0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Foto Louisa GOULIAMAKI / AFPFoto Louisa GOULIAMA...

Na początku kwietnia 2024 r. na stronie Rządowego Centrum Legislacji pojawił się projekt nowelizacji ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa oraz niektórych innych ustaw.

JESTEŚMY TU RAZEM

Powoli wyczerpują się zasoby dobrej woli i możliwości pomocy ukraińskim rodzinom, które ratując się przed rosyjską agresją, próbują w Polsce mieszkać, pracować i uczyć się. Państwo nie wspiera już Polek i Polaków, którzy przyjmują uchodźców. Czas na nowo ułożyć relacje i szukać rozwiązań. Chcemy w OKO.press opisywać historie gości z Ukrainy, usłyszeć je od was. Czekamy też na listy polskich pracodawców, gospodarzy, wszystkich osób, które chcą napisać komentarz lub zgłosić pomysł. Piszcie na adres [email protected].

МИ ТУТ РАЗОМ

Поволі вичерпуються ресурси доброї волі та можливості допомоги українським родинам, які, рятуючись від російської агресії, намагаються жити, працювати та навчатися в Польщі. Держава більше не підтримує польок та поляків, які приймають біженців. Настав час заново формувати стосунки та шукати рішення. В OKO.press ми хочемо описати історії гостей з України, почути їх від вас. Також чекаємо на листи від польських роботодавців, господарів та всіх, хто бажає написати коментар чи подати ідею. Пишіть на [email protected].

Przypomnijmy, po rozpętaniu przez Rosję pełnoskalowej wojny przeciwko Ukrainie w marcu 2022 r. Sejm przyjął ustawę o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z wojną w tym państwie. W ciągu dwóch lat niektóre przepisy stały się nieaktualne albo wymagają doprecyzowania, uzupełnienia, lub zmiany. Obecne rozwiązania obowiązują do 30 czerwca 2024 r.

Przeczytaj także:

Projekt nowelizacji „zakłada wprowadzanie przepisów, które mają uszczelnić system pomocy tak, aby nie mogła być wykorzystywany niezgodnie z jego przeznaczeniem” – mówił PAP wiceminister spraw wewnętrznych Maciej Duszczyk.

Propozycje są konsultowane do końca kwietnia, nowe rozwiązania mają wejść w życie 1 lipca.

Ponieważ konsultacje trwają, zbieramy głosy o projekcie.

Najważniejsze zmiany

Według projektu ochrona czasowa w Rzeczypospolitej Polskiej dla uchodźców byłaby przedłużona do 30 września 2025 r. Choć UE przedłużyła ochronę tymczasową dla obywateli Ukrainy do 4 marca 2025, polskie władze uznały, że warto wydłużyć okres stabilizacyjny dla osób, które chcą zostać w Polsce (chociażby ze względu na długość roku szkolnego).

Oznacza to wydłużenie prawa dostępu do świadczeń zdrowotnych, rodzinnych i socjalnych.

Projekt przewiduje, że potwierdzanie tożsamości przy nadawaniu numeru PESEL byłoby możliwe wyłącznie na podstawie ważnego dokumentu podróży. Osoby, które uzyskały PESEL UKR na podstawie innych dokumentów, będą zobowiązane aktualizować dane w gminie.

„Oczywiście to stanowisko rządu polskiego jest poprawne. Władze próbują to uporządkować z punktu widzenia interesów państwa. Ale znamy dużo osób w starszym wieku, ludzi, którzy uciekali przed wojną w sytuacji ekstremalnej, ludzi, którzy już drugi rok mieszkają w Polsce na podstawie PESEL-u UKR i nieważnego dokumentu podróży. Nie wyobrażamy sobie, w jaki sposób oni będą wyrabiali paszporty i jak szybko. To może skutkować tym, że taki przepis ustawy uderzy w beneficjentów, którzy w pierwszej kolejności powinni być jej odbiorcami –

osoby, które uciekają od działań wojennych”

– mówi Oleksandr Pestrykov, specjalista z fundacji Ukraiński Dom.

To może uderzyć w uchodźców, którzy najbardziej potrzebuje wsparcia

„Osoba, która ucieka z terenów okupowanych ścieżką bałtycką, po przyjeździe do Warszawy będzie prawie rok wyrabiała sobie ukraińskie dokumenty podróży. Nie ma stuprocentowej pewności, że wyrobi je, ponieważ również są skomplikowania ze strony ukraińskiej. W takim razie będzie rok czekać na PESEL UKR. Nie do końca wiadomo, jak w tym czasie będzie oceniana legalność jej pobytu i dostęp do wsparcia społecznego.

Albo emeryt, który wjechał dwa lata temu na dowodzie osobistym. Wyrabianie dokumentów będzie długie i kosztowne” – mówi ekspert. Też nie wszystkich uchodźców stać na to.

Według projektu miałby też zostać „wprowadzony obowiązek złożenia wniosku o PESEL UKR niezwłocznie po przybyciu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej”. Wcześniej można było to zrobić w ciągu 30 dni od przybycia.

„Nie wiemy, w jaki sposób na przykład w małej miejscowości urzędnik będzie traktował osobę, która przyjechała, rok wyrabiała sobie dokumenty ukraińskie i rok po przejeździe przyszła zrobić PESEL. Projekt ustawy nie precyzuje znaczenie słowa niezwłocznie” – tłumaczy Pestrykov.

Karty CUKR zamiast statusu UKR

MSWiA proponuje, że uchodźcy wojenni z Ukrainy mogliby (według uproszczonej procedury) zmieniać status pobytu w Polsce z ochrony tymczasowej na pobyt czasowy na trzy lata. Zmiana statusu UKR na pobyt czasowy byłaby możliwa po aktualizacji danych w bazie PESEL UKR w organie gminy oraz po złożeniu elektronicznego wniosku do wojewody.

Warunkiem dla otrzymania pobytu jest też posiadanie aktywnego statusu UKR w dniu 4 marca 2024 r. i w dniu składania wniosku. Do tego zmiana byłaby możliwa, jeśli służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo, nie wniosą sprzeciwu w sprawie zmiany statusu pobytowego. W razie pozytywnego rozpatrzenia wniosku osoba otrzyma kartę pobytu z adnotacją „poprzednio posiadał ochronę czasową”.

Podczas debaty „Sytuacja mieszkaniowa uchodźców z Ukrainy w Polsce” 26 marca 2024 r., wiceszef MSWiA mówił, że to „nie może być przymus”.

Według wiceministra Macieja Duszczyka w ten sposób ustabilizować swój pobyt mogłoby 95-95 proc. uchodźców z Ukrainy. Natomiast osoby, które z różnych przyczyn będą chciały pozostać pod ochroną tymczasową, będą mogły pod nią pozostawać „tak długo, jak będzie to możliwe na podstawie regulacji unijnych”.

W ten sposób władze odseparują Ukraińców, którzy mają zamiar zostać w Polsce od tych, którzy zamierzają wrócić, jak tylko skończy się wojna.

Wiceminister dodał, że uchodźcy będą mogli otrzymać karty pobytu dopiero w następnym roku, ponieważ powinny odbyć się przygotowania techniczne. Status uchodźcy będzie zmieniany indywidualnie w momencie odbioru karty.

Niektóre świadczenia zostaną wygaszone

W planach też jest uregulowanie partycypacji w kosztach za zamieszkanie w ośrodkach zbiorowego zakwaterowania, która została wprowadzona wcześniej.

Po 120 dniach od przyjazdu uchodźcy powinni płacić 50 proc. kosztów, jednak kwota nie powinna być większa niż 40 złotych za dobę z osoby.

Po 180 dniach – 75 proc., ale nie więcej niż 60 złotych dziennie.

Natomiast może być wprowadzona częściowa odpłatność za zamieszkanie w ośrodkach też za dzieci – 15 złotych dziennie. Byłaby uiszczana ze świadczeń socjalnych np. z 800 plus. Do tego 800 plus będzie przysługiwać tylko tym dzieciom, które realizują obowiązek szkolny w polskiej szkole (od czerwca 2025 roku).

Projekt ustawy przewiduje odejście od jednorazowego świadczenia (300 złotych) dla obywateli Ukrainy, którzy przybyli do Polski w związku z wojną.

„Wszystkie przepisy, które będą zmieniane, będą zamrożone. Nie będą zlikwidowane w ustawie” – podkreśla wiceminister. Dodaje, że w razie pogorszenia sytuacji w Ukrainie rozporządzeniem Rady Ministrów zamrożone przepisy można będzie przywrócić.

Walka z patologiami

Największe zaniepokojenie organizacji, zajmujących się pomocą uchodźcom z Ukrainy wywołała wiadomość o likwidacji art.13 ustawy, według którego osobie prowadzącej gospodarstwo domowe, która zapewni, na własny koszt, zakwaterowanie i wyżywienie obywatelom Ukrainy może być przyznane świadczenie pieniężne – 40 złotych dziennie.

Świadczenie było wypłacane za okres 120 dni od dnia przybycia obywatela Ukrainy na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej. Mogło być przedłużone w przypadkach, gdy uchodźca ma niepełnosprawność, jest w wieku emerytalnym, samotnie sprawuje na terytorium RP opiekę nad trojgiem i więcej dzieci itd.

Powodem uchylenia artykułu 13 jest m.in. różne podejście do jego interpretacji. Według wiceministra nie udało się znaleźć dobrego sposobu, żeby system uszczelnić.

„Poziom wsparcia w domach prywatnych jest niewielki i z drugiej strony bardzo mocno spatologizowany” – tłumaczy Duszczyk. Mówi, że zdarzały się sytuacje, kiedy uchodźcy płacili właścicielom, którzy pobierali świadczenia za zakwaterowanie.

„Największy element wykorzystywania tego systemu występuje w pensjonatach, małych hotelikach, do 10 osób, dlatego będziemy wprowadzać do ustawy, że miejsce wspólnego zakwaterowania będzie od 10 osób. Żeby eliminować sytuacje, na przykład mamy dwie rodziny, na których pobiera się 70 złotych dziennie, natomiast te osoby pracują na rzecz tego pensjonatu, będąc darmowym personelem, z zabranym paszportem i z taką informacją, że pracujesz nielegalnie, jak coś powiesz, to cię zgłosimy na policję – wylądujesz jutro w Bachmucie czy Mariupolu. To nie są jednostkowe przypadki. Państwo musi mieć element nadzoru nad osobami, które wykorzystują ten system” – wyjaśnia wiceminister.

Ten system również powinien zostać przywrócony w razie większej potrzeby.

Skala może być większa

Ma pozostać wsparcie dla ośrodków wspólnego zamieszkania, które będą mieć podpisaną umowę z wojewodą i będą pod jego kontrolą.

Według wiceministra w takich ośrodkach przybywało ponad 39,9 tys. uchodźców (stan na koniec marca 2024 r. – dostępnych jest ponad 60 tys. miejsc dla uchodźców). Ma to stanowić ok. 4 proc. uchodźców w Polsce. Natomiast organizacje pomagające uchodźcom, które wzięły udział w debacie, mówią, że

w statystykach władzom znikają uchodźcy, którzy mieszkają w punktach zbiorowego zakwaterowania, które nie są wspierane przez wojewodę.

Aneta Żochowska, dyrektorka Fundacji Leny Grochowskiej, podkreślała, że Fundacja prowadzi pięć domów dla uchodźców, w których mieszka 900 osób. Jednak tylko jeden jest finansowany przez wojewodę. Chociaż od początku kryzysu uchodźczego fundacja zabiegała o wsparcie dla pozostałych punktów.

Według organizacji pozarządowych w różnego rodzaju ośrodkach zbiorowych mieszka około 20 proc. uchodźców.

„Nasza Fundacja nie korzystała z tej pomocy, ale z tego, co wiemy od kolegów, rząd nie do końca sobie uświadamia, jak dużo ludzi korzysta do dziś z tego programu, m.in. domy uchodźców, prowadzone przez różne NGO-sy.

W ostatniej wersji projektu ustawy opublikowanej na stronie Rządowego Centrum Legislacji uwzględniono możliwość, że wojewoda udzielałby wsparcia finansowego domowi uchodźców, miejscom zbiorowego zakwaterowania osób, prowadzonym przez realizację użytku publicznego. To rozwiązuje część problemu. Natomiast tak naprawdę negatywne skutki uchylenie tej pomocy będą znacznie większe niż te pozytywne skutki, o których mówi władza.

Nie do końca rozumiemy to stanowisko rządu. Wiceminister Duszczyk mówi, że w ten sposób będą zlikwidowane nadużycia. Zgadzamy się z tym, ale

oprócz tego, że ktoś nadużywał te 40 plus, były organizacje i byli ludzie, którzy korzystali z tego w sposób uczciwy”

– mówi Pestrykov.

„To była cudowna możliwość dla usamodzielnienia się”

Ołena z mężem i swoją 89-letnią matką przyjechała do Polski jesienią 2023 r. Z terenów okupowanych wyjeżdżali wiosną 2022 r. Zmieniali obwody, przeprowadzając się coraz bardziej na zachód. Wojna wędrowała za nimi. Zdecydowali się na wyjazd z Ukrainy.

Trzy miesiące mieszkali w ośrodku zbiorowego zakwaterowania na południu Polski w miejscowości wypoczynkowej. Od razu poszli na kursy językowe, choć przyznają, że były niewystarczające. Mąż Ołeny chodził po budowach i pytał, czy nie potrzebują pracowników. Doradzali, by jechać do większych miast: „Tu pracy nie ma”. W Ukrainie pracował na kierowniczym stanowisku w jednej z wielkich firm, ale pogodził się z tym, że w obcym kraju podejmie się pracy na niższym poziomie.

Dzięki pomocy znajomych udało się napisać CV i znaleźć pracę.

„Podawane w ogłoszeniach kwoty – od 6 tysięcy brutto – w rzeczywistości oznaczają płacę minimalną” – mówi mąż Ołeny. Po polsku rozumie, ale bariera językowa pozostaje. – „Duża część pracodawców z ofert nie chce zatrudniać oficjalnie”.

Rodzina opuściła ośrodek również w związku z pogorszeniem się zdrowia Ołeny. Ma problem z żołądkiem, a w ośrodku nie można sobie samemu gotować posiłków.

„Tam mieszkało około stu osób. Dzieci przyniosły rotawirusa ze szkoły i wszyscy chorowali” – opowiada. – „Takie ośrodki nadają się tylko na tymczasowe zakwaterowanie na początku. Nie da się tam mieszkać dwa lata. Tam panuje klimat, który nie motywuje do tego, żeby coś zmieniać w swoim życiu. A dla osoby w takim wieku, jak nasza babcia, wszystko jest jeszcze potencjalnym czynnikiem zakaźnym”.

„Nasze życie w naszych rękach”

Pod koniec roku rodzina przeprowadziła się do większego miasta. Szukanie mieszkania też było wyzwaniem. Widzieli ogłoszenia „dla osób z polskim obywatelstwem”, w wielu innych słyszeli – „Ukraińcom nie wynajmujemy”.

„Także ze względu na babcię nie chcieli nam wynajmować” – mówi Ołena.

Mąż Ołeny podpisał umowę o najmie mieszkania. Wiedział, że zgodnie z ustawą będzie mógł otrzymywać świadczenie pieniężne – 40 złotych dziennie na żonę i babcię, ponieważ obie ukończyły 60 lat. Złożyli wniosek o przyznanie świadczenia. Potem składali kolejne o przedłużenie. Do tej pory dostali wypłatę tylko za dwa tygodnie.

„Chodziliśmy do urzędu już dwa razy. Mówią nam: czekamy na list z ministerstwa, jak dalej wypłacać te świadczenia. Ale przecież na razie obowiązują dotychczasowe przepisy. Nikt nie mówi mi, że chcą skasować te świadczenia. Sama znalazłam informację o tym w internecie” – mówi Ołena.

Jeśli celem jest usamodzielnienie się uchodźców, to się nie uda. Ludzie będą zmuszeni wracać do zbiorowych punktów zakwaterowania, gdzie mają bezpłatnie zamieszkanie i wyżywienie.

Ludzi trzeba integrować w polskie społeczeństwo, trochę przy tym wspierając ich ze strony państwa. To właśnie była inicjatywa, która pomagała częściowo pokryć koszt wynajmu mieszkania, a to z kolei motywowało, żeby szukać pracę i zaczynać jakoś układać życie na nowo.

Integracja

Ołena szuka pracy.

„Potrzebują pracowników do 40, 50, rzadko do 55 lat” – mówi. Do tego bariera językowa. Ołena mówi, że adaptację utrudnia brak nieodpłatnych kursów języka polskiego w dużym mieście.

„Nie udaje się na nie zapisać, tak dużo chętnych. Nie ma instytucji, która na przykład wzięłaby takich ludzi na intensywne kursy językowo-kulturowe, jakieś np. centrum języka i kultury polskiej i pracowała z nimi przez te trzy-cztery miesiące. Ktoś powinien zajmować się uchodźcami. Samo utrzymywanie ludzi w ośrodkach nie pomoże. Oni nie będą mogli się integrować nie dlatego, że są leniwi, a dlatego, że odnalezienie się w innym kraju jest dla nich trudnym wyzwaniem” – tłumaczy Ołena jako była pracowniczka systemu zabezpieczenia socjalnego w Ukrainie.

Wcześniej sama rozwiązywała problemy przesiedleńców wewnętrznych od 2014 roku.

Skutki

"Jesteśmy z terytorium, które znajduje się pod okupacją. Chcielibyśmy wrócić, ale nie ma dokąd. W domu wszystko mieliśmy. Mama miała mieszkanie, my też, a także samochód, a mąż – dobrą pracę. Wszystko straciliśmy.

„Co mamy robić?” – Ołena myśli na głos. – „Jechać dalej? Ale babcia ma prawie 90 lat.”

Ratując się przed okupacją, wyjechali z plecakami

„Trzy osoby trzeba w coś ubrać, o każdej porze roku. Talerze, miskę, tarkę trzeba kupić. Niby to są drobiazgi, ale trzeba mieć pieniądze. Od początku wojny pełnoskalowej kupowaliśmy to już kilka razy i zostawialiśmy, przenosząc się z miejsca na miejsce”.

„Jeśli państwo tak boi się nadużyć, niech stworzy mechanizm weryfikacji, żeby pomoc mogli otrzymywać ci, którzy rzeczywiście jej potrzebują. Przecież te pieniądze ze świadczeń i tak zostają w Polsce. Do tego mąż pracuje, przynosi korzyść polskiej gospodarce. Ukraińskie emerytury też tutaj wydajemy” – mówi Ołena.

Obowiązek

„Jeśli – załóżmy – 90 proc. sytuacji dotyczy nieuczciwego korzystania z 40 plus, to racjonalnie jest uchylić ten artykuł. Bo często 40 plus jest pobierane na osobę, wobec której i tak istnieje obowiązek alimentacyjny. A powinno to dotyczyć tylko sytuacji, kiedy ktoś pomaga komuś, którego utrzymywać nie musi” – wyjaśnia Pestrykov.

„W przypadku rodziny – wojewodowie, rząd utrzymują, że nie muszą kompensować obowiązku rodzinnego. Autorzy projektu ustawy próbują to wszystko wypchnąć na logiczne tory, jak powinno być z idealnego punktu widzenia. Ale tak naprawdę to spowoduje, że osoby uczciwe, będą miały bardziej skomplikowane życie” – mówi Pestrykov.

W statystykach 40 złotych wydanych na Ołenę i jej mamę zarówno w ośrodku, jak i w wynajętym mieszkaniu wyglądają tak samo.

*Imię bohaterki zmieniłam na jej prośbę.

;
Na zdjęciu Krystyna Garbicz
Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.

Komentarze