Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Partia Liberalno-Demokratyczna musi teraz zmierzyć się z kryzysem politycznym. Japonia mierzy się z politycznymi skutkami inflacji i napływu migrantów
Dotychczasowy premier Japonii Shigeru Ishiba ogłosił w niedzielę 7 września, że rezygnuje ze stanowiska po niecałym roku. Będzie więc najkrócej pełniącym tę funkcję politykiem od Yukio Hatoyamy w latach 2009-2010.
„Skoro Japonia podpisała umowę handlową, a prezydent USA podpisał rozporządzenie wykonawcze, pokonaliśmy kluczową przeszkodę” – powiedział Ishiba w niedzielę, ogłaszając swoją decyzję – „Chciałbym przekazać pałeczkę następnemu pokoleniu”.
Partia Liberalno Demokratyczna musi teraz zdecydować, kto zastąpi Ishibę na stanowisku. Wśród potencjalnych kandydatów wymienia się:
Decyzja Ishiby nie jest jednak podyktowana tylko chęcią przekazania przywództwa młodszym. Przywództwo Ishiby było zagrożone od samego początku jego rządów, a dodatkowo podważyły je dwa słabe wyniki wyborcze.
Partia Liberalno-Demokratyczna jest hegemonem nowoczesnej japońskiej sceny politycznej. Przez ostatnie 70 lat nie rządziła jedynie przez pięć. Zeszłoroczny wynik w wyborach do Izby Reprezentantów był drugim najgorszym w historii partii.
20 lipca Japończycy głosowali w odbywających się co trzy lata wyborach do Izby Radców, wyższej izby japońskiego parlamentu (odpowiednik naszego Senatu). Co trzy lata wybiera się połowę składu Izby na sześcioletnie kadencje.
Wybory można uznać za porażkę urzędującego od 10 miesięcy premiera Shigeru Ishiby. Jego rządząca Partia Liberalno-Demokratyczna razem ze swoim partnerem koalicyjnym Komeito utraciła 19 z 66 miejsc, których broniła. Koalicja kierowana przez Ishibę utraciła przez to większość w 248-osobowej izbie. I zaliczyła spadek wobec ostatnich wyborów o niemal 13 punktów procentowych, do 21,6 proc.
PLD ma wprawdzie doświadczenie w podnoszeniu się po porażkach, ale dwa słabe wyniki w ciągu dziewięciu miesięcy to kiepski prognostyk na najbliższe miesiące i lata.
Premier Ishiba tuż po lipcowych wyborach zapewniał, że ma przed sobą wiele wyzwań i nie zamierza ustępować. Ostatecznie jednak kiepskie wyniki wyborcze nie pozwoliły mu na dalsze rządy. Japonia zmaga się w ostatnich latach z nieznanym sobie przez długie dekady problemem inflacji. Z polskiej perspektywy obecne 3,3 proc., czy szczyt w wysokości 4 proc. z 2023 roku może wydawać się błahy, ale Japonia przez długi czas trzymała inflację między 1 a -1 proc. Do tego znacznie wzrosły postawy antyimigranckie przez napływ zagranicznych pracowników. A umowa handlowa z USA uważana jest za porażkę — Japończycy czują się zdradzeni przez swojego wieloletniego sojusznika.
To oznacza, że popularność w ostatnich miesiącach zdobyły partie skrajne. A dla kolejnego premiera z PLD utrzymanie rządów będzie dużym wyzwaniem.
Służba imigracyjna USA pokazała na nagraniu, jak skuwa kajdankami i aresztuje ponad 300 koreańskich pracowników fabryki Hyundaia zlokalizowanej w mieście Savannah w stanie Georgia. Władze Korei Płd. zapowiadają zdecydowaną odpowiedź
Prezydent Korei Południowej Lee Jae Myung zapowiada podjęcie zdecydowanych działań w odpowiedzi na nalot służb imigracyjnych USA na fabrykę akumulatorów samochodowych Hyundai Motor. 4 września ponad 300 Koreańczyków pracujących w zakładzie zlokalizowanym w stanie Georgia, zostało aresztowanych.
Na nagraniu opublikowanym przez amerykańską Służbę Imigracyjną i Celną widać setki azjatyckich pracowników stojących przed budynkiem. Niektórzy mają na sobie żółte kamizelki z nazwami takimi jak „Hyundai” i „LG CNS”, czyli logo firmy LG Energy Solution, z którymi współpracuje Hyundai.
W trakcie nagrania widać, jak pracownicy, stojąc w rozkroku z rękami opartymi o ścianę, są skuwani kajdankami, a następnie prowadzeni do autobusu. W nalocie na fabrykę Hyundaia brał udział helikopter oraz pojazdy opancerzone. Dwóch pracowników z obawy przed aresztowaniem ukryło się w przyzakładowym stawie.
„Z zadowoleniem przyjmujemy wszystkie firmy, które chcą inwestować w USA. Jeśli muszą zatrudniać pracowników do budowy lub innych projektów, to w porządku – ale muszą to robić zgodnie z prawem” – powiedział w specjalnym oświadczeniu Steven N. Schrank, agent specjalny ds. dochodzeń w sprawach bezpieczeństwa wewnętrznego w Georgii i Alabamie.
„Ta operacja wysyła jasny sygnał, że ci, którzy wykorzystują system i podważają pozycję naszej siły roboczej, zostaną pociągnięci do odpowiedzialności”
- dodał.
Aresztowanie ok. 475 pracowników, w tym ponad 300 Koreańczyków, w fabryce Hyundaia w stanie Georgia, było największą operacją w historii przeprowadzoną w jednym miejscu przez Departament Bezpieczeństwa Krajowego Stanów Zjednoczonych.
Hyundai zapowiedział, że zbada swoich dostawców i podwykonawców, aby upewnić się, że przestrzegają oni przepisów przy zatrudnianiu pracowników. Współpracująca z Hyundaiem firma LG Energy Solution, poinformowała, że poprosiła pracowników o powrót z podróży służbowych do USA, zawieszając jednocześnie podróże do Stanów Zjednoczonych z wyjątkiem spotkań z klientami.
Incydent może doprowadzić do wzrostu napięcia w relacjach między administracją Donalda Trumpa a Koreą Południową, będącej dla Stanów Zjednoczonych najważniejszym azjatyckim sojusznikiem i inwestorem. Koreańczycy wciąż negocjują z USA szczegóły umowy handlowej, która obejmuje południowokoreańskie inwestycje w Stanach Zjednoczonych o wartości 350 miliardów dolarów.
Przeczytaj także:
Jak dowiedziało się RMF FM, Najwyższa Izba Kontroli skieruje zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez urzędników państwowych w związku z aferą GetBack. Wśród nich jest m.in. były premier Mateusz Morawiecki, były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro oraz obecny prezes Trybunału Konstytucyjnego Bogdan Święczkowski
Jak nieoficjalnie dowiedziało się RMF FM, Najwyższa Izba Kontroli chce skierować do Prokuratora Generalnego zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w związku z aferą GetBack.
Zarzuty mają dotyczyć 21 osób, w tym najwyższych urzędników państwowych i członków rządu za czasów PiS. w tym m.in. byłego premiera Mateusza Morawieckiego, byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, jego zastępcy Macieja Wąsika, byłego ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego oraz byłego szefa Prokuratury Krajowej, a obecnie prezesa Trybunału Konstytucyjnego – Bogdana Świączkowskiego.
Według kontrolerów NIK, zarówno członkowie rządu PiS, jak i prokurator Święczkowski, nie dopełnili ciążących na nich obowiązków i wbrew posiadanym informacjom o możliwych nieprawidłowościach, nie wydali podległym sobie instytucjom polecenia podjęcia działań nadzorczych lub śledztw wobec osób odpowiedzialnych za aferę. W ten sposób mieli działać na szkodę interesu publicznego, a także prywatnego klientów GetBack, których straty szacowane są na 3,5 miliarda złotych.
Jak informuje RMF FM, najwięcej zarzutów kontrolerzy NIK mają do pracy prokuratorów i urzędników Komisji Nadzoru Finansowego:
Firma windykacyjna GetBack powstała w 2012 roku. Zajmowała się „zarządzaniem wierzytelnościami”, czyli skupowaniem od banków niespłaconych długów, które następnie ściągała. Aby zdobyć pieniądze na zakup kolejnych wierzytelności, GetBack zaczął emitować obligacje. W latach 2017-2018 firma sprzedała 9 tys. osób obligacje za ponad 2 mld złotych. W kwietniu 2018 roku GetBack utracił jednak płynność finansową. Właściciele obligacji GetBack nie mogli odzyskać zainwestowanych pieniędzy, a w mediach wybuchła „największa afera finansowa ostatniej dekady”.
Według dziennikarzy Superwizjera, cała afera miała zostać wywołana jednak sztucznie po to, aby przejąć pieniądze ludzi, którzy wykupili obligacje GetBacku.
Spółka będąca większościowym właścicielem GetBack miała wyprowadzić z firmy 8 mld zł, aby doprowadzić do utracenia przez nią płynności finansowej. Zła sytuacja finansowa firmy GetBack miała umożliwić otwarcie postępowania restrukturyzacyjnego przed sądem, które pozwalało wstrzymać, a ostatecznie nie spłacić obligacji wykupionych przez klientów Get Back.
W uniknięciu odpowiedzialności właścicielom GetBacku miał z kolei pomóc układ z prokuratorami zajmującymi się sprawą. W zamian za współpracę prokuratorzy mieli otrzymać korzyści osobiste i majątkowe.
Do wypadku lizbońskiej kolejki Gloria doprowadziło zerwanie się liny prowadzącej jej dwa wagony. W wypadku, do którego doszło 3 września, zginęło 16 osób, w tym 11 obcokrajowców
Portugalscy śledczy poinformowali, że przyczyną wypadku kolejki Gloria było pęknięcie liny, łączącej dwa poruszające się równolegle wagony. 3 września jeden z nich stoczył się w dół stromej ulicy, po czym wypadł z szyn i uderzył w ścianę kamienicy z prędkością ok. 60 km/h. W wypadku zginęło 16 osób, a 22 zostały ranne.
Jak ustalili śledczy, rano w dniu wypadku przeprowadzono standardową wizualną kontrolę stanu technicznego kolejki. Jednak obszar, w którym pękła lina, nie był widoczny bez demontażu osłaniających go elementów.
Według ustaleń śledczych kolejka miała ważne badania techniczne – dzień wypadku był zaledwie 337 dniem z przewidywanego 600-dniowego okresu eksploatacji. Wstępny raport dotyczący wypadku ma być gotowy w ciągu 45 dni.
Elevador da Glória to najsłynniejsza z czterech lizbońskich kolejek linowo-terenowych, które pełnią funkcję wind w położonej na licznych wzniesieniach stolicy Portugalii. W ciągu podróży trwającej ok. 2-3 minut można wjechać Glorią z placu Praça dos Restauradores w dzielnicy Baixa w okolice parku São Pedro de Alcântara w dzielnicy Bairro Alto. Trasa kolejki liczy 265 metrów, a różnica poziomów wynosi 44 metry.
Dwa wagony kolejki Glorii poruszają się równolegle po szynach ułożonych wzdłuż ulicy Calçada da Glória, ciągnięte przez stalową linę: gdy jeden z nich zjeżdża w dół, jego ciężar ciągnie drugi wagon pod górę.
Jak ustalili portugalscy śledczy, do wypadku 3 września doszło w momencie, kiedy oba wagony ruszyły w przeciwległych kierunkach. Po przejechaniu ok. 6 metrów łącząca je lina zerwała się, przez co wagon będący blisko górnej stacji zaczął w sposób niekontrolowany staczać się w dół ulicy, aż po 50 sekundach wykoleił się na zakręcie blisko dolnego końca trasy. Operator kolejki próbował zaciągnąć hamulce awaryjne, ale nie były one w stanie zatrzymać rozpędzonego pojazdu.
Portugalskie władze poinformowały, że wśród 16 ofiar śmiertelnych jest 11 obcokrajowców: trzech pochodzących z Wielkiej Brytanii, dwóch z Korei Południowej, dwóch z Kanady, jeden obywatel Francji, Szwajcarii, USA oraz Ukrainy. Pozostałe 5 ofiar śmiertelnych to obywatele Portugalii.
Nadal nie wiadomo jednak, ile ofiar podróżowało wagonem (który może pomieścić ok. 40 pasażerów), a ile w chwili wypadku znajdowało się na ulicy.
Podczas trwającego 7 godzin ataku Rosja wystrzeliła w kierunku Ukrainy 805 dronów i 13 pocisków rakietowych. W wyniku ataku zginęło niemowlę i młoda kobieta, a w budynku rządowym w centrum Kijowa wybuchł pożar
W nocy z 7 na 8 września Rosjanie po raz kolejny zaatakowali z powietrza Kijów. W ataku dronowym, który trwał 7 godzin, zginęły dwie osoby – niemowlę oraz młoda kobieta. Według informacji przekazanych przez Witalija Kliczkę, mera Kijowa, wśród pięciu osób rannych, które trafiły do szpitala, jest także kobieta w ciąży.
„W Kijowie zniszczone zostały zwykłe budynki mieszkalne. W jednym z nich zawaliły się piętra między czwartym a ósmym. Do tej pory zginęły dwie osoby, w tym jedno dziecko. Składam kondolencje wszystkim ich bliskim” – napisał na X prezydent Wołodymyr Zełenski.
„Takie zabójstwa teraz, kiedy prawdziwa dyplomacja mogła rozpocząć się już dawno temu, są celową zbrodnią i przedłużeniem wojny” – dodał prezydent Ukrainy.
Według ukraińskiej armii w nocy z soboty na niedzielę Rosja wystrzeliła w kierunku Ukrainy 805 dronów i 13 pocisków rakietowych. W wyniku ataku uszkodzony został m.in. budynek rządowy w centrum Kijowa.
„Tak, po raz pierwszy w wyniku wrogiego ataku uszkodzony został budynek rządu, dach i górne piętra. Strażacy gaszą pożar. Dziękuję im za tę pracę.
Budynki odbudujemy, ale utraconych istnień ludzkich nie da się przywrócić.
Wróg codziennie terroryzuje i zabija naszych ludzi w całym kraju” – przekazała w mediach społecznościowych premier Ukrainy Julia Swyrydenko.
Nie tylko Kijów został zaatakowany tej nocy. W miejscowości Putywl w obwodzie sumskim zginęła kobieta, a siedem osób, w tym 9-letnie dziecko, zostało rannych. Rosyjski atak dronowy na Zaporoże spowodował obrażenia u co najmniej 15 osób, z których cztery trafiły do szpitala.
Rosja kontynuuje ataki na Ukrainę, a rosyjskie rakiety i drony codziennie uderzają w cele cywilne – osiedla mieszkaniowe, domy, szkoły, szpitale. Jak wynika z danych Biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka (UNHCR) od początku wojny w Ukrainie zginęło niemal 14 tysięcy osób (stan na koniec lipca 2025, według wyliczeń portalu Statista). Ponad 35,5 tys. osób zostało rannych. UNHCR zaznacza jednak, że liczba cywilnych ofiar wojny może być wyższa.
Rosja cały czas nie zgadza się na zawieszenie broni w Ukrainie. Rosyjskie władze twierdzą, że zawieszenie broni będzie możliwe dopiero wtedy, gdy Rosja osiągnie swoje cele:
Lista rosyjskich żądań wobec Ukrainy może być jednak szersza. Jak donosiło Polskie Radio w czerwcu 2025, ukraiński rząd dysponuje danymi wywiadowczymi, z których wynika, że Rosja chce przejąć kontrolę nad jeszcze większą częścią ukraińskiego terytorium. Do końca 2026 roku Moskwa ma chcieć przejąć kontrolę nad całym terytorium Ukrainy na lewym, czyli wschodnim brzegu Dniepru.
Jak analizuje dziennikarka OKO.press Paulina Pacuła, z prowadzonych przez USA rozmów pokojowych nic nie wynika.
Rosja nie zgadza się na jakąkolwiek obecność wojsk europejskich na terenie Ukrainy, mimo że po rundzie „rozmów pokojowych” na Alasce między USA a Rosją, amerykańska administracja ogłosiła przełom w tej sprawie i zgodę Rosji na gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy. To okazało się jednak nieprawdą.
Przeczytaj także: