Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Po dwóch latach pustych zapowiedzi posłowie w końcu zajmą się projektem ustawy o związkach partnerskich. Nie rządowym, lecz Lewicy. Jak słyszymy, szczegóły ustawy o statusie osoby najbliższej poznamy za to „za kilka dni”
Marszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty rozwiązał worek z niewygodnymi inicjatywami. Na pierwszy ogień, w piątek 5 grudnia posłowie zajmą się projektem ustawy o związkach partnerskich. Przepisy przygotował klub Lewicy, a tak naprawdę Katarzyna Kotula, która jeszcze jako ministra równości bliźniaczą ustawę proponowała rządowi.
Najpierw nie zgodzili się na nią koalicjanci z PSL, wskazując, że nie chcą instytucji konkurencyjnej wobec małżeństwa. Potem – jak mówiła Kotula w wywiadzie dla OKO.press – prace wstrzymał sam premier Donald Tusk. Powód? Kampania wyborcza Rafała Trzaskowskiego i kurs na agendę populistycznej prawicy.
Po wygranej Karola Nawrockiego rząd zmienił strategię, nastawiając się na stworzenie przepisów, które byłyby strawne dla konserwatystów w rządzie i akceptowalne dla Pałacu Prezydenckiego. Tak powstała ustawa o statusie osoby najbliższej w związku i wspólnym pożyciu. A w zasadzie założenia ustawy, bo prace nad projektem wciąż trwają.
Jak słyszymy, przepisy zobaczymy „za kilka dni”.
To będzie jednak ustawa ogryzkowa w stosunku do wcześniejszych zapowiedzi, bo nie tworzy oddzielnej instytucji, a jedynie umożliwia zawieranie umowy u notariusza, rejestrowanej przez państwo. Jak pisaliśmy, rząd chce przyjąć przepisy przed końcem roku. Posłowie zajęliby się nim więc najwcześniej w styczniu 2026.
Projekt ustawy o związkach partnerskich, który 5 grudnia zaprezentuje Kotula, zakłada szeroki pakiet praw dla par, które uzyskałyby osoby zawierające taki związek: od alimentacji, przez dziedziczenie i prawo do informacji medycznej, po wspólność majątkową i ulgi podatkowe. Związek partnerski byłby, w odróżnieniu od umowy o wspólnym pożyciu, zawierany przed Urzędem Stanu Cywilnego.
Z ustawy o związkach partnerskich wykreślono za to punkt dotyczący małej pieczy zastępczej, czyli możliwości przysposobienia dzieci w parach jednopłciowych.
Przeczytaj także:
O tym, że Sejm tej kadencji zajmie się ustawą o związkach partnerskich, słyszmy od dwóch lat. Najpierw przeszkadzały kolejne tury wyborów i kampanii, potem konserwatywni koalicjanci i premier, a na koniec prezydent z wrogiego obozu.
Projekt Lewicy miał być procedowany już w październiku 2025, wtedy zatrzymał go sam klub, wskazując, że nie chcą, żeby ich propozycja przykryła „kompromis” wypracowany w rządzie pomiędzy PSL-em i Kotulą.
Wydaje się, że teraz dyskusja w końcu będzie możliwa, choć losy projektu są z góry znane. Podczas głosowania nie będzie obowiązywała dyscyplina klubowa, a arytmetyka jest bezlitosna. Bez poparcia większości ludowców i pełnej dyscypliny w Polsce 2050 oraz klubie KO, projekt przepadnie w pierwszym czytaniu.
Rozmowa o projekcie będzie toczyć się nie tylko w cieniu oczekiwanej od 1,5 miesiąca ustawy o statusie osoby najbliższej, ale także w kontekście wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Przypomnijmy, że 25 listopada europejski sąd wydał orzeczenie, które nakazuje Polsce – a dokładnie wszystkim krajom członkowskim – uznanie skutków małżeństwa jednopłciowego zawartego za granicą.
Rząd wciąż myśli, w jaki sposób wykonać wyrok: umożliwić transkrypcję zagranicznych aktów małżeństwa w drodze rozporządzenia lub zmian ustawowych (te drugie utkną na biurku prezydenta), czy nie robić nic, zostawiając sprawę urzędom. A urzędy, nawet najbardziej przyjazne, utykają na ograniczeniach systemowych: w systemie teleinformatycznym nie można dziś wpisać w rubrykę dwóch małżonków tej samej płci (system odrzuca wnioski na bazie rejestru PESEL).
Polska jest pod coraz większą presją: nie tylko wyrok TSUE, ale też wyroki Europejskiego Trybunału Praw Człowieka wskazują, że Polska musi umożliwić parom jednopłciowym rejestrację ich związków w jakiejś formie. Jeśli chodzi o uregulowanie życia rodzinnego osób LGBT+, jesteśmy dziś w europejskim ogonie. Pierwszy raz posłowie głosowali nad ustawą o związkach partnerskich, wówczas złożoną przez Marię Szyszkowską z SLD, w 2005 roku. Walka o uznanie trwa więc dwie dekady, a wśród krajów UE, które nie wprowadziły choćby związków partnerskich obok Polski są tylko Litwa, Bułgaria, Rumunia i Słowacja.
Przeczytaj także:
„Od dzisiaj jestem w KPRM [Kancelaria Prezesa Rady Ministrów]” – poinformował Maciej Duszczyk. Wcześniej Polska 2050 podała, że odszedł z rządu
Polska 2050 poinformowała w poniedziałek 1 grudnia 2025 o odejściu wiceministra Macieja Duszczyka z rządu.
„Maciej Duszczyk, wiceminister Spraw Wewnętrznych i Administracji Polski z Polski 2050, podjął osobistą decyzję o odejściu z rządu. Dziękujemy za kawał świetnej roboty! Za ogromną wiedzę, chłodną analizę tam, gdzie była potrzebna, i merytoryczne podejście do najtrudniejszych tematów” – napisano na profilu partii.
„Za odpowiedzialność i konsekwencję, z jaką tworzyłeś politykę migracyjną opartą na faktach, nie na emocjach. Twoja praca dla Polski to pełen profesjonalizm i odwaga brania odpowiedzialności tam, gdzie inni woleli uciekać. Świetna robota” – podsumowuje pracę wiceministra Duszczyka Polska 2050.
Jednak Duszczyk zostaje w rządzie – nie w ministerstwie, lecz w Kancelarii Premiera.
Dr hab. Maciej Duszczyk jest naukowcem specjalizującym się w tematyce migracji. Od grudnia 2023 był wiceministrem administracji i spraw wewnętrznych. Rekomendowała go Polska 2050 Szymona Hołowni. O odejściu z resortu informował już w lipcu 2025
Wiosną opublikowaliśmy w OKO.press obszerny wywiad z Maciejem Duszczykiem. Na pytanie Magdaleny Chrzczonowicz i Reginy Skibińskiej, kto wymyślił zawieszczenie prawa do azylu, Duszczyk, wówczas wiceminister, odpowiedział:
„To był mój pomysł. A konkretnie sama możliwość zawieszenia prawa „do azylu” jest koncepcją fińską, ja jestem autorem przeniesienia tego rozwiązania do Polski i dostosowania go do naszych realiów. Taka możliwość znalazła się w strategii migracyjnej przyjętej przez rząd w październiku 2024 roku. Wyszedłem od tego, że dzisiejsze prawo międzynarodowe nie uwzględnia zmieniającej się sytuacji migracyjnej. Szczególnie nie ma odpowiedzi na instrumentalizację [wykorzystywanie procesu migracji oraz osób migrujących do osiągnięcia własnych celów np. destabilizacji systemów azylowych i socjalnych – przyp.red] oraz to, co nazywa się weaponizacją migracji [posługiwanie się migracją jako bronią – przyp. red.]”.
Przeczytaj także:
Mówił też w rozmowie z OKO.press:
„Zawsze byłem dużym zwolennikiem migracji selektywnej. Wprowadziłem ten termin do rozmowy o migracji w Polsce. W strategii [migracyjnej rządu] znalazło się odzwierciedlenie tej selektywności, gdy mówimy o tym, że Polska przyjmuje na swoje terytorium migrantów o pewnych cechach. Nie każdy może do Polski wjechać”.
Wcześniej z rządu odeszło kilkoro wiceministrów z Polski 2050. Rezygnację złożyła Zuzanna Rudzińska-Bluszcz – wiceministra sprawiedliwości.
Według władz Sri Lanki to najpotężniejsza katastrofa naturalna od tsunami w 2004 roku
Miliony ludzi zostały poszkodowane przez tropikalne cyklony i potężne monsunowe deszcze w południowej Azji.
W samej Indonezji potwierdzono śmierć 593 osób. Wiele osób wciąż uznaje się za zaginione, a ogromne obszary kilku azjatyckich krajów pozostają zalane wodą. W Malezji ponad 11 tysięcy osób wciąż przebywa w ośrodkach dla ewakuowanych. Tylko w Zachodniej i Północnej Sumatrze ewakuować się musiało prawie 300 tysięcy osób.
„Woda nagle wdarła się do domu. Baliśmy się, więc uciekliśmy. Wróciliśmy w piątek, a domu już nie było — został zniszczony” — powiedziała agencji Reuters 41-letnia Afrianti z Zachodniej Sumatry.
„Jest to najpoważniejsza klęska żywiołowa, jaka dotknęła wyspę [Sri Lankę] od dwóch dekad, od czasu niszczycielskiego tsunami w 2004 roku, które zabiło tam około 31 tysięcy ludzi i pozostawiło ponad milion osób bez dachu nad głową.
Prezydent Anura Kumara Dissanayake, który ogłosił stan wyjątkowy, zapowiedział odbudowę kraju przy wsparciu międzynarodowym. — Stoimy w obliczu największej i najbardziej wymagającej katastrofy naturalnej w naszej historii — powiedział w orędziu do narodu” – pisze korespondentka „Guardiana”.
Cyklon Senyar, który uformował się nad Cieśniną Malakka — akwenem łączącym Ocean Indyjski z Morzem Południowochińskim — w minioną środę przemieścił się na ląd. Przyniósł ulewne deszcze, a te wywołały gwałtowne powodzie i osunięcia ziemi w Północnej Sumatrze. Następnie ruszył do innych krajów regionu.
„Musimy skutecznie zmierzyć się ze zmianami klimatu” — powiedział dziennikarzom prezydent Indonezji Prabowo Subianto po wizycie u ocalałych w Północnej Sumatrze. — „Władze lokalne muszą odegrać istotną rolę w ochronie środowiska oraz w przygotowaniach na ekstremalne warunki pogodowe, które będą wynikać z przyszłych zmian klimatycznych”.
Naukowcy ostrzegają, że w wyniku globalnego ocieplenia ekstremalne zjawiska pogodowe będą występować coraz częściej.
Przeczytaj także:
Wysłannicy Trumpa mają się spotkać z Putinem we wtorek. Dziś Wołodymyr Zełenski spotyka się z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem w Paryżu
W niedzielę 30 listopada 2025 delegacje amerykańska i ukraińska przez cztery godziny rozmawiały w Shell Bay Club — klubie golfowo-rakietowym zbudowanym przez Steve'a Witkoffa w Hallandale Beach na Florydzie.
Przeczytaj także:
„Od początku prezydentury Trumpa mniej więcej dwukrotnie zwiększyła się intensywność bombardowań i obejmują one całą Ukrainę. Wcześniej było to mimo wszystko ograniczone i prawy brzeg Dniepru był oszczędzany. Uderzenia koncentrowały się głównie na lewobrzeżnej Ukrainie. Od wakacji Kijów jest praktycznie codziennie bombardowany” – mówił w rozmowie z OKO.press Edwin Bendyk.
Przeczytaj także:
Bombardowania nie ustają w trakcie rozmów pokojowych.
W sobotę rosyjskie ataki dronów i rakiet w Kijowie i jego okolicach zabiły co najmniej trzy osoby i raniły dziesiątki innych — poinformowały władze. W nocy z soboty na niedzielę kolejne ataki zabiły jedną osobę i raniły 19 kolejnych, w tym czworo dzieci, gdy dron uderzył w dziewięciopiętrowy blok mieszkalny w mieście Wyszgorod w obwodzie kijowskim.
W niedzielnym wpisie na Telegramie Zełenski poinformował, że Rosja zaatakowała Ukrainę 122 dronami uderzeniowymi oraz rakietami balistycznymi.
W poniedziałek, 1 grudnia, w wyniku rosyjskiego ataku rakietowego na Dniepr zginęły 3 osoby zginęły, a 8 zostało rannych.
Były naczelny dowódca ukraińskiej armii, a obecnie ambasador Ukrainy w Londynie przedstawił w „The Telegraph” wizję zakończenia wojny z Rosją: bez gwarancji dla Ukrainy będzie ona trwała i zamieni się w konflikt o Europę Wschodnią.
Załużny zrobił to w momencie, gdy delegacja z Kijowa rozmawia z Amerykanami na Florydzie, a Rosja odmówiła rozmów z Ukrainą, odmawiając jej władzom prawa do reprezentowania kraju. Jego tekst ma tytuł „How to defeat Putin and build a better Ukraine” – Jak pokonac Putina i zbudować lepszą Ukrainę"
„Wojna nie zawsze kończy się zwycięstwem jednej strony i porażką drugiej. My, Ukraińcy, dążymy do całkowitego zwycięstwa, ale nie możemy odrzucić opcji długotrwałego zakończenia wojny.
Pokój, nawet w oczekiwaniu na kolejną wojnę, daje szansę na zmiany polityczne, głębokie reformy, pełną odbudowę, wzrost gospodarczy i powrót obywateli”
Jest jednak „Ale”.
„Konflikt na Ukrainie trwa od 12 lat, począwszy od inwazji na Krym w 2014 roku. Nie ma wątpliwości co do politycznego celu Rosji: likwidacji Ukrainy jako niepodległego państwa. Zrozumienie tego musi stanowić podstawę do opracowania strategii, która pozwoli zachować naszą państwowość”. Załużny pisze o tym, jak Kreml szykował się do pełnospektaklowej agresji, a armia ukraińska nie była do niej gotowa.
„Rosyjska strategia pokonania przewidywała jasne działania wojskowe: szybki atak na stolicę Ukrainy i ataki w innych kierunkach. Jednak nie poszło to zgodnie z planem. Heroizm obywateli Ukrainy był kluczem do zwycięstwa, które choć kosztowało nas życie naszych najlepszych ludzi i część naszego terytorium, pozwoliło zachować państwo i dało nam to, co najważniejsze – szansę na walkę i zawarcie pokoju na naszych warunkach” – pisze Załużny.
„Od tego momentu strategia wroga zmieniła się w strategię wyniszczenia”.
„W miarę jak Ukraina odpierała ataki, Rosja wdrażała gospodarkę wojenną, uruchamiała propagandę, zmieniała ustawodawstwo i budowała rezerwy strategiczne, jednocześnie wciągając nas w nową fazę konfliktu opartą na wyczerpaniu sił, na którą, podobnie jak w 2022 r., nie byliśmy przygotowani. Wydarzenia z 2024 i 2025 roku, pomimo niewielkich osiągnięć na froncie, wskazują na absolutną skuteczność takiej strategii dla Rosji w jej dążeniach do osiągnięcia celu politycznego”.
Jednak – podkreśla gen. Załużny – działania wojenne to nie wszystko. Nawet jeśli Rosja zajmie cay Donbas, nie osiągnie swego celu politycznego, jakim jest upadek Ukrainy.
Ostrzega:
Wobec braku jednolitej wizji nowej architektury bezpieczeństwa na kontynencie europejskim, bez gwarancji bezpieczeństwa i realnych programów finansowych, wojna z Rosją grozi przekształceniem się w konflikt o przejęcie Europy Wschodniej.
„Wojna nie zawsze kończy się zwycięstwem jednej strony i porażką drugiej. My, Ukraińcy, dążymy do całkowitego zwycięstwa, ale nie możemy odrzucić opcji długotrwałego zakończenia wojny.
Pokój, nawet w oczekiwaniu na kolejną wojnę, daje szansę na zmiany polityczne, głębokie reformy, pełną odbudowę, wzrost gospodarczy i powrót obywateli”
„Można nawet mówić o początkach tworzenia bezpiecznego, chronionego państwa dzięki innowacjom i technologii, o wzmocnieniu podstaw sprawiedliwości poprzez walkę z korupcją i stworzenie uczciwego systemu sądowego oraz o rozwoju gospodarczym, w tym w oparciu o międzynarodowe programy ożywienia gospodarczego”.
Załużny pisze jasno: w tej sytuacji Ukraina mogłaby przyjąć niekorzystne dla siebie warunki, ale w zamian za gwarancje bezpieczeństwa:
„Wszystko to [odbudowa kraju po niekorzystnym pokoju] jest jednak niemożliwe bez skutecznych gwarancji bezpieczeństwa.
Gwarancje takie mogłyby obejmować:
Jednak obecnie nie ma o tym mowy, dlatego wojna prawdopodobnie będzie trwała nadal. (...)
W tej sytuacji naszym głównym celem politycznym powinno być pozbawienie Rosji możliwości przeprowadzenia agresji przeciwko Ukrainie w dającej się przewidzieć przyszłości” – stwierdza Załużny.
Trwają właśnie negocjacje ukraińsko-amerykańskie. Delegacja ukraińska jest osłabiona skandalem korupcyjnym w Kijowie, który doprowadził do dymisji głównego negocjatora i doradcę prezydenta Zelenskiego Andrija Jermaka.
Przeczytaj także:
Według Departamentu Stanu USA, stronę amerykańską na Florydzie reprezentują: sekretarz stanu Marco Rubio, specjalny wysłannik Trumpa Stephen Witkoff oraz zięć pTrumpa Jared Kushner. Według portalu Axios w skład ukraińskiej delegacji wchodzą m.in.: sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Rustem Umerow oraz pierwszy wiceminister spraw zagranicznych Serhij Kyslycia.
Rozmowy mają dotyczyć właśnie granic i gwarancji dla Ukrainy.
Odbywały się w prywatnym klubie Shell Bay niedaleko Miami, należącym do firmy zajmującej się nieruchomościami Witkoffa.
Jednocześnie „The Wall Street Journal” ujawnił, że ekipa Trumpa marzy o szybkim zakończeniu wojny w Ukrainie, by móc robić interesy w Rosji. Na marzeniach się przy tym nie kończy: rozmowy o lukratywnych kontraktach mają być zaawansowane:
Przeczytaj także:
Moskwa ciągle powtarza, że władze Ukrainy nie mają legitymacji, bowiem minęła już kadencja prezydencka Wołodymyra Zełenskiego. Wyjaśnienie, że gdy kraj jest najeżdżany, setki tysięcy ludzi walczy na froncie, uciekło z domu, albo nawet za granicę, nie da się organizować wolnych i demokratycznych wyborów, Moskwy nie przekonuje. Putin pozwolił sobie nawet 27 listopada na komentarz, że Rosja też bierze udział w konflikcie, a „wybory prezydenckie przeprowadziła”.
Te komentarze zdają się docierać do amerykańskich negocjatorów. Rosyjska propaganda regularnie sugeruje, że prezydenta Zełenskiego należy wymienić na kogoś innego. W zachodnich mediach nazwisko Załużnego jest wymieniane w tym kontekście.
Załużny wyraźnie określa obecną linię ukraińskiej dyplomacji: albo gwarancje albo wojna.
O tym, że taka jest strategia Kijowa, pisały już wielokrotnie zachodnie media.