Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
W swym wygłoszonym w sylwestrowy wieczór wystąpieniu Andrzej Duda zarzucił rządowi Donalda Tuska łamanie konstytucji i osłabianie polskiej demokracji
W noworocznym orędziu wygłoszonym przez prezydenta Andrzeja Dudę na życzenia dla Polaków znalazła się tylko chwila. Zdecydowaną większość wystąpienia Duda poświęcił krytyce rządu i wzywał do głosowania w wyborach prezydenckich na kandydata, który „dochowa wierności Konstytucji”.
„Skupiono się na pogłębianiu podziałów i wzmacnianiu konfliktów, doprowadzono do chaosu w wymiarze sprawiedliwości i braku bezpieczeństwa prawnego Polaków, a tym samym do osłabienia polskiej demokracji” – taki według Andrzeja Dudy jest bilans ostatniego roku, będącego zarazem pierwszym rokiem rządów Koalicji 15 Października.
„W ostatnim roku pojawiło się wiele niepokojących sygnałów odnoszących się do rozwoju naszego kraju. Rekordowa dziura budżetowa, opóźnienia strategicznych inwestycji, takich jak Centralny Port Komunikacyjny czy budowa pierwszej polskiej elektrowni jądrowej, problemy służby zdrowia i groźba zamykania szpitali” – mówił Duda.
I od razu wskazał, co mają zrobić obywatele, by przeciwstawić się rządowi Koalicji 15 Października. Oczywiście głosować w wyborach prezydenckich na odpowiedniego kandydata. „To właśnie my Polacy musimy zdecydować, komu powierzymy najwyższy urząd w państwie. Na tym polega demokracja! Głęboko wierzę w mądrość moich rodaków. Wierzę, że powierzą prowadzenie polskich spraw prezydentowi, który będzie stał na straży naszej suwerenności i niepodległości, dochowa wierności Konstytucji, będzie wspierał rozwój naszej ojczyzny i będzie skutecznie zabiegał o realizację polskiej racji stanu na arenie międzynarodowej” – mówił Duda.
Noworoczne orędzie prezydenta wygłaszane jest co roku. Duda zaczął od tego, że zwraca się do Polaków z okazji Nowego Roku już po raz dziesiąty, przed nim rzecz jasna robili to jego poprzednicy. Choć społeczne oczekiwania dotyczące takich wystąpień koncentrują się wokół noworocznych życzeń i prób nakreślenia perspektyw dla kraju na nadchodzący rok, rosnąca polaryzacja polskiej polityki i bezpośrednie zaangażowanie prezydenta w ten proces sprawiły, że Andrzej Duda coraz więcej uwagi poświęcał w swych orędziach krytyce swych politycznych przeciwników. W zeszłorocznym orędziu, przypadającym dwa tygodnie po zmianie władzy w Polsce, Duda zarzucił nowej koalicji rządzącej „łamanie konstytucji” i „bezprawne” przejęcie mediów publicznych i sugerował, że będzie sięgał po weto, by blokować zmiany w Polsce.
Projekt zakłada, że posłowie, wobec których wydano postanowienie o tymczasowym aresztowaniu, nie będą mogli pobierać sejmowej pensji
Do Sejmu wpłynął poselski projekt nowelizacji ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Jego autorami są posłowie KO, Polski 2050 i PSL. Nowela zakłada, że parlamentarzyści, wobec których wydano postanowienie o tymczasowym aresztowaniu, nie będą mogli m.in. korzystać z prawa do uposażenia. O złożeniu projektu poinformowała na platformie X posłanka KO Kamila Gasiuk-Pihowicz.
„Zbieg Romanowski zostanie pozbawiony pieniądzy z Sejmu. Dziś Koalicja 15 X złożyła projekt ustawy uznający takich uciekinierów za zaprzestajacych wykonywania mandatu posła lub senatora. Niech mu Orban płaci” – napisała polityczka
Projekt jest bardzo krótki. Zakłada dopisanie do ustawy art. 5a o następującej treści:
„Poseł lub senator w czasie pozbawienia wolności albo względem którego wydano postanowienie o zastosowaniu tymczasowego aresztowania, nie wykonuje praw i obowiązków wynikających z niniejszej ustawy”.
W artykule drugim noweli autorzy i autorki zaznaczają, że przepis ten stosuje się także „do posła lub senatora, względem którego wydano postanowienie o zastosowaniu tymczasowego aresztowania przed dniem wejścia w życie niniejszej ustawy”. Dla ustawy nie przewidziano vacatio legis.
Ustawa jest odpowiedzią na ucieczkę z kraju posła PiS Marcina Romanowskiego. To były wiceminister sprawiedliwości, któremu Prokuratura Krajowa zarzuca popełnienie 11 przestępstw w związku z aferą w Funduszu Sprawiedliwości. Romanowskiemu grozi do 25 lat więzienia.
Na początku grudnia sąd zgodził się na tymczasowe aresztowanie polityka. Ale ten zdążył uciec na Węgry, gdzie azyl polityczny przyznał mu zaprzyjaźniony z PiS premier Viktor Orbán. O tym, że Romanowskiego należy w związku z tym pozbawić poselskiego uposażenia, napisał wtedy Marszałek Sejmu Szymon Hołownia.
„W związku z jego ucieczką z kraju, oznaczającą jawne sprzeniewierzenie się ślubowaniu poselskiemu, poleciłem Szefowi Kancelarii i służbom prawnym Sejmu ustalenie, w jaki sposób jak najszybciej Rzeczpospolita może zaprzestać wypłacania Panu Posłowi wynagrodzenia za pracę, z której zrejterował” – zapowiedział Hołownia.
Projekt może napotkać na opór w postaci prezydenta Andrzeja Dudy. Niewykluczone, że prezydent odmówi podpisania ustawy, by chronić Romanowskiego przed utratą sejmowej pensji. To skądinąd może budzić kontrowersje nawet wśród elektoratu PiS. Jak pisaliśmy, z sondażu pracowni Ibris dla Radia ZET wynika, że aż 37 proc. wyborców tej partii nie zgadza się z decyzją o przyznaniu Romanowskiemu ochrony międzynarodowej na Węgrzech.
Tuż przed północą w kolejnych rosyjskich strefach czasowych propaganda puszcza noworoczne orędzie Putina. Wyprane z jakichkolwiek treści. A Putin wygłasza je równo 25 lat po tym, jak przejął władzę w Rosji z rąk Jelcyna.
Putin dzieli się z poddanymi np. myślą, że „już za kilka minut nadejdzie nowy rok 2025, kończący pierwszą ćwierć XXI wieku. W Rosji okres ten był wypełniony wieloma, w tym wydarzeniami o znaczeniu historycznym i na dużą skalę”. Oraz „tak, mamy jeszcze wiele do podjęcia, ale słusznie możemy być dumni z tego, co już zostało zrobione. To nasze wspólne dziedzictwo, solidna podstawa do dalszego rozwoju”.
Nie było tu zapewnień, jak przed rokiem, że „Rosja nigdy się nie cofnie” i obietnic „marszu naprzód”, twardości i obronie wartości.
Wojskowym na froncie w Ukrainie Putin ma do powiedzenia jedynie, że są „prawdziwymi bohaterami, którzy podjęliście się wielkiego wojskowego dzieła obrony Rosji i zapewnienia naszemu narodowi trwałych gwarancji pokoju i bezpieczeństwa”.
Noworoczne orędzia Putina są rytualne i pozbawione głębszych treści. Są ornamentem wielodniowych obchodów Nowego Roku i prawosławnego Bożego Narodzenia.
To jednak wygłaszane jest już w trzecim roku trzydniowej „operacji specjalnej” w Ukrainie. W momencie, kiedy propaganda Kremla z jednej strony wciąż powtarza, że Ukraina ma się poddać i podporządkować Moskwie (dużego wywiadu na ten temat udzielił właśnie agencji TASS minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow). Ale z drugiej — ujawnia problemy gospodarcze Rosji wywołane przez wojnę (inflacja, niezwykle drogi kredyt, brak rąk do pracy). Stałym elementem rosyjskiego przekazu są informacje o ukraińskiej inwazji pod Kurskiem, ostrzeliwaniu dronami rosyjskich lotnisk, czy o pladze „żywych dronów”, jak propaganda nazywa poddanych Putina, którzy podpalają magazyny, komisariaty i stacje trafo w Rosji, bo tak im „kazali” anonimowi przedstawiciele „władz” przez telefon. Dezinformacyjna akcja Ukraińców (bo to oni podszywają się pod FSB) jest na tyle skuteczna, że propaganda ostrzega przed nią codziennie.
W 2024 r. roku stałym elementem przekazu stały się reportaże o wizytach przedstawicieli władz u beznogich i bezrękich inwalidów wojennych. Duży materiał telewizja poświęciła poległym „bohaterom Rosji”, a reportaże zapowiadające świąteczne koncerty ozdabiane są wywiadami z zaproszonymi na nie żywymi (jeszcze) „bohaterami”. To, co opowiadają o walkach na froncie, stawia włosy dęba. Zwłaszcza że te opowieści o śmierci i ranach filmowane są na tle choinek i bombek.
Moskwa nigdy nie przyznała się do liczby poległych w Ukrainie — te makabryczne historyjki powoli oswajają widzów z myślą, że liczba ta będzie sześciocyfrowa. A Ukraina nadal walczy.
Na tym tle pustosłowie Putina jest niezwykle wymowne.
Premier wygłosił krótkie przemówienie przed posiedzeniem rządu. Nawiązał do wydarzeń w PKW i zapowiedział, że nadchodzące 12 miesięcy będzie „czasem przełomu”
Premier Donald Tusk wygłosił krótkie przemówienie przed posiedzeniem Rady Ministrów 31 grudnia 2024 roku.
Nawiązał do wczorajszej uchwały Państwowej Komisji Wyborczej o zgodzie na wypłatę PiS zaległej dotacji i subwencji. Przypomnijmy: decyzja ta zapadła w wyniku orzeczenia Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego, której legalność podważyły międzynarodowe trybunały. Uchwała PKW to wyraz podporządkowania się decyzji tej Izby. Dokument zostawia zarazem furtkę do interpretacji, że decyzji nie wydał prawidłowo obsadzony sąd.
„Ostatnie godziny roku 2024 pokazały jak w soczewce, z jak wielkim problemem Polska się zmaga po latach bałaganu prawnego” – skomentował Tusk. Wczoraj na portalu X napisał krótko: „»Pieniędzy nie ma i nie będzie«. Na moje oko tyle wynika z uchwały PKW”.
W przemówieniu, skierowanym do ministrów i ministr, Tusk zaznaczył, że 2025 rok może przynieść przełom w temacie praworządności.
„Przez pierwsze pół roku będziemy dźwigać na swoich barkach odpowiedzialność za Europę [Polska zaczyna jutro prezydencję w Radzie UE – red.]. Będziemy ciągle jeszcze, przynajmniej do lipca, tkwili w tym systemie prawa i bezprawia jednocześnie, ale damy sobie z tym radę. I wiem, że wasze zadanie było wyjątkowo trudne. I nadal będzie jeszcze przez wiele miesięcy bardzo dużym wyzwaniem. Patrzę na ministra finansów, on jest kolejnym przykładem tego, ile trzeba odporności i pewności moralnych racji, aby dobrze prowadzić polskie sprawy” – mówił Tusk.
To minister finansów Andrzej Domański jest osobą, na której spoczywa (przynajmniej formalnie) decyzja, czy zastosować się do uchwały PKW i wypłacić PiS zaległe miliony.
Zamieszanie wokół sprawozdania finansowego komitatu wyborczego PiS to jaskrawy przykład kryzysu rządów prawa w Polsce, do którego doprowadziły „reformy” PiS.
Upolitycznienie procedury wyboru członków Krajowej Rady Sądownictwa oraz zmiany w strukturze SN spowodowały, że decyzje kluczowe dla funkcjonowania państwa są w gestii organów, których legalność podważyły zarówno Europejski Trybunał Praw Człowieka jak i Trybunał Sprawiedliwości UE. Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN jest takim właśnie organem – nie-sądem, w którym zasiadają wyłącznie osoby powołane przy udziale upolitycznionej KRS.
Problem w tym, że to do tej Izby należy orzekanie o ważności wyborów. Jej decyzji (pozytywnych) dotyczących ostatnich wyborów parlamentarnych, europejskich i samorządowych nikt nie podważał. Ale pojawiła się obawa, że jeżeli PKW zignoruje orzeczenie tej Izby dotyczące sprawozdania PiS, na neo-sędziów wywierane będą polityczne naciski, by zakwestionowała wynik przyszłorocznych wyborów prezydenckich. A jeśli zgodnie z oczekiwaniami do drugiej tury wejdą Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki, wynik może być wyrównany.
Wczorajsza uchwała PKW – zresztą również instytucji upolitycznionej za rządów PiS – wskazuje na niemożność zignorowania orzeczenia Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN. Część członków Komisji podkreśla, że nie do nich należy decydowanie o legalności tej Izby. Teraz o ew. wypłatach dla PiS zadecyduje rząd, a konkretnie minister Domański.
„To, co odziedziczyliśmy, każde nam podejmować decyzje trudne. I one mają więcej wspólnego ze sprzątaniem i remontem niż budową nowego domu. Ale chciałem – i mówię to z pełnym przekonaniem – powiedzieć, że rok 2025 będzie rokiem pozytywnego przełomu” – mówił dziś Tusk.
Minister sprawiedliwości Adam Bodnar poinformował, że z 600 podejrzanych spraw prokuratorskich z lat 2016-2023 w co najmniej dwustu przypadkach udało się wykazać polityczną motywację śledczych. Bodnar ma przedstawić szczegóły raportu 8 stycznia.
31 grudnia 2024 r. minister sprawiedliwości napisał na portalu X:
"Otrzymałem dziś pierwszy, liczący blisko 200 stron, szczegółowy raport przygotowany przez zespół prokuratorów w Prokuraturze Krajowej prowadzący analizę postępowań z lat 2016-2023, w stosunku do których wystąpiło podejrzenie politycznego wpływu na ich przebieg i podejmowane decyzje.
Tego rodzaju podejrzenie dotyczy ponad 600 postępowań prowadzonych w całej Polsce. Pierwszy raport opisuje 200 z nich. Zespół prokuratorski nadal analizuje i bada pozostałe 400.
Już po wstępnym zapoznaniu się z ustaleniami prokuratorów widać, że w badanym okresie prokuraturę toczyła systemowa choroba.
Wiele spraw było prowadzonych nierzetelnie i wymaga podjęcia nowych decyzji przez niezależnych prokuratorów.
Raport będzie też podstawą odpowiedzialności dyscyplinarnej, a w części przypadków także karnej,
wobec prokuratorów, którzy sprzeniewierzyli się rocie przysięgi, podejmując decyzje niezgodnie z zebranym materiałem dowodowym, realizując za to polityczne polecenia lub oczekiwania".
Adam Bodnar zapowiadał, że raport o prokuratorskich śledztwach mających cechy szykan i politycznego nacisku na obywateli będzie gotowy do końca grudnia 2024. Jako RPO i potem, po zakończeniu kadencji, Bodnar powtarzał, że taki typ nacisku państwa na obywateli, jaki miał miejsce w czasach PiS, nie może pozostać bez reakcji.
Część z tych spraw opisywaliśmy w OKO.press. Postawiliśmy tezę, że proceder, w którym państwo PiS wykorzystuje policję, prokuraturę, podległe sobie media, Sanepid i farmy trolli w internecie, ma cechy zorganizowanego procederu. Jego celem było wywarcie efektu mrożącego — zniechęcenie obywateli protestujących przeciwko różnym posunięciom władzy do publicznego zabierania głosu. Takie sprawy nazywa się na świecie SLAPP-ami (od Strategic Lawsuit Against Public Participation — postępowania sądowe przeciwko partycypacji publicznej).
Od czasu przejęcia władzy przez obecną koalicję część osób dotkniętych tym procederem domaga się rozliczeń. Adam Bodnar podkreślał jednak, że każda sprawa wymaga dokładnego sprawdzenia i analizy akt.
Raport, o którym poinformował, dotyczy spraw, które prowadziła prokuratura.
Jeszcze trudniejsza jest analiza postępowań wszczynanych przez policję. Wiadomo dziś, że policja używała Kodeksu wykroczeń do wypychania aktywistów ze sfery publicznej. Polegało to na masowym przekazywaniu do sądu spraw o drobne wykroczenie — np. uczestnicy antyrządowych zgromadzeń publicznych mieli sprawy o „blokowanie ruchu”, „umieszczanie ogłoszeń w miejscu do tego nieprzeznaczonym”, czy „używanie słów wulgarnych w miejscu publicznym”. Jedna osoba mogła mieć takich spraw kilkanaście — kilkadziesiąt — sto kilkadziesiąt. W każdej groziła najwyżej kilkusetzłotowy mandat. Człowiek miał do wyboru zapłacić i więcej się nie wychylać albo walczyć o swoje przed sądem.
Nacisk na obywateli przyniósł jednak w Polsce nieoczekiwany skutek: atakowani obywatele organizowali się, środowisko prawnicze zaoferowało darmową pomoc prawną. Zdobyte w ten sposób umiejętności wspólnego działania i wspierania potrzebujących przydały się, gdy Putin 22 lutego 2022 r. zaatakował Ukrainę. W całej Polsce to właśnie wokół aktywnych, prześladowanych przez prokuraturę i policję obywateli, krystalizowała się sieć pomocy Ukrainie. Stworzyła się i zadziałała, zanim zareagowały centralne struktury państwa.