Izrael drugi dzień z rzędu nawołuje do ewakuacji całe, ponad 80-tysięczne miasto Baalbek. Wczoraj naloty zabiły tam przynajmniej 19 osób.
Ratownicy odnaleźli ciało ostatniego górnika poszukiwanego w kopalni Mysłowice-Wesoła. To trzecia ofiara wstrząsu, do którego doszło w nocy z 13 na 14 maja.
“Górnik został odnaleziony nad ranem w środę 15 maja. O 7:20 lekarz stwierdził zgon” – przekazała Aleksandra Wysocka-Siembiga, rzeczniczka Polskiej Grupy Górniczej, do której należy kopalnia Mysłowice-Wesoła.
Do wstrząsu doszło ok. 3:30 w nocy z 13 na 14 maja. W rejonie zagrożonego wstrząsem pracowało 15 osób. Bezpiecznie wycofano 11 górników, dziewięciu z nich trafiło do szpitali z drobnymi obrażeniami.
Po wstrząsie poszukiwano 4 górników. Wczoraj ratownikom udało się dotrzeć do trzech z nich. Jeden został wydobyty na powierzchnię i trafił do szpitala. Dwóch pozostałych odnalezionych górników już nie żyło.
We wtorek po południu przedstawiciele PGG informowali, że ratownicy zmierzający do ostatniego poszkodowanego górnika, są blisko miejsca, gdzie zlokalizowano jego lampę górniczą. Akcję ratowniczą utrudniała jednak gromadząca się w tym miejscu woda.
Jak podkreśliła w komunikacie Polska Grupa Górnicza, wszyscy poszkodowani górnicy byli doświadczonymi pracownikami z dużym stażem.
To drugi śmiertelny wypadek w kopalni Wesoła w tym roku. 17 kwietnia w wyniku wstrząsu zginął górnik, a ośmiu zostało poszkodowanych. 30 marca wskutek tąpnięcia poszkodowanych zostało czterech górników, a 22 listopada ubiegłego roku wstrząs doprowadził do obrażeń dwóch osób.
Sejm wraca do przerwanych w zeszłym tygodniu obrad. Dziś drugie czytanie projektów ustaw o bonie energetycznym, babciowym oraz ustawy o pomocy Ukraińcom
Na początku zeszłotygodniowego posiedzenia Sejmu marszałek Hołownia zapowiedział, że obrady zostaną przerwane i wznowione w środę 15 maja. – Zdecydowaliśmy, że potrzebujemy jednodniowego Sejmu w przyszłym tygodniu. Nie będziemy zamykać tego posiedzenia, tylko po prostu odroczymy obrady do środy, ponieważ komisje, a przede wszystkim nasi pracownicy, legislatorzy, potrzebują czasu, żeby bez żadnych wątpliwości, bez nadmiernej presji, bez pracy po nocach opracować dwie duże ustawy. Pierwsza to ustawa o pomocy Ukraińcom, druga to ustawa o bonie energetycznym – informował marszałek 8 maja.
W zeszłym tygodniu odbyło się pierwsze czytanie rządowego projektu nowelizacji ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy. Projekt trafił do prac w komisji, dziś wraca do debaty na sali plenarnej. Na łamach OKO.press dokładnie wyjaśnialiśmy, na czym polegają zmiany w ustawie, którą Sejm przyjął na początku marca 2022 roku po wybuchu pełnoskalowej wojny przeciwko Ukrainie.
Najważniejsze z nich to:
Jak pisze Krystyna Garbicz, proponowane przez rząd zmiany to “miks dobrych i złych rozwiązań”:
Dziś odbędzie się także drugie czytanie rządowego projektu ustawy o bonie energetycznym. To zaproponowane przez rząd rozwiązanie, które ma chronić gospodarstwa domowe z niskimi dochodami po częściowym odmrożeniu cen energii od lipca.
“Niestety, przygotowany przez rząd projekt ma kilka wad i bardzo niewiele zalet” – pisze na łamach OKO.press ekspert z zakresu energetyki Jakub Sokołowski:
Posłowie wrócą dziś także do prac nad tzw. babciowym, czyli jednej ze sztandarowych przedwyborczych obietnic Koalicji Obywatelskiej. Rządowy program Aktywny Rodzic zakłada trzy rodzaje dofinansowania do opieki nad dziećmi do lat 3:
- aktywnie w żłobku (1500 zł, które rodzice podejmujący pracę będą mogli przeznaczyć na opiekę żłobkową, 1900 zł na opiekę nad dziećmi z niepełnosprawnością), – aktywni rodzice w pracy (1500 zł, które rodzice podejmujący pracę będą mogli przeznaczyć na opiekę nad dzieckiem przez innego członka rodziny lub nianię), – aktywnie w domu (500 zł, już od pierwszego dziecka dla rodziców, którzy nie mogą skorzystać z 2 pozostałych programów).
“Nie wiadomo czy „babciowe” i opieka nad dzieckiem to rzeczywiście klucz do powrotu kobiet na rynek pracy. Jest też obawa, czy nowy program nie wypchnie z rynku pracy dziadków i babcie” – analizowała na łamach OKO.press Julia Theus:
Złamanie ręki uczestniczce demonstracji, potrącenie protestujących przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego przez oficera ABW, spryskanie gazem pieprzowym ówczesnej posłanki Magdaleny Biejat. Prokuratura jeszcze raz zajmie się sprawami, które niesłusznie umorzyła poprzednia władza
„W lutym 2024 r. Minister Sprawiedliwości Prokurator Generalny Adam Bodnar otrzymał sygnowany przez Lecha Wałęsę i grono wybitnych osobistości polskiego życia społecznego Apel o dokonanie przeglądu i analizy spraw, w zakresie których zachodzi jakiekolwiek podejrzenie, że mogły być motywowane politycznie” – informuje w komunikacie Prokuratura Krajowa.
W odpowiedzi na apel prokuratura zbadała m.in. kilkadziesiąt spraw dotyczących uczestników marszy organizowanych w latach 2016-2023. Chodzi zarówno o akcje Komitetu Obrony Demokracji i Strajku Kobiet, jak i organizatorów Marszu Niepodległości.
„Sprawy dotyczyły na przykład zdarzeń, podczas których dochodziło do ograniczania swobody działania lub powstrzymywania aktywności działaczy społecznych i liderów organizacji pozarządowych. Analizowano również przypadki prób represjonowania przedstawicieli środowisk LGBTQ+, organizatorów Marszu Równości, przedstawicieli mniejszości etnicznych czy narodowych, a także osób i organizacji wspierających uchodźców na granicy polsko-białoruskiej. Przedmiotem badanych spraw były również represje prawno- karne stosowane wobec osób, które uczestniczyły w protestach ulicznych i zgromadzeniach publicznych organizowanych w reakcji na działania ówczesnej władzy, postrzegane i oceniane przez obywateli jako naruszające praworządność oraz prawa i wolności. Ostatnią kategorią badanych spraw były przypadki publicznego propagowania totalitarnego ustroju państwa przez organizatorów wydarzeń” – czytamy w komunikacie Prokuratury Krajowej.
Większość z tych spraw została umorzona. Dopiero powtórna analiza wykazała szereg nieprawidłowości w zakresie:
„Ustalenia te pozwoliły na wzruszenie części prawomocnych postanowień o dyskontynuacji postępowań, przy zastosowaniu trybu z art. 327 § 1 kpk umożliwiającego prowadzenie tych postępowań na nowo” – informuje Prokuratura Krajowa.
Wśród spraw, które ponownie zbada wymienia między innymi:
Ewakuacja mieszkańców Sumszczyzny w Ukrainie, siłowe rozpędzenie manifestacji w Tbilisi, przyjęcie paktu migracyjnego przez Radę Unii Europejskiej – to były najważniejsze wydarzenia wtorku 14 maja 2024
Po niemal dekadzie negocjacji Rada Unii Europejskiej ostatecznie zatwierdziła Pakt Migracyjny. Przeciwko głosowały trzy z 27 krajów: Słowacja, Węgry i Polska.
Pakt migracyjny to w sumie 10 dokumentów rozpisanych na 1 358 stronach. Celem reformy jest zmniejszenie presji migracyjnej, odciążenie państw, do których przybywają uchodźcy i migranci, przyspieszenie procedur azylowych i przeniesienie ich na granice zewnętrzne UE.
Według danych Eurostatu w 2023 roku liczba wniosków o azyl w UE wyniosła 1,14 mln. Dla jednych (głównie lewicy i NGO-sów) przyjęte zmiany to prosta droga ku jeszcze częstszemu łamaniu praw człowieka, dla innych (głównie skrajnej prawicy) – zaproszenie do Europy dla migrantów. Pakt wejdzie w życie od 2026 roku.
Gruzińscy parlamentarzyści zatwierdzili wprowadzenie prawa o „zagranicznych agentach”, czyli wzorowanej na rosyjskim prawie ustawie, która zagraża wolnym mediom i organizacjom pozarządowym. Jak podał portal Politico, parlamentarzyści poparli propozycje przedstawione przez rządzącą partię Gruzińskie Marzenie większością głosów. Za było 84 parlamentarzystów, a przeciwko – 30.
W trakcie głosowania przed budynkiem gruzińskiego parlamentu zgromadziły się tłumy. Protestujący przeciwko wprowadzeniu ustawy gwizdali, uderzali w garnki i patelnie, by usłyszeli ich znajdujący się w środku posłowie. Rząd zdecydował się na siłowe rozwiązanie. Policja postanowiła rozpędzić pokojową manifestację w Tbilisi, używając gazu łzawiącego. Wiele osób wymagało pomocy medycznej.
Na Sumszczyźnie w Ukrainie rozpoczęto ewakuację mieszkańców dwóch miast, znajdujących się blisko granicy z Rosją – Biłopilla i Worożby. „Musimy chronić naszą ludność. To jest nasze główne zadanie, które zostało wyznaczone przez prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. To nie jest przymusowa ewakuacja, ale wczesna dobrowolna ewakuacja z tych miejscowości, w których liczba ataków znacznie wzrosła” – tłumaczył jej szef Wołodymyr Artiuch.
Już wcześniej pisaliśmy, że ten region jest niemal codziennie ostrzeliwany. Mimo niebezpieczeństwa większość mieszkańców nie decyduje się jednak na opuszczenie swoich domów. Według danych sumskiej administracji wojskowej od stycznia do kwietnia 2024 roku w wyniku ostrzałów i nalotów wroga zginęło 40 mieszkańców obwodu sumskiego, 110 zostało rannych, w tym 13 dzieci. W ciągu ostatniego tygodnia zginęły trzy osoby, a siedem zostało rannych, w tym troje dzieci.
Kilka głośnych pożarów w odstępie kilku dni zapaliło lampki ostrzegawcze. Czy to mogła być prowokacja rosyjskich lub białoruskich służb? Najważniejsze osoby w państwie raczej studzą emocje, choć podkreślają, że do siania paniki i chaosu, wcale nie trzeba wiele
W ostatnich dniach w Polsce doszło do kilku większych pożarów. W piątek, 10 maja, w Siemianowicach Śląskich zapłonęło nielegalne składowisko odpadów. Niespełna dwie doby później, w nocy z soboty na niedzielę, ogień strawił centrum handlowe przy ul. Marywilskiej w Warszawie. 12 maja stołeczni strażacy wyjechali też do pożarów w sortowni śmieci na Mokotowie, składowiska gabarytów na Wilanowie i do Kampinowskiego Parku Narodowego, gdzie spłonęła część lasu. W nocy z niedzieli na poniedziałek, 13 maja, w Bytomiu ogień zajął 10 autobusów zaparkowanych w zajezdni przy ul. Worpie. Tego samego dnia około południa straż pożarna dostała zgłoszenie o pożarze w liceum w Grodzisku Mazowieckim, gdzie ogień pojawił się na poddaszu. W szkole trwał egzamin rozszerzony z języka angielskiego, ewakuowano 60 nauczycieli i uczniów.
Po tych wydarzeniach, szybko zaczęto pisać o „serii pożarów w Polsce”. O najczarniejszych scenariuszach, również z udziałem zewnętrznych służb, wypowiadały się najważniejsze osoby w państwie.
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera pytany na antenie TVN24, czy mamy do czynienia z sabotażem, stwierdził, że właśnie ta niepewność, z którą się mierzymy, "czy mamy do czynienia z naturalnym biegiem spraw, czy z inspiracją służb, np. w sieciach społecznościowych, jest elementem wojny kognitywnej”.
14 maja do sprawy odniósł się prezydent Andrzej Duda, który przebywał z wizytą w Katarze. Podczas spotkania z mediami stwierdził, że „trudno nie mieć podejrzenia czy obawy, że seria pożarów, do której doszło w Polsce, nie jest przypadkowa, a jest próbą destabilizacji sytuacji przez czynniki zewnętrzne”. Podkreślił, że sprawy badają „odpowiednie organy”.
Premier Donald Tusk po posiedzeniu rządu powiedział, że nie ma powodów, by twierdzić, że pożary były wynikiem wrogich działań zewnętrznych. „Ale to w żaden sposób nie zmniejsza zagrożenia” – mówił szef rządu, podkreślając, że polskie służby w ostatnich tygodniach udaremniły kilka nieudanych prowokacji wymierzonych w infrastrukturę krytyczną.
Dla porządku: straż pożarna rocznie wykonuje pół miliona interwencji, z czego 20 proc. dotyczy pożarów.
Oznacza to, że na terytorium Polski rocznie dochodzi do 100 tys. pożarów, co daje wynik około 275 dziennie.
Szef BBN zastrzegał, że przy takiej skali wystarczą dwie udane prowokacje, by wprowadzić chaos i przekierować uwagę obywateli na zagrożenie. Zwracał uwagę, że niezbędne jest zachowanie wszelkich reguł ostrożności w budynkach użyteczności publicznej, w dużych skupiskach ludzkich. „Zwłaszcza ze względu na informacje naszych wywiadów, zachodnich wywiadów, które mówiły o tym, że najpierw będą prowokacje, później pożary i zamachy bombowe. Żadnego elementu tej drabiny eskalacyjnej wykluczyć się nie da” – ocenił Siewiera.
Eksperci od bezpieczeństwa wskazują, że sercem wojny hybrydowej jest sianie chaosu i paniki. I właśnie dlatego, dopóki służby nie zbadają każdego przypadku, nie da się wykluczyć żadnego ze scenariuszy.