Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Amerykanie od miesięcy podkreślali, że wolność słowa w UE jest zagrożona. W tle nowych regulacji mamy jednak konflikt ekonomiczny i wielomiliardowe interesy amerykańskich firm technologicznych
W środę 28 maja sekretarz stanu USA Marco Rubio ogłosił, że USA zamierza odmówić wiz osobom, które zdaniem Amerykanów dopuszczają się cenzury Amerykanów i w ten sposób uderzają w ich prawa. Rubio napisał w mediach społecznościowych:
"Zbyt długo Amerykanie byli karani grzywnami, nękani, a nawet oskarżani przez zagraniczne władze za korzystanie z prawa do wolności słowa. Dziś ogłaszam nową politykę ograniczeń wizowych, która będzie dotyczyć zagranicznych urzędników i osób współwinnych cenzurowaniu Amerykanów. Wolność słowa jest niezbędna dla amerykańskiego stylu życia – to niezbywalne prawo, nad którym zagraniczne rządy nie mają władzy.
Cudzoziemcy, którzy działają na rzecz podważania praw Amerykanów, nie powinni cieszyć się przywilejem podróżowania do naszego kraju. Czy to w Ameryce Łacińskiej, Europie, czy gdzie indziej, dni biernego traktowania tych, którzy działają na szkodę praw Amerykanów, dobiegły końca".
Szef amerykańskiej dyplomacji nie podał konkretnych naruszeń wolności słowa, które wedle zapowiedzianego prawa miałyby skutkować odmową przyznania amerykańskiej wizy. W osobnym oświadczeniu dodał jednak:
„Niedopuszczalne jest, by zagraniczni urzędnicy żądali od amerykańskich platform technologicznych przyjmowania globalnych zasad moderacji treści lub angażowania się w działania cenzorskie, które wykraczają poza ich uprawnienia i ingerują w Stany Zjednoczone”.
W lutym na międzynarodowej Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium wiceprezydent USA J.D. Vance wygłosił kontrowersyjne przemówienie, w którym europejskie podejście do wolności słowa nazwał większym zagrożeniem dla Europy niż Rosja czy Chiny. Stwierdził, że ograniczenia wolności słowa w Niemczech czy Szwecji są szokujące „dla amerykańskich uszu”. Wypominał Danii i Niemcom ściganie ludzi za mowę nienawiści w internecie czy seksistowskie komentarze. A także o jego zdaniem oburzającym ściganiu protestujących pod klinikami aborcyjnymi w Wielkiej Brytanii.
Prawo niektórych europejskich krajów, dotyczące m.in. walki z mową nienawiści i dezinformacją porównywał do sytuacji w Związku Radzieckim. Jego zdaniem Sowieci przegrali, ponieważ nie potrafili przyjąć wolnościowych wartości.
Działania, które zapowiedział Rubio, wynikają więc najpewniej z autentycznych przekonań rządzących w USA Republikanów.
Inny kontekst działania, jakie zapowiedział Rubio, to próby regulacji amerykańskich gigantów cyfrowych w Unii Europejskiej. W kwietniu 2025 roku Komisja Europejska ukarała Metę, właściciela Facebooka 200 mld euro kary za monopolistyczne rozwiązania. Rzecznik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Brian Hughes mówił wówczas:
„Ponadgraniczne regulacje, które celowo atakują amerykańskie firmy, hamują innowacje i umożliwiają cenzurę, będą uznane za bariery handlowe i bezpośrednie zagrożenie dla wolnego społeczeństwa obywatelskiego”.
Ruch ze strony Rubio to eskalacja w tym konflikcie i próba zmuszenia europejskich polityków do wycofania się z regulowania działania amerykańskich gigantów cyfrowych w Europie.
Przeczytaj także:
Podjąłem decyzję o przedłużeniu obowiązywania stopni alarmowych BRAVO i BRAVO-CRP w związku z zagrożeniami hybrydowymi i w cyberprzestrzeni ze strony Rosji i Białorusi – poinformował premier Donald Tusk.
O przedłużeniu obowiązywania stopni alarmowych premier Donald Tusk poinformował we wpisie na platformie X. Jak powód podał „zagrożenia hybrydowe i w cyberprzestrzeni ze strony Rosji i Białorusi”.
„Zapobiegniemy nasilającym się ostatnio próbom obcej ingerencji w nasz proces wyborczy” – dodał szef rządu.
W 2016 roku w odpowiedzi na zagrożenie terrorystyczne Polska wprowadziła czterostopniowy system alarmowy: Alfa, Bravo, Charlie, Delta. Stopnie alarmowe są przede wszystkim sygnałem dla służb do zachowania czujności.
Stopień BRAVO – drugi w czterostopniowej skali – wprowadza się w przypadku zaistnienia zwiększonego i przewidywalnego zagrożenia wystąpieniem zdarzenia o charakterze terrorystycznym. Oznacza to, że służby mają informację o potencjalnym zagrożeniu, a w związku z tym administracja publiczna jest zobowiązana do zachowania szczególnej czujności.
Stopień BRAVO-CRP dotyczy cyberbezpieczeństwa i zobowiązuje administrację publiczną do prowadzenia wzmożonego monitoringu stanu bezpieczeństwa systemów teleinformatycznych.
W styczniu 2025 roku premier – na podstawie art. 16 ust. 1 pkt 1 ustawy z dnia 10 czerwca 2016 r. o działaniach antyterrorystycznych – podpisał zarządzenia: nr 7/2025 w sprawie wprowadzenia drugiego stopnia alarmowego (stopień BRAVO) na całym terytorium Rzeczypospolitej Polskiej oraz nr 8/2025 w sprawie wprowadzenia drugiego stopnia alarmowego CRP (stopień BRAVO-CRP) na całym terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.
Zarządzenia te obowiązują od 1 marca 2025 roku do 31 maja 2025 roku. I zgodnie z dzisiejszą zapowiedzią premiera, zostaną przedłużone.
Przeczytaj także:
Były rumuński kandydat na prezydenta Călin Georgescu usłyszał kolejny zarzut: propagowania kultu osób, które dopuściły się ludobójstwa. Georgescu w poniedziałek 26 maja ogłosił wycofanie się z polityki
Rumuńska prokuratura przedłuża śledztwo w sprawie byłego kandydata na prezydenta Rumunii Călina Georgescu. Powodem tej decyzji jest postawienie Georgescu kolejnego zarzutu – publicznego propagowania idei, poglądów lub doktryn legionowych, zabronionych na mocy ustaw dotyczących zwalczania ekstremizmu i mowy nienawiści.
Jak informuje rumuńska prokuratura, chodzi o wypowiedź Georgescu z 16 maja 2025 roku, kiedy to na antenie telewizji Realitatea Plus, w godzinach największej oglądalności (między 20 a 21), mówił:
„Ten, kto walczy za boga i naród, nigdy nie zostanie pokonany. Naród rumuński nigdy nie żył dzięki sługom, ale dzięki Stefanowi Wielkiemu, Michałowi Walecznemu, Horii, Avramowi Iancu, Cuzie, Kogălniceanu, Corneliu Zelea Codreanu, marszałkowi Ionowi Antonescu i wielu, wielu innym bohaterom. To dzięki nim żyła nasza historia narodowa. To przez nich przemawiała i przemawia – a nie przez lokajów na usługach globalistycznych potęg, które dziś tymczasowo rządzą Rumunią” – mówił Georgescu.
Wymienienie Corneliu Zelea Codreanu oraz Iona Antonescu obok rumuńskich bohaterów narodowych to przykład propagowania kultu osób skazanych za ludobójstwo i zbrodnie wojenne, zabronione w Rumunii.
Corneliu Zelea Codreanu to rumuński faszysta i antysemita, założyciel skrajnie nacjonalistycznego Legionu Michała Archanioła oraz jego zbrojnego ramienia, faszystowskiej Żelaznej Gwardii. Żelazna Gwardia współtworzyła odpowiedzialny za Holokaust i mordy polityczne w Rumunii w okresie II wojny światowej faszystowski rząd Iona Antonescu, który kolaborował z Hitlerem.
To nie pierwszy raz, gdy Georgescu promuje postać Codreanu i Antonescu. Jak przytacza rumuński portal Digi24, mianem bohaterów Georgescu określał ich wielokrotnie. M.in. w przemówieniu do protestujących przeciwko ograniczeniom covidowym w październiku 2021 roku, czy w wywiadzie w czerwcu 2020 roku.
Călin Georgescu to skrajnie prawicowy, prorosyjski polityk, który startował w wyborach prezydenckich w Rumunii w listopadzie 2024 roku. Ze względu na poważne nieprawidłowości w jego kampanii, wybory listopadowe zostały unieważnione, a powtórzone wybory prezydenckie odbyły się w maju 2024 (4 maja i 18 maja). Wygrał je Nicușor Dan, bardzo zdolny matematyk, były aktywista miejski, założyciel partii liberalnej Związek Ocalenia Rumunii, a od 2020 roku burmistrz Bukaresztu.
Jak wykazały rumuńskie służby specjalne, na dwa tygodnie przed wyborami Călin Georgescu był intensywnie promowany w mediach społecznościowych, głównie na TikToku. Kampania była w pełni zautomatyzowana i kosztowała co najmniej 1 milion euro. Komitet wyborczy Georgescu nie wykazał jednak żadnych wydatków z nią związanych. Kampania była na tyle skuteczna, że wbrew wskazaniom przedwyborczych sondaży, które dawały Georgescu zaledwie kilka procent poparcia, skrajnie prawicowy kandydat wszedł do drugiej tury.
Śledztwa dziennikarskie, w tym śledztwo OKO.press, wykazały, że za kampanią stały podmioty rosyjskie. Później potwierdziły to także rumuńskie służby specjalne. Ich zdaniem modus operandi kampanii Georgescu wskazuje na zaangażowanie „aktora państwowego”. Nie wskazały jednak bezpośrednio Rosji.
Călinowi Georgescu odmówiono rejestracji w powtórzonych wyborach prezydenckich. Rumuński sąd orzekł, że kandydat „nie daje gwarancji stania na straży porządku konstytucyjnego”. Następcą Georgescu w majowych wyborach okrzyknął się George Simion, lider skrajnie prawicowej partii AUR (Sojusz na Rzecz Zjednoczenia Rumunów), która należy do tej samej europejskiej rodziny politycznej co PiS — frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (na zdjęciu u góry na drugim planie za Georgescu). Simion przegrał jednak wybory.
Călin Georgescu ma obecnie postawionych sześć zarzutów:
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Generalna. Georgescu został zatrzymany 26 lutego 2025 roku. Decyzją sądu, od 6 marca 2025 roku, pozostaje pod nadzorem sądowym. Ma zakaz opuszczania kraju i kontaktowania się z innymi osobami objętymi śledztwem.
Călin Georgescu znajduje się też w gronie osób, którymi prokuratura interesuje się w śledztwie w sprawie podejrzeń o nielegalne operacje informatyczne związane z jego kampanią wyborczą na TikToku. Zostało ono wszczęte po analizie informacji zawartych w dokumentach odtajnionych przez Najwyższą Radę Obrony Kraju (CSAT). Na razie śledztwo prowadzone jest w sprawie, a nie wobec określonych osób. Prowadzi je Biuro Śledcze ds. Przestępczości Zorganizowanej i Terroryzmu.
W poniedziałek 26 maja Georgescu ogłosił wycofanie się z polityki.
„Wybory na stanowisko prezydenta Rumunii w 2025 r. dobiegły końca. W związku z tym postanowiłem zakończyć moje aktywne zaangażowanie w proces polityczny, uznając, że z mojego punktu widzenia ten etap ruchu suwerenistycznego dobiegł końca (...) Od tej pory zamierzam być biernym obserwatorem życia publicznego i społecznego. Nie jest to rezygnacja, ale odpowiedzialny wybór, podjęty z szacunkiem dla ludzi i ze zrozumieniem obecnej sytuacji” – napisał Georgescu w mediach społecznościowych.
Prawicowy portal Polonia Christiana jego rezygnację z polityki uznał za „zwycięstwo systemu”. „System zwyciężył w Rumunii. Călin Georgescu wycofuje się z polityki” – napisał portal.
Przeczytaj także:
Grzegorz Braun zapowiedział, że 1 czerwca odda głos na Karola Nawrockiego. Jednocześnie stwierdził, że jego wyborcy nie potrzebowali żadnych wskazówek przed II turą wyborów prezydenckich
Za kilkadziesiąt godzin pójdę do obwodowej komisji wyborczej, oddam głos ważny i postawię krzyżyk przy nazwisku Nawrocki" – ogłosił Grzegorz Braun w programie „Sprawki”. Jednocześnie zastrzegł, że jego decyzja raczej nie zmieni wiele w planach większości jego wyborców. „Oni nie potrzebowali żadnych moich rekomendacji” – stwierdził. I dodał, że nie chce być kimś, kto tylko siedzi okrakiem na płocie i przygląda się słupkom.
Wcześniej wydawało się, że Braun nie poprze żadnego z kandydatów, bo był niezadowolony z odpowiedzi Nawrockiego na „siedem postulatów”. Braun domagał się w nich m.in. rozliczenia polityków i urzędników z czasów pandemii. Nawrocki odpowiedział, że „rząd podejmował wówczas różne decyzje, także niepopularne i z perspektywy czasu błędne. W całości swej polityki doprowadził jednak do uratowania milionów miejsc pracy i przeprowadził Polskę przez ten kryzys światowy”. Część postulatów Brauna jest na tyle radykalna, że Nawrocki się do nich w ogóle nie odniósł, ale np. w kontekście aborcji, którą Braun nazywa konsekwentnie „dzieciobójstwem”, kandydat popierany przez PiS zadeklarował, że jako prezydent „będzie chronił życie od poczęcia do naturalnej śmierci”.
Braun opowiadał też w mediach, że był kuszony przez sztab Nawrockiego wizją ułaskawienia w zamian za oficjalne poparcie.
Po skrajnie prawej stronie Karol Nawrocki może liczyć nie tylko na poparcie Grzegorza Brauna (6,34 proc. głosów w pierwszej turze), ale i części Konfederacji — szczególnie tej bliższej narodowemu skrzydłu partii. Sławomir Mentzen nie zdecydował się wskazać swoim wyborcom żadnego kandydata, choć podkreślił, że nie widzi żadnego powodu, żeby głosować na Rafała Trzaskowskiego. „Zagłosujcie tak, jak mówi wam wasze sumienie” – mówił w środę 28 maja na swoim kanale na Youtubie Mentzen.
W sieci prawica mobilizuje się pod hasłem „Byle nie Trzaskowski”. PiS próbuje zwabić wyborców Brauna i Konfederacji prostymi hasłami. „Gdyby wybory wygrał Rafał Trzaskowski – w Polsce natychmiast ruszą pracę nad przygotowaną już ustawą o mowie nienawiści – czyli cenzurze. A w kolejce czekają już setki tysięcy nielegalnych imigrantów” – napisał Mateusz Morawiecki na portalu X.
„Myślisz, że cenzura cię nie dotyczy? Trzaskowski uważa inaczej. Ustawa kneblująca usta wszystkim Polakom jest już gotowa. Dlatego w niedzielę idź na wybory i zagłosuj za wolnością” – to wpis Zbigniewa Ziobro.
Przeczytaj także:
Jak się chcą bić w lesie, jak lubią, to okej – tak prezydent Andrzej Duda tłumaczył udział Karola Nawrockiego w brutalnej ustawce. Duda twierdził, że Nawrocki na finiszu kampanii jest oczerniany, a za kłamliwą kampanią stoją reżimowe media, ministerstwo sprawiedliwości i zagranica
Prezydent Andrzej Duda na finiszu kampanii udzielił wywiadu Krzysztofowi Stanowskiemu i Robertowi Mazurkowi. Podczas rozmowy w Kanale Zero Duda przekonywał, że Karol Nawrocki, na którego sam zamierza oddać głos, będzie realizował „politykę ochrony wartości”.
Prezydent RP odpierał zarzuty, które wobec kandydata popieranego przez PiS, pojawiają się w mediach. Pytany o doniesienia organizowania sex workerek dla gości Grand Hotelu, bagatelizował materiał zgromadzony przez dziennikarzy. „Pod koniec kampanii wyborczej można powiedzieć wszystko, ponieważ i tak nie jesteś w stanie przed polskim wymiarem sprawiedliwości skutecznie pozwać. A jedyne, co społeczeństwo usłyszy, to że pan przegrał proces wyborczy. Bo go nie wygrał” – mówił Duda.
Sugerował, że ataki na Nawrockiego są inspirowane z zagranicy, kolportowane przez „reżimowe media” i wspierane źródłami w ministerstwie sprawiedliwości. „Jak się kogoś ochlapie błotem, to wiadomo, że część tego błota się przyklei” – stwierdził Duda.
Prezydent nie potępił też ustawek, w których brał udział Karol Nawrocki. Tłumaczył, że to pewna konwencja, a młodzi ludzie robią różne rzeczy. „Chłopaki czasem ścierają się ze sobą. Zdarzają się różne starcia, są kłótnie nawet między najlepszymi przyjaciółmi. Ja, żeby była jasność, absolutnie tego nie pochwalam. Ale z drugiej strony nie potępiam tego w sposób absolutny. Jak chcą się między sobą bić w lesie i idą tam specjalnie, zawierają gentlemen's agreement między sobą, że będą to robili na określonych zasadach, bo, o ile wiem, tak to się odbywa, i się biją... jak lubią?” – mówił Duda.
Przypomnijmy, że chodzi o słynną bójkę pseudokibiców Lechii Gdańsk i Lecha Poznań z 25 października 2009 roku. Prokurator Łukasz Biela, który przygotowywał wówczas akt oskarżenia przeciwko pseudokibicom, w rozmowie z Marią Pankowską w OKO.press opowiadał, że wydarzenia, do których wówczas doszło, wcale nie były dżentelmeńską umową. „To dziwne, ale gdy badałem bójkę pod Kościerzyną, miałem wręcz poczucie »niesprawiedliwości«. Ze względu na brak przestrzegania kodeksowych zasad pseudokibiców. I na wyjątkową brutalność zachowania uczestników. To nie była szlachetna walka” – mówił Biela. „Gdańszczanie złamali kodeks pseudokibica. Zaprosili do udziału w tej ustawce wielu kryminalistów. Dali im też wolną rękę w uzbrojeniu. Mimo że bójka miała być na gołe pięści, większość osób z Lechii miała ze sobą dodatkową broń, nawet pałki i kastety. Było ich też więcej, niż przewidziano w umowie”.
Duda stwierdził, że potępiłby zachowanie Nawrockiego, gdyby kibice zdemolowali miasto lub „stanowili zagrożenie dla normalnych ludzi”.
Prezydent pytany przez Stanowskiego i Mazurka o powyborcze scenariusze, mówił, że najlepiej byłoby, gdyby zwycięstwo jednego z kandydatów było wyraźne, bo istnieje obawa, że w Polsce może dojść do podobnych wydarzeń, co w Rumunii. Stwierdził, że nowy rząd udowodnił, że podważyć można wszystko. „Można powiedzieć, że siłowe wejście do telewizji jest zgodne z prawem, że niemal siłowe obalenie prokuratora krajowego jest w porządku. To się dzieje na oczach przedstawicieli Unii Europejskiej” – opowiadał Duda. I narzekał na stan europejskiej wspólnoty, która nie reaguje na łamanie prawa w Polsce.
Na pytanie o reformę wymiaru sprawiedliwości, powiedział, że elity prawnicze lubią mieć pod kontrolą innych, nie chcą oddać władzy nad nominacjami. „Bardzo się zdenerwowali, gdy okazało się, że następują takie zmiany przepisów, które ich tego wpływu pozbawiają” – mówił prezydent. „Mamy do czynienia z ewidentnym bezprawiem. Dopuszczają się go ci, którzy kwestionują mandat sędziowski osób powołanych zgodnie z przepisami, z konstytucją. Nigdzie nie jest napisane w konstytucji, w jaki sposób mają być wybierani sędziowie do KRS”.
Przeczytaj także: