0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.plFot. Maciek Jaźwieck...

Ostatni dzień kampanii samorządowej

Na żywo

Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach

Google News

16:53 12-01-2024

Prawa autorskie: fot. Otwarte Klatkifot. Otwarte Klatki

Koniec hodowli zwierząt na futra? Posłanka Zielonych składa projekt ustawy

Na początku lutego parlamentarny zespół na rzecz zakazu hodowli zwierząt na futro ma zająć się projektem ustawy, która może zakończyć cierpienie milionów norek, jenotów i lisów.

„Nasz projekt przewiduje pięć lat na odejście od hodowli oraz degresywny system odszkodowań polegający na tym, że im szybciej hodowca zaprzestanie działalności, tym większy procent przychodu otrzyma w ramach odszkodowania. Zakładamy również odprawy dla pracowników” – mówiła Małgorzata Tracz w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. Jej zdaniem ustawa z takimi zapisami ma większe szanse na wejście w życie niż „piątka dla zwierząt”. Procedowana w 2020 roku ustawa, której jednym z elementów był zakaz hodowli zwierząt futerkowych, nie przewidywała żadnych odszkodowań.

Przeczytaj także:

Projekt, który przygotowuje Małgorzata Tracz, ma być przedstawiony na początku lutego. Wtedy trafi do konsultacji.

Hodowanie zwierząt na futra zakazane jest m.in. w Austrii, Chorwacji, Czechach, Luksemburgu, Macedonii Północnej, Serbii, Holandii, Słowenii, Wielkiej Brytanii oraz Estonii. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zaczął obowiązywać także w Polsce. Szczególnie, że ten biznes przestaje się opłacać – przekonuje Tracz. Coraz więcej ferm się zamyka. W Polsce zostało ich obecnie ok. 200.

Okrutne prawo

Hodowla zwierząt futerkowych wiąże się z ogromnym cierpieniem norek, lisów i jenotów. Zwierzęta przetrzymuje się w ciasnych klatkach. Norki zabijane są przez zagazowanie, a lisy i jenoty – przez rażenie prądem. „Często dostajemy zgłoszenia dotyczące ferm, gdzie zwierzęta są źle traktowane. Po śledztwie okazuje się, że prawo nie jest łamane. Prawo jest po prostu dla zwierząt tak okrutne” – mówiła w OKO.press Martyna Kozłowska z Vivy.

Przeczytaj także:

Ale do nadużyć i łamania praw zwierząt mimo wszystko dochodzi bardzo często. Regularnie ujawniają to organizacje prozwierzęce.

Śledztwo na Pomorzu

Fundacja Viva kilka dni temu, na początku 2024 roku, opublikowała śledztwo z ferm norek w województwie Pomorskim.

Od 4 do 20 listopada aktywiści obserwowali fermy w miejscowościach Bożepole Królewskie i Buszkowy. Zarejestrowali wielokrotnie powtarzające się sytuacje stosowania przemocy wobec norek, m.in. wyciąganie zwierząt z klatek i przenoszenie za ogony, rzucanie z impetem do skrzyń ubojowych czy kręcenie norkami w powietrzu, trzymając je za ogony. Dodatkowo na jednej z ferm zwierzęta były uderzane ręką i upychane siłowo w przepełnionej skrzyni ubojowej.

„Pracownicy traktowali zwierzęta przedmiotowo, a zarejestrowane sytuacje noszenia za ogony i rzucania nie były pojedynczymi zachowaniami, tylko standardową praktyką na tych fermach. Kolejny raz pokazujemy, że w takich miejscach nie ma żadnych prób zminimalizowania bólu i stresu tych zwierząt. Kolejny raz pokazujemy, że kontrole na fermach nie działają” – mówi Łukasz Musiał koordynator kampanii Stopklatka w Vivie.

Kiedy zakaz hodowli zwierząt na futra?

Viva podkreśla, że pierwszy obywatelski projekt ustawy zakazującej hodowlę zwierząt na futra trafił do Sejmu aż 10 lat temu.

„Obecny rząd dopiero objął władzę, ale oczekujemy podjęcia natychmiastowych działań. Nie możemy czekać przez kolejne lata i biernie przyglądać się tragicznemu losowi czterech milionów zwierząt rocznie. Wyborcy nie wybaczą większości sejmowej bezczynności w tej sprawie – mówi Cezary Wyszyński prezes Fundacji Viva!

16:49 12-01-2024

Prawa autorskie: 26.12.2023 Warszawa , ulica Jasna 14/16, okupowana siedziba TVP Info . Fot. Maciek Jazwiecki / Agencja Wyborcza.pl26.12.2023 Warszawa ...

Szefostwo TVP przygotowuje się do zwolnień

Działające w TVP związki zawodowe dostały od władz spółki pytania o status 27 osób z kierownictwa. To zapewne jest początek procedury zwalniania z pracy

9 stycznia do związków zawodowych TVP trafiły maile z długimi listami dyrektorów (raczej już byłych), ich zastępców i redaktorów naczelnych z wielu jednostek. Lista jest długa – my dostaliśmy 27 nazwisk. Takie zapytania to zazwyczaj pierwszy etap w zwolnieniach. Choć w przypadku spółki w likwidacji – a taką jest TVP – nie trzeba wysyłać tego typu pytań, bo przepisy o ochronie związkowców (i inne) nie obowiązują.

Na liście z 9 stycznia znaleźli się m.in.:

  • Piotr Kierzkowski – dyrektor i redaktor naczelny TVP 3;
  • Marcin Szypszak – zastępca dyrektora w TVP 3
  • Jakub Dybek – dyrektor i redaktor naczelny TV Polonia;
  • Bogumił Rawicz – zastępca dyrektora TV Polonia;
  • Filip Styczyński – dyrektor TVP World (zasłynął pokazywaniem środkowego palca demonstrantom w czasie relacji z pikiety pod Sejmem w 2017 r)
  • Paweł Pietkun – kierownik redakcji w TVP World.

Także trafili na listę dyrektorzy i ich zastępcy z biura reklamy, biura programowego, HR, Akademii Telewizyjnej, dziesięciu oddziałów telewizji regionalnej i innych działów TVP.

Według związkowców prawdopodobnie kolejnym krokiem będzie informacja o powodach zwolnienia tych osób – tak standardowo to się odbywa.

W sumie już w pierwszych 9 dniach stycznia związki dostały zapytania w sprawie kilkudziesięciu pracowników, w tym tych do niedawna najważniejszych m.in. Michała Adamczyka, Samuela Pereirę czy Marcina Tulickiego – były dyrektorów i zastępców w Telewizyjnej Agencji Informacyjnej.

Pereira i Tulicki nie wpuszczeni do TVP – odbili się od kordonów policji

11 stycznia likwidator zamknął budynek TVP na Placu Powstańców Warszawskich w obawie przed bezpieczeństwem pracowników oraz sprzętu w środku – demonstracja PiS miała tam dotrzeć. W środku budynku zostali głównie posłowie PiS. Wg deklaracji ministra Piotra Glińskiego, 5 osób – którzy przyszli o poranku zmienić nocną zmianę na „interwencji poselskiej”. Pozostał także Michał Adamczyk – przez lata prowadzący „Wiadomości” do kwietnia 2023 szef TAI. Już po postawieniu TVP w stan likwidacji przez nowego ministra kultury, upolityczniona i niekonstytucyjna Rada Mediów Narodowych wybrała go na „prezesa” TVP. I ten uważa siebie za jedyną, legalną władzę.

Policja otoczyła szczelnie budynek, nie pozwalając się do niego nawet zbliżyć. Tylko osoby z listy likwidatora TVP miały prawo wejść do budynku. Ok. 13stej od kordonów policji odbili się Samuel Pereira i Marcin Tulicki – byli wicedyrektorzy TAI i zasłużeni propagandyści TVP. „Ja wyszedłem z budynku o 3 w nocy” mówił nam Tulicki.

16:47 12-01-2024

Prawa autorskie: Fot. Maciek Jazwiecki / Agencja Wyborcza.plFot. Maciek Jazwieck...

Prokurator krajowy pozbawiony funkcji. Jest ruch Adama Bodnara

Adam Bodnar poinformował, że Dariusz Barski pozostaje w stanie spoczynkuPrzywrócenie go do służby przez Zbigniewa Ziobrę miało być wadliwe prawnie. Z tego powodu Barski nie może sprawować funkcji Prokuratora Krajowego.

„W dniu 12 stycznia 2024 roku Prokurator Generalny Pan prof. Adam Bodnar w czasie spotkania z Prokuratorem Krajowym Panem Dariuszem Barskim wręczył mu dokument stwierdzający, że przywrócenie go do służby czynnej w dniu 16 lutego 2022 przez poprzedniego Prokuratora Generalnego Pana Zbigniewa Ziobro, zostało dokonane z naruszeniem obowiązujących przepisów i nie wywołało skutków prawnych. Zastosowano bowiem przepis ustawy, który już nie obowiązywał” – czytamy w komunikacie Ministerstwa Sprawiedliwości.

Zgodnie z wykładnią MS, Barski pozostaje w spoczynku, co uniemożliwia mu sprawowanie funkcji Prokuratora Krajowego.

„Począwszy od dnia 15 stycznia 2024 roku prokurator generalny Adam Bodnar będzie urzędował w siedzibie Prokuratury Krajowej. W ramach realizowanych jako Prokurator Generalny zadań będzie dbał i czuwał nad sprawnym i prawidłowym funkcjonowaniem Prokuratury Krajowej. Ponadto będzie monitorował proces przystępowania Polski do Prokuratury Europejskiej” – informuje ministerstwo.

Przeczytaj także:

16:00 12-01-2024

Prawa autorskie: Fot. Jedrzej Nowicki / Agencja Wyborcza.plFot. Jedrzej Nowicki...

Policjant, który bił pałką teleskopową podczas strajku kobiet, został zdegradowany

Porządki w KGP. Agresywny funkcjonariusz, który do tej pory służył w elitarnej jednostce antyterrorystycznej, został odesłany do służby w Rzeszowie. To decyzja nowego szefa policji Marka Boronia

Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, funkcjonariusz, który w listopadzie 2020 roku podczas manifestacji Strajku Kobiet, wdarł się w tłum na Placu Powstańców Warszawy i użył wobec protestujących pałki teleskopowej, stracił miejsce w elitarnej jednostce antyterrorystycznej. Zdegradował go nowy komendant KGP Marek Boroń.\

Tajniak, który miał problemy z agresją

Na opublikowanych po proteście nagraniach widać było, jak mężczyzna rozkłada teleskopową, metalową pałkę, nazywaną przez policjantów „batonem”. Dwukrotnie uderzył nią jednego z protestujących, po czym powalił na ziemię stojącą nieopodal kobietę.

Jak ustaliło OKO.press, mężczyzna z nagrań był antyterrorystą z BOA, który tego dnia „zabezpieczał protest”. Już wcześniej miał problemy związane z nadużyciem przemocy: domagając się zwrotu pieniędzy, złamał komuś nos.

Przeczytaj także:

Tego dnia policja używała wobec manifestujących także gazu łzawiącego. Zaatakowani zostali dziennikarze, a także posłanka Lewicy Magdalena Biejat.

Z BOA do Rzeszowa

Mężczyzna, który do tej pory służył w elitarnym Biurze Operacji Antyterrorystycznych, został odesłany do służby w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie.

„Nie został wydalony, ale został przeniesiony do jednostki niższego rzędu. Pewne zachowania zwyczajnie nie licują z godnością urzędu, pewien poziom musi być zachowany. Wobec tego funkcjonariusza było prowadzone postępowanie prokuratorskie” – tłumaczyła rzeczniczka KGP Katarzyna Nowak.

15:26 12-01-2024

Strona Sejmu: Wąsik i Kamiński w zakładce „byli posłowie”

Zmiany na stronie Sejmu. W zakładce „byli posłowie” pojawiło się nazwisko Macieja Wąsika. Wcześniej trafił tam również Mariusz Kamiński.

IMG_5811

W sprawie wygaszenia mandatów byłych szefów CBA, skazanych prawomocnym wyrokiem sądu za nielegalną prowokację podczas afery gruntowej, postanowienie wydał marszałek Szymon Hołownia. Ale zakwestionowała je nielegalna – podważana m.in. wyrokami TSUE – Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN.

Mariusz Kamiński doczekał się odrębnego rozstrzygnięcia. 10 stycznia legalna Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych orzekła, że marszałek Sejmu skutecznie wygasił mandat posła PiS. A ten stracił go wraz z chwilą ogłoszenia wyroku przez Sąd Okręgowy.

Izba Pracy nie zdążyła jednak rozpoznać sprawy Macieja Wąsika. Jak pisał w OKO.press Mariusz Jałoszewski, ruch jest po stronie marszałka Hołowni. Ma trzy możliwości:

  • Może nie uznać decyzji nielegalnej Izby Kontroli, stwierdzając, że jest ona nieistniejąca. I zdecydować, że Wąsik ma skutecznie wygaszany mandat. Hołownia może oprzeć się wprost na orzeczeniach ETPCz, TSUE i uchwale pełnego składu SN ze stycznia 2020 roku. W tych orzeczeniach uznano, że Izba Kontroli nie jest legalnym sądem. Jest sądem specjalnym powołanym przez PiS i w całości obsadzonym przez neosędziów. Jej orzeczenia są wadliwe i można je uchylać. Nie są obowiązujące.
  • Może jeszcze raz przesłać odwołanie Wąsika do Izby Pracy, uznając, że nie zostało ono rozpoznane przez legalny sąd.
  • Może wydać nową decyzję o wygaszeniu mandatu Wąsika i jeśli ten się odwoła, przesłać akta do Izby Pracy.