Fala prozachodnich protestów przetacza się przez Gruzję po zmianie kursu nowej władzy w tym kraju. Były polityk SLD pozostanie na wolności – jednak pod dozorem policyjnym i za poręczeniem majątkowym w wysokości miliona złotych
PiS będzie odwoływał się od decyzji Państwowej Komisji Wyborczej o odrzuceniu sprawozdania finansowego partii. PKW nie będzie jednak uwzględniać orzeczeń neosędziów, zasiadających w Sądzie Najwyższym.
Państwowa Komisja Wyborcza odrzuciła sprawozdanie finansowe PiS za 2023 rok, co powinno skutkować utratą państwowej subwencji do 2027 roku. To 74 mln złotych.
O kulisach tej decyzji mówił po zebraniu składu PKW jej członek i były polityk SLD, Ryszard Kalisz. Jak zaznaczył, wśród członków Komisji nie było jednomyślności, a PiS może odwołać się od decyzji do Sądu Najwyższego – choć z tą opcją jest pewien problem. Izba, która mogłaby rozpoznać odwołanie, jest zdominowana przez neosędziów.
„A jak wiecie Państwo, w składzie Izby Spraw Publicznych i Kontroli Nadzwyczajnej są tylko tacy sędziowie. To można sobie odpowiedzieć, że ta Izba nie jest w stanie wydać wyroku, który byłby uznany przez PKW” – zaznaczał Kalisz. – „Musi to rozstrzygnąć Sąd Najwyższy w składzie z sędziami, którzy są sędziami, którzy zostali powołani w zgodzie z Konstytucją. To jest problem natury konstytucyjnej, związany ze wprowadzonym przez poprzednią władzę przed rokiem 2023 chaosem. Ten chaos po prostu trzeba rozwiązać” – mówił członek PKW.
Kalisz zaapelował do Sejmu by „zakończyć chaos prawny i konstytucyjny, który mamy w Polsce związany właśnie z neosędziami. Państwa Komisja Wyborcza nie będzie uznawała jakichkolwiek orzeczeń osób, które nie są sędziami, czyli w przypadku, w którym takich osób w tej Izbie Spraw Publicznych i Kontroli Nadzwyczajnej nie ma, jakiekolwiek orzeczenie tej Izby nie zostanie przez nas uznane” – wyjaśniał Ryszard Kalisz.
Partia odwołała się do Sądu Najwyższego już w przypadku decyzji z sierpnia, kiedy PKW odrzuciła sprawozdanie jej komitetu wyborczego. To powód rozłamu w Komisji. Jej przewodniczący Sylwester Marciniak wolał poczekać z kolejną decyzją na orzeczenie Sądu.
„Z informacji medialnych wynika, że takie orzeczenie Sąd Najwyższy wyda w przyszłym tygodniu. Moim zdaniem naturalną rzeczą było poczekanie do następnego posiedzenia PKW, czyli 2 grudnia i podjęcie wówczas rozstrzygnięcia po odrzuceniu sądu najwyższego. Ten wniosek nie uzyskał większości, można powiedzieć, że większość sejmowo-rządowa Państwowej Komisji Wyborczej rozstrzygnęła tę sprawę na swoją korzyść” – mówił Marciniak. Wcześniej szef PKW dawał jednak do zrozumienia, że odrzucenie sprawozdania komitetu wyborczego faktycznie wymusza odrzucenie sprawozdania partii.
Państwowa Komisja Wyborcza odrzuciła sprawozdanie finansowe Prawa i Sprawiedliwości. Według prawa uchwała powinna oznaczać odebranie partii trzyletniej subwencji na działalność partii. Państwowe wsparcie miało wynosić 75 mln złotych. PiS może odwołać się od tej decyzji do Izby Spraw Nadzwyczajnych Sądu Najwyższego.
„Decyzja jest bezpodstawna, partia będzie się odwoływać” – komentował poseł PiS Edward Siarka.
Partia już teraz odczuwa konsekwencje poprzedniego orzeczenia PKW. Minister finansów Andrzej Domański na początku września wypłacił partii Kaczyńskiego dotację pomniejszoną o 11 mln zł. To trzykrotność kwoty, którą zakwestionowała PKW – PiS nielegalnie wydać na kampanię 3,6 mln zł. Sumę tę partia musi zwrócić do budżetu państwa.
Teoretycznie w wyniku pata w PKW i przekazania skargi do SN, subwencja powinna jednak nadal płynąć na konto partii. O takim scenariuszu informował na początku października jeden z członków Komisji, Ryszard Kalisz.
W poniedziałek, 18 listopada około południa armia rosyjska zaatakowała Odessę. Są zabici i ranni. „Rosja pokazuje, co ją naprawdę interesuje: tylko wojna” – mówi prezydent Ukrainy
Do rosyjskiego ataku rosyjska armia wykorzystała rakietę Iskander-M, która miała zostać zestrzelona przez ukraińską obronę przeciwlotniczą. Według informacji Powietrznych Sił Zbrojnych Ukrainy rakieta spadła w sektorze mieszkalnym dzielnicy Prymorskiej.
„Wróg jest podstępny i bezwzględny... Odessa jest stale pod bronią okupantów – terroryści celowo atakują gęsto zaludnione miasta rakietami różnego typu i atakują bezzałogowymi statkami powietrznymi, wiedząc, że będą ofiary wśród ludności cywilnej” – piszą Siły Powietrzne.
Wskutek rosyjskiego ataku została uszkodzona infrastruktura cywilna, zwłaszcza trzy budynki mieszkalne, budynek uniwersytecki i dwa budynki administracyjne. Wybuchł pożar, płonęły samochody.
10 osób zginęło, 43 – zostało rannych (trzy są w stanie ciężkim). Wśród zabitych jest siedmiu policjantów, lekarz i dwoje lokalnych mieszkańców. Wiadomo również, że wśród rannych jest czworo dzieci i 14 funkcjonariuszy organów ścigania.
Trwa likwidacja skutków ataku.
Wczoraj, 17 listopada, podczas rosyjskiego zmasowanego ataku na Ukrainę Odessa również ucierpiała od rosyjskiego ostrzału. Kilka domów zostało zniszczonych. W budynkach był problem z dostawą wody, prądu i ogrzewania. Ranny został 17-latek, zginęło dwóch inżynierów energetyki.
„To nie są przypadkowe uderzenia – to są uderzenia demonstracyjne. Po rozmowach i spotkaniach z Putinem [Zełenskiemu chodzi m.in. o telefon niemieckiego kanclerza Olafa Scholza do Putina w piątek, 15 listopada – red], po wszystkich fałszywych plotkach w mediach o rzekomym »powstrzymywaniu się« od uderzeń. Rosja pokazuje, co ją naprawdę interesuje: tylko wojna. I to przesłanie powinno być słyszalne we wszystkich częściach świata, od sal, w których spotykają się członkowie G20, po wszystkie stolice świata” – skomentował prezydent Zełenski kolejny śmiertelny dla Ukraińców atak.
Wczoraj wieczorem Rosjanie zaatakowali Sumy. Zginęło 11 osób, 89 – odniosło obrażenia.
W ciągu ostatnich godzin Federacja Rosyjska intensywnie atakuje ukraińskie miasta. Powodem może być m.in. wczorajsza informacja o tym, że Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Francja zezwoliły ukraińskiej armii na wykorzystanie amerykańskiej broni dalekiego zasięgu na terenie Rosji. Prezydent Andrzej Duda nazwał tę decyzję „przełomowym momentem w wojnie".
Pisaliśmy o tym w OKO.press:
W poniedziałek komisja śledcza ds. Pegasusa przesłuchiwała sędzię Beatę Morawiec, byłą prezes Sądu Okręgowego w Krakowie i byłą prezes stowarzyszenia sędziów Themis.
“Ja byłam niepokorną sędzią” – mówiła mediom Morawiec pytana, dlaczego była inwigilowana Pegasusem. Przypomniała, że sprzeciwiała się odwoływaniu przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro – niewygodnych prezesów sądów.
Dodała, że w listopadzie 2017 roku z funkcji prezesa Sądu Okręgowego w Krakowie odwołano ją faksem, próbując — jak mówiła — wytłumaczyć tę decyzję zatrzymaniami w tzw. aferze krakowskiego sądu apelacyjnego.
“Otwartym tekstem, w świetle kamer powiedziałam, że jest to skandal” – mówiła.
Dodała, że jako powód decyzji o jej odwołaniu, ówczesne ministerstwo sprawiedliwości wskazało na stronie m.in. to, że nie sprawowała “stosowanego nadzoru nad dyrektorem Sądu Okręgowego w Krakowie, który został zatrzymany w postępowaniu karnym.
“Taka informacja stała się dla mnie asumptem po pierwsze do wystąpień medialnych, po drugie do tego, by wystąpić przeciwko ministrowi sprawiedliwości z pozwem o ochronę dóbr osobistych. Wystąpiłam z tym pozwem niezwłocznie, bo już w styczniu 2019 roku” – mówiła i dodała, że proces zakończy się prawomocnym wyrokiem, w którym Sąd Okręgowy w Warszawie, a później Sąd Apelacyjny orzekły na jej korzyść.
Podkreśliła, że Zbigniew Ziobro “wywiódł kasację do Sądu Najwyższego”, która “leży tam już trzy lata, ponieważ składy, które mają orzekać w tej sprawie, są neosędziowskie” i w związku z tym “nie nadano biegu temu postępowaniu przez trzy lata”.
“Z przestrzeni medialnej wiem, że minister sprawiedliwości Adam Bodnar ma zamiar cofnąć tę kasację” – mówiła.
Jak zeznawała przed komisją, o inwigilacji Pegasusem dowiedziała się z mediów. “Środowisko sędziowskie nie wiedziało, co to znaczy system operacyjny Pegasus, jakie ma możliwości i w jaki sposób ingeruje w sferę życia prywatnego osoby inwigilowanej”.
Dodała, że środowisko sędziowskie podejrzewało, że jest podsłuchiwane po 2017 roku. “Szczególnie w momencie, kiedy otwarcie stanęliśmy naprzeciw decyzjom politycznym ówczesnego ministra sprawiedliwości, publicznie kontestując wprowadzane przez niego zmiany i krytykując planowane przedsięwzięcia w stosunku do całego wymiaru sprawiedliwości, jak i do konkretnych sądów i konkretnych personalnie opinii”.
Morawiec wskazywała też na zdarzenia mogące świadczyć o podsłuchiwaniu Pegasusem. “To były trudności w korzystaniu z telefonu, głuche telefony, pogłos w czasie rozmów, przerywanie ich bez powodu”.
Komisja miała w poniedziałek również przesłuchać byłego szefa Służby Wywiadu Wojskowego Andrzeja Kowalskiego, ale ten nie stawił się na obrady. Jako powód nieobecności wskazał orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 10 września o niekonstytucyjności komisji.
Przewodnicząca komisji Magdalena Sroka wskazała, że “taki powód nie jest skutecznym usprawiedliwieniem”. “Pan Kowalski został skutecznie powiadomiony (o przesłuchaniu) i wezwanie otrzymał z rąk funkcjonariuszy policji” – mówiła.
Komisja zdecydowała, że zawnioskuje do Sądu Okręgowego w Warszawie o ukaranie b. szefa SWW i wyznaczy drugi termin przesłuchania.
We wrześniu Trybunał Konstytucyjny po skardze posłów PiS orzekł, że zakres działania komisji śledczej ds. Pegasusa jest niezgodny z konstytucją. Stanisław Piotrowicz, uzasadniając decyzję Trybunału, mówił wtedy, że sejmowa uchwała o powołaniu komisji śledczej ds. Pegasusa została „dotknięta wadą prawną”. Według TK Sejm podejmował uchwałę, obradując „w niewłaściwym składzie”, poprzez uniemożliwienie sprawowania mandatów poselskich Mariuszowi Kamińskiemu i Maciejowi Wąsikowi (którzy zostali skazani prawomocnym wyrokiem).
Komisja śledcza ds. Pegasusa bada legalność, prawidłowość i celowość czynności podejmowanych z wykorzystaniem oprogramowania Pegasus przez rząd Prawa i Sprawiedliwości, służby specjalne i policję od listopada 2015 r. do listopada 2023 r. Komisja ma też ustalić, kto był odpowiedzialny za zakup Pegasusa i podobnych narzędzi dla polskich władz. Dotychczas komisja przesłuchała m.in.: byłego wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego, byłego wiceszefa ministerstwa sprawiedliwości Michała Wosia, byłego dyrektora Departamentu Spraw Rodzinnych i Nieletnich w Ministerstwie Sprawiedliwości Mikołaja Pawlaka oraz innych pracowników resortu sprawiedliwości.
Przed komisją zeznawali również podsłuchiwani Pegasusem: prokurator Ewa Wrzosek, były prezydent Sopotu Jacek Karnowski oraz europoseł KO Krzysztof Brejza.
Pegasus jest systemem, który został stworzony przez izraelską firmę NSO Group do walki z terroryzmem i zorganizowaną przestępczością. Przy pomocy Pegasusa można nie tylko podsłuchiwać rozmowy z zainfekowanego smartfona, ale też uzyskać dostęp do przechowywanych w nim innych danych, np. e-maili, zdjęć czy nagrań wideo oraz kamer i mikrofonów.
Państwowa Komisja Wyborcza odrzuciła sprawozdanie finansowe komitetu wyborczego PiS – poinformowało radio RMF FM. Informację potwierdził rzecznik PKW, komentują ją też politycy PiS.
PKW odrzuciła sprawozdanie finansowe komitetu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości. Takie informacje podało radio RMF FM, co według TVP Info miał potwierdzić rzecznik Komisji. Według informacji stacji za taką decyzją opowiedziało się 5 członków Państwowej Komisji Wyborczej przy sprzeciwie 4 członków. Według prawa uchwała powinna oznaczać odebranie partii trzyletniej subwencji na działalność partii. Państwowe wsparcie miało wynosić 75 mln złotych. PiS może odwołać się od tej decyzji do Izby Spraw Nadzwyczajnych Sądu Najwyższego.
„Decyzja jest bezpodstawna, partia będzie się odwoływać” – komentował poseł PiS Edward Siarka.
Już wcześniej PKW potwierdziła, że ze strony komitetu wyborczego PiS doszło do naruszeń przepisów kodeksu wyborczego aż na 3,6 mln zł. Dlatego sprawozdanie komitetu w sierpniu zostało odrzucone. Na mocy tej decyzji powinna stracić 57 mln złotych państwowych pieniędzy, odwołała się jednak do sądu, który będzie orzekał w tej sprawie. Na tę sumę złożyło się przede wszystkim pomniejszenie partyjnej subwencji, która dzisiejszą decyzją została odebrana.
"W trakcie postępowania PKW było informowane o kilkudziesięciu możliwych naruszeniach zasad prowadzenia kampanii wyborczej przez PiS. Jednak w uchwale uwzględniono tylko kilka z nich, w tym przede wszystkim:
To decyzja prezesa Jarosława Kaczyńskiego, ale Prawo i Sprawiedliwość w sobotę będzie gotowe, by ujawnić nazwisko kandydata na prezydenta – powiedział Tobiasz Bocheński.
Decyzja jeszcze w tym tygodniu, a ujawnienie nazwiska – być może już w sobotę. To plany Prawa i Sprawiedliwości na ogłoszenie decyzji o kandydacie partii w wyborach prezydenckich. Mówił o nich Tobiasz Bocheński, jeden z potencjalnych kandydatów, który w zeszłym roku bezskutecznie ubiegał się o fotel prezydenta Warszawy. Na antenie Radia Zet stwierdził, że sam jest w „ścisłym peletonie” polityków, którzy mogliby wystartować w wyborach prezydenckich.
Wśród innych nazwisk wymienia się między innymi byłego ministra edukacji Przemysława Czarnka i prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, Karola Nawrockiego. Ten ostatni w mediach jest określany jako faworyt wyścigu wewnątrz PiS, jednak Bocheński zaznaczył, że „nie skreślałby” jeszcze Czarnka. Ogłoszenie nazwiska w sobotę mogłoby być odpowiedzią na podobny ruch ze strony Koalicji Obywatelskiej, planowany właśnie na koniec tygodnia. Jak zaznaczył Bocheński, nic na razie nie jest pewne, ale „Taki scenariusz z pewnością jest brany pod uwagę.”
Na sobotę zaplanowano ogłoszenie wyników prawyborów prezydenckich w Koalicji Obywatelskiej, w których zmierzą się Rafał Trzaskowski i Radosław Sikorski. Głosowanie odbędzie się w piątek, a w poniedziałek Premier Donald Tusk ogłosił wyniki zleconego przez KO sondażu, który więcej szans na wygraną nad potencjalnym kandydatem PiS zarówno w pierwszej, jak i drugiej turze daje Trzaskowskiemu. W obu przypadkach w drugiej turze zwyciężyłby kandydat Koalicji. "
Jeśli w wyborach wystartowałby Radosław Sikorski, w pierwszej turze wygrałby kandydat PiS (30 proc.), przed Sikorskim (28 proc.), marszałkiem Sejmu Szymonem Hołownią (21 proc.), Sławomirem Mentzenem (16 proc.) oraz potencjalną kandydatką Lewicy Agnieszką Dziemianowicz-Bąk (6 proc.)
W przypadku startu Trzaskowskiego kolejność pierwsze tury jest inna. Wygrałby Trzaskowski z 40 proc., a kolejne miejsca przypadłyby: kandydatowi PiS (28 proc.), Sławomir Mentzen (15 proc.), Szymon Hołownia (13 proc.), oraz Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (4 proc.)