Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Scenariusz, w którym aborcja miałaby stać się przedmiotem referendum, nie spotkałby się z ciepłym przyjęciem przez polityczki walczące o prawa kobiet
W ostatnim wydaniu „Polityki” pojawiła się wzmianka, jakoby otoczenie Donalda Tuska mogło rozważać powrót do koncepcji Trzeciej Drogi – i przeprowadzenie referendum w sprawie aborcji. W dodatku w stylu, w którym z bardzo marnym powodzeniem próbowała zupełnie innego referendum Zjednoczona Prawica – a więc równolegle z wyborami.
„Trafiłam na zaskakujący przeciek z otoczenia Tuska. Otóż KO nie tylko nie poddała się w sprawie aborcji, ale też szykuje prawdziwą bombę. Pomimo wcześniejszej krytyki tego pomysłu KO coraz poważniej rozpatruje propozycję koalicjantów, aby przeprowadzić referendum ws. aborcji. Warunek? Referendum miałoby się odbyć w dniu wyborów prezydenckich, co – biorąc pod uwagę coraz bardziej liberalne poglądy Polek i Polaków na kwestię dostępu do aborcji do 12. tygodnia ciąży – mogłoby się okazać prawdziwym „gamechangerem” – tak w ”Polityce" opisuje sprawę autorka, politolożka Anna Siewierska.
Gazeta.pl zapytała polityczki zaangażowane w walkę o prawa kobiet, co sądzą o takim pomyśle. W odpowiedziach dominuje daleko idący sceptycyzm. I to zarówno co do samej idei referendum, jak i do tego, czy taki pomysł rzeczywiście przez kogolwiek z otoczenia premiera jest rozważany.
„To jest przede wszystkim ryzykowne, dlatego że gdyby referendum było przegrane – z różnych powodów – zamknęłoby drogę do liberalizacji prawa. Jestem bardzo sceptyczna co do tego, czy taki pomysł jest brany na poważnie pod uwagę. ” – mówiła gazecie.pl Katarzyna Kotula, ministra ds równości.
„Nie słyszałam, aby ktokolwiek z Koalicji Obywatelskiej sygnalizował taką propozycję. Od początku mówimy, że dla nas referendum jest niedopuszczalne, to stanowisko się nie zmieniło” – to z kolei opinia Katarzyny Piekarskiej z Lewicy dla gazety.pl
Prezydent Ukrainy zaapelował do krajów NATO o zignorowanie wyznaczanych przez Rosję „czerwonych linii” i zezwolenie na atakowanie zachodnią bronią dalekiego zasięgu celów na terytorium Rosji
W bazie lotniczej NATO w Ramstein w Niemczech odbywa się w piątek 6 września spotkanie Grupy Kontaktowej ds Obrony Ukrainy. Uczestniczą w nim przedstawiciele ok. 50 krajów wspierających sprzętowo i amunicyjnie walczący z Rosją kraj.
W Ramstein obecny jest również prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. „Potrzebujemy determinacji naszych partnerów, aby powstrzymać rosyjski terror powietrzny” – mówił Zełenski, nawiązując do mającej miejsce w ostatnich dniach fali rosyjskich ataków dronowych i rakietowych na ukraińskie miasta. Zełenski mówił o opóźnieniach w dostawach zadeklarowanego przez kraje Zachodu krytycznie ważnego uzbrojenia – przede wszystkim przeciwlotniczego. Apelował również o zwiększenie dostaw samolotów myśliwskich F-16 i udzielenie Ukrainie zezwolenia na atakowanie bronią dalekiego zasięgu zachodniej produkcji celów położonych głęboko na terytorium Rosji.
Swą odmowę w tej kwestii po raz kolejny powtórzył na spotkaniu minister obrony Niemiec Boris Pistorius. Niemcy zapowiadają natomiast przekazanie Ukrainie kolejnych 12 armatoaubic samobieżnych PzH 2000.
W trakcie spotkania rozmawiano także m.in. o nowym amerykańskim pakiecie pomocowym wartym 250 mln dolarów i zawierającym głównie pociski rakietowe i amunicję.
Nie będzie kontrasygnaty premiera pod kolejną decyzją prezydenta dotyczącą Sądu Najwyższego. Tym razem Andrzej Duda chciał nominować neosędziego na komisarza w Izbie Pracy SN
Premier Donald Tusk i minister sprawiedliwości przez kilka godzin rozmawiali w piątek 6 września z przedstawicielami środowisk prawniczych. Wśród tematów znalazły się zarówno założenia reformy sądownictwa, jak i bardzo konkretna sprawa kontrasygnaty szefa rządu pod dotyczącą Sądu Najwyższego nominacją prezydenta Andrzeja Duda dla neosędziego. Poprzednią taką decyzję premier kontrasygnował, następnie tłumaczył, że stało się tak przez pomyłkę.
Dziś na spotkaniu z prawnikami Donald Tusk zapowiedział, że następnego dokumentu o podobnym charakterze już nie podpisze. Prezydent zamierzał nominować jednego z sędziów na komisarza wyborczego w Izbie Pracy SN. Jego zadaniem miało być zwołanie zgromadzenia wyborczego w tej izbie SN, które wskazałoby trzech kandydatów na jej prezesa.
„Testem jest kolejna prośba prezydenta o kontrasygnatę. Ja jej nie udzielę i oddaje to nasze stanowisko. W żaden sposób nie chcemy dać pretekstu, aby ktoś sądził, że z jakiegoś powodu naszym zamiarem jest legalizowanie stanu rzeczy, który uważamy za z gruntu zły” – mówił na spotkaniu z prawnikami szef rządu.
Więcej o spotkaniu i tematach, które na nim poruszano, jeszcze dziś w tekście Mariusza Jałoszewskiego w OKO.press.
Sąd Okręgowy w Warszawie wydał Europejski Nakaz Aresztowania twórcy marki Red is Bad Pawła Szopy. Szopa jest również poszukiwany „czerwoną notą” Interpolu. Przedsiębiorca jest ścigany w związku z aferą dotyczącą kontraktów zawieranych przez Rządową Agencję Rezerw Strategicznych w czasach rządów PiS
„Informujemy, że 6 września 2024 r. Sąd Okręgowy w Warszawie, na podstawie art. 607a k.p.k., wydał wobec Pawła Szopy Europejski Nakaz Aresztowania” – poinformowało w piątek 6 września biuro prasowe sądu.
Wczoraj (w czwartek 5 września) dowiedzieliśmy się też o ściganiu Szopy „czerwoną notą” Interpolu. Wcześniej polski sąd zgodził się na areszt dla twórcy odzieżowej marki Red is Bad, któremu prokuratura stawia zarzuty ws. afery związanej z zamówieniami Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych w czasach rządów PiS. „Czerwona nota” Interpolu oznacza, że informacja o poszukiwaniu Pawła Szopy trafiła do systemów policji i straży granicznych wszystkich 196 krajów, które są członkami organizacji.
Prokuratura chce postawić Szopie i b. szefowi RARS Michałowi Kuczmierowskiemu zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej (art. 258 § 1 k.k.) oraz przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej (art. 231 § 1 i 2 k.k.). Kuczmierowski został zatrzymany w Londynie i czeka na decyzję o ekstradycji. Szopa jest ścigany listem gończym, a od momentu wydania „czerwonej noty” poszukiwania założyciela Red is Bad mają charakter międzynarodowy.
W połowie 2023 roku, czyli w końcówce rządów PiS, funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego zainteresowali się gigantycznymi przelewami z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych (RARS) do prywatnych spółek. Jako pierwszy sprawę ujawnił Onet w czerwcu 2024 roku. Jak wynika z dokumentów CBA, do których dotarli dziennikarze Onetu, pracownicy RARS i Kancelarii Prezesa Rady Ministrów omijali prawo zamówień publicznych, zawierając bez przetargów kontrakty z firmami zaprzyjaźnionymi z politykami PiS.
W ten sposób milionów miał dorobić się właśnie Paweł Szopa, twórca popularnej marki odzieży patriotycznej Red is Bad. Według śledczych na zlecenie kierowanej przez PiS agencji Szopa miał dostarczyć m.in. agregaty prądotwórcze do ogarniętej wojną Ukrainy. Biznesmen kupował je w Chinach za 69 mln zł, a sprzedawał RARS za 350 mln zł, na czym miał zarobić ponad 270 mln złotych.
Śledztwo w sprawie nieprawidłowości w RARS wszczęto 1 grudnia 2023 r. i prowadzi ją obecnie Śląski Wydział Zamiejscowy Departamentu do spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji PK w Katowicach. Dotyczy ono m.in. przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez pracowników RARS podczas organizowania i procedowania zakupu towarów, a tym samym działania na szkodę interesu publicznego od 23 lutego 2021 r. do 27 listopada 2023 r. w Warszawie w celu osiągnięcia korzyści majątkowej.
W lipcu prokuratura postawiła zarzuty dwóm innym osobom w sprawie RARS: dyrektorce biura zakupów RARS Justynie G. i kierowniczce z tego biura Joannie P. Zarzuty te dotyczą przekroczenia uprawnień w związku z pełnieniem funkcji publicznych, co miało polegać na preferencyjnym traktowaniu niektórych kontrahentów RARS w związku z realizacją grantu unijnego w kwocie 114 mln euro na dostawę agregatów prądotwórczych dla Ukrainy.
„Rozliczenie Macierewicza będzie w tym miesiącu” — zapowiedział w Radiu Zet wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk
„We wrześniu zaprezentujemy pełen raport dotyczący działalności podkomisji smoleńskiej. Będzie również co najmniej kilkanaście zawiadomień do prokuratury w sprawie Antoniego Macierewicza, jego współpracowników i szeregu innych osób” – zapowiedział Tomczyk w rozmowie z Radiem Zet.
Podkomisję smoleńską w 2016 r. powołał Antoni Macierewicz, ówczesny szef MON w rządzie PiS. Jej zadaniem było ponowne zbadanie przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Macierewicz raport z prac komisji ogłosił w kwietniu 2022 r. Jej eksperci doszli do wniosku, że 10 kwietnia 2010 r. doszło do zamachu. Do katastrofy miały doprowadzić wybuchy dwóch bomb termobarycznych. Jednej w kokpicie, drugiej umieszczonej pod skrzydłem.
We wrześniu 2022 r. Piotr Świerczek w reportażu “Czarno na białym” TVN24 ujawnił, że Macierewicz zmanipulował dowody, którymi dysponowała komisja. Uznał, że doszło do zamachu, choć z prac komisji wynikało, że katastrofa była wynikiem wypadku. Szczegółową analizę manipulacji raportu Macierewicza przeprowadziła w OKO.press Agnieszka Jędrzejczyk.
W maju 2023 r. senator KO Krzysztof Brejza poinformował, że „wydatki budżetowe poniesione przez MON na funkcjonowanie Podkomisji ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego od jej powołania do 15 maja 2023 r. wyniosły 31 121 974,32 zł”. Wcześniej przekazywał, że do lutego 2021 r. podkomisja Macierewicza wydała 22 mln zł. Tylko w ciągu roku wydała więc 9 mln zł.
Z kolei Najwyższa Izba Kontroli rok temu zbadała 23 umowy zawarte z członkami podkomisji smoleńskiej. Ich łączny koszt to 1,2 mln zł. NIK-owi nie udało się ustalić, czego dokładnie dotyczy dziewięć umów opiewających na 602,6 tys. zł. NIK zarzucił szefowi MON Mariuszowi Błaszczakowi, że nie sprawuje nad nią “właściwego nadzoru i kontroli”.