sformułowanie jednego z ówczesnych posłów PO (...) Myśmy wtedy naprawdę byli bardzo tolerancyjni i sądzę, że Polska była najbardziej tolerancyjnym państwem w Europie, no może nawet do przesady tolerancyjnym” – stwierdził Jarosław Kaczyński.