0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 17.10.2025 Warszawa , Sad Okregowy , Wolodymyr Z. (p) . Sad postanowil odmowic wladzom niemieckim wydania Wolodymyra Z., podejrzewanego o wysadzenie gazociagu Nord Stream, a takze uchylic srodek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania i nakazac niezwloczne zwolnienie obywatela Ukrainy . Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Wyborcza.pl17.10.2025 Warszawa ...

To historyczne orzeczenie Sądu Okręgowego w Warszawie wydał w piątek 17 października 2025 roku sędzia Dariusz Łubowski, specjalizujący się w prawie międzynarodowym. Będzie o nim głośno nie tylko w Europie, ale na całym świecie, bo tą sprawą interesują się nawet media z Japonii.

Sędzia Łubowski zapisze się też nim na kartach prawa międzynarodowego, bo to bodaj pierwsze takie orzeczenie dotyczące działań wobec zbrodniczej Rosji. Orzeczenie jest też doniosłe i bardzo dobrze uzasadnione od strony prawnej.

Ale przede wszystkim jest sprawiedliwe i odnosi się do kwestii moralnych, etycznych, a nawet filozoficznych. Sędzia jasno podkreśli, że Ukraina została napadnięta i to ona prowadzi wojnę sprawiedliwą. Ma prawo się bronić i ma prawo atakować rosyjskie cele. A jest nim też biegnący po dnie Morza Bałtyckiego gazociąg Nord Stream 1 i 2, na którym w czasie wojny zarabiała Rosja i Niemcy.

Najważniejsze powody odmowy wydania Wołodymyra Zhuravlova do Niemiec – na podstawie ENA – to uznanie przez Sąd Okręgowy w Warszawie, że:

  • Jeśli nawet Zhuravlov popełnił czyny, za które chcą go ścigać Niemcy, to nie może za nie być skutecznie oskarżony. Bo żaden Ukrainiec w czasie wojny nie może być ścigany za działania militarne i dywersyjne wobec Rosji. Nie popełnia on przestępstwa. Sąd uznał, że wysadzenie gazociągu było zasadnym celem militarnym, bo Rosja na nim zarabiała miliardy, które mogła przeznaczyć na wojnę z Ukrainą.

Co najwyżej na drodze prawa międzynarodowego można by próbować dochodzić odpowiedzialności od państwa ukraińskiego, które odpowiada za akcje dywersyjne. Ale pod warunkiem, że udowodni mu się wysadzenie gazociągu.

Przeczytaj także:

  • Niemcy nie mają jurysdykcji w ściganiu ewentualnych sprawców wysadzenia gazociągu. Jest on bowiem na wodach międzynarodowych. A niemiecki kodeks karny co do zasady pozwala na ściganie sprawców czynów popełnionych na terenie Niemiec lub na statkach morskich i powietrznych. A gazociąg nie jest takim statkiem i jest na wodach międzynarodowych.

Polska prokuratura, która wystąpiła do sądu o realizację Europejskiego Nakazu Aresztowania – wystawionego przez stronę niemiecką – ma 3 dni na ewentualne zaskarżenie tego orzeczenia do Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Sędzia Łubowski wypuścił jednak już na wolność Wołodymyra Zhuravlova, który od początku października 2025 roku jest w areszcie.

Był on na ogłoszeniu orzeczenia. Nie zamierza opuszczać Polski, tu ma dom, swoją firmę i rodzinę. W ławach dla publiczności czekała na niego żona. A w domu trzech synów, którzy w Polsce uczą się i studiują. Głównym obrońcą Ukraińca w procesie o wydanie jest adwokat Tymoteusz Paprocki.

Niemcy wystawili też ENA za innym Ukraińcem Sierhiejem K. którego też podejrzewają o udział w wysadzeniu gazociągu. Wystawili za nim ENA. Zatrzymano go we Włoszech, podczas urlopu. Sąd I instancji dał zgodę na jego wydanie, ale teraz zablokował to włoski SN, przekazując sprawę do ponownego rozpoznania.

Włoski SN uznał, że strona niemiecka przedstawiła błędną „kwalifikację prawną faktów stanowiących podstawę ENA”. Sprawę trzeba rozpoznać jeszcze raz.

W sprawie wysadzenia gazociągu Nord Stream śledztwo prowadzi też gdański wydział zamiejscowy Prokuratury Krajowej. Niedawno w tej sprawie śledczy przesłuchali Zhuravlova jako świadka. Podał on dowody na swoją niewinność, bo nie przyznaje się do wysadzenia. W związku z tym w jego polskim domu dokonano rutynowego przeszukania, by zabezpieczyć te dowody.

Z informacji OKO.press wynika, że póki co polska prokuratura nie ma dowodów, które byłyby podstawą do postawienia mu jakichkolwiek zarzutów karnych.

Na zdjęciu u góry Wołodymyr Zhuravlov. Fot. Mateusz Skwarczek/Agencja Wyborcza.pl.

17.10.2025 Warszawa , Sad Okregowy , Wolodymyr Z.  oraz jego pelnomocnicy mec. Tymoteusz Paprocki oraz mec. Piotr Wojciechowski . Sad postanowil odmowic wladzom niemieckim wydania Wolodymyra Z., podejrzewanego o wysadzenie gazociagu Nord Stream, a takze uchylic srodek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania i nakazac niezwloczne zwolnienie obywatela Ukrainy . 
Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Wyborcza.pl
Sędzia Dariusz Łubowski – siedzi za stołem sędziowskim, po lewej – ogłasza orzeczenie odmawiające wydania Wołodymyra Zhuravlova do Niemiec. Pod oknem siedzi Ukrainiec z obrońcami i tłumaczką. Fot. Mateusz Skwarczek/Agencja Wybnorcza.pl.

Nord Stream jako narzędzie szantażu Europy

O wydanie na podstawie ENA wystąpił do Polski Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe. Związane to jest ze śledztwem, w którym strona niemiecka chce postawić Wołodymyrowi Zhuravlovi zarzuty sabotażu konstytucyjnego. Tak kwalifikuje wysadzenie 3 z 4 nitek gazociągów Nord Stream 1 i 2.

Wysadzono je 26 września 2022. Do rozerwania rur doszło na południe od duńskiej wyspy Bornholm. Od kilku miesięcy w Ukrainie trwała wtedy pełnoskalowa wojna. A gazociągi pełną parą nadal pompowały rosyjski gaz do Niemiec, za co Rosja dostawała miliardy euro, które pomagały jej finansować napaść na Ukrainę.

Podejrzenie padło na grupę Ukraińców, która wypłynęła jachtem Andromeda z portu na wyspie Rugia w Niemczech. Służby niemieckie zarzucają, że na pokładzie jachtu byli nurkowie, którzy podłożyli ładunki wybuchowe (odpalane zdalnie lub na zapalniki czasowe).

Ustalenia niemieckiego śledztwa dokładnie relacjonowały niemieckie media. W tle jest zaś wielki biznes i polityka. Niemcy od lat korzystały na gazociągach, które powstały po to, by ominąć i wziąć w gazowe kleszcze takie kraje jak Polska, Ukraina, Białoruś, czy Rumunia.

Dzięki Nord Stream Rosja szantażowała cenami i zakręceniem kurka zimą. Używała gazu do wpływania na te kraje. Są też obawy o reaktywację Nord Stream po zakończeniu wojny. Bo wielkie firmy, ale też politycy z SPD, zawsze byli za bliskimi relacjami z Rosją.

Śledztwo niemieckie jest więc na rękę Rosji Putina, ale też niemieckich koncernów, udziałowców gazociągu. Również z tego powodu, że jeśli ustali się sprawców, to te firmy dostaną odszkodowanie.

Dlatego obrońcy Wołodymyra Zhuravlova obawiali się, że jeśli zostanie wydany do Niemiec, to jego sprawa będzie pod presją geopolityki. Co może mieć wpływ na sąd. Czyli, że nie będzie miał tam sprawiedliwego procesu. Obawiali się, że wcześniej, czy później – po zakończeniu wojny – może on trafić do Rosji, a stamtąd żywy nie wróci.

Wyciek gazu na powierzchni morza. Nord Stream
Wyciek gazu na powierzchni morza. Nord Stream. Fot. AFP Photo.

Sąd: Panie Zhuravlov jest pan wolny

Sąd Okręgowy w Warszawie nie poszedł tą drogą. Nie odnosił się do tego argumentu obrony. Ale przychylił się do drugiego zarzutu obrony wobec niemieckiego ENA. Sąd uznał bowiem, że w świetle prawa międzynarodowego, nawet jeśli uznać, że to Ukrainiec odpowiada za ten czyn, to i tak nie popełnił on przestępstwa i nie można go za to ścigać.

Sędzia Dariusz Łubowski wygłosił na ten temat półgodzinny wykład z prawa międzynarodowego, a nawet z filozofii. Tyle trwało jego ustne uzasadnienie orzeczenia. Sędzia po wygłoszeniu sentencji orzeczenia, w pierwszych słowach powiedział: „Po pierwsze, panie Zhuravlov jest pan wolny”.

Dalej sędzia tłumaczył, że postępowanie o wydanie obywatela na podstawie ENA jest formalne. Sądy krajów UE co do zasady sobie ufają i realizacja ENA jest formalnością. Sądy nie badają, czy ktoś jest winny, czy nie, tylko czy są ustawowe przesłanki do odmowy wydania.

Dlatego we wniosku nie ma dowodów na czyn, tylko jego opis. Sędzia Łubowski podkreślił jednak, że ten opis mieści się tylko na jednej kartce formatu A4. I sąd znalazł jedną taką przeszkodę opisaną w artykule 607r kodeksu postępowania karnego.

Co ważne, sąd wbrew temu, co już sufluje prawica, nie badał tego, jak działają sądy w Niemczech i jak są powoływane. Sąd zreferował zarzuty obrony i się do tego nie odniósł. Ale już samo zreferowanie tych zarzutów prawica uznaje za dowód upolitycznienia niemieckich sądów.

Sąd podkreślał też, że sprawa ta ma niezwykle emocjonalny kontekst polityczny. Ale polityka nie jest domeną sądów, tylko polityków. Sąd podkreślał, że nie oceniał niemieckiego sądownictwa i niemieckiej elity politycznej. Tylko oceniał aspekty prawne sprawy.

Sędzia Dariusz Łubowski z Sądu Okręgowego w Warszawie. Fot. Mateusz Skwarczek/Agencja Wyborcza.pl.

Sąd: Nie można ścigać ukraińskich żołnierzy i dywersantów za działania militarne wymierzone w Rosję

Sędzia Dariusz Łubowski przede wszystkim ocenił, czy czyn opisany w ENA jest przestępstwem w rozumieniu prawa polskiego i czy jest okoliczność wyłączająca odpowiedzialność karną ściganego.

Przypomniał, że do wysadzenia gazociągu doszło w czasie wojny. Podkreślił, że trwa ona nie od lutego 2022 roku, ale od 2014 roku, od zajęcia przez Rosję Krymu i części obwodów ługańskiego i donieckiego. Sędzia mówił o krwawej i ludobójczej napaści Rosji na Ukrainę. Sędzia Łubowski: „Z punktu widzenia Ukrainy wojna nie zaczęła się w 2022 roku”.

Dalej rozważał, jaka to jest wojna i czy działania obronne oraz ofensywne Ukrainy mieszczą się w kategorii wojny sprawiedliwej. To ważne, bo powoduje konsekwencje prawne. Sędzia sięgnął do fundamentów prawa międzynarodowego i prawa wojny.

Przypomniał, że koncepcję wojny sprawiedliwej wprowadził w Europie Arystoteles, który wojnę uznał za ostateczność. A jej prowadzenie uznał za dopuszczalne tylko w celu obrony ojczyzny i przywożenia pokoju. Sędzia mówił, że Cyceron za wojnę sprawiedliwą uznawał tę toczoną w słusznej sprawie lub w obronie własnej.

Potem rozwijali tę koncepcję święty Augustyn, święty Tomasz z Akwinu i Paweł Włodkowic. Ten ostatni na soborze w Konstancji jako sprawiedliwe uznawał polskie akcje przeciwko Zakonowi Krzyżackiemu. Sędzia podkreślał, że Włodkowic dopuszczał zbrojne działania obronne przy użyciu wszelkich metod. Łącznie z niszczeniem mienia wroga i śmiercią wrogów.

I dalej Łubowski w ustnym uzasadnieniu orzeczenia podsumował, że

za wojnę sprawiedliwą należy uznać wojnę, która ma doprowadzić do zwycięstwa dobra i pokonania zła. Wojnę, której celem jest odzyskanie utraconych własności i terytoriów lub obrona ojczyzny.

Wojnę prowadzoną dla osiągnięcia pokoju i sprawiedliwości. Nie może to być wojna nastawiona na podboje, która wynika z nienawiści, chciwości i zemsty.

Sędzia Łubowski: „Wszystkie te warunki spełnia Ukraina w walce z rosyjską agresją i ludobójstwem”. Podkreślił: „Ukraińscy żołnierze i wszyscy działający w ramach sił zbrojnych Ukrainy, także sił specjalnych, ale także na ich zlecenie sił specjalnych, nie mogą być uznawani za terrorystów, czy sabotażystów. Albowiem realizując wszelkimi sposobami cel, jakim jest obrona ich ojczyzny, osłabiają wroga”.

I dalej: „Wysadzenie infrastruktury krytycznej dowolnego państwa w czasie pokoju przez wrogie służby specjalne czy terrorystów są sabotażem. Ale tego samego rodzaju działania podejmowane przez siły zbrojne i specjalne – w czasie wojny obronnej i sprawiedliwej – na infrastrukturze krytycznej agresora, nie są sabotażem. A działaniami militarnymi o charakterze dywersyjny, które przestępstwami być nie mogą”.

Wołodymyr Ż.
Wołodymyr Zhuravlov prowadzony przez policję na posiedzenie sądu w sprawie niemieckiego ENA. Fot. Mateusz Skwarczek/Agencja Wyborcza.pl.

Sąd: Wysadzenie gazociągu nie było bezprawne

Sędzia Dariusz Łubowski uzasadniał, że jeśli nawet to Ukraina stoi za wysadzeniem gazociągu – sąd tego nie przesądził – to nie było to bezprawne. To była infrastruktura wroga. I takie działanie z punktu widzenia Ukrainy było uzasadnione, racjonalne i sprawiedliwe.

A skoro Ukraina prowadzi wojnę sprawiedliwą, to ma tu zastosowanie kontratyp wyłączający odpowiedzialność karną. Zaś Zhuravlova obejmuje tzw. immunitet funkcjonalny, związany z tym, że jeśli brał w tym udział, to działał on w imieniu państwa ukraińskiego. I tylko to państwo może ewentualnie ponosić odpowiedzialność.

Sędzia Łubowski podkreślał, że taka wykładania prawa jest w postanowieniu polskiego Sądu Najwyższego z 29 października 2010 roku. To orzeczenie wydano w związku z roszczeniem za pacyfikację lubelskiej wsi przez armię niemiecką w czasie II wojny światowej. Sędzia powołał się też na wyrok TSUE z 3 lutego 2021 roku.

A dalej powołał się na dokument komisji prawa międzynarodowego o odpowiedzialności państwa za międzynarodowe bezprawne akty. To załącznik do rezolucji Zgromadzenia ONZ z grudnia 2001 roku.

Przypomniał, że wynika z niego, że działania organu państwa lub osoby wykonującej niektóre funkcje władzy wykonawczej, w prawie międzynarodowym uznaje się za działanie tego państwa. Nawet jeśli były to działania bezprawne. Wyłącza się tu odpowiedzialność indywidualną. Dlatego Wołodymyr Zhuravlov nie może ponosić odpowiedzialności za wysadzenie Nord Stream.

Sąd: Niemiecki kodeks karny nie ma tu zastosowania

Dalej sędzia Dariusz Łubowski oceniał, czy strona niemiecka może w ogóle ścigać za wysadzenie Nord Streamu. W ENA powołano się na niemiecki kodeks karny mówiący o zniszczeniu mienia i zakłóceniu dostaw gazu dla ludności.

Sędzia podkreślił, że do uszkodzenia gazociągu nie doszło na terenie Niemiec ani na wodach terytorialnych tego kraju, tylko na wodach międzynarodowych. I prymat powinno tu mieć prawo międzynarodowe.

Sędzia powołał się na Podręcznik z San Remo dotyczący prawa międzynarodowego mającego zastosowanie do konfliktów zbrojnych na morzu. Podkreślił, że ustęp 40 z tego podręcznika mówi, że do obiektów na morzu za cele wojskowe uważa się te, które wnoszą skuteczny wkład do działań wojskowych. I których zniszczenie lub unieszkodliwienie daje poważną przewagę wojskową.

Za taki obiekt wrogiej Rosji należy uznać Nord Stream, bowiem w konsekwencji jego zniszczenia pozbawiono wrogiej Rosji miliardów euro wypłacanych przez Niemcy. Sędzia Dubowski podkreślał, że zniszczenia gazociągu miało więc głęboki sens militarny, bo osłabiło potencjał zbrojny Rosji (Putin miał mniej środków na wojnę).

Zaś Niemcy kupując gaz z Rosji i płacąc za niego miliardy euro, pośrednio współfinansowały rosyjską agresję na Ukrainę. Dodał, że gaz kupowano nawet mimo ujawnienia aktów ludobójstwa dokonywanych przez Rosjan na ukraińskiej ludności cywilnej (w Buczy, czy w Irpieniu).

Sędzia Dubowski: „Zachowanie Niemiec z tego punktu widzenia było wrogie wobec Ukrainy”. Przypomniał, że Nord Stream 1 i 2 są własnością państwa wrogiego Ukrainie. Formalnie należą one do spółek zarejestrowanych w Szwajcarii. Ale Nord Stream 2 w pełni należy do państwowego Gazpromu. A w Nord Stream 1 ma on większościowe udziały. Resztę mają koncerny niemieckie i holenderskie.

Sędzia Łubowski: „Z prawnego punktu widzenia nie są to podmioty niemieckie. Niemcy usiłują więc ścigać za zniszczenie rosyjskiej własności. Należy zadać pytanie retoryczne, czy Ukraina niszcząc teraz krytyczną infrastrukturę Rosji powinna sprawdzać strukturę własnościową celów. I wybierać takie cele, gdzie nawet mniejszościowym udziałowcem nie są Niemcy. Bo w przeciwnym razie żołnierze i dowódcy ukraińscy będą ścigani przez władze niemieckie”.

To nie koniec zarzutów. Sędzia Łubowski mówił w uzasadnieniu orzeczenia, że poważne wątpliwości budzi też przyjęta przez organy niemieckie kwalifikacja prawna i opis czynu.

Sędzia: „Niemiecki kodeks karny w ogóle może nie mieć tu zastosowania. On ma zastosowanie do czynów na terytorium Niemiec. Rozszerza to też na niemieckie statki wodne i powietrzne”. A wysadzony gazociąg jest na wodach międzynarodowych.

Sędzia: „Tu jest potencjalny brak jurysdykcji Niemiec. Może właściwy tu byłyby międzynarodowy trybunał rozstrzygający konflikty zbrojne na morzu lub trybunał ad hoc powołany przez ONZ”.

Sędzia Łubowski swoje uzasadnienie orzeczenia zakończył tak:

„Ten, kto działał na rzecz Ukrainy toczącej wojnę obronną, nie popełnił przestępstwa. Tu nie ma jurysdykcji Niemiec do dościgania osoby fizycznej za spowodowanie eksplozji. I nie było podstaw do użycia prawa UE, wydając ENA”.
Obrońca Zhuravlova, adwokat Tymoteusz Paprocki i żona ściganego Ukraińca, Juliana. Fot. Mariusz Jałoszewski.
;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze