Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Izraelskie media donoszą o ataku uzbrojonych jednostek Hamasu na siły Izraela na przejściu granicznym w Rafah na południu Strefy Gazy. W odpowiedzi Siły Obronne Izraela przeprowadziły naloty na ten obszar.
Jak podaje PAP, minister bezpieczeństwa narodowego Izraela Itamar Ben Gwir zaapelował do premiera Benjamina Netanjahu o wznowienie działań wojskowych w Strefie Gazy po tym, jak bojownicy Hamasu przeprowadzili atak na siły izraelskie w Rafah. Jego zdaniem to jawne naruszenie rozejmu przez Hamas.
Według „The Times of Israel” bojownicy w Gazie mieli zaatakować izraelskie wojska w Rafah, co miało sprowokować izraelskie naloty. Z kolei przedstawiciel armii izraelskie powiedział Reutersowi, że Hamas przeprowadził kilka ataków poza tzw. „żółtą linią”, co narusza warunki zawieszenia broni.
Izraelskie media oceniły, że „incydent w Rafah stanowi naruszenie porozumienia o zawieszeniu broni”.
Izraelskie siły przeprowadziły naloty na Rafah w południowej części Strefy Gazy – podaje „The Guardian”, cytując izraelskie i regionalne media. Do starć między siłami Izraela a Hamasem doszło pomimo krótkiego zawieszenia broni wynegocjowanego przez USA.
Izraelski publiczny nadawca Kan poinformował, że izraelskie siły powietrzne uderzają w cele w Rafah. Inne media mówią także o atakach w południowej Gazie oraz w mieście Dżabalija na północy. Stacja Channel 12 podała, że premier Benjamin Netanjahu rozmawiał telefonicznie z ministrem obrony Israelem Katzem oraz dowódcami armii w trakcie wydarzeń.
Od kilku dni rząd Izraela oraz Hamas wzajemnie oskarżają się o łamanie zawieszenia broni. Izrael ogłosił, że przejście graniczne w Rafah między Gazą a Egiptem pozostanie zamknięte do odwołania.
Hamas w wydanym oświadczeniu stwierdził, że decyzja Netanjahu o zamknięciu przejścia granicznego „stanowi rażące naruszenie porozumienia o zawieszeniu broni i wyrzeczenie się zobowiązań, jakie podjął wobec mediatorów i stron gwarantów”.
Izrael i Hamas spierają się również o zwrot ciał zmarłych zakładników. Izrael żąda, by Hamas wywiązał się z zobowiązania i przekazał ciała wszystkich 28 ofiar. Hamas oddał dotąd 20 żywych zakładników oraz 12 zmarłych, ale twierdzi, że odzyskanie pozostałych ciał wymaga czasu i specjalistycznego sprzętu, ponieważ znajdują się one pod gruzami.
Po wejściu w życie zawieszenia broni Hamas przejął kontrolę nad terenami opuszczonymi przez izraelskie wojska. Grupa informowała o likwidacji kilkudziesięciu członków tzw. „gangów” oraz osób podejrzewanych o współpracę z Izraelem. Sytuacja w regionie pozostaje napięta, a działania Hamasu budzą niepokój społeczności międzynarodowej.
Początkowo prezydent USA Donald Trump wyrażał zrozumienie dla działań Hamasu, uznając je za walkę z przestępczością. Jednak w ostatnich dniach stanowisko Waszyngtonu uległo zaostrzeniu. Amerykańska armia wezwała Hamas do zaprzestania przemocy wobec cywilów, a prezydent Trump zagroził interwencją, jeśli ataki będą kontynuowane.
W trakcie konfliktu niektóre klanowe struktury i grupy zbrojne próbowały przejąć kontrolę nad fragmentami Strefy Gazy. Według doniesień medialnych część z nich mogła być wspierana przez Izrael, co dodatkowo komplikuje sytuację w regionie.
W sobotę późnym wieczorem Departament Stanu USA poinformował, że otrzymał „wiarygodne doniesienia wskazujące na rychłe naruszenie zawieszenia broni przez Hamas wobec ludności Gazy”.
Biuro prasowe Gazy oskarżyło Izrael o 47-krotne naruszenie zawieszenia broni z Hamasem od czasu jego wejścia w życie na początku października.
Przeczytaj także:
Rosyjskie siły powietrzne przeprowadziły kolejną falę ataków na Ukrainę. W sobotę późnym wieczorem zbombardowane zostały m.in. Charków, Sumy i Zaporoże.
„Według danych, jakie przedstawili funkcjonariuszy policji, miasto Łozowa (w obwodzie charkowskim) zostało zaatakowane bombą nowej modyfikacji (UMPB-5), która pokonała dystans około 130 km ”– napisano w oświadczeniu prokuratury obwodowej opublikowanym na Telegramie. Śledczy stwierdzili, że broń została wystrzelona z terytorium okupowanego przez Rosję. Ukraińska prokuratura wszczęła również śledztwo w sprawie podejrzeń o zbrodnie wojenne.
Jak dotąd wykorzystywane przez rosyjskie lotnictwo bomby kierowane (ros. KAB – kierowana bomba lotnicza) osiągały cele w maksymalnej odległości ok. 60-70 km od miejsca zrzutu, stanowiąc tym samym zagrożenie dla rejonów położonych blisko linii frontu.
Miasto Łozowa, położone w południowej części obwodu charkowskiego i jest ważnym puktem kolejowym.
Do ataku doszło w dzielnicy mieszkalnej, gdzie zostały zniszczone domy i budynki gospodarcze. Władze początkowo zgłosiły sześć osób rannych, ale później sprecyzowały tę liczbę do pięciu. Wszystkie ofiary są pod opieką medyczną.
W atakach Rosja nie poprzestała na użyciu lotnictwa – równolegle przeprowadziła także ataki z wykorzystaniem dronów, uderzając w Czernihów i Dniepropietrowsk.
Jak podaje agencja DPA, nocne rosyjskie naloty są obecnie skoncentrowane głównie na infrastrukturze energetycznej Ukrainy. Eksperci zwracają uwagę, że celem tych działań jest nie tylko fizyczne zniszczenie kluczowych obiektów, ale również osłabienie morale i woli oporu społeczeństwa.
W piątek ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski spotkał się z prezydentem USA Donaldem Trumpem w Waszyngtonie. Amerykanie zapewniali, że przekażą Ukrainie pociski manewrujące dalekiego zasięgu Tomahawk. Jednak Donald Trump po rozmowie z Putinem zmienił zdanie.
Po ponad dwugodzinnej rozmowie z Zełenskim Trump zaapelował zarówno do Ukrainy, jak i do Rosji o „natychmiastowe zakończenie wojny”, nawet jeśli miałoby to oznaczać oddanie przez Ukrainę terytoriów.
Dziennikarze „Washington Post” poinformowali, że według strony amerykańskiej Władimir Putin podczas czwartkowej rozmowy z Trumpem zażądał, by Ukraina przekazała Rosji pełną kontrolę nad obwodem donieckim. Jak czytamy w artykule, podczas rozmowy Trump–Putin rosyjski przywódca zasugerował, że byłby gotów „zrezygnować z części dwóch kontrolowanych przez siebie regionów Ukrainy – Zaporoża i Chersonia – w zamian za pełną kontrolę nad Donieckiem”.
Ta propozycja Putina jest nieco mniej radykalna niż wcześniejsze żądania przedstawione podczas szczytu w Anchorage w sierpniu. Część urzędników Białego Domu uznaje to za krok naprzód, jednak strona ukraińska nie podziela tego optymizmu.
Zełenski publicznie zadeklarował, że Ukraina jest gotowa do rozmów, ale przeszkodą w osiągnięciu pokoju jest postawa Władimira Putina. „Prezydent Trump ma rację, powinniśmy zatrzymać się tam, gdzie jesteśmy, a potem rozmawiać. Ale tu chodzi o Putina, bo nie my zaczęliśmy tę wojnę” – zaznaczył Zełenski.
Przeczytaj także:
Skrajna prawica w Portugalii przekonała partie centrum do poparcia zakazu noszenia burek i nikabów w miejscach publicznych. Podobne przepisy funkcjonują już m.in. we Francji, Belgii, Austrii, Holandii i Szwajcarii
W piątek 17 października portugalski parlament przyjął projekt ustawy zakazującej zakrywania twarzy w miejscach publicznych z powodów religijnych lub ze względu na płeć. Zakazane pod karą grzywny ma być noszenie znanych z kultury muzułmańskiej nikabów i burek. Nikaby zasłaniają całą twarz, poza oczami, a burki zasłaniają całe ciało, przysłaniając także oczy specjalną siatką.
Zakaz będzie obowiązywać na ulicach, w środkach komunikacji miejskiej, miejscach pracy, szkołach, sklepach, czy urzędach w całym kraju. Wyłączone z ograniczeń będą tylko samoloty, placówki dyplomatyczne i miejsca kultu religijnego. Za złamanie przepisów grozić będzie kara finansowa od 200 do nawet 4 000 euro.
Pomysłodawcą projektu jest skrajnie prawicowa partia Chega, która do swoich racji przekonała polityczne centrum. I choć w Portugalii niewiele kobiet nosi podobne stroje, Chega deklarowała, że chce przeciwdziałać poczuciu „wykluczenia i niższości”. A zakrywanie twarzy jest w ich opinii niezgodne z zasadami takimi jak "wolność, równość i godność ludzka”.
Według posłów centrolewicowej Partii Socjalistycznej, skrajnej prawicy chodzi tak naprawdę o atakowanie obcokrajowców i osób wyznających inną wiarę.
Prawo wejdzie w życie, jeśli uzyska podpis prezydenta.
Częściowy lub całkowity zakaz zakrywania twarzy w miejscach publicznych obowiązuje w kilku europejskich krajach, w tym we Francji, Holandii, Szwajcarii, Belgii i Austrii.
Pierwsza była Francja, w której burek i nikabów nie można nosić już od 2011 roku. W 2023 roku przepisy rozszerzono, zakazując noszenia w szkołach abai, luźnych okryć wierzchnich przypominających płaszcz.
Ostatnio podobne przepisy zaproponowała we Włoszech partia Giorgii Meloni. Na początku października Bracia Włosi złożyli projekt ustawy zakazujący noszenia burek i nikabów w miejscach publicznych. Cel? Oficjalnie: walka z radykalizacją religijną i nienawiścią motywowaną religijnie. Projekt jest częścią większej ustawy, która reguluje też kwestie finansowania meczetów, czy przeciwdziałanie przymusowym małżeństwom. A to wszystko pod hasłem „walki z kulturowym separatyzmem”.
Podobne zakazy wprowadzane są w Europie pod różnymi pretekstami: od bezpieczeństwa publicznego, przez aspekt równouprawnienia kobiet (walka z opresją), aż po hasła o neutralności religijnej.
Przeczytaj także:
Péter Szijjártó wyrok polskiego sądu ws. Wołodymyra Żurawlowa, podejrzewanego o wysadzenie gazociągów Nord Stream, uznał za skandal. Odpowiedział mu szef polskiej dyplomacji: „Kiedy zagraniczny agresor bombarduje twój kraj, możesz legalnie odpowiedzieć, sabotując zdolność agresora do finansowania wojny”
„Skandaliczne: według Polski, jeśli nie podoba ci się infrastruktura w Europie, możesz ją wysadzić. Tym samym udzielili oni z góry pozwolenia na ataki terrorystyczne w Europie. Polska nie tylko uwolniła terrorystę, ale wręcz go celebruje – tym stała się europejska praworządność” – w taki sposób węgierski minister spraw zagranicznych i handlu Péter Szijjártó odniósł się do komentarza Donalda Tuska po ułaskawieniu Wołodymyra Żurawlowa.
Przypomnijmy, że Ukrainiec był podejrzewany przez niemieckie służby o wysadzenie gazociągów Nord Stream 1 i 2. Polski sąd uznał, że w czasie wojny obronnej żaden Ukrainiec nie może być ścigany za działania wojskowe i dywersyjne przeciwko Rosji. Premier Tusk decyzję o odmowie ekstradycji uznał za „słuszną”. „Sprawa zamknięta” – komentował w serwisie X.
Do krytyki ze strony Szijjártó odniósł się szef polskiej dyplomacji. „Kiedy zagraniczny agresor bombarduje twój kraj, możesz legalnie odpowiedzieć, sabotując zdolność agresora do finansowania wojny” – napisał Sikorski. I dodał, że akty dywersyjne to samoobrona.
Węgry są najbardziej przychylne Rosji wśród państw Unii Europejskiej. Od początku pełnoskalowej agresji na Ukrainę Victor Orbán swoje strategiczne sympatie ubiera w szaty pacyfizmu, powtarzając, że Budapeszt pragnie pokoju. W praktyce Węgry sprzeciwiały się dołączeniu Ukrainy do Sojuszu Północnoatlantyckiego i Unii Europejskiej. Orbán wielokrotnie mówił o walce dwóch równych sobie narracji. Ukrainy, która „czuje się najechana i zaatakowana” oraz Rosji, która czuje, że „walcząc z Ukrainą, chroni się przed posiadaniem wojsk NATO pod swoimi drzwiami”. Jednocześnie, oskarżał UE o podżeganie do wojny i zamiar wysłania europejskich wojsk do walki po stronie Ukrainy.
Z Władimirem Putinem Orbána łączą też interesy. Węgry są wciąż w dużym stopniu uzależnione od importu rosyjskich surowców energetycznych. Pomimo odchodzenia UE od kupowania rosyjskich surowców energetycznych, w 2021 roku Budapeszt podpisał kolejny 15-letni kontrakt z Gazpromem na dostawy gazu ziemnego. Ponadto Węgry wciąż sprowadzają rosyjską ropę, a rosyjski państwowy koncern Rosatom rozbudowuje jedyną węgierską elektrownię jądrową w Paksu w środkowej części Węgier.
Także narracja Orbána dotycząca „zmierzchu Zachodu”, pasuje do opowieści kremlowskiej propagandy. Zgniłemu Zachodowi, któremu zarzuca upadek moralny elit, przyzwolenie na pozaeuropejską migrację (i „mieszanie ras” – sic!) i ideologię gender, przeciwstawia racjonalną Rosję.
Nie bez powodu to właśnie w Budapeszcie ma dojść do spotkania Władimira Putina z Donaldem Trumpem. „Budapeszt jest jedynym miejscem, w którym takie spotkanie jest możliwe, ponieważ zawsze byliśmy po stronie pokoju” – mówił w piątek 17 października w wywiadzie radiowym Victor Orbán. „Wszyscy w Unii Europejskiej są za wojną, więc do tej pory byli pomijani w przygotowaniach. Najważniejsze teraz, aby UE broniła swoich interesów i otworzyła kanał dyplomatyczny między stronami” – dodał.
Jak zauważają zagraniczne media, zapowiedź spotkania w Budapeszcie stawia Węgry w centrum politycznej szachownicy. Do tej pory strategia Orbána naciskająca na natychmiastowe rokowania pokojowe, niezależnie od strat dla strony ukraińskiej, była w Europie marginalizowana.
Przeczytaj także:
George Santos, skazany na ponad 7 lat więzienia za poważne oszustwa, w tym kradzież tożsamości, został zwolniony z więzienia w New Jersey. Donald Trump twierdzi, że były republikański kongresmen był maltretowany, a za kratki trafił z powodów politycznych
„Właśnie podpisałem ugodę, zwalniającą George’a Santosa z więzienia, NATYCHMIAST. Powodzenia, George, miłego życia!„ – napisał w piątek 17 października Donald Trump w serwisie Truth Social. Były kongresmen skazany za oszustwa odsiedział zaledwie trzy miesiące z siedmioletniego wyroku. Prezydent USA stwierdził, że Santos był ”okropnie maltretowany„. Za jego ułaskawieniem miało przemówić oddanie walce z Demokratami. Trump zwolnił też byłego kongresmena z obowiązku wypłaty odszkodowań na rzecz jego ofiar – w sumie 370 tys. dolarów. Santos został wypuszczony z więzienia w New Jersey w piątek wieczorem. Według jego adwokata w ten sposób ”naprawiono wielką niesprawiedliwość".
Tyle że Santos sam przyznał się do winy. Chodziło m.in. o kradzież tożsamości 11 osób, w tym członków własnej rodziny. Krótko po tym, jak republikanin w 2022 roku wygrał wybory uzupełniające do kongresu w jednym z nowojorskich okręgów, media zaczęły mu wytykać, że sfabrykował swoją biografię. New York Times opublikował śledztwo, w którym ujawnił, że kongresmen kłamał w swoim CV, podając, że posiada dyplom ukończenia studiów wyższych oraz że pracował dla Citigroup i Goldman Sachs.
Zarzutów zaczęło pojawiać się więcej: Santos miał ukraść pieniądze ze zbiórki funduszy na leczenie umierającego psa, miał też kłamać na temat tego, że jego matka przeżyła ataki terrorystyczne z 11 września. Po tych doniesieniach dochodzenie rozpoczęły władze lokalne i federalne.
W 2023 roku Santos został pierwszym od ponad 20 lat członkiem Kongresu, który został wykluczony z Izby Reprezentantów. Raport komisji etyki oskarżył go o niewłaściwe wykorzystanie funduszy kampanii wyborczej na cele osobiste, w tym na zabiegi botoksu i subskrypcje serwisu OnlyFans.
Sędzia, wydając wyrok skazujący w 2024 roku, powiedział: „Zostałeś wybrany dzięki swoim słowom, z których większość była kłamstwami". Ostatecznie oskarżono go o 23 przestępstwa federalne i skazano na 87 miesięcy więzienia.
Prezydent USA sugerował, że skazanie Georga Santosa było motywowane politycznie. Od początku drugiej kadencji Trump podobnym kluczem ułaskawił m.in.:
Przeczytaj także: