Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Śledczy zbadają, czy europoseł i kandydat w wyborach prezydenckich Grzegorz Braun bezprawnie pozbawił wolności i znieważył ginekolożkę Gizelę Jagielską z Oleśnicy
Prokuratura wszczęła dochodzenie wokół wydarzeń w Oleśnicy (woj. dolnośląskie). Europoseł i kandydat w wyborach prezydenckich wczoraj (16 kwietnia) wdarł się do tamtejszego szpitala, by „obywatelsko zatrzymać” jedną z lekarek – Gizelę Jagielską.
Ginekolożka wykonuje legalne zabiegi aborcji. Stała się rozpoznawalna w wyniku artykułu „Gazety Wyborczej” z marca tego roku, w którym opisano przypadek aborcji w późnym stadium ciąży – w 37. tygodniu.
Znany z ultrakonserwatywnych poglądów Braun uznał, że Jagielska jest morderczynią i na tej podstawie pojawił się 16 kwietnia w Oleśnicy, by ją zatrzymać. Towarzyszył mu poseł Roman Fritz. Jagielska relacjonowała, że Braun „wtargnął do działu administracyjnego” szpitala, „zagrodził jej drogę i zamknął w pomieszczeniu administracyjnym, nie pozwalając mi wykonywać obowiązku lekarza przez ponad godzinę”. Zajściu miały towarzyszyć kierowane do lekarki wyzwiska.
Prokuratura rejonowa w Oleśnicy informuje, że w śledztwie zbada kilka wątków:
Jeszcze w dniu zajścia głos zabrał m.in. Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji Tomasz Siemoniak. Napisał na platformie X, że „każdy kto grozi lekarzom i dezorganizuje pracę szpitala, poniesie surowe konsekwencje swoich czynów”. Zawiadomienie do prokuratury na zachowanie Brauna złożyła wicemarszałkini Senatu (i jego kontrkandydatka w wyborach prezydenckich) Magdalena Biejat z Nowej Lewicy.
Incydent z Braunem w Oleśnicy to pokłosie głośnego artykułu „Gazety Wyborczej”, który opisywał przerwanie ciąży w 37. tygodniu. Zabieg wykonała właśnie Gizela Jagielska. Był legalny, a decyzja o terminacji ciąży zapadła z uwagi na zagrożenie dla zdrowia fizycznego i psychicznego ciężarnej. Dramatyczną historię pani Anity, która wg doniesień „Wyborczej” tygodniami otrzymywała sprzeczne diagnozy dotyczące poważnej wady genetycznej płodu, można przeczytać tutaj.
Po publikacji artykułu Gizela Jagielska i szpital w Oleśnicy stali się przedmiotem nagonki środowisk antyaborcyjnych – ale nie tylko. Decyzję o aborcji w tak późnym stadium ciąży zdaje się kwestionować także prokuratura, która na podstawie artykułu „Wyborczej” wszczęła śledztwo w tej sprawie.
Po decyzji prokuratury kolektyw Legalna Aborcja opublikował komentarze prawników. Adwokat Jerzy Podgórski stwierdził, że jeśli zapadła w oparciu o sam fakt, że do aborcji doszło późno, to może to sugerować, „że prokurator nie zna przepisów ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży”. Zdaniem prawnika może to także "wskazywać na dowolne i subiektywne nadinterpretowanie tych przepisów przez prokuratora, co dodatkowo wzmacniałoby wątpliwości dotyczące jego bezstronności”.
Prokuratura zakończyła śledztwo przeciwko znanemu z afer członkowi klubu PiS Łukaszowi Mejzie. Do sądu trafił akt oskarżenia obejmujący 11 zarzutów
Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko posłowi z klubu Prawa i Sprawiedliwości Łukaszowi Mejzie. Śledztwo dotyczyło m.in. zatajenia informacji w oświadczeniach majątkowych. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Mejzę złożył dziennikarz Wirtualnej Polski Szymon Jadczak, który wcześniej opisywał afery związane z tym politykiem.
Jadczak doniósł prokuraturze o znaczącym braku w oświadczeniach Mejzy – posiadanym przez niego mieszkaniu. W wyniku śledztwa prokuratura postawiła Mejzie 11 zarzutów, które obejmują:
Mejza usłyszał zarzuty w grudniu 2024 roku po tym, jak zrzekł się immunitetu. Prokuratura informuje, że nie przyznał się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia, kwestionując całą sprawę. „Według m.in. stanowiska oskarżonego rzetelność jego oświadczeń była już przedmiotem badania przez CBA, gdzie zaakceptowano jego wyjaśnienia wobec stwierdzonych nieprawidłowości, czy wątpliwości” – czytamy w komunikacie.
Śledztwo obejmowało analizę dokumentów, w tym oświadczeń Mejzy i danych z rejestrów sądowych, przesłuchania świadków oraz oględziny nieruchomości.
Poseł Łukasz Mejza to jeden z niesławnych polityków obozu Zjednoczonej Prawicy, bohater szeregu głośnych afer.
Wywodzi się z ruchu Bezpartyjnych Samorządowców. Do Sejmu kandydował po raz pierwszy w 2019 roku z listy PSL, które współpracowało z lubuskimi strukturami BS w ramach Koalicji Polskiej. Nie dostał się, ale po śmierci posłanki Jolanty Fedak w marcu 2021 objął zwolniony przez nią mandat. Został posłem niezrzeszonym, następnie przyłączył się do Partii Republikańskiej Adama Bielana, która wchodziła w skład rządu Zjednoczonej Prawicy.
W październiku 2021 roku Mejza został wiceministrem sportu, jednak w wyniku publikacji Wirtualnej Polski już w grudniu 2021 roku podał się do dymisji.
Artykuł WP pt. "Jak Łukasz Mejza postanowił zarobić na cierpieniu” dotyczył interesów Mejzy z przeszłości – działalności jego firmy Vinci NeoClinic. Spółka reklamowała się hasłem „leczymy nieuleczalne” i oferowała chorym na nowotwory, stwardnienie rozsiane, autyzm, chorobę Parkinsona i inne nieuleczalne choroby potencjalnie niebezpieczną pseudoterapię za pomocą „pluripotencjalnych komórek macierzystych”.
Kolejne doniesienia dotyczyły fikcyjnych szkoleń, na które inna firma Mejzy, „Future Wolves Łukasz Mejza”, pozyskała dotację ze środków unijnych. Po kontroli pieniądze w dużej mierze trzeba było zwracać. Następne skandale dotyczyły właśnie nieprawdziwych informacji podawanych przez polityka w oświadczeniach majątkowych.
Poza zamkniętym śledztwem w sprawie oświadczeń prokuratura nadal prowadzi postępowania dotyczące biznesów Mejzy: zarówno kliniki, jak i szkoleń.
Mimo głośnych afer Prawo i Sprawiedliwość w kampanii w 2023 roku dało Mejzie miejsce na swoich listach. Polityk otrzymał 10 162 głosy i uzyskał sejmową reelekcję. Zasiada w klubie PiS.
Najnowszy sondaż partyjny pracowni Opinia24 daje KO zaledwie 2 punkty procentowe przewagi nad PiS. Konfederacja umacnia się na podium i wyraźnie dominuje nad Trzecią Drogą
Pracownia Opinia24 na zlecenie Radia ZET w dniach 2-6 kwietnia 2025 przeprowadziła badanie preferencji politycznych. Wynika z niego, że najwięcej ankietowanych – 30 proc. oddałoby głos na Koalicję Obywatelską. Ale przewaga KO nad Prawem i Sprawiedliwością mieści się w granicach błędu statystycznego. Na partię Jarosława Kaczyńskiego planuje oddać głos 28 proc. ankietowanych.
Na trzecim miejscu, z bardzo dobrym wynikiem 17 proc., uplasowała się Konfederacja, która dla wyborców i wyborczyń stała się nową „trzecią drogą”. Wyraźnie słabiej wypadła natomiast nominalna Trzecia Droga – na koalicję PSL i Polski 2050 planuje oddać głos 8 proc. ankietowanych. To granica progu wyborczego dla formacji koalicyjnych. Mamy więc nawet więcej niż odwrócenie wyniku wyborów z października 2023 roku, kiedy na TD zagłosowało 14,4 proc., a na Konfederację 7,16 proc.
Poprawił się wynik Lewicy jako całości. Nowa Lewica (współrządząca w ramach Koalicji 15 października) notuje poparcie na poziomie 7 proc. – a zatem od Trzeciej Drogi dzieli ją statystycznie nieistotny 1 pkt procentowy. Do tego dochodzi stosunkowo wysokie poparcie dla Partii Razem – na poziomie 4 proc. Wynik ten nie pozwoliłby tej partii samodzielnie wejść do Sejmu, choć oscyluje w pobliżu 5-procentowego progu. W 2023 roku wspólna lista Nowej Lewicy i Razem uzyskała w wyborach wynik 8,61 proc.
Z badania wynika, że 1 proc. ankietowanych chciałby zagłosować w wyborach na jakąś inną partię. 5 proc. odpowiedziało, że nie wie na kogo.
Badanie Opinii24 przeprowadzono jeszcze przed maratonem trzech prezydenckich debat, w których kandydaci na najwyższy urząd w państwie po raz pierwszy wystąpili wspólnie i odpowiadali na te same pytania (choć ani razu nie w komplecie – oficjalna debata wszystkich 13 kandydatów odbędzie się dopiero 12 maja). Już po tych wydarzeniach, w dniach 14-16 kwietnia o kandydatów na prezydenta zapytała ankietowanych pracownia Ipsos – na zlecenie TVP. Wyniki opublikowano wczoraj tj. w środę 16 kwietnia.
Znaczący spadek w sondażu zanotował Rafał Trzaskowski z KO. Choć nadal ma najwyższe poparcie (28 proc.), to jednak aż o 8 punktów procentowych niższe niż w ostatnim badaniu.
Na drugim miejscu ze wzrostem o 1 pkt procentowy i wynikiem 22 proc. uplasował się Karol Nawrocki, popierany przez PiS. Wynika stąd, że Trzaskowski i Nawrocki spotkaliby się w drugiej turze. Dystans między kandydatami z czołówki wyraźnie się zmniejszył.
Na trzecim miejscu pozostaje Sławomir Mentzen z Konfederacji z wynikiem 15 proc. To o dwa punkty procentowe mniej niż w poprzednim badaniu. Mentzen nie wziął udziału w żadnym ze spotkań w Końskich, a jego występ w poniedziałkowej (14 kwietnia) debacie w TV Republika oceniany jest nie najlepiej.
Wzmocnienie odnotowali pozostali kandydaci. O niewiele, bo o 1 punkt procentowy, poprawił się wynik Szymona Hołowni. Kandydat Polski 2050, który wziął udział w każdej z trzech debat i dobrze sobie poradził, notuje 7 proc. poparcia. Goni go kandydat Partii Razem Adrian Zandberg z wynikiem 6 proc. To wzrost o 3 punkty procentowe w porównaniu z ostatnim badaniem. Zandberg podobnie jak Mentzen nie pojechał do Końskich, ale wziął udział w poniedziałkowej debacie w TV Republika.
O 2 pkt procentowe – do poziomu 4 proc. – wzrósł wynik Magdaleny Biejat z Nowej Lewicy, która z kolei podobnie jak Rafał Trzaskowski nie uczestniczyła w spotkaniach Republiki. Za to pojawiła się na debacie pokazywanej przez TVP, TVN i Polsat w piątek 11 kwietnia, gdzie wykonała głośny manewr z przejęciem od Trzaskowskiego tęczowej flagi – rekwizytu wręczonego mu przez Karola Nawrockiego.
Ten sam poziom poparcia – 4 proc. – notuje skrajnie prawicowy kandydat Grzegorz Braun. 3 proc. ankietowanych zamierza głosować na Krzysztofa Stanowskiego z Kanału Zero, który pojawił się na wszystkich debatach, by – zgodnie z pierwotnym zamysłem – recenzować pozostałych i zabawiać publiczność. Stanowski nie kryje, że jego kandydatura nie jest na poważnie i nie należy oddawać na niego głosu.
Troje kandydatów odnotowało w sondażu wynik na poziomie 1 proc.: Joanna Senyszyn, Artur Bartoszewicz i Marek Jakubiak. Pierwsza tura wyborów prezydenckich odbędzie się 18 maja.
Zdaniem kandydata partii Razem na prezydenta kondycja polskiej służby zdrowia jest bardzo zła. Polityk przestrzega przed prywatyzacją szpitali i placówek ochrony zdrowia.
Adrian Zandberg w Ełku na konferencji prasowej mówił, że Polska ma problem „z olbrzymią dziurą w Narodowym Funduszu Zdrowia”. Cytowany przez PAP, ocenił, że „tysiące ludzi pod koniec roku pocałuje klamki u lekarza, że będą odwoływane operacje, a ludzie usłyszą, że muszą leczyć się prywatnie za ciężkie pieniądze”.
Kandydat partii Razem przestrzegał przed prywatyzacją szpitali i placówek ochrony zdrowia. „Proces prywatyzacji służby zdrowia jest groźny i oznacza, że miliony ludzi stracą prawo do leczenia. Umówiliśmy się w konstytucji, że prawo do leczenia jest równe dla wszystkich, nie tylko dla bogatych” – podkreślił. Zaznaczył, że Polska potrzebuje prezydenta, który „zawetuje prywatyzację służby zdrowia”.
Jak informuje Polska Agencja Prasowa zgodnie z ustawą o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, wydatki na ochronę zdrowia w 2027 roku nie będą mogły być niższe niż 7 proc. PKB. Natomiast w okresie przejściowym, czyli np. w roku 2025 wydatki te nie mogą być niższe niż 6,5 proc. PKB, a w 2026 r. – niż 6,8 proc. PKB. Wydatki na ochronę zdrowia liczone są w odniesieniu do PKB sprzed dwóch lat.
Polska jest na końcu listy krajów europejskich pod względem wydatków na zdrowie. Z danych Eurostatu za 2022 r. (ostatnie dostępne) wynika, że Polska przeznaczyła 6,4 proc. PKB na opiekę zdrowotną, czyli dużo poniżej unijnej średniej, która wyniosła 10,4 proc. PKB. Na jednego mieszkańca wydano w Polsce średnio 1137 euro, a gorzej pod tym względem było tylko w Bułgarii (990 euro) i Rumunii (858 euro). W 2022 r. w całej UE średnie wydatki na zdrowie na jednego mieszkańca wyniosły 3685 euro.
Kraje europejskie przyznały Ukrainie łącznie 138 mld euro pomocy — wynika z badania Ukraine Support Tracker. USA przeznaczyły na pomoc Ukrainie o 23 mld euro mniej.
Te liczby obejmują pomoc wojskową, finansową i humanitarną. Biorąc pod uwagę tylko obszar pomocy wojskowej, Stany Zjednoczone nadal prowadzą, choć nieznacznie: od lutego 2022 roku przeznaczyły łącznie 65 mld euro, o około 1 mld euro więcej niż Europa.
Dane pokazują, że Trump wielokrotnie fałszywie twierdził, że USA wydały do tej pory 350 mld dolarów (310 mld euro) na pomoc dla Ukrainy, podczas gdy państwa europejskie wydały tylko 100 mld dolarów (88 mld euro) – wskazują dziennikarze niemieckiego dziennika „Süddeutsche Zeitung”.
Co więcej, państwa nordyckie i bałtyckie przekazują tej pomocy więcej niż kraje zachodu. Estonia i Dania przekazały pomoc wartą ponad 2 proc. swojego PKB sprzed wojny. Dla porównania: Niemcy i Wielka Brytania przeznaczyły około 0,4–0,5 proc., a Francja, Włochy i Hiszpania jedynie 0,1–0,2 procent.
Autorzy raportu podkreślają, że to przede wszystkim największe kraje Europy – Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Włochy i Hiszpania – musiałyby zwiększyć swoje zaangażowanie, by choć częściowo zastąpić pomoc ze Stanów Zjednoczonych.
„Gdyby tzw. wielka piątka wsparła Ukrainę na podobnym poziomie co kraje nordyckie czy bałtyckie, Europa mogłaby w dużej mierze zrekompensować brak amerykańskiej pomocy, zwłaszcza finansowej” – mówi Christoph Trebesch, szef Ukraine Support Tracker z Instytutu Kilońskiego.
Więcej danych można obejrzeć pod tym linkiem.
Instytut Gospodarki Światowej (IfW) z Kilonii informuje, że od momentu, gdy Donald Trump objął urząd 20 stycznia 2025 roku, Stany Zjednoczone nie ogłosiły żadnej nowej pomocy dla Ukrainy – ani wojskowej, ani finansowej, ani humanitarnej. Ostatnia transza wsparcia wojskowego (w tym pociski obrony powietrznej oraz wyposażenie dla myśliwców F-16) o wartości 480 mln euro (500 mln dolarów) została zatwierdzona 9 stycznia, za rządów poprzednika Trumpa — Joe Bidena. Z drugiej strony pomoc europejska trwa nieprzerwanie, co powoduje, że rozbieżności w statystykach się pogłębiają.
Czytaj więcej tekstów OKO.press