Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
Były szef służb specjalnych Mariusz Kamiński i jego zastępca Maciej Wąsik jeszcze dziś mają zostać zatrzymani – poinformował na Twitterze Roman Giertych, powołując się na pismo z Sądu Rejonowego. Kamiński i Wąsik zostali skazani na dwa lata pozbawienia wolności w związku z aferą gruntową. Jak wcześniej zwrócił uwagę Giertych, dziś mija 14 dni od wyroku, który zapadł 21 grudnia – a zatem mija czas na doprowadzenie Kamińskiego i Wąsika do odbywania kary.
Zaraz po wyroku marszałek Sejmu Szymon Hołownia poinformował, że musi wygasić mandaty poselskie obu polityków. Wobec obu z nich akt łaski zastosował prezydent Andrzej Duda. Było to w 2015 roku, na długo przed orzeczeniem wydanym przez sąd.
„Afera gruntowa” to potoczna nazwa prowokacji Centralnego Biura Antykorupcyjnego, na czele którego stał wówczas Mariusz Kamiński. Na przełomie 2006 i 2007 CBA zaczęło operację specjalną, w ramach której użyło oficera pod przykryciem (udawał biznesmena).
„Wydaje mi się to bardzo mało prawdopodobne, w związku z tym staram się tym nie zajmować” – mówił na konferencji prasowej w siedzibie KRPM premier Donald Tusk o ewentualnym kolejnym wecie prezydenta do ustawy okołobudżetowej lub o wysłaniu ustawy budżetowej do Trybunału Konstytucyjnego.
Premier Tusk nie powiedział tego jednoznacznie, dlatego warto przypomnieć: jeśli uchwalona ustawa budżetowa trafi na biurko prezydenta do 29 stycznia (4 miesiące od jej przedłożenia w Sejmie), wówczas prezydent nie ma możliwości, by rozpisać z powodu budżetu nowe wybory. Nawet jeśli wyśle ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, to będzie ona w domyśle obowiązywać w uchwalonym brzmieniu.
W sejmowej Komisji Finansów Publicznych znajdują się teraz dwa projekty ustawy okołobudżetowej – prezydencki i rządowy. Rząd chce, aby w rządowym projekcie uwzględnione zostały wszystkie wątpliwości, jakie miał prezydent.
„Na pewno po zakończeniu naszej pracy pan prezydent nie będzie miał żadnego powodu, by upierać się przy wecie” – powiedział premier.
„Nowym dyrektorem Lasów Państwowych będzie pan Witold Koss, znany leśnik, człowiek, który będzie do państwa dyspozycji, kiedy zostaną dopełnione wszystkie formalności. To jest kwestia kilku dni” – powiedział Donald Tusk na konferencji po posiedzeniu rządu w siedzibie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Dotychczas szefem Lasów Państwowych był związany z Solidarną Polską Józef Kubica. W 2023 roku startował w wyborach parlamentarnych z list PiS w okręgu obejmującym Gliwice, Bytom i Zabrze. Osiągnął siódmy wynik na liście, tymczasem PiS zdobył tam tylko trzy mandaty.
„Znany skądinąd Józef Kubica, głównie specjalista od upartyjnienia Lasów Państwowych na skalę niespotykaną w historii, myślę lasów w całej Europie, jako radny sejmiku wojewódzkiego, zostanie odwołany w ciągu kilku tych dni, zostanie odwołany po stosownych decyzjach” – mówił Tusk na konferencji.
Witold Koss, to, zdaniem premiera, „znany leśnik z Zachodniopomorskiego”.
Na konferencji prasowej w siedzibie kancelarii premiera Donald Tusk potwierdził dotychczasowe pogłoski i stwierdził, że 7 kwietnia to najbardziej prawdopodobny termin wyborów samorządowych.
To oznaczałoby, że druga tura, w której wybierać będziemy prezydentów i burmistrzów miast, w których żaden kandydat nie zdobył ponad 50 proc. głosów, odbędzie się 21 kwietnia.
Wczesny termin wyborów wynika między innymi z tego, że czekają nas tej wiosny jeszcze jedne wybory. Między 6 a 9 czerwca cała Unia Europejska będzie wybierać nowy skład Parlamentu Europejskiego.
Prezes PiS pierwszy raz od dawna zdecydował się odpowiedzieć na pytania dziennikarzy innych niż prawicowe. Po 25 minutach obraził dziennikarzy i skończył konferencję prasową
Przez ostatnie osiem lat nie było żadnych problemów z demokracją, teraz zaczęły się prawdziwe problemy – mówił dziś Jarosław Kaczyński na konferencji prasowej. A była to konferencja wyjątkowa, bo w przeciwieństwie do tych z ostatnich lat Kaczyński odpowiadał na pytania dziennikarzy innych niż ci, którzy jawnie wspierali jego władzę.
Zaczął jednak od nakreślenia obecnej sytuacji politycznej z jego perspektywy. A ta jest dla niego jasna – rządy PiS były w pełni demokratyczne, rządy Donalda Tuska to zagrożenie dla demokracji.
„Prawo będzie dowolnie interpretowane. A to oznacza w gruncie rzeczy, że ono nie obowiązuje” – interpretował nową rzeczywistość polityczną lider PiS. I przekonywał, że działania wobec mediów publicznych nowej władzy są całkowicie bezprawne. Ale nie są one, zdaniem Kaczyńskiego celem samym w sobie. Celem jest bowiem realizacja planów rządzących Unią Europejską.
Pierwsze pytanie od dziennikarzy dotyczyło sytuacji, o której opowiadał sam prezes Kaczyński. Dziennikarz TVN24 zapytał, czy telewizja publiczna dalej powinna być „na telefon”, tak jak w wypadku telefonu Kaczyńskiego do prezesa TVP w nocy w drugiej połowie grudnia.
Kaczyński odpowiedział, że telewizja „na telefon” to sformułowanie, które pasuje do obecnej sytuacji w Telewizji Polskiej. Wówczas natomiast, gdy Jarosław Kaczyński wrócił do domu po godzinie 3 w nocy, prezes TVP Mateusz Matyszkowicz był dopiero czwartą osobą, do której zatelefonował prezes PiS. Jak twierdzi, było mu nieco niezręcznie, gdyż nie zna go tak dobrze jak poprzedniego prezesa TVP, Jacka Kurskiego. Ale prezes musiał się koniecznie w środku nocy dowiedzieć, dlaczego nie działa sygnał telewizyjny w jego odbiorniku. Razem z ówczesnym prezesem telewizji ustalili jednak, że chodzi po prostu o nieodpowiedni dekoder.
„To nie oznacza żadnej zależności. To pytanie o to, czy coś działa, czy nie. Każdy obywatel może takie pytania zadać” – mówił z przekonaniem Kaczyński. Można mieć jednak wątpliwość, czy wiele obywateli w Polsce może liczyć na to, że prezes Telewizji Polskiej odbierze od nich telefon w środku nocy.
Prezes PiS chętnie porównywał sytuację w Polsce do PRL. Zmiana władzy i sytuacja w mediach publicznych przypomina mu stan wojenny. Wyrok dla posłów Wąsika i Kamińskiego przypomina natomiast „najgorsze czasy komunizmu”.
Patryk Michalski w Wirtualnej Polski podał kilka przykładów propagandowego działania TVP z czasów PiS (użycie zdjęć ukraińskich ofiar wojny do uderzenia w ówczesną opozycję; nietransmitowanie konferencji polityków ówczesnej opozycji; podkręcanie kolorów, gdy cytowane były wypowiedzi Donalda Tuska) i zapytał Kaczyńskiego, czy nie widzi hipokryzji w działaniach PiS, skoro wówczas jego partia nie protestowała.
Prezes Kaczyński odpowiedział, że jego zdaniem opis dziennikarza jest propagandowy. A nawet gdyby go przyjąć, kontynuował szef PiS, to i tak TVN24 był w propagandzie gorszy. Jego zdaniem „to był jeden wielki skandal”, i można TVN24 porównać „do najgorszych czasów XX wieku”.
Na czwarte pytanie o „gest Kozakiewicza” wobec opozycji ze strony Mariusza Kamińskiego prezes Kaczyński odpowiedział, że żadnego gestu nie widział. Następnie rzucił w stronę dziennikarzy:
„Wiem jedno – państwo są w beznadziejnej sytuacji. To co się wyprawia w Polsce jest nie do obrony. Państwo mają, że tak powiem, płacone za to, żeby tego bronić. Serdecznie państwu współczuję” – i zakończył konferencję po 25 minutach. Patryk Michalski z Wirtualnej Polski nazwał te słowa „skandalicznymi”. Relacjonował, że dziennikarze protestowali, natomiast wyłączono im mikrofon.