Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Sztaby nie mogą dojść do porozumienia w sprawie debaty przed drugą turą wyborów prezydenckich. Szefowa sztabu Trzaskowskiego poinformowała, że PiS zerwał rozmowy. PiS zaprzecza i ogłasza, że jedzie do TVP.
Sztaby Trzaskowskiego i Nawrockiego miały ustalić, w jakiej formie zostanie przeprowadzona debata prezydencka organizowana przez TVP, TVN 24 i Polsat. Szefowa sztabu Rafała Trzaskowskiego Wioletta Paprocka przekazała, że rozmowy w tej sprawie zostały zerwane po telefonie ze sztabu PiS. Na portalu X napisała: „Dwa sztaby uzgodniły, że dobrą formułą będzie bezpośrednia rozmowa dwóch kandydatów w 6 blokach tematycznych z moderatorem, który nie zadaje pytań. Pytania zadają sobie tylko kandydaci. Wszystko uzgodnione, nagle telefon do sztabu PiS i koniec rozmów. Tak to wygląda”.
Wcześniej wicerzecznik PiS Mateusz Kurzejewski napisał, że „TVP odmawia rozszerzenia debaty o Republikę i wPolsce.pl”.
Poinformował również na X, że rozmowy wcale nie są zerwane. Mają być wznowione o godz. 12. „Walczymy o to żeby debata była – uczciwa – dostępna dla wszystkich stacji telewizyjnych i portali, które są zainteresowane. Brakuje dobrej woli – przede wszystkim ze strony TVP w likwidacji. Sztab Rafała Trzaskowskiego też niespecjalnie chce by ta debata była fair play. Liczymy na to, że rozmowy będą wznowione o godz. 12:00. My jedziemy do TVP” – napisał.
Również przed pierwszą turą wyborów sztaby nie mogły dojść do porozumienia w sprawie debaty. Według pierwotnej propozycji Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki mieli spotkać się we dwóch w Końskich. Ten pomysł nie spodobał się pozostałym osobom startującym w wyborach prezydenckich. „Mój sztab będzie domagał się wystosowania zaproszenia do Końskich dla wszystkich kandydatów" – napisał wtedy na X Szymon Hołownia.
Finalnie w debacie w Końskich wzięli udział Joanna Senyszyn, Magdalena Biejat, Szymon Hołownia, Marek Jakubiak, Krzysztof Stanowski i Maciej Maciak.
Debat przed pierwszą turą wyborów było kilka — ostatnia, z udziałem wszystkich kandydatów, odbyła się w poniedziałek przed wyborami, 12 maja.
Przeczytaj także:
„Rzeczpospolita” donosi, że kandydat PiS na prezydenta miał poręczyć za neofaszystę Grzegorza Horodkę w 2017 roku, kiedy zatrzymała go duńska policja.
Według „Rzeczpospolitej” we wrześniu 2017 roku przed meczem Dania–Polska w Kopenhadze, duńska policja starła się z polskimi kibicami. Odmówiono im wejścia na mecz. Według filmu, który trafił do sieci, funkcjonariusze przytrzymali jednego z kibiców na ziemi i bili go po głowie.
Był to Grzegorz Horodko, pseudonim Śledziu, wielokrotnie skazywany za m.in. pobicia gdański skinhead, powiązany z nielegalną międzynarodową organizacją neonazistowską Blood & Honour. W internecie można znaleźć zdjęcia, na których pokazuje nazistowskie tatuaże, w tym kilka swastyk i motto Hitlerjugend „Meine Ehre heisst Treue”, czyli „Moim honorem jest wierność”. Według duńskich mediów, to sam Horodko zaatakował policjantów.
Jak podaje „Rzeczpospolita”, skazano go na 60 dni więzienia i zakaz wjazdu do Danii przez sześć lat, a w poczet kary wliczono niemal dwa miesiące, które spędził w areszcie. Miał za niego wtedy poręczyć Karol Nawrocki, wtedy dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, a dziś kandydat na prezydenta.
Rzeczniczka kandydata na prezydenta Emilia Wierzbicki nie zaprzeczyła w rozmowie z dziennikarzami, że te informacje są prawdzie. Karol Nawrocki, pytany o to na konferencji prasowej, odpowiedział: „Każdy obywatel państwa polskiego, który będzie bity przez policję będzie mógł liczyć na pomoc prezydenta Karola Nawrockiego”.
Powiązania Nawrockiego ze światkiem przestępczym były ważnym elementem kampanii przed pierwszą turą wyborów. Media odkryły m.in., że kandydat, pod pseudonimem Tadeusz Batyr wydał książkę o trójmiejskim gangsterze Nikodemie Skotarczaku, znanym pod pseudonimem „Nikoś”. „Wyborcza” podawała również, że co najmniej trzy osoby z towarzyskiego kręgu Karola Nawrockiego związane były z działalnością najbardziej znanej agencji towarzyskiej w Trójmieście. Wśród oskarżonych o takie przestępstwa, jak czerpanie korzyści z cudzego nierządu, handel narkotykami i haracze są Patryk M. czyli Wielki Bu oraz Olgierd M. ps. Olo, a także Śledziu – ten sam, za którego Nawrocki miał poręczyć po meczu Polska-Dania.
Karol Nawrocki w pierwszej turze wyborów uzyskał 29,5 proc. 1 czerwca będzie walczył z Rafałem Trzaskowskim o fotel prezydenta.
Przeczytaj także:
Trzaskowski i Nawrocki mają spotkać się w studiu TVP już w najbliższą środę. Sztab Nawrockiego stawia jednak warunki. Chodzi o Telewizję Republika
W powyborczy poniedziałek pojawiła się informacja, że debata przed drugą turą wyborów prezydenckich odbędzie się już w najbliższą środę o godz. 20. Ponownie mają ją zorganizować TVP, TVN 24 i Polsat.
Sztab Rafała Trzaskowskiego miał już potwierdzić udział kandydata KO w środowej debacie. Sztabowcy Karola Nawrockiego chcą poinformować o swojej decyzji po dzisiejszym spotkaniu z organizatorami, które zaplanowano na godz. 15.
Jak donosi Wirtualna Polska, kością niezgody ma być udział w debacie przedstawiciela Telewizji Republika.
„Uważamy, że tak duża stacja, jak Republika, ma pełne prawo współorganizować debatę prezydencką z telewizją państwową, Polsatem czy TVN-em. I tylko tego się domagamy”
- powiedział WP jeden z czołowych sztabowców Karola Nawrockiego.
Zdaniem informatora WP, udział przedstawiciela Telewizji Republika, miał być negocjowany już przed poprzednią debatą w TVP. Weto miał jednak stawiać TVN.
„Usłyszeliśmy jasno: żaden ich dziennikarz nie stanie obok nikogo z Republiki. Po prostu nie”
- mówi rozmówca Wirtualnej Polski.
Wszystko wskazuje więc na to, że ostateczna decyzja co do składu redakcyjnego środowej (?) debaty zależy od TVP, TVN24 i Polsatu. Jak ustaliła Wirtualna Polska, sztab Trzaskowskiego ma nie zgłaszać zastrzeżeń do żadnej redakcji.
"Chcemy jak najszerszej formuły, wiele redakcji, nie mamy obaw. Przeciwnie. Im szybciej, tym lepiej.
Już wczoraj [podczas wieczoru wyborczego – przyp. OKO.press] Rafał wezwał Nawrockiego do debaty" – usłyszała WP w sztabie kandydata KO.
Aktualizacja:
Przed godz. 18 redaktor naczelny Telewizji Republika poinformował w mediach społecznościowych, że największa prawicowa telewizja nie została dopuszczona do współorganizowania środowej debaty w TVP. W związku z tym Republika zorganizuje własną debatę kandydatów tego samego dnia o godz. 18.
„Jeśli jednak TVP w likwidacji przyjmie naszą propozycję to nadal jesteśmy gotowi współorganizować debatę o godz 20” – zastrzegł Sakiewicz.
Karol Nawrocki może dużo zyskać na pokazaniu swojego starcia z Trzaskowskim w prawicowych mediach, które śledzą także wyborcy Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna. To ich głosów kandydat PiS najbardziej potrzebuje do zwycięstwa w drugiej turze.
Jeśli jednak negocjacje z TVP (i TVN) nie powiodą się, nie będzie kładł się Rejtanem. Nawrockiemu zwyczajnie nie opłaca się zbojkotować starcia w TVP, nawet jeśli odbędzie się ono w niesprzyjających dla niego warunkach (samotne stanięcie przed kamerami nieprzychylnych mu telewizji publicznej i prywatnych stacji).
Tak zrobił pięć lat temu Rafał Trzaskowski, który nie przyszedł na debatę z Andrzejem Dudą w Końskich i zdaniem części komentatorów ta decyzja mogła go kosztować prezydenturę.
Nawrocki (jak i zresztą Trzaskowski) musi walczyć o każdy głos, bo o zwycięstwie w drugiej turze zdecydują wyborcy innych kandydatów i niezdecydowani.
Ale jeśli debata dojdzie do skutku w środę, to odbędzie się zaledwie 3 dni po pierwszej turze i półtora tygodnia przed drugą. Dlaczego tak szybko?
Według informatora Wirtualnej Polski, termin starcia wybrał sztab Trzaskowskiego: "Oni sami narzucili ten termin, bez ustaleń z nami. Sztab Trzaskowskiego był w kontakcie z władzami TVP i ustalili, że
im szybciej debata z Karolem, tym lepiej, bo jak Rafał wypadnie słabo, to do 1 czerwca wszyscy zdążą zapomnieć".
Sztabowcy Karola Nawrockiego podkreślają, że wyniki pierwszej tury dały im wiatr w żagle, a to kandydat KO czuje niepokój, skoro zaczyna już „mówić Komorowskim”.
Chodzi o wypowiedź z dzisiejszej porannej konferencji prasowej, podczas której Trzaskowski powiedział, że
„przed nami stoi wybór między Polską normalną a Polską radykalną”.
Identyczny przekaz miał w 2015 roku prezydent Bronisław Komorowski, gdy mówił, że Polacy muszą wybrać „między Polską racjonalną a radykalną”.
Bronisław Komorowski przegrał reelekcję z Andrzejem Dudą. Zarówno w pierwszej (o 1 proc.), jak i w drugiej (o 3 proc.) turze górą był kandydat PiS, choć na początku kampanii wyborczej sondaże dawały Komorowskiemu poparcie na poziomie 52 proc.
Przeczytaj także:
W niedzielę 25 maja przez Warszawę przejdą równolegle (i to dosłownie) dwa marsze. Jeden pójdzie za Trzaskowskim, drugi za Nawrockim
Pierwszy na pomysł zamanifestowania poparcia przemarszem wpadł Rafał Trzaskowski, a właściwie Donald Tusk, który już 29 marca zapowiedział „wielki marsz patriotów”.
Początkowo miał on się odbyć 11 maja, przed pierwszą turą wyborów i być odpowiedzią na kwietniowy marsz PiS zorganizowany z okazji 1000-lecia królestwa Polskiego i 500-lecia hołdu pruskiego.
Wiele wskazywało na to, że wezwanie Donalda Tuska do przemaszerowania przez Warszawę 11 maja, nie było uzgodnione ze sztabem Rafała Trzaskowskiego. Ten trzy dni później ogłosił zmianę daty manifestacji na 25 maja, czyli na niedzielę pomiędzy pierwszą a drugą turą wyborów.
„Mi osobiście i panu premierowi zależy na tym, żeby wszystkie partie demokratyczne były razem, żeby nie było tutaj żadnego wrażenia, że chcemy ze sobą na tym marszu konkurować, tylko że po prostu wspieramy kandydata demokratycznego”
- tłumaczył swoją decyzję Trzaskowski.
Marsz wystartuje w najbliższą niedzielę (25 maja) o godz. 11 z placu Bankowego, gdzie znajduje się siedziba warszawskiego ratusza, w którym urzęduje Rafał Trzaskowski jako prezydent Warszawy. Uczestnicy przejdą ulicą Marszałkowską na plac Konstytucji. Manifestacja ma potrwać do godz. 18.
Dokładnie w tym samym momencie, trasą przebiegającą równoległym ciągiem ulic, przejdzie „marsz dla Polski” organizowany przez Karola Nawrockiego. Kandydat PiS wezwał do udziału w nim podczas swojego wieczoru wyborczego:
„W poszukiwaniu dialogu, niezależnie od tego, jak państwo głosowaliście w pierwszej turze wyborów prezydenckich, wszystkich tych, którym dobro Polski, dobro naszej ojczyzny jest bliskie (...) chcę zaprosić 25 maja do Warszawy na wielki marsz za Polską. Polska musi wygrać” – wzywał Nawrocki.
Donald Tusk zaproponował marsz poparcia dla Rafała Trzaskowskiego, aby nawiązać do wielkich manifestacji, które poniosły Koalicję 15 października do zwycięstwa w wyborach parlamentarnych w 2023 roku.
Okazją do pierwszego dużego przemarszu była rocznica wyborów 4 czerwca, która wypadła w czasie, gdy PiS próbował przyjąć ustawę o speckomisji ds. badania rosyjskich wpływów, zwaną „lex Tusk”. W manifestacji wzięło udział wtedy co najmniej 380 tys. osób (organizatorzy mówili nawet o pół miliona).
Druga manifestacja odbyła się na kilkanaście dni przed wyborami. 1 października przez Warszawę przeszedł „marsz miliona serc”. Według szacunków OKO.press tego dnia przez stolicę faktycznie przemaszerował milion ludzi.
Tusk chciał po raz trzeci powtórzyć ten sukces mobilizacyjny i poprowadzić Trzaskowskiego do zwycięstwa. Czy to mu się jednak uda?
Podczas wieczoru wyborczego OKO.press (ok. 27 minuty) Agata Szczęśniak zauważyła, że już kilka tygodni temu słyszała od sztabowców Rafała Trzaskowskiego, że pomysł maszerowania z Donaldem Tuskiem jest zły i próbują go od niego odwieść.
„Trzaskowski z Tuskiem podający sobie na scenie ręce w geście zwycięstwa to jest (polityczne) samobójstwo”
- ocenił redaktor naczelny OKO.press Michał Danielewski.
„Ale odwołanie tego marszu to byłaby katastrofa. Jedna i druga opcja to katastrofa” – dodała Agata Szczęśniak.
Przeczytaj także:
Karol Nawrocki zapowiada, że jako prezydent będzie „strażnikiem zdobyczy socjalnych rządów Zjednoczonej Prawicy i Solidarności”. Tym chce przekonać do siebie lewicowych wyborców w drugiej turze
Karol Nawrocki rozpoczął powyborczy poranek od wizyty na dworcu w gdańskim Wrzeszczu, gdzie rozdawał pączki i kawę.
W rozmowie z dziennikarzami kandydat PiS zapowiedział, że jeszcze w tym tygodniu rozpocznie rozmowy z innymi kandydatami o możliwym poparciu. Jak dodał, jego oferta skierowana jest także do lewicy.
"Ta oferta społeczna i to, że będę strażnikiem zdobyczy socjalnych rządów Zjednoczonej Prawicy i Solidarności, sprawia, że jest to oferta także dla środowisk lewicowych, wrażliwych społecznie.
Jestem kandydatem, którego w obliczu monopolu władzy jednego środowiska politycznego mogą poprzeć wszystkie partie opozycyjne"
- powiedział Nawrocki.
Dopytywany, co sądzi o przekazaniu poparcia Rafałowi Trzaskowskiemu przez Szymona Hołownię jeszcze podczas wieczoru wyborczego, kandydat PiS puścił oko do Adriana Zandberga, cytując jego słowa o przechodnim pucharze i worku ziemniaków z porannego wywiadu w Radiu Zet.
„Takie przekazywanie sobie wprost, jeszcze w wieczór wyborczy, swojego elektoratu, swoich wyborców jest też brakiem szacunku. Wielu kandydatów zachowało się jednak z klasą, mówiąc, że wyborcy to nie jest worek z ziemniakami, czy nie jest to puchar przechodni, aby go przekazywać” – podkreślił Nawrocki.
Do wyborców Sławomira Mentzena kandydat PiS apelował jednak jeszcze podczas wieczoru wyborczego:
"W sposób osobisty chcę zwrócić się do jednego z moich kontrkandydatów, z którym połączyła mnie fala hejtu, nienawiści i fake newsów, w trakcie tej kampanii wyborczej, do doktora Sławomira Mentzena i do wszystkich wyborców Konfederacji.
To nie czas na dyskusję o środowiskowych, politycznych i partyjnych sprawach, panie doktorze, to czas na uratowanie Polski"
- mówił Nawrocki.
Mentzen nie ogłosił jeszcze, czy i kogo poprze w drugiej turze. Jeśli taka deklaracja padnie, będzie to niemal na pewno Karol Nawrocki.
„Uwielbiam zapach przerażenia lewicy o poranku :)” – napisał dziś rano kandydat Konfederacji w mediach społecznościowych.
O swoim poparciu w drugim turze na razie milczy również Grzegorz Braun.
Jak wynika z oficjalnych wyników podanych przez PKW, zwycięzcą pierwszej tury wyborów prezydenckich został Rafał Trzaskowski, który uzyskał 31,36 proc. głosów. Drugie miejsce zajął Karol Nawrocki, zdobywając 29,54 proc. głosów. Różnica między kandydatami PiS i KO wynosi więc zaledwie 1,82 punktu procentowego.
Wygrana w drugiej turze będzie zależała więc od tego, ilu pozostałych kandydatów (lub ich wyborców) zdołają do siebie przekonać.
W pierwszej turze Sławomir Mentzen zdobył 14,8 proc. głosów, a Grzegorz Braun 6,3 proc. Łącznie z Karolem Nawrockim, prawicowi kandydaci zdobyli zatem w pierwszej turze ponad połowę poparcia (50,6 proc. głosów).
W drugiej turze na Nawrockiego mogą zagłosować także wyborcy Marka Jakubiaka (0,8 proc.) i Krzysztofa Stanowskiego (1,2 proc.). Te głosy również mogą mieć znaczenie w zależności od stopnia mobilizacji wyborców Mentzena i Brauna w drugiej turze. W 2020 roku o reelekcji Andrzeja Dudy zdecydowało zaledwie 422 tys. głosów.
Komentatorzy przypominają także wybory prezydenckie sprzed 20 lat. W 2005 roku to Donald Tusk wygrał pierwszą turę z wynikiem 36, 3 proc. Drugie miejsce zdobył Lech Kaczyński, zdobywając 33 proc.
Na trzecim stopniu podium uplasował się antyestablishmentowy kandydat Andrzej Lepper z poparciem wynoszącym 15 proc., czyli bardzo podobnym do tego, jakie w tegorocznych wyborach zdobył Sławomir Mentzen. W drugiej turze Lepper oficjalnie poparł Lecha Kaczyńskiego i to właśnie jego wyborcy mieli zapewnić kandydatowi PiS zwycięstwo.
Drugą turę wyborów w 2005 roku Lech Kaczyński wygrał z wynikiem 54 proc. Zwycięzca pierwszej tury Donald Tusk uzyskał jedynie 46 proc. poparcia.
Przeczytaj także: