Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
UE nie wyklucza zastosowania wobec Chin unijnego instrumentu przeciwko przymusowi gospodarczemu, jeśli Pekin nie zniesie rygorystycznych ograniczeń eksportu pierwiastków ziem rzadkich
„Jesteśmy gotowi użyć wszystkich instrumentów, jakie mamy w dyspozycji, by odpowiedzieć [na szantaż gospodarczy ze strony Chin – red.]. Razem z naszymi partnerami z grupy G7 będziemy pracować nad wspólną odpowiedzią” – powiedziała Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej, w sobotę 25 października na konferencji Berlin Global Dialogue w Berlinie.
Szefowa KE w ten sposób odniosła się do wprowadzonych przez chińskie władze rygorystycznych kontroli i ograniczeń eksportu pierwiastków ziem rzadkich i technologii służących do ich wydobywania i przetwarzania. Von der Leyen podkreśliła, że ograniczenia te niosą ogromne ryzyko dla europejskiego przemysłu i przedsiębiorstw.
“Jeśli weźmie się pod uwagę, że ponad 90 procent używanych przez nas pierwiastków ziem rzadkich pochodzi z Chin, widać ryzyko, jakie stanowi to dla Europy i jej najbardziej strategicznych sektorów przemysłowych. Od motoryzacji po maszyny przemysłowe, od obronności po lotnictwo, od chipów AI po centra danych" – mówiła von der Leyen.
Dodała, że w perspektywie krótkoterminowej KE skupia się na „znalezieniu rozwiązań wraz z naszymi chińskimi partnerami”, ale nie pozostanie bezczynna, jeśli to się nie uda.
"Jesteśmy gotowi wykorzystać wszystkie dostępne nam instrumenty, aby w razie potrzeby zareagować. Będziemy też współpracować z naszymi partnerami z G7 nad skoordynowaną reakcją” – powiedziała szefowa KE.
W ten sposób von der Leyen daje do zrozumienia, że UE jest gotowa sięgnąć po najostrzejsze narzędzie walki z szantażem ekonomicznym, jakim dysponuje. Chodzi o unijny Instrument przeciwko przymusowi gospodarczemu, z ang. Anti-Coercion Instrument — ACI – pisze portal Euractiv, który instrument ten określa mianem „handlowej bazooki”.
ACI to nowe narzędzie polityki handlowej Unii Europejskiej, przyjęte w 2023 roku. Umożliwia UE reagowanie na przypadki ekonomicznego przymusu stosowanego przez państwa trzecie wobec krajów członkowskich lub samej Unii.
Jeśli Komisja Europejska uzna, że działania danego państwa stanowią przymus ekonomiczny, a działania dyplomatyczne nie doprowadzą do zaprzestania naruszeń, UE może zastosować wobec takiego państwa i pochodzących z niego firm środki odwetowe:
Decyzje o zastosowaniu instrumentu podejmuje Komisja Europejska za zgodą Rady UE.
ACI zostało przyjęte w 2023 roku m.in. po napięciach handlowych między Litwą a Chinami w 2021 roku, gdy Chiny ograniczyły import litewskich towarów po otwarciu w Wilnie biura przedstawicielskiego Tajwanu. Wtedy UE nie miała skutecznego narzędzia do odpowiedzi – ACI ma temu zapobiec w przyszłości.
Dla Chin to poważne zagrożenie. UE jest drugim po państwach ASEAN partnerem handlowym Chin.
Podczas wystąpienia na konferencji gospodarczej w Berlinie szefowa Komisji Europejskiej ogłosiła też, że KE pracuje nad nową unijną inicjatywę na rzecz surowców krytycznych: RESourceEU. Chodzi o plan odejścia od importu surowców krytycznych z Chin, analogiczny do programu REPowerEU, który pozwolił UE stopniowo odejść od importu surowców energetycznych z Rosji.
„Celem tego planu jest zapewnienie europejskiemu przemysłowi alternatywnych źródeł surowców krytycznych w krótkim, średnim i długim terminie” – tłumaczyła von der Leyen.
Plan ma się opierać na czterech filarach:
„Europa nie może już działać w ten sam sposób, co dotychczas. Tę lekcję odebraliśmy już w bolesny sposób na przykładzie surowców energetycznych. Nie powtórzymy tego błędu w przypadku materiałów krytycznych” – apelowała Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej.
Jak na łamach OKO.press pisał Jakub Szymczak, w czwartek 9 października władze Chin ogłosiły daleko idące ograniczenia dotyczące eksportu metali ziem rzadkich i technologii służących do ich wydobywania i przetwarzania. Nowe chińskie regulacje uderzą nie tylko w Stany Zjednoczone, ale także w producentów z branż wysokich technologii działających w wielu innych państwach świata, także w Europie i w Polsce.
Za sprawą nowych przepisów od grudnia każdy eksporter chińskich metali ziem rzadkich i produktów, które je zawierają, będzie musiał uzyskać zgodę na ich sprzedaż do państw trzecich od chińskiego rządu. Część regulacji nakłada na producentów obowiązek zatwierdzania przez władze państwowe również pojedynczych umów – dotyczy to na przykład metali ziem rzadkich wykorzystywanych do produkcji nanotechnologicznych procesorów. Nowe przepisy dotyczą firm z całego świata – nie tylko chińskich, niepodporządkowanie się im ma oznaczać brak możliwości sprowadzania metali ziem rzadkich z Chin.
Jednocześnie chińskie władze wprowadziły również zakaz eksportowania i reeksportowania bez oficjalnej zgody chińskich technologii służących do pozyskiwania i przetwarzania metali ziem rzadkich.
Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) szacuje, że Chiny odpowiadają za około 61 procent światowej produkcji pierwiastków ziem rzadkich i aż 92 procent ich przetwarzania. Metalami ziem rzadkich nazywa się grupę 17 pierwiastków, których wydobycie i przetwarzanie jest ekstremalnie trudne. Większość pierwiastków ziem rzadkich wykorzystywana jest w branży zaawansowanych technologii. To na przykład neodym – wykorzystywany do produkcji bardzo silnych magnesów niezbędnych między innymi w produkcji głośników czy silników elektrycznych i odrzutowych albo itr i europ – potrzebne do produkowania ekranów smartfonów, komputerów i telewizorów. Część pierwiastków ziem rzadkich niezbędna jest również w produkcji bardziej wyrafinowanych procesorów komputerowych.
W przyszłym tygodniu w tej sprawie spotkać się mają po raz pierwszy od sześciu lat Donald Trump, prezydent USA, i Xi Jinping, przywódca Chin. Na dużo niższym szczeblu w tym samym temacie odbędzie się spotkanie w Brukseli. Komisarza ds. handlu Maroša Šefčoviča ma odwiedzić chiński minister handlu Wang Wentao.
Przeczytaj także:
Catherine Connolly, niezależna, lewicowa posłanka irlandzkiego parlamentu, a od 2020 roku jego wicemarszałkini, wygrała wybory prezydenckie w Irlandii. Jej kandydaturę wsparła szeroka koalicja partii lewicowych.
Connolly zastąpi na stanowisku Michaela D. Higginsa, który funkcję tę pełnił od listopada 2011, czyli przez dwie siedmioletnie kadencje.
W wyścigu prezydenckim w piątek 23 października Connolly starła się z Heather Humphreys, wiceprzewodniczącą współrządzącej Irlandią chadeckiej partii Fine Gael.
Po zliczeniu dwóch trzecich głosów okazuje się, że na Connolly zagłosowało 64 proc. wyborców, a na Humphreys zaledwie 29 proc. Poza tym 7 procent głosów zdobył Jim Gavin, kandydat rządzącej centroprawicowej partii Fianna Fáil, który w ostatniej chwili wycofał swą kandydaturę, ale jego nazwisko zostało na kartach do głosowania – informuje brytyjski dziennik „The Guardian”.
13 proc. wyborców oddało nieważne karty do głosowania, co – jak wskazuje gazeta – stanowi historyczny rekord i odzwierciedla „powszechne niezadowolenie z ograniczonego wyboru”. Frekwencja wyniosła zaledwie ok. 40 proc. – to jeszcze nieostateczne dane. Uprawnionych do głosowania było ok. 3,6 mln osób.
Connolly jest z wykształcenia psycholożką kliniczną i prawniczką, przez lata pracowała jako adwokatka. Urodziła się w wielodzietnej rodzinie – ma 13 rodzeństwa.
Karierę polityczną zaczynała w 1999 roku jako radna jej rodzinnego miasta Galway. W 2004 roku została jego burmistrzynią. W 2011 bez powodzenia walczyła po raz pierwszy o mandat do izby niższej irlandzkiego parlamentu (Dáil Éireann). Posłanką została w 2016 roku, startowała jako nienależna.
W lipcu 2020 r. jako pierwsza kobieta w historii Irlandii została Leas-Cheann Comhairle, czyli zastępczynią przewodniczącego izby niższej irlandzkiego parlamentu (odpowiednik polskiego wicemarszałka Sejmu).
W kampanii prezydenckiej Connolly prezentowała się jako głos „wykluczanych i uciszanych”. Na swojej stronie internetowej pisze, że chce być „głosem na rzecz równości i sprawiedliwości oraz obrony neutralności jako aktywnej, żywej tradycji budowania pokoju i dyplomacji opartej na współczuciu”.
Jak relacjonuje brytyjski dziennik „The Guardian”, 68-letnia Connolly „porwała wyobraźnię wielu młodych ludzi”, a wyborach wsparł ją sojusz lewicowych partii opozycyjnych, m.in. Sinn Féin, Partii Pracy, ugrupowania „Ludzie przed zyskiem” oraz irlandzkich Zielonych. Connolly znana jest m.in. z tego, że głośno opowiada się po stronie Palestyny w konflikcie z Izraelem.
W dzień wyborów do lokalu wyborczego przyjechała rowerem i jak powiedziała zgromadzonym tam reporterom, rano trochę popływała, a resztę dnia ma zamiar spędzić samotnie, by „pozwolić głowie ochłonąć”.
Jej kontrkandydatka, Heather Humphreys, ma 62 lata i poza wieloletnim doświadczeniem jako posłanka Dáil Éireann pełniła funkcję ministry rozwoju regionalnego (2020-2025) oraz sprawiedliwości (2021-2022).
Prezydentura w Irlandii to w dużej mierze funkcja reprezentacyjna, ale, jak podkreśla „The Guardian”, triumf Connolly to "upokarzająca reprymenda dla centroprawicowego rządu”.
Heather Humphreys już uznała swoją porażkę i pogratulowała zwyciężczyni.
„Catherine będzie prezydentką dla nas wszystkich, będzie moją prezydentką i naprawdę życzę jej wszystkiego, wszystkiego najlepszego” – powiedział Humphreys, cytowana przez BBC.
Przeczytaj także:
“W sprawie praw kobiet nie ma przestrzeni do kompromisu. To jest czarno-białe. Kobiety albo mają prawa, albo nie” – mówiła na konwencji programowej Koalicji Obywatelskiej Barbara Nowacka, liderka Inicjatywy Polskiej, która połączyła się z KO.
Platforma Obywatelska, Inicjatywa Polska oraz Nowoczesna, czyli trzy główne składowe Koalicji Obywatelskiej, ogłosiły w sobotę 25 października na konwencji programowej połączenie w jedną partię polityczną. Partia będzie funkcjonowała pod dotychczasową nazwą koalicji, jako Koalicja Obywatelska.
Podczas konwencji jako druga po premierze Donaldzie Tusku głos zabrała Barbara Nowacka, liderka Inicjatywy Polska, minister edukacji w rządzie Tuska. Nowacka mówiła, że tym, co połączyło jej partię z Platformą Obywatelską, jest przywiązanie do demokratycznych wartości, walka o równe szanse i pragnienie życia w świeckim państwie.
„Połączyła nas miłość do Polski. Tej Polski rozumianej jako Polska nowoczesna, Polska z inicjatywą, Polska bardzo obywatelska i włączająca. Polska, która szanuje każdą i każdego bez względu na wybory, sytuację życiową czy materialną” – mówiła Nowacka.
Nowacka podkreśliła, że „wbrew temu co przez lata pokazywał PiS”, polską tradycją nie jest „klękać przed biskupem”. „Polską tradycją jest podnosić dumnie głowę i szanować każdą osobę, bez względu na jej wiarę, lub brak. Polską tradycją jest świeckie państwo” – podkreślała Nowacka.
Dodała, że polską tradycją nie jest też „łasić się do nazioli”, lecz „nazistów gonić”.
„I to pokażemy po raz kolejny. Stworzyliśmy Koalicję Obywatelską, bo myślimy o przyszłości” – mówiła Nowacka.
Nowacka podkreśliła też, że najważniejszą częścią DNA jej ugrupowania jest walka o prawa kobiet. “W sprawie praw kobiet nie ma przestrzeni do kompromisu. To jest czarno-białe. Kobiety albo mają prawa, albo nie” – mówiła na konwencji programowej.
Przyznała, że w tej kwestii w Koalicji Obywatelskiej istniały rozbieżności między bardziej progresywnymi działaczami i działaczkami i „konserwatywnymi kolegami”. Podkreśliła jednak, że udało się ich przekonać do zmiany zdania i teraz, w tych kwestiach, wszyscy w Koalicji „mówią jednym głosem”.
„Warto być odważnym, warto stanąć za kobietami. Bo to nasza wolność, godność i przyszłość” – mówiła Nowacka.
Nowacka podkreśliła też, że priorytetem Koalicji Obywatelskiej jest budowanie kraju, który da „lepszą przyszłość młodym”.
„To jest dbałość o to, by młodzi ludzie mieli dobre miejsce na rynku pracy [...], by mieli gdzie mieszkać [...], by mieli jak dojechać do pracy czy do szkoły. To jest walka z wykluczeniem komunikacyjnym [...] To jest walka też o to, by nasz klimat przetrwał, by ziemia przetrwała” – mówiła Nowacka.
W swoim wystąpieniu Nowacka w pełni podpisała się też pod polityką Tuska ws. bezpieczeństwa militarnego i ochrony granic – zwiększaniu wydatków na zbrojenia i budowy Tarczy Wschód.
„Bez tego bezpieczeństwa nie ma bezpieczeństwa socjalnego. Równość praw i równość szans jest tylko możliwa w kraju, który jest bezpieczny. W kraju, który jest wolny. W kraju, który nie jest autorytarnym, tak jak to robi Putin, Orbán, jakby chciał to zrobić PiS” – mówiła Nowacka.
Podkreśliła, że dla niej kluczowe jest przeciwdziałanie wykluczeniu społecznemu.
Nowacka nie powiedziała nic o tym, że Koalicji Obywatelskiej, pomimo niemal dwóch lat rządów, nie udało się spełnić podstawowej obietnicy wyborczej, którą była liberalizacja prawa aborcyjnego. Odpowiedzialność za to niepowodzenie Koalicja zrzuca na bardziej konserwatywnych koalicjantów: Polskę 2050 i PSL.
Nie wspomniała też nic o tym, że w kwestii zwiększania dostępności mieszkań czy walki ze zmianami klimatu osiągnięcia rządu Koalicji Obywatelskiej także pozostawiają wiele do życzenia. Donald Tusk dopiero co jako sukces obwieścił opóźnienie wejścia w życie podatku klimatycznego ETS2, o czym na łamach OKO.press pisał Szymon Bujalski.
Wątpliwości co do sposobu traktowania młodych wzbudziło też niedawne wystąpienie premiera Donalda Tuska w Piotrkowie Trybunalskim. Tusk bardzo protekcjonalnie potraktował trzy młode działaczki, które upomniały się o rozwiązania na rzecz zwiększenia dostępności mieszkań, wciąż nieprzyjętą ustawę o asystencji osobistej oraz wysokich kosztach życia.
Połączenie Platformy Obywatelskiej, Inicjatywy Polska oraz Nowoczesnej „to zwieranie szeregów, zmniejszanie organizacyjnego chaosu i porządkowanie sceny politycznej z myślą o wyborach w 2027” – mówiła w „Programie Politycznym” Agata Szczęśniak, dziennikarka OKO.press.
Takie działanie wynika z potrzeby uporządkowania komunikacji i uspójnienia wizerunku, bo to przez lata było dość chaotyczne.
Wydarzenie to w oczywisty sposób zostało pomyślane też jako konkurencja wobec konwencji programowej PiS, która od piątku trwa w Katowicach – pisze w tekście Dominika Sitnicka.
Czytaj więcej o motywach zjednoczenia KO, IP i N:
Przeczytaj także:
„Dobrzy ludzie, jeśli są zjednoczeni, są nie do pokonania (...) Wygramy wybory w 2027 roku!” – mówił premier Donald Tusk na konwencji programowej Koalicji Obywatelskiej. Tusk ogłosił połączenie Platformy Obywatelskiej, Inicjatywy Polskiej i Nowoczesnej.
W sobotę 25 października odbywa się konwencja programowa Koalicji Obywatelskiej. W wydarzeniu w warszawskim studiu ATM bierze udział ponad tysiąc osób w tym liderzy formacji, czyli Donald Tusk, Adam Szłapka i Barbara Nowacka. Jako pierwszy głos zabrał premier Donald Tusk.
„Żyjemy w epoce, gdzie prawda z tak wielkim trudem przebija się przez kłamstwo zorganizowane. Zorganizowane przez siły zewnętrzne. My doświadczyliśmy tego przez wiele, wiele lat. Także przez obóz politycznych naszych przeciwników [...] Mówmy prawdę. Przeciwstawiajmy się złu. Nie dajmy się sterroryzować. Nie pozwólmy, aby Polska ogarnęła znowu fala kłamstwa, pogardy, nienawiści. Między innymi właśnie po to tu dzisiaj jesteśmy” – tak swoje wystąpienie na konwencji programowej KO zaczął premier Donald Tusk.
Tusk podkreślił, że żyjemy w czasach, w których prawda jest nadużywana. Mówiąc o zjednoczeniu KO, IP i N wyjaśnił, że „nie chodzi tylko o walkę o władzę i przyszłe wybory, ale o sprawy jeszcze bardziej fundamentalne”.
„My dzisiaj się jednoczymy, bo rozumiemy, że tu nie chodzi tylko o walkę o władzę, o przyszłe wybory. Tu chodzi o absolutnie fundamentalne rzeczy. Tu chodzi o to, czy Polska będzie państwem suwerennym i czy Polacy utrzymają wolność wywalczoną w 1989 roku (...) Nie jesteśmy idealni, nie jesteśmy doskonali, ale chcemy robić rzeczy wielkie” – mówił Tusk.
„Jesteśmy od tego, żeby zło znowu nie zatriumfowało” – mówił, odnosząc się w ten sposób do swoich oponentów politycznych. „Łączymy nasze szeregi, nasze siły, bo wiemy, że podobnie jak w październiku 2023 roku, nic nie jest jeszcze rozstrzygnięte” – podkreślał premier.
Tusk podkreślił, że stawką w walce politycznej o Polskę w tym momencie, jest charakter ustrojowy państwa i miejsce Polski w Europie. Przeciwnicy polityczni Koalicji po prawej stronie sceny politycznej to bowiem partie, które dążą do autokratyzacji kraju i osłabienia jej miejsca w Europie.
"Waszym zadaniem, zadaniem wszystkich wolnych Polaków jest być wystarczająco silnym, żeby obronić jedność Polaków na rzecz wolności, na rzecz kultury Zachodu, na rzecz naszej obecności w Europie.
Nie damy się podzielić z Europą, nie damy się podzielić Zachodem" – mówił premier.
„Polska będzie bezpieczna, będzie atrakcyjnym partnerem dla naszych kluczowych sojuszników tak długo, jak my będziemy rządzili” – mówił Tusk.
Tusk poruszył też temat rozliczeń poprzedniej władzy za popełnione przestępstwa i łamanie praworządności.
Podkreślił, że „dwa lata to mało”, by uporać się z tak poważnymi nadużyciami jak te, których dopuścili się politycy PiS i Suwerennej Polski. Podał przykład sprawy byłego prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego, którego proces w sprawie o nielegalne finansowanie jego kampanii wyborczej w 2007 roku zakończył się dopiero w październiku 2025.
„Republika francuska zawsze się szczyciła tym, że to jest państwo, które działa twardo i zawsze zgodnie z prawem. A ja słyszę dzisiaj bardzo dużo pretensji, że w ciągu 2 lat nie pozamykaliśmy tych wszystkich, którzy Polskę doprowadzali do tego stanu, w jakiego ją dzisiaj odbudowujemy [...] Zajęliśmy się sprawą naprawdę wielką i bardzo trudną” – mówił Tusk, apelując do działaczy, by „wierzyli w siebie”.
Premier odniósł się też do trudnej sytuacji w wymiarze sprawiedliwości. Podkreślił, że „zrujnowanie wymiaru sprawiedliwości, czyli niezależnego sądownictwa i niezależnych trybunałów” przez PiS było celowe, bo „jest niezbędne w modelu putinowskim państwa”.
„Tylko wtedy można bezkarnie kraść” – powiedział Tusk w odniesieniu do swoich oponentów politycznych.
Dodał, że PiS ma „nowy projekt”: wrócić do władzy, by „dalej rozkradać Polskę i zapewnić bezkarność tym, którzy obecnie są ścigani”.
Donald Tusk ujawnił na koniec swojego wystąpienia, że połączone partie – PO, IP i Nowoczesna – będą wciąż działać pod szyldem Koalicji Obywatelskiej. Podkreślił, że wierzy, że KO wygra następne wybory.
„My się nazywamy Koalicja Obywatelska, bo jako Koalicja Obywatelska wygrywaliśmy już wybory i wygramy następne. Niczego nie musimy wymyślać, żadnych sztuczek. Tylko prawda, tylko siła i tylko dobro doprowadzą nas do zwycięstwa” – mówił.
"Wygramy w 2027 roku. Niektórzy z was pamiętają, kiedy Platforma Obywatelska miała 12 procent poparcia, lata temu. Ja wtedy mówiłem, że będzie moment, że będziemy mieć 40 procent i było, doszliśmy do 42,35 proc.
Dziś nikt nie ma prawa do zwątpienia, do pesymizmu" – mówił Tusk.
Czytaj więcej o motywach zjednoczenia KO, IP i N:
Przeczytaj także:
Rosja ponownie zaatakowała Kijów. Około 3 rano czasu lokalnego w nocy z piątku na sobotę w mieście słychać było eksplozje. „Rosyjscy terroryści atakują naszą infrastrukturę cywilną i mieszkalną za pomocą rakiet balistycznych. To istny terror” – napisał na X Tymur Tkaczenko, szef administracji wojskowej Kijowa.
W nocy z piątku na sobotę (24 na 25 października) Rosja znowu zaatakowała Kijów. Na miasto spadły rosyjskie pociski balistyczne. Doszło do pożarów zarówno budynków niemieszalnych, jak i mieszkalnych.
Największe straty są w dzielnicach na lewym brzegu Dniepru: w rejonie darnyckim, desniańskim i dniprowskim – poinformował na Telegramie Witalij Kliczko, mer Kijowa.
W rejonie darnyckim w dwóch lokalizacjach doszło do pożarów budynków niemieszkalnych. W rejonie dniprowskim w wyniku uderzenia odłamkami rakiety w kilku mieszkaniach wybite zostały okna i drzwi. Uszkodzeniu uległy również pomieszczenia przedszkola. W rejonie desniańskim w wyniku uderzenia odłamków rakiety doszło do pożaru kilku magazynów i samochodów. M.in. całkowicie spłonął duży magazyn żywności.
Służby ratownicze pracują na miejscu nad likwidacją skutków ataku.
Tymur Tkaczenko, szef administracji wojskowej Kijowa, napisał na X, że Rosjanie nie zrzucają bomb na magazyny amunicji czy fabryki zbrojeniowe, lecz uderzają w infrastrukturę cywilną. „To istny terror” – podkreślił Tkaczenko.
Jak donosi dziennik Kyiv Independent, powołując się na informacje ukraińskich sił powietrznych, w nocy z 24 na 15 października Rosja wystrzeliła w stronę Ukrainy dziewięć pocisków balistycznych Iskander-M oraz 62 drony bojowe i pozorujące typu Shahed. Atak nadszedł z obwodu rostowskiego i kurskiego.
Ukraińska obrona przeciwlotnicza przechwyciła 50 dronów i cztery pociski, ale 12 dronów i pięć pocisków uderzyło w cztery lokalizacje.
Ukraińskie władze zwracają uwagę na to, że Rosja znowu intensyfikuje ataki na ukraińską infrastrukturę energetyczną przed zimą. 23 października mer Kijowa Witalij Kliczko ostrzegł, że to może być najtrudniejsza zima od początku pełnoskalowej rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Ukraińcy odpowiadają atakami na rosyjską infrastrukturę energetyczną. W ciągu ostatnich dwóch tygodni Kijów zaatakował dronami rosyjską infrastrukturę energetyczną w obwodzie wołgogradzkim oraz – po raz kolejny – rafinerie w Saratowie i w Ufie. Wcześniej zaatakowane zostały elektrownia i podstacje elektryczne w obwodzie biełgorodzkim.
Jak wynika z analizy sytuacji na froncie autorstwa pułkownika Piotra Lewandowskiego, sytuacja wojsk ukraińskich w minionym tygodniu (13-19 października) uległa zauważalnemu pogorszeniu.
Rosjanie skutecznie przenikają przez ukraińskie pozycje w Pokrowsku i zajmują obecnie południową część miasta. W rejonie Siewierska i Łymania siły rosyjskie znajdują się na bezpośrednich podejściach do przedmieść. Trwają walki uliczne w Kupiańsku. Władze obwodu charkowskiego rozszerzyły strefę ewakuacji dla ludności cywilnej w regionie kupiańskim w związku z pogarszającą się sytuacją bezpieczeństwa. Miasto Kupiańsk obecnie jest strefą zamkniętą dla cywilów.
O sytuacji na froncie w Ukrainie czytaj więcej w analizie płk. Lewandowskiego:
Przeczytaj także: