0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

11:20 13-01-2025

Prawa autorskie: 18.12.2024 Warszawa , aleje Ujazdowskie 1/3 , Kancelaria Prezesa Rady Ministrow . Premier Donald Tusk podczas konferencji prasowej po posiedzeniu Rady Ministrow . Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.pl18.12.2024 Warszawa ...

Przełom czy nie? Reakcje na słowa Tuska o ekshumacjach na Wołyniu

„Wreszcie przełom” – napisał kilka dni temu na X Donald Tusk. Premier poinformował, że zapadły decyzje o pierwszych ekshumacjach polskich ofiar UPA. O tym, na czym faktycznie polega ten przełom, byli pytani dziś przedstawiciele rządu

Co się wydarzyło?

O przełom ws. ekshumacji na Wołyniu został zapytany w RMF FM Paweł Kowal, pełnomocnik rządu ds. odbudowy Ukrainy.

„Po pierwsze widzę zmianę nastawienia [strony ukraińskiej – przyp. OKO.press]. Są pierwsze decyzje, o których poinformował premier Donald Tusk” – odpowiedział Kowal.

Prowadzący rozmowę Bogdan Zalewski, dopytywał, czy chodzi o ofiary rzezi UPA we wsi Puźniki w 1943 roku, do której pojechał w 2023 roku Mateusz Morawiecki. Były premier utrzymuje, że żadnego przełomu nie ma, bo kwestia ekshumacji w Puźnikach została załatwiona już za jego kadencji.

"Dlatego pytam o te Puźniki, bo to jest bardzo istotne.

Czy w grę wchodzą także inne wnioski składane przez IPN, czy chodzi tylko o Puźniki?"

- dopytywał dziennikarz.

Kowal nie odpowiedział wprost na to pytanie. Zapewnił, że „wnioski ekshumacyjne będą realizowane”, jest ich kilkanaście i „pewnie będzie więcej”.

Kowal zaznaczył, że dążeniem rządu Donalda Tuska jest to, by powstały procedury, które pozwolą „jakiejkolwiek rodzinie w odniesieniu do jakiegokolwiek grobu” złożyć wniosek o ekshumację, który zostanie zrealizowany, bez konieczności wizyty premiera w tym miejscu.

„Premier Morawiecki pojechał [do wsi Puźniki – przyp. OKO.press], a i tak nie doprowadził tej sprawy do finału” – powiedział Kowal. Jak podkreślił, za kadencji Morawieckiego w Puźnikach trwały wstępne prace poszukiwawcze, a nie ekshumacyjne. „To jest różnica” – zakończył.

O to, na czym konkretnie polega przełom ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej, był pytany TVN24 także wiceszef MSZ Andrzej Szejna.

„Został powołany zespół polsko-ukraiński pod egidą ministrów kultury i zostały wydane już pierwsze techniczne zgody na przeprowadzenie prac ekshumacyjnych”

- wyjaśniał Szejna.

„Kiedy zostanie zatem wbita pierwsza łopata ekshumacyjna?” – dopytywał Konrad Piasecki.

„Z tym pytaniem odsyłam do ministry kultury i dziedzictwa narodowego, ona zna wszystkie terminy. Natomiast najpierw zostaną o nich powiadomieni sami zainteresowani, a dopiero potem opinia publiczna” – odpowiedział Szejna.

„Czy pana zdaniem tę sprawę należy stawiać na tyle twardo, żeby uzależniać zgodę Polski na wejście Ukrainy do Unii Europejskiej od rozpoczęcia prac ekshumacyjnych na Wołyniu?” – dopytywał Piasecki.

„Nie ma już o czym rozmawiać. Ukraina wyraziła zgodę, prace za chwilę ruszą. Ukraina zrobiła sobie przysługę na swojej drodze wejścia do Unii Europejskiej. Tym bardziej, że dziś prezydencję w UE sprawuje Polska” – zakończył Szejna.

Jaki jest kontekst?

„Wreszcie przełom. Jest decyzja o pierwszych ekshumacjach polskich ofiar UPA” – napisał kilka dni temu na platformie X Donald Tusk, dziękując ministrom kultury Polski i Ukrainy za „dobrą współpracę”.

Na słowa premiera zareagował Karol Nawrocki, kandydat na prezydenta popierany przez PiS:

„Nie możemy mówić o przełomie. Cieszy mnie ta informacja pana premiera. Jeśli to będzie rzeczywiście przełom, bo tego nie wiem. My w IPN przeżywaliśmy deklaracje przełomów wiele razy” – powiedział w rozmowie z RMF FM.

Nawrocki stanowczo podkreślał jednak, że bez rozpoczęcia ekshumacji, nie powinno być polskiej zgody na przystąpienie Ukrainy do Unii Europejskiej.

„Państwo, które nie potrafi się z tak okrutnej, barbarzyńskiej zbrodni rozliczyć, nie może współtworzyć takich organizacji” — stwierdził Nawrocki.

Piotr Pacewicz przypomniał na łamach OKO.press, że jeszcze kilka miesięcy temu w podobnym tonie wypowiadali się zarówno Władysław Kosiniak-Kamysz, jak i Donald Tusk.

Były szef kancelarii premiera, Michał Dworczyk, napisał dziś na platformie X, że rozpoczęcie prac ekshumacyjnych dotyczą miejscowości Puźniki i rozpoczną się w kwietniu 2025 roku.

"Fundacja [Wolność i Demokracja] w czerwcu 2022 roku złożyła wniosek do właściwych władz ukraińskich o zgodę na poszukiwania polskich ofiar OUN UPA w miejscowości Puźniki. Po otrzymaniu zgody rozpoczęto poszukiwania, w efekcie których odnaleziono zbiorowe miejsce pochówku 24 sierpnia 2023 roku. 8 stycznia tego roku Ministerstwo Kultury Ukrainy wydało zgodę na ekshumację ofiar.

Czy to przełom? Nie. (...) Ale bez wątpienia to ważny krok w kierunku normalizacji relacji polsko-ukraińskich w tym niezwykle ważnym obszarze"

- napisał Dworczyk.

Inne teksty OKO.press na podobny temat:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

18:29 12-01-2025

Prawa autorskie: Fot . Kuba Atys / Agencja Wyborcza.plFot . Kuba Atys / Ag...

Nowacka: Kosiniakowi-Kamyszowi znowu myli się MON z MEN

Szefowa MEN zareagowała na dzisiejszą wypowiedź Kosiniaka-Kamysza. Lider PSL zapowiedział, że po jego interwencji, edukacja zdrowotna będzie jednak przedmiotem nieobowiązkowym

Co się wydarzyło?

Jak relacjonowaliśmy w OKO.press, szef MON-u został dziś zapytany przez dziennikarza TV Republika o odbywające się w kilku miastach w Polsce protesty rodziców przeciwko obowiązkowej edukacji zdrowotnej.

„Uspokoję wszystkich, którzy protestowali – przedmiot będzie nieobowiązkowy, będzie to decyzja rodziców”

- odpowiedział Kosiniak-Kamysz, dodając, że to zmiana wypracowana po jego rozmowach z szefami MEN, MSWiA i premierem Tuskiem.

Wypowiedź szefa MON-u musiała zirytować ministrę edukacji, która pracuje nad tym, jak rozwiązać problem edukacji zdrowotnej z tzw. kontrowersyjnym wątkiem edukacji seksualnej. To główny zarzut protestujących rodziców, którzy sprzeciwiają się przymusowej „seksualizacji dzieci”.

Barbara Nowacka zareagowała na słowa wicepremiera złośliwą uwagą w mediach społecznościowych.

„Ktoś znów pomylił MON z MEN jak czytam”

- napisała na platformie X.

Jaki jest kontekst?

Wprowadzenie edukacji zdrowotnej do szkół Barbara Nowacka zapowiedziała w kwietniu 2024 roku.

Nowemu przedmiotowi od razu sprzeciwiły się środowiska prawicowe oraz politycy PiS.

„Mamy przecież dzisiaj w programie nauczania elementy wiedzy na temat ludzkiego ciała, organizmu, także sfery życia seksualnego, tylko podawane w taki sposób, w jaki powinno się to podawać" – mówił Przemysław Czarnek w wywiadzie dla Radia Maryja.

"Wydaje się, że tymi nowinkami chcą na siłę wprowadzić coś, co będzie demoralizowało dzieci.

Musimy przed tym bronić nasze dzieci i wspomagać nauczycieli, którzy już widzą, co się święci”

- dodał były minister edukacji.

Na początku grudnia 2024 roku na placu Zamkowym w Warszawie odbył się protest pod hasłem: „Tak dla edukacji, nie dla deprawacji”.

W sprawie zgodności nowego przedmiotu z Konstytucją RP wypowiedziała się także... Konferencja Episkopatu Polski.

Biskupi, powołując się na art. 48. i 53. Konstytucji RP, zaznaczyli, że „wychowanie seksualne zgodnie z konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”.

Kontekst nr 2

Nie pierwszy raz Kosiniak-Kamysz śmiało wkracza w obszar edukacji. W lipcu 2024 zapowiedział ustawę o wychowaniu patriotycznym, nie konsultując i nie uzgadniając tego z MEN. Projekt poselski podpisał m.in. wiceminister edukacji z PSL Henryk Kiepura, nie uprzedzając o tym koleżanek w MEN. Projekt trafił do konsultacji w komisjach sejmowych.

Przeczytaj także:

Inne teksty OKO.press na ten temat:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

16:54 12-01-2025

Prawa autorskie: Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.plFot. Jakub Orzechows...

Kosiniak-Kamysz: Edukacja zdrowotna będzie przedmiotem nieobowiązkowym

Szef MON powiedział, że edukacja zdrowotna będzie przedmiotem nieobowiązkowym, na który zgodę będą musieli wyrazić rodzice. Wcześniej MEN zapowiadało, że przedmiot ten będzie obowiązkowy. „Zaszła w tym zakresie zmiana” – podkreślił lider PSL.

Co się wydarzyło?

W weekend w kilku miastach w Polsce, m.in. w Szczecinie i w Krakowie, odbyły się protesty przeciwko wprowadzeniu od nowego roku szkolnego obowiązkowego przedmiotu edukacja zdrowotna. Protestujący sprzeciwiają się „seksualizacji dzieci” i odbieraniu rodzicom prawa do decydowania o ich wychowaniu.

O protesty zapytał Władysława Kosiniaka-Kamysza dziennikarz TV Republika podczas konferencji prasowej w Szczecinie.

„Uspokoję wszystkich, którzy protestowali – przedmiot będzie nieobowiązkowy, będzie to decyzja rodziców”

- odpowiedział Kosiniak-Kamysz.

MEN chciał, aby edukacja zdrowotna była obowiązkowa. Szef MON podkreślił jednak, że po jego rozmowach z ministrą edukacji Barbarą Nowacką, szefem MSWiA Tomaszem Siemoniakiem i premierem Donaldem Tuskiem, nastąpiła w tym zakresie zmiana.

Jak zaznaczył, dla PSL było ważne, by zgodnie z konstytucją to rodzice decydowali o wychowaniu swojego dziecka.

„Edukacja młodzieży na temat zdrowia jest potrzebna, ale nie może być podlana żadnym sosem ideologicznym. To ma być rzetelna wiedza, nie ideologia – ani prawicowa, ani lewicowa” – dodał lider PSL.

Jaki jest kontekst?

Edukacja zdrowotna to przedmiot, który od 1 września 2025 roku ma zastąpić Wychowanie do Życia w Rodzinie. Program nowego przedmiotu powstał we współpracy ministerstwa edukacji z resortem zdrowia oraz ministerstwem sportu i turystyki. Znalazły się w nim zagadnienia dotyczące m.in. zdrowia psychicznego, profilaktyki chorób, zdrowej diety, a także elementy edukacji seksualnej.

Szczegółowy program nauczania ma być dostosowany do wieku uczniów. Edukacja zdrowotna ma znajdować się w planie lekcji klas 4-8 szkół podstawowych oraz 1-2 szkół ponadpodstawowych.

Szefowa MEN pytana 7 stycznia w Radiu Zet, czy edukacja zdrowotna będzie przedmiotem obowiązkowym, odpowiedziała, że resort rozważa „różne scenariusze”.

"Uważam, że ten przedmiot powinien być obowiązkowy, natomiast rozważamy wszystkie możliwe scenariusze.

Biorę pod uwagę różnego rodzaju możliwości, aby przedmiot został dobrze przyjęty" – powiedziała Barbara Nowacka.

Inne teksty na podobny temat:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

14:53 12-01-2025

Prawa autorskie: Fot. Mandel NGAN and JEFF KOWALSKY / AFPFot. Mandel NGAN and...

Prokurator prowadzący śledztwa ws. Trumpa rezygnuje z pracy

Prokurator Jack Smith, który badał m.in. sprawę ataku zwolenników Trumpa na Kapitol w 2021 roku, zamknął śledztwa i zrezygnował z pracy w Departamencie Sprawiedliwości. W tle nadchodzące zaprzysiężenie Donalda Trumpa

Co się wydarzyło?

Specjalny prokurator Jack Smith zakończył prace nad dwoma śledztwami dotyczącymi prezydenta-elekta Donalda Trumpa i w piątek 10 stycznia złożył rezygnację z pracy w Departamencie Sprawiedliwości.

Pierwsze śledztwo, które prowadził Smith, dotyczyło prób udaremnienia przez Trumpa uznania wyników wyborów z 2020 roku, w których wygrał Joe Biden. Podżeganie przez byłego prezydenta swoich zwolenników do „obrony” amerykańskiej demokracji zakończyło się szturmem na Kapitol 6 stycznia 2021 roku, w którym zginęło 5 osób, a 138 policjantów zostało rannych.

Drugie śledztwo dotyczyło przetrzymywania przez Trumpa tajnych dokumentów w jego prywatnej posiadłości Mar-a-Lago na Florydzie.

Jack Smith zakończył obie sprawy tuż po wygranej Trumpa w wyborach w listopadzie 2024 roku, powołując się na wieloletnią politykę Departamentu Sprawiedliwości zakazującej ścigania urzędującego prezydenta. Sporządził końcowy raport z obu śledztw.

Prokurator generalny USA Merrick Garland chciał podać do publicznej wiadomości raport dotyczący pierwszej sprawy, czyli próby wpływania przez Trumpa na wynik wyborów w 2020 roku (w sprawie przetrzymywania tajnych dokumentów na Florydzie, śledczy wciąż liczą na wznowienie sprawy karnej przeciwko dwóm sojusznikom Trumpa).

Na drodze do publikacji raportu stanęła jednak nominowana przez Trumpa w poprzedniej kadencji sędzia sądu rejonowego Aileen Cannon, która na początku stycznia wydała sądowy nakaz tymczasowo blokujący publikację raportów końcowych z obu śledztw.

Urzędnicy Departamentu Sprawiedliwości twierdzą, że Cannon nie ma uprawnień, aby uniemożliwić prokuratorowi generalnemu ujawnienie raportu i zwrócili się do sądu okręgowego w Atlancie o uchylenie tego postanowienia.

Nakaz Cannon blokujący publikację raportów obowiązuje do poniedziałku 13 stycznia, ale może zostać przedłużony.

Jaki jest kontekst?

Rezygnacja Jacka Smitha przed końcem kadencji prezydenta Joe Bidena była zapowiadana i nie jest zaskoczeniem dla amerykańskiej opinii publicznej. Jak podkreśla serwis Politico, odejście Smitha kończy jeden z najbardziej burzliwych rozdziałów w historii Departamentu Sprawiedliwości. Smith doprowadził bowiem do postawienia po raz pierwszy w historii zarzutów karnych byłemu prezydentowi USA.

Trump wielokrotnie nalegał, aby Smith był ścigany za prowadzenie spraw przeciwko niemu, a nawet sugerował wyrzucenie go ze Stanów Zjednoczonych.

Obie sprawy prowadzone przez Smitha, zarówna ta dotycząca próby wpływania na wynik wyborów w 2020 roku, jak i ta dotycząca przetrzymywania tajnych dokumentów przez Trumpa, zostały jednak udaremnione przez sądy.

Sędzia Aileen Cannon oddaliła sprawę dotyczącą dokumentów w lipcu 2024, twierdząc, że prokurator generalny Merrick Garland w sposób wadliwy powołał Jacka Smitha na stanowisko prokuratora specjalnego.

Jeśli chodzi o sprawę dotyczącą wyborów w 2020 roku, Sąd Najwyższy (w którym większość mają nominaci Trumpa) zawiesił ją, uznając linię obrony Trumpa, który twierdził, że jako byłemu prezydentowi przysługuje mu całkowity i niepodważalny immunitet.

Jeśli raport Smitha nie zostanie ujawniony do czasu zaprzysiężenia Trumpa, które odbędzie się 20 stycznia, nie jest jasne, kiedy i czy w ogóle zostanie on oficjalnie opublikowany przez urzędników Departamentu Sprawiedliwości, którzy już za nieco ponad tydzień będą odpowiadać przed Donaldem Trumpem, a nie Joe Bidenem.

Inne teksty OKO.press na ten temat:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

12:35 12-01-2025

Prawa autorskie: Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.plFot. Grzegorz Celeje...

Karol Nawrocki obiecuje kibicom na Jasnej Górze powstrzymanie lewackiej ideologii

Kandydat PiS na prezydenta wziął udział w pielgrzymce kibiców do Częstochowy. Kiedy 11-letni chłopiec zadał mu pytanie o lewacką ideologię, zgromadzony w klasztorze na Jasnej Górze tłum, zaczął skandować “Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę”

Co się wydarzyło?

W sobotę 11 stycznia na Jasną Górę dotarła XVII Patriotyczna Pielgrzymka Kibiców. Do zgromadzonych pątników w szalikach przemówił Karol Nawrocki. Pielgrzymi mieli szansę zadać także pytanie kandydatowi na prezydenta popieranego przez PiS.

“Ja chciałem zapytać, czy jeżeli pan zostanie prezydentem, to czy pan nie dopuści lewackiej ideologii do szkół?”

- zapytał blondwłosy chłopiec w kibicowskim szaliku.

Po tym pytaniu w auli ojca Kordeckiego, w którym odbywało się spotkanie z Nawrockim, rozległy się gromkie oklaski.

Klaskał sam Nawrocki, jak również ksiądz stojący tuż obok chłopca (zapewne zawiadujący dostępem do mikrofonu), ubrany w sutannę i kibicowski szalik, na którym widać przekreślony znak sierpa i młota.

Nawrocki zaprosił chłopca na mównicę. W tym momencie tłum zaczął skandować: “Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę”.

Na nagraniu widać, że nad głową stojącego na mównicy Nawrockiego wisiał obraz Maryi z dzieciątkiem Jezus.

“Kibic Wisły Tczew, Xavier, który ma 11 lat, zadał pytanie, które jest wielkim zobowiązaniem” – zaczął Nawrocki.

“Drodzy państwo, jesteśmy dzisiaj na Jasnej Górze, jesteśmy w miejscu, w którym słyszymy głos młodych obywateli zaniepokojonych tym, co dzieje się w polskich szkołach

i odpowiedź tutaj może być tylko jednoznaczna. Xavier, oczywiście, nie dopuszczę do tego” – zakończył Nawrocki.

Jaki jest kontekst?

Ojcowie paulini już w przeszłości gościli w murach klasztoru wydarzenia zabarwione politycznie.

W 2018 roku odbyła się na Jasnej Górze pielgrzymka środowiska Radia Maryja, podczas której przemawiał Mateusz Morawiecki. Premier zawierzył wówczas Polskę Czarnej Madonnie. Odczytano także oficjalne listy od prezydenta Andrzeja Dudy i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.

W ostatnich dniach, przed prezesem IPN kandydującym na prezydenta z poparciem PiS, przestrzegali historycy.

Prof. Antoni Dudek, specjalizujący się w najnowszej historii Polski, nazwał Nawrockiego “brutalnym człowiekiem”.

“I trzeba sobie z tego zdawać sprawę, że jego brutalność w IPN-ie ma dzisiaj ograniczony zasięg. Natomiast będzie miała zupełnie inny wymiar, jeśli zostanie prezydentem Rzeczpospolitej”

- mówił Dudek w rozmowie z Wirtualną Polską.

Ocenę Antoniego Dudka podziela prof. Grzegorz Motyka.

“Potwierdzam jego słowa. To profesor Dudek zna doskonale IPN, wie, co się z nim stało w ostatnich latach i po prostu nie chciałby, żeby to samo stało się z całym państwem polskim w sytuacji, gdyby pan prezes Nawrocki został prezydentem” – powiedział historyk w programie „Newsroom” Wirtualnej Polski.

Inne teksty OKO.press na ten temat:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także: