W związku z afera Funduszu Sprawiedliwości policja ma doprowadzić byłego zastępcę Zbigniewa Ziobry Marcina Romanowskiego do aresztu tymczasowego – na razie jednak nie ustaliła jego pobytu. W sprawie tej samej afery Kaczyński zeznawał w prokuraturze
Rosja będzie używała rakiet balistycznych w odwecie na ataki zachodnią bronią na swoje terytorium. Ukraińcom da znać, by zdążyli się ewakuować. “Niech nikt nie wątpi, że Rosja odpowie na atak”. “Konflikt w Ukrainie stał się globalny”. “USA zniszczyły międzynarodowy system bezpieczeństwa".
Po trzech dniach od pierwszych ataków Ukrainy ATACMS-ami na obwód kurski w Rosji i cztery dni po decyzji USA, by Ukraina mogła ich przeciw Rosji używać, Putin w końcu zabrał głos. Rosyjska telewizja nadała jego wystąpienie „do obywateli”. Groził światu, ale nowością w tym wystąpieniu miało być to, że Rosja dysponuje nowym typem broni. A właściwie nie dysponuje, tylko go właśnie testuje „w warunkach bojowych”. W Ukrainie. I pierwszy test się powiódł.
Amerykanie skomentowali, że te nowe rakiety do broń dopiero eksperymentalna i Moskwa ma tylko kilka takich głowic.
Przypomnijmy, że cztery dni temu USA zgodziły się, by Ukraina mogła użyć dostarczonych przez Stany rakiet dalekiego zasięgu przeciwko obiektom na terytorium Rosji.
Pisaliśmy o tym tekście:
Putin powtórzył to, co mówił wcześniej, we wrześniu: Ukraina nie jest w stanie używać zachodnich rakiet bez udziału zachodnich specjalistów. A skoro tak, to Zachód włączył się do konfliktu.
Putin potwierdził, że 19 i 21 listopada wojsko ukraińskie użyło rakiet przeciw obiektom w obwodzie briańskim i kurskim. Jego zdaniem, od tego momentu regionalny konflikt zamienił się w konflikt globalny. Dlatego Rosja będzie używać swoich rakiet balistycznych i zrobiła to dziś w Ukrainie.
Poranny atak na zakłady w Dnieprze przeprowadziła przy użyciu nowego „nie jądrowego pocisku hipersonicznego”. Rosja przeprowadziła udany test „w warunkach bojowych” rakiety średniego zasięgu „Oresznik”. Tej takiety zdaniem Putina nikt nie przechwyci.
„Obiekty, które zostaną zniszczone w trakcie dalszych testów najnowszych rosyjskich systemów rakietowych, zostaną określone na podstawie zagrożeń dla Rosji”.
Przy czym, jak powiedział, wcześniejsze ukraińskie ataki rakietowe na obwód briański zostały odparte. Pożar wywołany odłamkami został ugaszony, nikt nie zginął. W obwodzie kurskim są ofiary, ale zaatakowany obiekt wojskowy działa — twierdził Putin.
Jednak — wbrew temu, co mówi kremlowska propaganda — według niezależnych źródeł, ukraińskie rakiety zniszczyły wielki skład pocisków artyleryjskich w obwodzie briańskim.
Rosja, podkreślił jak zawsze Putin, zamierza prowadzić operację w Ukrainie „do skutku”.
„Uważamy, że mamy prawo do użycia naszej broni przeciwko celom wojskowym tych krajów, które pozwalają na użycie swojej broni przeciwko naszym celom, a w przypadku eskalacji agresywnych działań również zareagujemy zdecydowanie i lustrzanie".
Wystąpienie Putina zostało nadane nagle, tuż po godz. 18 naszego czasu w środku wieczornych dzienników telewizyjnych. Godzinę po tym wystąpieniu rzecznik Putina Pieskow ogłosił, że Putin otwarty jest „na wszelkie kontakty w celu pokojowego rozwiązania konfliktu”.
Mamy więc raczej do czynienia z demonstracją, którą Putin musiał zrobić. Pochwalił się więc nową, ale niewytestowaną jeszcze bronią — powodem do radości ma być to, że nowa rakieta trafiła w cel w Ukrainie. Propaganda Kremla nie ukrywała od niedzieli, że Rosja stała się obiektem ataków, dzieje się to prawdopodobnie za zgodą prezydenta-elekta Trumpa, więc ludzie muszą przygotować się na ataki rakietowe.
W czwartek rano siły zbrojne Ukrainy poinformowały, że Rosja wystrzeliła na Ukrainę pociski balistyczne. Reuters, powołując się na informacje ze strony ukraińskiej, podał, że chodzi o pocisk RS-26 Rubież, który wystrzelono z obwodu astrachańskiego w Rosji.
To byłby pierwszy przypadek wykorzystania takiej broni przez Rosję od początku wojny w Ukrainie. Tego rodzaju pociski balistyczne to broń dalekiego zasięgu, zdolna do przenoszenia głowic jądrowych na tysiące kilometrów. Są ważnym elementem rosyjskiej doktryny odstraszania. W czwartkowym ataku wykorzystana miała zostać głowica konwencjonalna.
Poza pociskiem balistycznym Rosja przeprowadziła na obwód dniepropietrowski atak z wykorzystaniem pocisku hipersonicznego Kindżał oraz siedmiu pocisków manewrujących Ch-101, spośród których sześć zostało zestrzelonych. Pociski początkowo leciały w stronę Kijowa, zostały jednak przekierowane w stronę Dniepru.
Strona ukraińska podała, że celem w obwodzie dniepropietrowskim były zakłady przemysłowe, ale nie sprecyzowała, które. Teraz z oświadczenia Putina wiadomo, że były to zakłady Jużmasz.
To największe ukraińskie przedsiębiorstwo przemysłu rakietowo-kosmicznego z siedzibą w Dnieprze. Projektant i producent międzykontynentalnych pocisków balistycznych ICBM, rakiet nośnych, statków kosmicznych, silników rakietowych i innych produktów zaawansowanych technologii. Przedsiębiorstwo państwowe kontrolowane przez Ukraińską Agencję Kosmiczną.
Nieznane są jeszcze skutki ostrzału tego zakładu.
Prokuratura Krajowa przekazała Adamowi Bodnarowi wniosek o zgodę Sejmu na zatrzymanie i doprowadzenie byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry przed komisję śledczą ds. Pegasusa
Rzecznik Prokuratury Krajowej prok. Przemysław Nowak poinformował PAP, że wniosek o zatrzymanie i doprowadzenie Zbigniewa Ziobry przed komisję został skierowany do prokuratora generalnego w celu przekazania go marszałkowi Sejmu. Chodzi o procedurę uchylenia immunitetu byłemu ministrowi sprawiedliwości, obecnie posłowi PiS.
Sejmowa komisja ds. Pegasusa wniosek w tej sprawie złożyła w prokuraturze 8 listopada. Bo Zbigniew Ziobro już czterokrotnie nie stawiał się na jej wezwania do udziału w przesłuchaniu. Ostatni raz wezwanie zignorował 4 listopada, nie usprawiedliwił swojej nieobecności.
„Zbigniew Ziobro w sposób uporczywy i lekceważący ukrywał się przed funkcjonariuszami stanowiącymi zespół doręczeniowy wezwania na komisję śledczą. W tym dokumencie opisujemy szczegółowo nieudolną próbę gry w szachy Zbigniewa Ziobry z polską policją” – mówił członek komisji Witold Zembaczyński podczas konferencji, na której komisja poinformowała o złożeniu wniosku o doprowadzenie Ziobry.
Sejmowa komisja śledcza prowadzi dochodzenie ws. zakupu i wykorzystania przez rząd PiS programu do inwigilacji Pegasus, którym szpiegowani mieli być m.in. przedstawiciele ówczesnej opozycji.
Jednym z ważnych wątków w tej sprawie jest nielegalny zakup Pegasusa przez Centralne Biuro Antykorupcyjne za pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości w 2017 roku. Dlatego kluczowym świadkiem jest Zbigniew Ziobro, który w tamtym czasie nadzorował Fundusz. Były minister początkowo uchylał się od przesłuchań w związku ze złym stanem zdrowia – w ubiegłym roku przeszedł operację wycięcia nowotworu. Twierdził, że nie jest w stanie zeznawać i przedstawiał zwolnienia lekarskie.
Komisja ds. Pegasusa pod koniec września 2024 powołała biegłego, który ocenił, że przy zachowaniu odpowiednich warunków Ziobro może wziąć udział w przesłuchaniu. Tę opinię sam Ziobro kontestował. Gdy w październiku okazało się jednak, że stawił się na przesłuchaniu w prokuraturze w związku z inną sprawą, komisja straciła cierpliwość. Przegłosowano wniosek o ukaranie posła grzywną. Teraz komisja domaga się doprowadzenia go siłą.
Pod decyzją o przekazaniu pieniędzy CBA podpisał się nie Zbigniew Ziobro, a ówczesny wiceminister sprawiedliwości odpowiadający za Fundusz Sprawiedliwości, Michał Woś. Woś jeszcze w marcu 2024 roku zeznawał przed komisją ds. Pegasusa. Tłumaczył, że w decyzji chodziło o bezpieczeństwo państwa, a nie o bezpodstawną inwigilację. W sierpniu Woś usłyszał zarzuty w śledztwie Prokuratury Krajowej wokół nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości – właśnie w związku z decyzją o przekazaniu CBA 25 mln zł na zakup Pegasusa.
Pierwszy akt oskarżenia ws. Funduszu Sprawiedliwości trafi do sądu na przełomie roku – poinformowała Prokuratura Krajowa. Głównym wątkiem jest dotacja dla Fundacji Profeto ks. Michała O.
Prokurator Prokuratury Krajowej Piotr Woźniak, prowadzący śledztwo wokół Funduszu Sprawiedliwości, przekazał dziś PAP, że pierwszy akt oskarżenia w tej sprawie trafi do sądu na przełomie grudnia i stycznia.
„Na tym etapie planujemy skierowanie aktu oskarżenia wobec dziewięciu osób, obejmując je 21 zarzutami dotyczącymi głównie Fundacji Profeto i inwestycji »Archipelag – wyspy wolne od przemocy«, ale także kilku innych konkursów przeprowadzonych w Ministerstwie Sprawiedliwości” – powiedział prok. Woźniak.
„To jest dopiero początek, dlatego że w ramach postępowania mamy jeszcze bardzo wiele wątków i badamy cały czas kolejne konkursy na pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości, a także kolejne istotne wątki z nimi związane. Pamiętajmy zatem, że planowany obecnie akt oskarżenia nie kończy tej sprawy. To dopiero wierzchołek góry lodowej” – podkreślił Woźniak.
Zgodnie z art. 321 kodeksu postępowania karnego strony postępowania mogą teraz zapoznać się ze wszystkimi materiałami śledztwa, a także zgłosić do niego wnioski o uzupełnienie. Na koniec tego etapu prokuratorzy wydadzą postanowienie o zamknięciu śledztwa i skierują do Sądu Okręgowego w Warszawie akt oskarżenia.
Z komunikatu prokuratury wynika, że pierwszy akt oskarżenia będzie dotyczył szefa Fundacji Profeto, ks. Michała O., podejrzanego o popełnienie czterech przestępstw, a także ośmiorga byłych urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości: Urszuli D. (podejrzanej o 5 przestępstw), Karoliny K. (5 przestępstw), Wojciecha Z. (1 przestępstwo); Moniki G. (2 przestępstwa), Moniki S. (1 przestępstwo), Marty G. (1 przestępstwo), Karoliny G. (1 przestępstwo).
Śledztwo w sprawie nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości od lutego 2024 roku prowadzi zespół śledczy nr 2 Prokuratury Krajowej. Na jego czele stoi obecnie prok. Piotr Woźniak. Śledczy badają w jaki sposób pieniądze z Funduszu – które powinny służyć pomocy ofiarom przestępstw – były wydatkowane niezgodnie z przeznaczeniem za czasów rządów PiS. Ministrem Sprawiedliwości, czyli dysponentem Funduszu, był wówczas Zbigniew Ziobro, a za Fundusz odpowiadali wiceministrowie Michał Woś, a następnie Marcin Romanowski.
Śledztwo objęło kilka dotacji z Funduszu, jednak jak na razie głównym wątkiem jest w nim rekordowa dotacja przyznana Fundacji Profeto, którą kieruje ks. Michał O. Jak pisaliśmy, Fundacja miała początkowo otrzymać 43,3 mln zł, ale dzięki aneksom do umowy przyznano jej 98,9 mln zł. Ostatecznie wypłacono nieco ponad 66 mln, bo ostatnie transze zostały zablokowane przez nową władzę.
O podejrzanej dotacji dla Profeto pisaliśmy jako pierwsi w OKO.press jeszcze w 2020 roku. Rok później ujawniliśmy, że fundacja ks. Michała O., zajmująca się prowadzeniem katolickich mediów, planuje postawić za te pieniądze budynek wyposażony w reżyserki, studia nagrań i salę widowiskową. W lutym 2024 roku opisywaliśmy podejrzany obrót dotacją przez ks. Michała O. i zakon sercanów, do którego należy duchowny. Ujawniliśmy też, że ksiądz O. wielokrotnie spotykał się ze Zbigniewem Ziobrą w latach 2016-2021. Pokazywaliśmy, w jaki sposób konkurs z Funduszu Sprawiedliwości został ustawiony pod Fundację Profeto.
Materiał zgromadzony przez prokuraturę jest obszerny – obejmuje ok. 350 tomów akt.
Prokuratura zarzuca podejrzanym udział w zorganizowanej grupie przestępczej, popełnienie przestępstw urzędniczych, które przyczyniły się do przyznania szeregu dotacji na rzecz nieuprawnionych podmiotów, w tym właśnie Fundacji Profeto. Chodzi m.in. o fałszowanie dokumentacji co do spełniania wymogów formalnych i zawyżaniu punktacji w konkursie. Urzędnicy i ksiądz Michał O. mieli działać w porozumieniu i w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Prokuratura zarzuciła też ks. O. „pranie pieniędzy”. Siedmiorgu urzędników grozi kara pozbawienia wolności do 10 lat. W przypadku Urszuli D. i ks. O – do 25 lat.
Prokuratura podkreśla, że to jedynie wycinek śledztwa wokół Funduszu Sprawiedliwości. Łącznie zarzuty w nim usłyszały już 22 osoby, w tym wiceministrowie Marcin Romanowski i Michał Woś. Śledczy nie wykluczają, że postępowanie obejmie kolejnych podejrzanych.
Poza Binjaminem Netanjahu MTK chce aresztować byłego ministra obrony Izraela Jo'awa Galanta oraz lidera Hamasu Mohammeda Deifa. Chodzi o zbrodnie wojenne podczas wojny w Strefie Gazy
Międzynarodowy Trybunał Karny ogłosił w czwartek 21 listopada, że wydał nakaz aresztowania izraelskiego premiera Binjamina Netanjahu i byłego ministra obrony Izraela Jo'awa Galanta. MTK zarzuca politykom zbrodnie przeciwko ludzkości i zbrodnie wojenne, które mieli popełnić między 8 października 2023 roku a 20 maja 2024 roku. To właśnie w maju 2024 główny prokurator MTK Karim Khan zawnioskował o aresztowanie Netanjahu i Galanta.
MTK uznał, że ma wystarczające dowody, by uznać, że politycy dopuścili się (jako współsprawcy) zbrodni wojennych w Strefie Gazy. Dlatego Trybunał przychylił się do wniosku oskarżyciela i wydał za nimi nakaz aresztowania. Oznacza to, że jeżeli Netanjahu i Galant opuszczą terytorium Izraela, będą mogli zostać zatrzymani.
MTK ogłosił dziś też, że zamierza aresztować Mohammeda Deifa – lidera palestyńskiej organizacji Hamas, od której ataku na Izrael 7 października 2023 rozpoczęła się wojna w Strefie Gazy.
Nie wiadomo jednak, czy Mohammed Deif ciągle żyje. Izrael twierdzi, że został zabity, ale Hamas nie potwierdził tych informacji. Wcześniej izraelskie wojsko zabiło dwóch innych przywódców Hamasu: Jahję Sinwara i Isamila Hanijję. Oni także byli na liście osób, których aresztowania domagał się prokurator Karim Khan.
Dzisiejsze decyzje MTK o nakazach aresztowania wydała izba przedprocesowa w składzie trzech sędziów. Były jednogłośne.
MTK podejrzewa Binjamina Netanjahu i Jo'awa Galanta o zbrodnie wojenne w postaci stosowania głodu jako broni w konflikcie zbrojnym, a także zbrodnie przeciwko ludzkości takie jak zabójstwo, prześladowania i inne „nieludzkie” czyny. Trybunał stwierdził, że Netanjahu i Galant mogą ponosić odpowiedzialność karną (jako cywilni przełożeni) za zbrodnię wojenną w postaci celowego kierowania ataków wojskowych na palestyńską ludność cywilną.
Mohammed Deif z kolei podejrzewany jest o zbrodnie przeciwko ludzkości i zbrodnie wojenne w postaci morderstw, gwałtów i porywania ludzi na zakładników. Hamas pod jego kierownictwem miał dopuścić się ich 7 października 2023 – w niespodziewanym, krwawym ataku zginęło ponad 1200 izraelskich cywilów, a 250 osób trafiło do niewoli. Atak zapoczątkował wściekły odwet Izraela w Strefie Gazy.
Izrael kontestował jurysdykcję Międzynarodowego Trybunału Karnego do oceny tych wydarzeń. We wrześniu rząd w Tel Awiwie złożył w MTK dwie analizy prawne, w których argumentował, że Izrael nie dostał czasu na samodzielne zbadanie ew. zbrodni w Strefie Gazy, zanim do MTK trafiły wnioski o areszt. Urzędujący w Hadze Trybunał uznał dziś jednak, że zgoda Izraela nie jest konieczna, by proces był kontynuowany.
Decyzja Trybunału zapadła w trudnym momencie dla prokuratora Karima Khana. Wobec oskarżyciela toczy się postępowanie w sprawie rzekomych nadużyć seksualnych wobec jego asystentki. Prowadzi je organ nadzorujący prace MTK. Khan publicznie zaprzeczał oskarżeniom, twierdząc, że to kampania dezinformacyjna wymierzona w jego osobę.
Rzeczniczka rosyjskiego MSZ poinformowała, że Kreml „już dawno temu” wpisał amerykańską bazę w Redzikowie na listę „priorytetowych celów potencjalnego zniszczenia”. To kolejne takie groźby ze strony Rosji
W czwartek 21 listopada rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa oświadczyła, że uruchomienie amerykańskiej bazy wojskowej w Redzikowie „to kolejny jawnie prowokacyjny krok”, który „wpisuje się w wieloletnią destrukcyjną praktykę przybliżania infrastruktury wojskowej NATO do granic rosyjskich”. Oskarżyła USA o „projektowanie swojej potęgi” na obszarach oddalonych od amerykańskiego terytorium. Czego celem ma być „wywarcie presji na Rosję i niektóre inne państwa dysponujące bronią jądrową”.
Według rosyjskiego MSZ prowadzi to do „narastania ryzyka strategicznego” i w rezultacie do „podwyższenia ogólnego poziomu zagrożenia nuklearnego”. A zatem Rosja nie miała wyboru i „już dawno temu” wpisała Redzikowo na listę „priorytetowych celów potencjalnego zniszczenia, które w razie potrzeby można przeprowadzić przy użyciu szerokiej gamy zaawansowanej broni”.
Na słowa Zacharowej odpowiedział rzecznik polskiego MSZ Paweł Wroński. Podkreślił, że instalacja w Redzikowie ma wyłącznie charakter obronny i że nie ma w niej broni jądrowej. Dodał, że
powracające groźby ze strony Rosji zmuszą NATO do wzmocnienia obrony przeciwlotniczej wschodniej flanki.
„To, co jest zgodne z tą wypowiedzią, jest to, że groźby rosyjskie pojawiają się od dłuższego czasu i oparte są na niewłaściwych przesłankach i twierdzeniach, że w tym miejscu są rakiety jądrowe, co jest absurdem” – powiedział Wroński.
Amerykańska baza antyrakietowa w miejscowości Redzikowo w woj. pomorskim to pierwsza stała instalacja armii USA w Polsce. Otwarto ją uroczyście 13 listopada, po wieloletnich opóźnieniach. Inicjatorem powstania bazy był republikański prezydent George W. Bush, budowę w Redzikowie rozpoczęto za prezydentury Baracka Obamy, w 2016 roku.
Baza jest częścią Aegis Ashore, czyli lądowej części morskiego systemu antybalistycznego USA, ale także elementem systemem obrony przeciwrakietowej europejskich członków NATO. To amerykański wkład w obronność Sojuszu w Europie. Baza należy do Marynarki Wojennej USA i podlega dowództwu sił amerykańskich w Europie – USEUCOM. Elementami tarczy są także instalacje w Rumunii, baza marynarki wojennej w Hiszpanii oraz radar wczesnego ostrzegania w Turcji.
„Umowa zakłada, że elementy tarczy rakietowej chronią nie tylko Stany Zjednoczone, ale także Polskę. Dzięki niej po raz pierwszy pojawiły się u nas amerykańskie wyrzutnie Patriot, a następnie samoloty F-16 zaczęły patrolować polskie niebo” – mówił podczas otwarcia Redzikowa minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
Wypowiedzi rosyjskiego MSZ należy czytać w kontekście rosnącego dyplomatycznego napięcia wokół wojny w Ukrainie. W tym tygodniu prezydent USA Joe Biden zezwolił Ukrainie na wykorzystanie amerykańskich pocisków do ataków na terytorium Rosji. Wg ostatnich doniesień Rosja miała dziś w nocy użyć do ataku na Ukrainę międzykontynentalnego pocisku dalekiego zasięgu, zdolnego do przenoszenia głowic jądrowych (ale bez takich głowic).
Trwa dyplomatyczne przeciąganie liny między Rosją a Ukrainą i jej sojusznikami powrotem Donalda Trumpa do Białego Domu. Prezydent-elekt wielokrotnie zapewniał, że jak tylko wróci do władzy, ekspresowo zakończy wojnę. Obie strony obawiają się, że będzie naciskał na terytorialne ustępstwa.