Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
Jarosław Kaczyński przekazał mediom, że na spotkanie nie pozwalały przepisy. Skomentował też postępowanie ministra sprawiedliwości.
Jarosław Kaczyński udał się do więzienia w Przytułach Starych pod Ostrołęką, gdzie karę odbywa Maciej Wąsik. Lider Prawa i Sprawiedliwości chciał spotkać się tam z byłym posłem PiS skazanym przez sąd na dwa i pół roku więzienia w związku z aferą gruntową z 2007 roku. Kaczyński pojawił się przed zakładem karnym popołudniu – przekazał lokalny portal eostrołęka. Nie udało mu się zobaczyć z osadzonym, pracownicy zakładu karnego przekazali jedynie informację o jego stanie.
„Chciałem tylko zapytać, w jakim stanie jest pan minister. Nie ma dożywiania dożylnego, jak minister Kamiński, a o dożywianiu dolegliwym, przez nos, nie ma w tej chwili mowy. Chciałem ministra Wąsika zobaczyć, sprawdzić, jak się czuje i pozdrowić jako kolegę. Prosiła mnie o tę wizytę pani Wąsikowa, małżonka. Jest bardzo zaniepokojona, limit wizyt dwa razy w miesiącu się jej wyczerpał. Nie dałem rady nic tu zrobić, przepisy są jednoznaczne” – mówił Kaczyński.
„Sądzę, że to wynik złośliwości” – komentował prezes PiS zachowanie ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, który według dziennikarza TV Republika ma zwlekać z decyzją o ewentualnym zwolnieniu Wąsika i Mariusza Kamińskiego z więzienia. – „To jest złośliwa ekipa. Mówiąc najkrócej, źli ludzie. Taka władza nam straszliwie zaszkodzi” – mówił Kaczyński.
Potwierdzają się informacje o potężnych pieniądzach, jakie w TVP miała zgarniać Joanna Kurska, między innymi jako prowadząca „Pytania na Śniadanie” .
O bajońskich sumach, które żona byłego prezesa Telewizji Polskiej Joanna Kurska zgromadziła za swoją pracę w TVP, donosił w środę Onet. Dziś publiczny nadawca potwierdził, że za swoją pracę zarobiła gigantyczne pieniądze.
Jej wynagrodzenie w sumie przełożyło się na ponad 1,5 mln złotych. Co miesiąc na jej konto spływało średnio powyżej 113 tys. złotych.
„W okresie luty-listopad 2016 r. Pani Joanna Kurska otrzymała z TVP 469 tys. zł brutto z tytułu wynagrodzenia za pracę, w tym 93 tys. zł brutto z tytułu kilku nagród prezesa zarządu, którym wówczas był Jacek Kurski. W grudniu 2016 r. wypłacono Pani Joannie Kurskiej 138 tys. zł brutto z tytułu rekompensaty w związku z rozwiązaniem umowy o pracę. Następnie przez 6 miesięcy otrzymywała odszkodowanie z tytułu zakazu konkurencji po ustaniu zatrudnienia w łącznej wysokości 138 tys. 833 zł brutto. Po ponownym zatrudnieniu, w okresie wrzesień 2022 r. — styczeń 2023 r. otrzymała łącznie 203 tys. 685 zł brutto z tytułu wynagrodzenia za pracę. Dodatkowo w styczniu 2023 r. otrzymała 288 tys. zł brutto z tytułu rekompensaty w związku z rozwiązaniem umowy o pracę. Następnie przez 9 kolejnych miesięcy wypłacono jej łącznie 432 tys. zł brutto w ramach odszkodowania z tytułu zakazu konkurencji. W sumie 1 mln 534 tys. zł brutto” – czytamy w oświadczeniu kierownictwa telewizji.
Artur Soboń odmówił składania konkretnych zeznań podczas przesłuchania przez Komisję Śledczą. Posłowie koalicji rządzącej ocenili jego zachowanie jako próbę paraliżu Komisji Śledczej ds. wyborów kopertowych.
Zakończyło się posiedzenie Komisji Śledczej ds. wyborów kopertowych, która przesłuchała posła PiS i byłego wiceministra między innymi rozwoju i finansów. Polityk ograniczył się podczas przesłuchania do odczytania oświadczenia zawierającego fakty dotyczące jego kompetencji w rządzie. Na pytania komisji odpowiadał lakonicznie, wskazując głównie, że wszystko, co miał do powiedzenia, powiedział już w czasie na swobodną wypowiedź.
Członkowie komisji mimo to próbowali zadawać kolejne pytania o jego wiedzę na temat procesu przygotowania wyborów kopertowych w 2020 roku. Niemal za każdym razem dostawali tę samą odpowiedź. Kilkukrotnie Soboń zwracał uwagę na brak obiektywizmu komisji, która miałaby według niego ignorować ważne fakty i zeznania kluczowych świadków, co prowadzić miałoby do niesprawiedliwych wniosków uderzających w poprzedni rząd. Sytuacja doprowadziła do spięcia pomiędzy posłami opozycji i koalicji rządowej – ci pierwsi uznawali, że świadek może odpowiadać na pytania w dowolny sposób, ci drudzy, że zachowanie Sobonia ma prowadzić do obstrukcji i sparaliżować działanie komisji. W związku z tym poseł KO Jacek Karnowski zapowiedział zapowiedział skierowanie wniosku do sądu o karę porządkową dla przesłuchiwanego.
„Jeśli pan Soboń miał taką strategię wizerunkową, żeby przed komisją w telewizji zaprezentować się jako facet, który ma więcej do ukrycia niż Lew Rywin, to w pełni mu się udało, serdeczne gratulacje” – skomentował zachowanie Sobonia wicenaczelny OKO.press Michał Danielewski na platformie X. Rzeczywiście, Soboń niemal skopiował strategię Lwa Rywina, który w czasie przesłuchania przed komisją śledczą w 2003 roku odmawiał odpowiedzi na pytania.
Według przecieków Soboń zwracał uwagę na problemy związane z organizacją wyborów prezydenckich w 2020 roku w kopertowej formie. Wynika to z korespondencji ujawnionej przez portal Poufna Rozmowa.
„Przygotowanie wyborów w tych warunkach to partyzantka, której pierwsze efekty już widać (…)” – alarmował Soboń.
„Gwarantujemy bałagan i brak powagi wyborów (…) Niemal co trzecie gospodarstwo domowe nie ma skrzynki pocztowej (…) Będziemy mieli w przestrzeni publicznej obrazki pakietów na płocie, w błocie, na śmietniku, itd.” – tłumaczył Soboń ówczesnemu szefowi Kancelarii Premiera Michałowi Dworczykowi.
Minister sprawiedliwości Adam Bodnar zapowiedział przywrócenie rozdzielności funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości.
Minister Sprawiedliwości Adam Bodnar zapowiada nowelizację prawa rozdzielającą dwa stanowiska połączone wcześniej przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Poprzednia władza połączyła obie funkcje nowelizując w 2016 roku ustawę „Prawo o prokuraturze”.
„Uchwalone i przyjęte wówczas przepisy połączyły stanowiska Prokuratora Generalnego i Ministra Sprawiedliwości. Ustawa utworzyła też Prokuraturę Krajową w miejsce Generalnej, zlikwidowała Krajową Radę Prokuratury oraz wojskowy pion organizacyjny prokuratury” – zauważa resort sprawiedliwości w swoim komunikacie. – „Było to działanie całkowicie odbierające prokuratorze niezależność od organów władzy wykonawczej i ustawodawczej. Prokuratura stała się narzędziem w rękach ówcześnie rządzących, służyła władzy i realizacji celów politycznych.”
Jak twierdzą przedstawiciele ministerstwa, rozdzielenie tych dwóch funkcji będzie pierwszym krokiem do przywrócenia niezależności w prokuraturze.
Propozycja Bodnara zakłada, że:
Kandydatów będzie mógł wskazywać prezydent, Marszałek Sejmu, grupa 35 posłów, 15 senatorów, 200 prokuratorów w stanie czynnym i 2000 obywateli. Kandydować będą mogli prokuratorzy z przynajmniej 20-letnim stażem pracy.
„Zgodnie z regulacjami ustawy Prawo o Prokuraturze, Prokurator Generalny jest naczelnym organem prokuratury i kieruję jej pracą. Unifikacja funkcji Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego w 2016 roku stała się zarzewiem istniejącego konfliktu” – pisali w petycji do szefa resortu sprawiedliwości liniowi prokuratorzy, sędziowie i obywatele. – "Tymczasem osoba nowego Ministra Sprawiedliwości Prokuratora Generalnego Adama Bodnara daje ogromną nadzieję na istotne zmiany w prokuraturze, wyłączenie instytucji ze struktury władzy wykonawczej, a przede wszystkim na istotne zmiany w sferze funkcjonowania organu” – czytamy w apelu.
Były wiceminister aktywów państwowych zastosował obstrukcję przesłuchania przez komisję śledczą. Na każde pytanie powtarzał to samo. Wygląda na to, że to nowa strategia PiS wobec rozliczeń.
„Wszystko, co miałem do powiedzenia w objętej przesłuchaniem sprawie, zawarłem w swobodnej części swojej wypowiedzi”.
Tę frazę Artur Soboń, były wiceminister aktywów państwowych w rządzie Mateusza Morawieckiego, powtórzył przed komisją śledczą ds. wyborów kopertowych kilkadziesiąt razy. Były to jego odpowiedzi na niemal wszystkie pytania członków komisji. Intencja obstrukcji posiedzenia była tu oczywista.
We wspomnianej swobodnej części wypowiedzi (od której zaczyna się przesłuchanie każdego świadka), Soboń przez kilkanaście minut odczytywał treść dzienników urzędowych ministerstwa aktywów państwowych dotyczącą zakresu jego kompetencji w resorcie. Spółka po spółce, komórka po komórce, wymieniał instytucje, które nadzorował.
Czy pan zamierza czytać do 17.30? — zapytał przewodniczący Dariusz Joński. — Nie — odpowiedział Soboń. Po czym wrócił do wymieniania instytucji w rodzaju „zakładów unasienia zwięrząt” czy licznych specjalnych stref ekonomicznych w różnych miejscach Polskich.
W końcu przewodniczący Dariusz Joński przy wsparciu kilkorga posłów zdołali Sobonia odwieść od tej recytacji i nakłonić do przedstawienia jedynego płynącego z niej wniosku — otóż Soboń chciał dowieść, że nie nadzorował Poczty Polskiej w trakcie afery z wyborami kopertowymi.
W dalszej części swej swobodnej wypowiedzi Soboń odniósł się do zeznań Jarosława Gowina, który wspomniał o mailu wysłanym przez Sobonia do Michała Dworczyka a zawierającym krytyczną ocenę pomysłu przeprowadzenia wyborów kopertowych. Stwierdził, że ten „prywatny” mail (pochodzący ze słynnej „skrzynki Dworczyka” – przyp. red) został „nielegalnie” opublikowany przez serwis Poufna Rozmowa a on sam nie jest w stanie potwierdzić jego autentyczności.
Potem, gdy rozpoczęło się zadawanie pytań, Soboń na niemal każde z nich odpowiadał tym samym zdaniem – „Wszystko, co miałem do powiedzenia w objętej przesłuchaniem sprawie, zawarłem w swobodnej części swojej wypowiedzi” – powtarzał. Wyjątki zrobił tylko w wypadku pytań o wykształcenie.
Zachowanie Sobonia wyglądało na strategię PiS. Bo kiedy do głosu doszedł członek komisji z PiS, to nie zadawał pytań, tylko wygłaszał komentarze polityczne przedstawiające stanowisko PiS wobec afery z wyborami kopertowymi.
Soboń odpowiadał cały czas tak samo: „Wszystko, co miałem do powiedzenia w objętej przesłuchaniem sprawie, zawarłem w swobodnej części swojej wypowiedzi”.
Ostatecznie na wniosek posłanki Filiks komisja ograniczyła czas pytań do minuty. Przerwało to polityczne analizy PiS, ale Soboń mógł częściej powtarzać: „Wszystko, co miałem do powiedzenia w objętej przesłuchaniem sprawie, zawarłem w swobodnej części swojej wypowiedzi”. Czasem dodawał, że w swobodnej wypowiedzi informacja jest zawarta. A czasem — kiedy posłowie wskazywali, że nie ma w niej słowa o tym, o co pytają, odpowiadał, że to wszystko, co ma do powiedzenia, gdyż „wszystko, co miałem do powiedzenia w objętej przesłuchaniem sprawie, zawarłem w swobodnej części swojej wypowiedzi”.
Strategia była o tyle korzystna, że Soboniowi nie można było zarzucić odmowy odpowiedzi (świadek musi odpowiadać na pytania). Tyle że odpowiedź była zawsze taka sama.
„Czyli bawimy się w pomidora” – skomentowała posłanka PSL Agnieszka Kłopotek