Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
Związki zawodowe dostały od nowych władz TVP zapytania dotyczące ewentualnej obrony związkowej już łącznie około 60-70 pracowników stacji – podaje magazyn „Press”. To krok będący zwykle wstępem do zwolnień
Związki zawodowe działające w Telewizji Polskiej w kolejnych pismach otrzymują zapytania dotyczące tego, czy wskazani pracownicy TVP są objęci tzw obroną związkową. To typowa procedura poprzedzająca zwolnienia w firmach, w których działają związki zawodowe. W wypadku zwalniania osób objętych obroną związkową związek ma prawo odnieść się do uzasadnień ich wypowiedzeń.
Informowaliśmy już w OKO.press, że takie zapytania dotyczyły już osób ze ścisłego kierownictwa programów informacyjnych za rządów PiS – w tym m.in. Michała Adamczyka, Marcina Tulickiego czy Samuela Pereiry. W kolejnym piśmie nowe władze TVP pytały o ochronę związkową dotychczasowych korespondentów zagranicznych TVP. Tym razem, jak podaje „Press”, kolejne zapytania dotyczyły „Filipa Styczyńskiego (kierował TVP World), Piotra Kierzkowskiego (kierował TVP 3), Marcina Skabarę (był wicedyrektorem biura programowego) i Roberta Malinowskiego (był wicedyrektorem Biura Reklamy TVP), a także byłych już szefów oddziałów terenowych, w tym Marcina Szypszaka, Ryszarda Montusiewicza, Józefa Matusza i Piotra Dziemiańczuka.”
Według Press związki zawodowe w TVP miały otrzymać zapytania dotyczące już łącznie 60-70 osób.
Sąd rejestrowy wpisał dziś do Krajowego Rejestru Sądowego że jedna z 17 należących do Polskiego Radia jego spółek regionalnych – nadające na Pomorzu Radio Gdańsk – znalazła się w stanie likwidacji.
To już drugie takie postanowienie sądu rejestrowego – po wczorajszym wpisie do KRS dotyczącym Radia Katowice. Więcej na ten temat w materiale Dominiki Sitnickiej w OKO.press:
Dzisiejszy wpis oznacza, że kolejny już sąd rejestrowy (działający u boku miejscowego sądu rejonowego) uznał decyzję ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza o postawieniu spółek składających się na media publiczne (Polskie Radio i TVP) w stan likwidacji. Potwierdza to tezę, że z prawnego punktu widzenia decyzja o stanie likwidacji mediów publicznych okazała się znacznie bardziej funkcjonalna niż wcześniejsza próba odwołania ich rad nadzorczych i zarządów i powołania w ich miejsce nowych.
Także dziś bowiem warszawski sąd rejestrowy odmówił wpisania do KRS nowych władz TVP powołanych przez Sienkiewicza w miejsce nominatów PiS. Decyzja ta nie ma jednak wpływu na tok postępowania w sprawie wpisu dotyczącego likwidacji i powołania likwidatora.
Dwoje prawicowych publicystów – Magdalena Ogórek i Rafał Ziemkiewicz – mogło zostać w grudniu ułaskawionych przez prezydenta. Prezydent mógł darować im grzywny w wysokości 10 tysięcy złotych i zatrzeć skazania w związku z wyrokiem za zniesławienie znanej aktywistki opozycji demokratycznej Ewy Podleśnej – podaje „Rzeczpospolita”.
Kancelaria Prezydenta poinformowała przed świętami Bożego Narodzenia, że 18 grudnia Andrzej Duda ułaskawił dwie osoby. Komunikat był zanonimizowany. Prezydent „podejmując decyzję o skorzystaniu z prawa łaski, miał na uwadze zasady sprawiedliwości oraz racjonalności represji karnej, a także incydentalny charakter czynu osób skazanych” – czytamy w nim między innymi.
Z informacji „Rzeczpospolitej” wynika, że ułaskawieni mieli wtedy zostać nie kto inny, a Magdalena Ogórek i Rafał Ziemkiewicz. A sprawa miała dotyczyć wydania programu TVP „W tyle wizji” z lutego 2019 roku.
Ogórek i Ziemkiewicz zniesławiali w nim Ewę Podleśną, znaną opozycyjną aktywistkę. Obrażali też jej pacjentów (Podleśna jest psychoterapeutką), mówiąc m.in. o „praniu mózgu” i „zmanipulowanej psychice”. Ponad trzy lata sądowych zmagań, które potem nastąpiły, zakończyły się skazaniem Ogórek i Ziemkiewicza na po 10 tysięcy złotych grzywny w procesie karnym. Sprawę opisywała w OKO.press Maria Pankowska:
Po ułaskawieniu przez prezydenta Ogórek i Ziemkiewicz staliby się ponownie osobami niekaranymi – ich wyroki uległyby zaś zatarciu.
Nie byłby to pierwszy taki przypadek. 5 grudnia Duda ułaskawił innego prawicowego publicystę – Jerzego Jachowicza. Tu również chodziło o wyrok za zniesławienie – tyle że Dariusza Korneluka, współzałożyciela i członka Stowarzyszenia Prokuratorów Lex Super Omnia.
Braun za swój grudniowy atak na uczestników święta Chanuku otrzymał od komisji etyki poselskiej naganę – to najwyższa określona regulaminem kara, jaką może nałożyć ten organ
O naganie dla Brauna poinformowała dziś będąca członkinią komisji etyki poseł Ewa Schädler z Polski 2050. Braun ma jeszcze 14 dni na odwołanie od tej decyzji. Kara dotyczy grudniowego incydentu, który głęboko poruszył opinię publiczną. 12 grudnia Braun zaatakował uczestników obchodów żydowskiego święta Chanuki w gmachu Sejmu. Z pomocą gaśnicy proszkowej zgasił chanukowe świece, wymyślał uczestnikom obrzędu i szarpał się z nimi. Następnie – dopuszczony do głosu przez wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka – wygłosił z sejmowej mównicy chaotyczne antysemickie wystąpienie.
Nagana od komisji etyki poselskiej – będąca regulaminowo najwyższą możliwą karą, jaką może nałożyć to ciało – to obecnie jeden z najmniejszych problemów Brauna będących konsekwencjami ataku na uczestników obchodów Chanuki. Bezpośrednio po incydencie Prezydium Sejmu odebrało mu na 3 miesiące połowę uposażenia poselskiego i na pół roku wszystkie diety poselskie. Sprawą ataku na polecenie ministra sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego Adama Bodnara zajęła się też prokuratura. Do Sejmu trafił dziś prokuratorski wniosek o uchylenie Braunowi immunitetu. Informowaliśmy już o tym w relacji na żywo OKO.press.
Wśród prawicowych komentatorów burza po słowach wiceminister sprawiedliwości na temat dwóch skazanych posłów PiS
Mariusz Kamiński, jeden z dwóch polityków PiS skazanych za nadużycie władzy i przekroczenie uprawnień w związku z „aferą gruntową” z 2007 r., obwołał się dziś rano więźniem politycznym i ogłosił, że rozpoczyna strajk głodowy. Informowaliśmy już o tym w relacji na żywo OKO.press.
„Każdy ma prawo nie jeść i nie pić. To jest decyzja indywidualna, jest w tym względzie prawo do wolności” – tak między innymi skomentowała decyzję Kamińskiego wiceministra sprawiedliwości Maria Ejchart. Między innymi – bo zastępczyni Adama Bodnara podkreślała też, że dopóki Kamiński przebywa w areszcie, dopóty państwo jest współodpowiedzialne za jego stan zdrowia. „Więzień jest poddawany badaniom lekarskim, jak organizm reaguje na odmowę jedzenia i picia” – tłumaczyła Ejchart. Zaznaczyła jednak, że nie oznacza to, że Kamiński może zostać zmuszony do odżywiania się przez służby penitencjarne. „Tylko sąd może zdecydować o przymusowym karmieniu, jeśli zagrozi to zdrowiu i życiu” – mówiła Ejchart.
Prawicowi komentatorzy podchwycili jednak same słowa „każdy ma prawo nie jeść i nie pić” – przedstawiając je jako dowód na bezwzględność nowych władz resortu sprawiedliwości – i całkowicie pomijając całą resztę wypowiedzi Ejchart.
Wiceministra sprawiedliwości wypowiadała się zaś przede wszystkim na temat statusu Kamińskiego i Wąsika jako więźniów. „Zgodnie z przyjętą definicją, żeby być uznanym za więźnia politycznego, trzeba spełnić jeden z warunków tej definicji. W przypadku skazanych pana Kamińskiego i Wąsika żaden z tych warunków nie został spełniony. Dlatego nie można o nich mówić, że są więźniami politycznymi. To jest nadużycie również wobec więźniów politycznych na całym świecie” – mówiła Ejchart.
Podobnie brzmi stanowisko Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. „Określanie osadzonych Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego mianem więźniów politycznych stanowi głęboko niesprawiedliwe przekłamanie, godzące wprost w pamięć o osobach faktycznie osadzonych z powodu ich przekonań, postaw, walki o demokrację i prawa człowieka” – podkreślał dziś zarząd HFPCz.