Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Polityk będzie odbywać pięcioletnią karę w zakładzie w Paryżu, jednak jego adwokat złożył już wniosek o zwolnienie. W wydanym oświadczeniu Sarkozy przekazał, że „nie zamykają byłego prezydenta Francji, lecz niewinnego człowieka”.
We wtorek rano po godz. 9 Nicolas Sarkozy wyszedł z domu wraz z rodziną. Polityk, któremu towarzyszyła żona – modelka i piosenkarka – Carla Bruni, został przywitany przez tłumy Francuzów. Zanim Sarkozy wsiadł do samochodu i wyruszył do więzienia, przytulał się z najbliższymi i machał do zebranych osób.
Najpierw na ulicę wyszły jego dzieci, na czele z 14-letnią Giulią, córką Sarkozy’ego i Bruni, które przywitały wiwatujących ludzi. Louis Sarkozy, jeden z jego synów, który w przyszłym roku zamierza kandydować na burmistrza Menton na Lazurowym Wybrzeżu, wezwał zwolenników do demonstracji. Z tłumu rozlegały się okrzyki: „Nicolas! Nicolas!”.
Sarkozy, który był prezydentem Francji w latach 2007–2012, jest pierwszym byłym przywódcą kraju Unii Europejskiej, który trafił do więzienia, oraz pierwszym francuskim liderem po II wojnie światowej, który został osadzony.
Sarkozy będzie odbywał karę w więzieniu La Santé w południowej części Paryża. W rozmowie z francuskim dziennikiem „Le Figaro” powiedział, że na pierwszy tydzień spakował zdjęcia rodzinne i książki – w tym biografię Jezusa oraz „Hrabiego Monte Christo” Aleksandra Dumasa, opowiadającego o niewinnie skazanym człowieku, który ucieka z więzienia, by się zemścić. Sarkozy dodał, że w więzieniu zamierza pisać książkę.
Zostanie osadzony w pojedynczej celi o powierzchni około 9 metrów kwadratowych z prywatną łazienką. Dla bezpieczeństwa będzie przebywał w odosobnieniu. Nie będzie miał telefonu komórkowego, ale w celi znajdzie się mały telewizor. Będzie mógł korzystać z kontrolowanej linii telefonicznej do kontaktu z prawnikami i rodziną. Będzie też mógł przyjmować wizyty dwa razy w tygodniu. W wywiadzie dla z francuskimi dziennikarzami powiedział, że doradzono mu zabrać stopery. „W nocy jest dużo hałasu, słychać krzyki, wrzaski” – mówił.
Sarkozy w mediach społecznościowych napisał, że „jest niewinny” i nazwał swoje uwięzienie „skandalem sądowym”.
We wrześniu Nicolas Sarkozy został uznany za winnego z powodu finansowania przez Libię jego kampanii prezydenckiej w 2007 roku z pieniędzy rządu ówczesnego przywódcy Libii, Muammara Kaddafiego.
Przewodnicząca składu orzekającego, sędzia Nathalie Gavarino, uzasadniając wyrok, stwierdziła, że sprawa ma „wyjątkowo poważny charakter” i „mogła podważyć zaufanie obywateli”.
Prawnicy Sarkozy’ego złożyli wniosek o jego zwolnienie natychmiast po osadzeniu w więzieniu. Sąd apelacyjny ma dwa miesiące na rozpatrzenie tej prośby. W takich przypadkach sąd może zdecydować o zwolnieniu pod nadzorem sądowym lub o areszcie domowym z elektroniczną bransoletką. Może też odrzucić wniosek, jeśli uzna, że pozostanie w areszcie to jedyny sposób, by zapobiec manipulowaniu dowodami lub zastraszaniu świadków.
Podczas procesu prokurator nazwał działania Sarkozy’ego „paktowaniem z diabłem” – „faustowskim układem korupcyjnym z jednym z najbardziej odrażających dyktatorów ostatnich 30 lat”, zawartym w zamian za pieniądze na kampanię wyborczą.
Sarkozy – jak podaje „The Guardian” – został uniewinniony z trzech innych zarzutów: korupcji, defraudacji libijskich funduszy publicznych i nielegalnego finansowania kampanii.
W trakcie procesu były prezydent zaprzeczał wszystkim oskarżeniom i twierdził, że nie brał udziału w żadnym spisku mającym na celu pozyskanie pieniędzy z Libii. Złożył apelację od wyroku. Nowy proces ma się rozpocząć za około sześć miesięcy, jednak ze względu na charakter kary Sarkozy musi odbywać wyrok w trakcie trwania procedury odwoławczej.
Przeczytaj także:
„Unia Europejska nie nałoży teraz sankcji na Izrael w związku z wojną w Strefie Gazy, ale na razie też nie wycofała się z tych planów” – powiedziała w poniedziałek szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas.
Szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas ogłosiła, że Unia robi przerwę w nakładaniu sankcji zarówno na Izrael, jak i na osoby odpowiedzialne za eskalację konfliktu po obu stronach.
Dziesięć dni po wejściu w życie wynegocjowanego przez USA zawieszenia broni, 27 europejskich ministrów spraw zagranicznych, którzy zebrali się w Luksemburgu, stwierdziło, że sytuacja jest zbyt „delikatna”, aby w pełni zdjąć presję z władz Izraela.
Kallas tłumaczyła, że sytuacja się zmieniła od czasu, gdy sankcje były proponowane. Ministrowie mają różne zdania, więc – jak powiedziała – „nie wdrażamy tych środków teraz, ale też ich nie wycofujemy”.
Kallas mówiła też, że „zawieszenie broni zmieniło kontekst, co jest jasne dla wszystkich. Jeśli jednak nie zobaczymy rzeczywistych i trwałych zmian w terenie, w tym większej pomocy docierającej do Strefy Gazy, groźba sankcji pozostaje aktualna” – powiedziała Kallas na konferencji prasowej.
Inne warunki wstępne obejmują dostęp do Strefy dla dziennikarzy i pracowników pomocy humanitarnej oraz nieograniczoną rejestrację organizacji pozarządowych.
Ale ten ruch wstrzymania sankcji na Izrael spotkał się z falą krytyki. Sven Kühn von Burgsdorff, był przedstawiciel Unii na terytoriach palestyńskich, powiedział w rozmowie z „The Guardian”, że Kallas nie zrozumiała kwestii odpowiedzialności karnej. „Sankcje to nie tylko narzędzie nacisku politycznego. To też sposób, w jaki Unia reaguje na łamanie prawa zarówno europejskiego, jak i międzynarodowego” – podkreślił.
W czerwcu UE stwierdziła, że Izrael złamał zapisy umowy stowarzyszeniowej dotyczącej praw człowieka, która reguluje handel i współpracę między obiema stronami. Prawnicy przypominają też, że Unia powinna dostosować swoją politykę do opinii Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości z 2024 roku, która wzywa Izrael do jak najszybszego zakończenia okupacji terytoriów palestyńskich.
Burgsdorff współtworzył oświadczenie podpisane przez ponad 400 byłych dyplomatów i urzędników, którzy zaapelowali do UE o bardziej stanowcze działania wobec „ekstremistów i sabotażystów po obu stronach” – osób, które utrudniają stworzenie przyszłego państwa palestyńskiego.
Autorzy listu poparli plan Trumpa, ale zwrócili uwagę, że kwestia samostanowienia Palestyńczyków została tam potraktowana bardzo ogólnikowo.
Z kolei Nathalie Tocci, była doradczyni unijnych szefów dyplomacji, powiedziała, że wycofanie się z sankcji byłoby „najgorszym możliwym krokiem”. „Trzeba właśnie teraz wywierać presję. Wszyscy wiemy, że nie ma żadnej pewności, że ten plan w ogóle wypali” – powiedziała w rozmowie z „The Guardian”.
Pierwsza faza planu Trumpa już doprowadziła do przemocy, a dyplomaci w pośpiechu próbują utrzymać kruche porozumienie.
Jak pisze Euronews, w obliczu pogarszającej się sytuacji humanitarnej w Strefie Gazy i izraelskiej blokady dostaw pomocy do Gazy, przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zaproponowała w zeszłym miesiącu trzy środki.
Pierwszym z nich było częściowe zawieszenie umowy stowarzyszeniowej między Unią Europejską a Izraelem, zamrożenie dwustronnej pomocy z wyjątkiem wsparcia dla społeczeństwa obywatelskiego i centrum pamięci o Holokauście Yad Vashem, a także indywidualne sankcje wobec dwóch izraelskich skrajnie prawicowych ministrów i brutalnych osadników na Zachodnim Brzegu.
Propozycje te nie zostały jednak zrealizowane, ponieważ państwa członkowskie mają bardzo różne poglądy na te kwestie.
Jak donosi „The Guardian” przywódcy europejscy mają w czwartek rozmawiać o konflikcie w Strefie Gazy podczas szczytu, ale od dawna są głęboko podzieleni w kwestii Bliskiego Wschodu. Część krajów, takich jak Hiszpania czy Irlandia, otwarcie popiera Palestynę, podczas gdy inne – jak Węgry czy Czechy – pozostają lojalnymi sojusznikami premiera Izraela Benjamina Netanjahu i jego rządu.
Ogromne protesty w wielu państwach UE przeciwko liczbie ofiar i cierpieniu w Gazie skłoniły jednak Komisję Europejską do zaproponowania w zeszłym miesiącu zawieszenia preferencyjnej umowy handlowej z Izraelem oraz wprowadzenia sankcji wobec osób odpowiedzialnych za podsycanie konfliktu po obu stronach.
Przeczytaj także:
Zwycięzcą XIX Konkursu Chopinowskiego został Eric Lu ze Stanów Zjednoczonych
Werdykt ogłoszono ok 2.00 w nocy 21 października 2025 r. Zwycięzcę wybrano z 11 osób, które dostały się do finału. I miejsce w XIX Konkursie Chopinowskim zajął 27-letni Eric Lu z USA. To jego drugi występ podczas konkursu – w 2015 r. zajął 4. miejsce.
Polski pianista, Piotr Alexewicz, zajął 5. miejsce.
Kolejne miejsca zajęli:
• II nagroda – Kevin Chen (Kanada) • III nagroda – Zitong Wang (Chiny) • IV nagroda – Tianyao Lyu (Chiny); Shiori Kuwahara (Japonia) • V nagroda – Piotr Alexewicz (Polska); Vincent Ong (Malezja) • VI nagroda – William Yang (USA)
Zwycięzca otrzymuje 60 tys. euro i złoty medal.
Przeczytaj także:
Pierwszy Konkurs Chopinowski odbył się w 1929 r. „Stworzenie konkursu o takiej formule zaproponował w dwudziestoleciu międzywojennym pianista i kompozytor Jerzy Żurawlew, ubolewający nad obserwowanym przez niego błędnym rozumieniem muzyki Chopina, jako „zbyt romantycznej”, a wręcz „roztkliwiającej” i „rozbrajającej psychicznie” – pisała w OKO.press Joanna Kołodziejska. ”
„Żurawlewa zainspirowało zainteresowanie młodzieży sportem oraz fenomen kibiców. Postanowił muzykę Chopina usportowić, co miało na celu pomóc zarówno w promowaniu dorobku kompozytora, jak i zainicjowaniu dyskusji na temat tego, jak w ogóle tę twórczość wykonywać. Pianistyczne wychowanie pomysłodawcy Konkursu Chopinowskiego w kontekście jego działań miało niemałe znaczenie – artysta był uczniem Aleksandra Michałowskiego, który wykonawstwo muzyki Chopina studiował u ucznia kompozytora, Karola Mikulego”.
Od 1927 r. konkurs odbywa się co pięć lat. Trzy razy w historii konkurs przesunięto – podczas wojny (dwunastoletnia przerwa między 1937 i 1949 r.), w latach 50. z powodu odbudowy Filharmonii Warszawskiej oraz z powodu pandemii COVID-19.
Przedstawiciele francuskich władz biją się w piersi, a opozycja mówi o „hańbie narodowej”. Co wiadomo o niedzielnej kradzieży?
W niedzielę 19 października 2025 doszło do kradzieży, która już została okrzyknięta „napadem stulecia”. Z Luwru, najczęściej odwiedzanego muzeum na świecie, złodzieje wynieśli osiem bezcennych przedmiotów – poinformowała prokurator Paryża Laure Beccuau.
W poniedziałek muzeum było zamknięte, a francuscy ministrowie kultury i spraw wewnętrznych odbyli specjalne spotkanie w związku z kradzieżą.
Minister sprawiedliwości Gérald Darmanin powiedział, że kradzież „postawiła Francję w haniebnym świetle”. Politycy opozycji nazwali kradzież narodowym upokorzeniem.
„Zawiedliśmy” – powiedział francuski minister sprawiedliwości w rozmowie z radiem France Inter. – „Ktoś był w stanie wprowadzić dźwig na ulice Paryża w biały dzień, wejść po nim na górę, zabrać bezcenne klejnoty i wystawić Francję na pośmiewisko świata”.
„Zbyt długo skupialiśmy się na bezpieczeństwie zwiedzających, a nie dzieł sztuki” – stwierdziła minister kultury Rachida Dati w rozmowie z M6TV. Ministerstwo zamierza uprościć przepisy dotyczące zamówień publicznych, by przyspieszyć modernizację systemów bezpieczeństwa w muzeach.
Do kradzieży doszło w niedzielę między 09:30 a 09:40 rano, wkrótce po otwarciu muzeum.
Czterech złodziei ubranych w kamizelki odblaskowe udawało robotników budowlanych. Użyli podnośnika (dźwigu) zamontowanego na pojeździe. Widać go na zdjęciu powyżej. Przy pojeździe ustawili pachołki ostrzegawcze.
Przez balkon znajdujący się w pobliżu Sekwany dostali się do Galerii Apollina na pierwszym piętrze.
Za pomocą akumulatorowej szlifierki tarczowej przecięli szyby i dwóch złodziei weszło do muzeum. Według pierwszych ustaleń zagrozili ochroniarzom nie bronią, lecz właśnie szlifierkami. Zrabowali przedmioty z dwóch szklanych gablot. Po czym uciekli na motocyklach.
Według prokurator Beccuau napad trwał od sześciu do siedmiu minut
Francuskie media podają, że jedna na trzy sale w części muzeum, w której doszło do napadu, nie była objęta monitoringiem.
„Według władz skradziono osiem przedmiotów, w tym diademy (ozdobne opaski na głowę wysadzane klejnotami), naszyjniki, kolczyki i broszki. Wszystkie pochodzą z XIX wieku i niegdyś należały do francuskiej rodziny królewskiej lub cesarskiej.
Francuskie Ministerstwo Kultury podało, że wśród skradzionych przedmiotów znalazły się:
Wszystkie te klejnoty są ozdobione tysiącami diamentów i innych drogocennych kamieni”.
Na zewnątrz muzeum znaleziono koronę cesarzowej Eugenii. Najwyraźniej złodzieje najwyraźniej upuścili ją w trakcie ucieczki. Korona wykonana jest ze złota, szmaragdów i diamentów.
Nad sprawą pracuje około 60 śledczych. Prokuratura przekazała, że złodzieje najprawdopodobniej działali na zlecenie organizacji przestępczej.
Na początku 2025 roku władze Luwru zwróciły się do rządu francuskiego o pomoc w renowacji i modernizacji starych sal wystawowych oraz w lepszym zabezpieczeniu dzieł sztuki. Prezydent Francji Emmanuel Macron zapowiedział wówczas, że Luwr zostanie przebudowany, a renowacja miała obejmować wzmocnienie systemów bezpieczeństwa.
Luwr jest zamknięty we wtorki, więc najwcześniej będzie dostępny dla zwiedzających w środę. Dyrekcja muzeum na razie nie potwierdziła tej daty.
Unia Europejska będzie stopniowo rezygnować z gazu z Rosji. Od 2028 roku jego import ma być całkowicie zakazany
W poniedziałek 20 października 2025 ministrowie energii Unii Europejskiej poparli propozycję stopniowego wycofania importu ropy i gazu z Rosji do stycznia 2028 roku – poinformowała Rada Unii Europejskiej.
„Historyczna decyzja UE!” – skomentował polski minister energii Miłosz Motyka. „To najmocniejsze uderzenie w rosyjski sektor energetyczny i ogromny sukces Polski”.
„Europejscy ministrowie zatwierdzili plan, który zakłada zakończenie zawierania nowych kontraktów na import rosyjskiego gazu od stycznia 2026 roku, wygaśnięcie obowiązujących krótkoterminowych umów w czerwcu 2026 roku, a długoterminowych – w styczniu 2028 roku. Decyzję podjęto podczas spotkania w Luksemburgu” – informuje Reuters.
Ustawa nie jest ostateczna. Kraje UE muszą jeszcze wynegocjować finalne przepisy z Parlamentem Europejskim, który wciąż debatuje nad swoim stanowiskiem.
Jak pisał w OKO.press Marcel Wandas, „do grudnia zeszłego [2024] roku do UE wciąż można było ściągać rosyjski gaz LPG, używany przede wszystkim jako paliwo samochodowe, na podstawie podpisanych już kontraktów. W połowie 2024 tanie, rosyjskie LPG stanowiło aż 53 proc. całego autogazu dostępnego na polskich stacjach. Unijne zakazy nie obejmują też dostaw gazociągiem Przyjaźń ani skroplonego gazu LNG dostarczanego statkami”.
Według Reutersa „obecnie Rosja odpowiada za około 12% importu gazu do UE, w porównaniu z 45% przed inwazją na Ukrainę w 2022 roku. Wśród państw, które nadal otrzymują rosyjski gaz, znajdują się m.in. Węgry, Francja i Belgia”.
Istotnym kontekstem jest też sprzeciw importujących rosyjski gaz Węgier i Słowacji. Poniedziałkową propozycję Komisja Europejska opracowała w taki sposób, by przepisy mogły zostać przyjęte mimo wcześniejszego sprzeciwu tych dwóch krajów. Do zatwierdzenia stanowiska potrzebne było poparcie „kwalifikowanej większości” państw członkowskich UE – czyli co najmniej 55 proc. Dzięki temu pojedyncze państwo nie mogło samodzielnie zablokować decyzji.
W porozumieniu zawarto też szczególne zasady dotyczące krajów, które nie mają dostępu do morza, czyli właśnie Węgier i Słowacji. Będą mogły sprowadzać gaz przesyłany gazociągami do końca 2027 r.
Przeczytaj także: