Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Spora część zmarłych nie miała związków z Hamasem. Izraelskie więzienia nie informują rodzin o śmierci bliskich. Ustalenia wskazują na systemowe tortury
Izraelska organizacja Lekarze dla Praw Człowieka (PHRI) opublikowała dziś raport pod tytułem „Śmierć Palestyńczyków w izraelskich więzieniach: zniknięcia, systemowe morderstwa i tuszowanie faktów”. Dokumentuje on 98 przypadków śmierci palestyńskich więźniów w izraelskich więzieniach po 7 października 2023 roku. Dane dotyczą okresu do końca sierpnia 2025 roku. Przypadki dotyczą osób zarówno z Gazy jak i z Zachodniego Brzegu.
„Obszerny materiał dowodowy i ustalenia przedstawione w niniejszym raporcie, w połączeniu z szerszą polityką Izraela polegającą na masowych bezprawnych aresztowaniach, torturach, odmawianiu opieki medycznej oraz celowym pogarszaniu warunków pozbawienia wolności, udokumentowaną w poprzednich raportach PHRI, nie pozostawiają praktycznie żadnych wątpliwości, że śmierć wielu przetrzymywanych Palestyńczyków była wynikiem systematycznych działań żołnierzy i strażników więziennych, podejmowanych za zachętą, a co najmniej za milczącą zgodą ich przełożonych” – czytamy w konkluzji raportu.
W wielu przypadkach bezpośrednią przyczyną śmierci były tortury, zaniedbania medyczne i odmowa dostępu do żywności. Dziennikarze niezależnego izraelskiego serwisu +972 wspólnie z dziennikarzami brytyjskiego dziennika „The Guardian” sprawdzili dane zebrane przez Lekarzy dla Praw Człowieka. I weryfikowali, ile z udokumentowanych śmierci dotyczyło osób oskarżonych o działalność terrorystyczną lub działaczy Hamasu lub Palestyńskiego Dżihadu. Z danych wojskowych, do których dotarli, wynika, że w spośród 65 przypadków śmierci Palestyńczyków w izraelskich więzieniach znanych w maju 2025 roku, 21 osób było bojownikami jednej z organizacji. A to oznacza, że wówczas dwie trzecie z tych śmierci dotyczyło cywili.
Według autorów raportu izraelskie służby więzienne regularnie nie informują rodzin o śmierci ich bliskich, choć mają taki prawny obowiązek. Z tego powodu część rodzin dowiaduje się o śmierci bliskich z doniesień medialnych. Hamdan Abu Anaba z Gazy został aresztowany w listopadzie 2023 roku, zmarł w grudniu 2023 roku, dzień po przeniesieniu do więzienia Sde Teiman. Rodzinę poinformowano w październiku 2024 roku. Ciało Abu Anaby było przez ten czas zamrożone, co utrudnia przeprowadzenie konkluzywnej sekcji zwłok.
Po ataku Hamasu na Izrael z 7 października 2023 roku liczba Palestyńskich więźniów w izraelskich więzieniach znacznie się zwiększyła. Według danych izraelskiej organizacji broniącej praw człowieka HaMoked, przed październikiem 2023 roku liczba palestyńskich więźniów w izraelskich więzieniach oscylowała wokół 5-6 tys. osób. Przez większość czasu po ataku Hamasu na Izrael przekraczała 10 tys. Dane HaMoked z października 2025 roku mówią, że wówczas było to 11 056 osób. W ramach wymiany po narzuceniu Izraelowi porozumienia o zawieszeniu broni do domów wróciło niemal 2 tys. więźniów. Wielu z nich otwarcie mówiło o fatalnym i bezprawnym traktowaniu przez strażników i służby więzienne.
Z ramienia izraelskiego rządu system więzienny nadzoruje skrajnie prawicowy i skrajnie antyarabski polityk Itamar Ben-Gwir. Ben-Gwir z dumą mówi, że jego zadaniem jest pogorszenie warunków osób oskarżonych o terroryzm.
Raport PHRI daje nam kolejne informacje o sytuacji Palestyńczyków w izraelskich więzieniach, ale o fatalnych warunkach i torturach wiemy już z wielu źródeł. Jedno z więzień, Sde Teiman, nazywane jest „izraelskim Guantanamo”. Już w 2024 roku wiadomo było o wielu śmiertelnych przypadkach w tym miejscu. Jeden więzień zmarł w wyniku pęknięcia śledziony i złamania żeber po pobiciu przez strażników. Kilku osadzonym trzeba było amputować ręce ze względu na ciągłe skucie kajdankami. Operacje robili niewykwalifikowani medycy.
Przeczytaj także:
Wyrok za krwawe rozprawienie się z zeszłorocznymi protestami to potencjalny problem dla stosunków między Indiami i Bangladeszem
Była premierka Bangladeszu Sheikh Hasina została przez sąd w stolicy kraju Dhace skazana na karę śmierci. Sąd uznał, że jest winna zbrodni przeciwko ludzkości podczas krwawego rozprawienia się z protestami w 2024 roku. Podczas protestów służby bezpieczeństwa zabiły około 1400 osób.
Hasina była najdłużej urzędującą premierką w rozpoczętej po odłączeniu od Pakistanu w 1971 roku historii Bangladeszu. Sprawowała urząd w latach 1996-2001 i dalej od 2009 do 2024 roku. W wyniku ostrych protestów przeciwko jej rządom została zmuszona do ustąpienia ze stanowiska.
Razem z premierką sądzeni byli również główny inspector policji Chowdhury Abdullah Al-Mamun i były minister spraw wewnętrznych Asaduzzaman Khan Kamal. Na sali sądowej obecny był jednak tylko szef policji. Hasina i Khan Kamal uciekli z kraju. Sheikh Hasina przebywa obecnie w Indiach, została skazana zaocznie.
Dla Indii sprawa stanowi spory problem. Hasina przez lata sprawowania rządów wypracowała sobie dobre stosunki z rządzącymi Indiami. Bangladesz już dwukrotnie prosił Indie o ekstradycję, a Indie te prośby ignorowały. Oba kraje mają jednak podpisaną umowę o ekstradycji. A Bangladesz jest dla Indii ważnym partnerem w kwestiach gospodarczych i bezpieczeństwa. Wschodni sąsiad Indii z całą pewnością po skazaniu byłej premierki zgłosi się do Indii po raz kolejny o Hasinę.
Piętnastoletnie rządy Hasiny i jej partii, założonej w 1949 roku Ligi Ludowej (Awami), przerwały w zeszłym roku ostre protesty społeczne. Trwały niemal pięć tygodni. Rząd początkowo odpowiedział ostro. W końcu jednak dowódca armii generał Waker-Uz-Zaman odmówił strzelania do tłumu, pomimo zezwolenia ze strony premierki, by użyć wszelkich środków do stłumienia buntu. Ostatecznie rząd ustąpił, a Hasina zbiegła z kraju. W OKO.press sierpniu 2024 o wydarzeniach w Bangladeszu pisała Paulina Pacuła.
15-letnie rządy Hasiny były określanie mianem autorytarnych i pod ich koniec uderzały w większość warstw społecznych. W ostatnich wyborach w styczniu 2024 roku większość obywateli Bangladeszu zdecydowała się na bojkot — faktyczna frewkwencja wyniosła zaledwie 28 proc.
Ponad rok temu na ulice wyszli zarówno jej dotychczasowi zwolennicy, jak i jej przeciwnicy: zwolennicy prześladowanej w ostatnich latach opozycji – konserwatywno-prawicowej, umiarkowanie religijnej Partii Narodowej Bangladeszu, a także mniejszych, częściowo zdelegalizowanych partii islamskich oraz przedstawiciele mniejszości hinduskiej. Protesty miały charakter ponadpartyjny: na ulice wyszli ludzie młodzi, studenci, nauczyciele, pracownicy fabryk, urzędnicy, rykszarze czy bezrobotni.
Rolę tymczasowego premiera i zadanie demokratyzacji kraju przypadło Muhammadowi Yunusowi – ekonomiście, laureatowi pokojowego Nobla, określanemu jako „bankier biednych”.
Kara śmierci w Bangladeszu jest stosowana regularnie. Według danych Capital Punishment UK egzekucji w kraju dokonuje się kilka razy w roku. Wyroki dotyczą najczęściej terroryzmu, gwałtów i morderstw.
Przeczytaj także:
„Na trasie Warszawa-Lublin (wieś Mika) doszło do aktu dywersji. Eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy. Na miejscu pracują służby i prokuratura. Na tej samej trasie, bliżej Lublina, również stwierdzono uszkodzenie” – napisał premier Donald Tusk na X
„Dziś rano, o godz. 7:39, maszynista pociągu zgłosił telefonicznie nieprawidłowości w infrastrukturze kolejowej w rejonie miejscowości Życzyn pow. garwoliński, w pobliżu stacji PKP Mika. W chwili zdarzenia w pociągu znajdowało się dwóch pasażerów oraz kilku członków obsługi. Nikt nie odniósł obrażeń. Na miejsce niezwłocznie skierowano odpowiednie służby, w tym funkcjonariuszy Policji. Wstępne oględziny wykazały uszkodzenie fragmentu torowiska, które spowodowało zatrzymanie pociągu. Ruch kolejowy odbywa się sąsiednim torem” – napisano 16 listopada na profilu mazowieckiej policji.
Tego samego dnia Donald Tusk informował, że „nie wyklucza” aktu dywersji. A 17 listopada potwierdził te informacji na portalu X: „Niestety potwierdziły się najgorsze przypuszczenia. Na trasie Warszawa-Lublin (wieś Mika) doszło do aktu dywersji. Eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy. Na miejscu pracują służby i prokuratura. Na tej samej trasie, bliżej Lublina, również stwierdzono uszkodzenie”.
„Jednocześnie portal Onet poinformował o zerwaniu trakcji kolejowej pod Puławami. Zostaliśmy wezwani na miejsce. Okazało się, że doszło do uszkodzenia pociągu. Podjęliśmy czynności. W związku z poprzednim zdarzeniem powiadomiliśmy prokuraturę” — mówiła Onetowi insp. Katarzyna Nowak, rzeczniczka prasowa Komendanta Głównego Policji. O tej sprawie nic więcej nie wiadomo.
Ataki dywersyjne i sabotaż to metoda działania Rosji w Polsce i całej Europie. Można oczekiwać, że będą zdarzać się coraz częściej.
„Przez kampanię sabotażu, wandalizmu, szpiegostwa i tajnych działań, Rosja dąży do destabilizacji rządów europejskich, podważenia poparcia społecznego dla Ukrainy poprzez obciążenie Europy kosztami społecznymi i gospodarczymi. Dąży też do osłabienia zbiorowej zdolności NATO i Unii Europejskiej do reagowania na rosyjską agresję” – pisali w opublikowanym w sierpniu 2025 roku raporcie eksperci International Institute for Strategic Studies.
Piszemy także o tym w OKO.press regularnie. Ujawniliśmy między innymi jak wygląda werbunek „jednorazowych agentów” przy pomocy kanałów na platformie społecznościowej Telegram.
Przeczytaj także:
W nocy na 17 listopada Rosja przeprowadziła atak rakietowy na centrum miasta Bałaklija w obwodzie charkowskim. Drony masowo atakowały też infrastrukturę energetyczną i portową w obwodzie odeskim.
Witalij Karabanow, szef bałaklijskiej miejskiej administracji wojskowej po północy poinformował, że wróg przeprowadził dwa ataki rakietowe po cenrum Bałaklii. Pociski miały uderzyć w pobliżu budynków wielorodzinnych. Wcześniej Siły Powietrzne Sił Zbrojnych Ukrainy ostrzegły o zagrożeniu użycia przez rosyjskie wojska rakiet balistycznych z obwodu kurskiego Federacji Rosyjskiej.
Według ostatnich informacji Państwowej Służby ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy wskutek ataku zginęły trzy osoby, a 13 zostało rannych, w tym czworo dzieci. Zgodnie z poprzednimi komunikatami lokalnych władz wśród nich dzieci 15, 14 i 18 lat. Dziewięć osób trafiło do szpitala.
W wyniku ataku spłonął prywatny dom, balkony budynków mieszkalnych oraz samochody osobowe. Zostały uszkodzone 9- i 5-piętrowe budynki mieszkalne, przedszkole. Wszystkie pożary zostały szybko ugaszone przez jednostki Państwowej Służby Ratowniczej.
Oprócz tego – jak informuje minister infrastruktury Ukrainy Ołeksij Kułeba – wróg przeprowadzał ataki na obiekty energetyczne regionu.
Późnym wieczorem 16 listopada rosyjskiej drony uderzeniowe uderzyły też w dzielnicę mieszkalną wsi w rejonie Kupiańskim. Paliły się dwa domy. Jedna osoba zginęła, jedna odniosła obrażenia.
Przeczytaj także:
Dziś w nocy rosyjskie drony wyrządziły szkody również w obwodzie odeskim. Masowo uderzyły w obiekty infrastruktury energetycznej i portowej. Wybuchy rozległy się w kilku miastach.
Według ministra infrastruktury w wyniku ataku uszkodzono sprzęt portowy i kilka statków cywilnych, które znajdowały się przy nabrzeżach. Powstałe pożary zostały szybko ugaszone przez strażaków. W jednym z portów występują przerwy w dostawie prądu – specjaliści już pracują nad jego przywróceniem. Według wstępnych informacji ratowników jedna osoba ucierpiała.
Poprzedniej nocy (na 16 listopada) okupanci też atakowali obwód odeski. Rosyjskie drony uszkodziły obiekty energetyczne, w tym elektrownię słoneczną.
Przeczytaj także:
Siły Powietrzne Ukrainy poinformowały, że w nocy 17 listopada Rosjanie atakowali kraj dwoma rakietami balistycznymi Iskander-M oraz 128 uderzeniowymi bezzałogowymi statkami powietrznymi typu Shahed, Gerbera i innymi typami dronów. Obrona przeciwlotnicza zneutralizowała 91 dronów. Odnotowano trafienia 32 uderzeniowych bezzałogowych statków powietrznych w 15 lokalizacjach, a także dwóch rakiet balistycznych w 2 lokalizacjach.
„Niewykluczone, że mamy do czynienia z aktem dywersji” – napisał premier Donald Tusk. Chwilę wcześniej rzeczniczka MSWiA apelowała o rozwagę: „Spekulacje mogą wywoływać niepotrzebne emocje i poczucie zagrożenia”
16 listopada około południa informację o uszkodzeniu torowiska podała Komendy Wojewódzkiej Policji zs. w Radomiu.
„Dziś rano, o godz. 7:39, maszynista pociągu zgłosił telefonicznie nieprawidłowości w infrastrukturze kolejowej w rejonie miejscowości Życzyn pow. garwoliński, w pobliżu stacji PKP Mika. W chwili zdarzenia w pociągu znajdowało się dwóch pasażerów oraz kilku członków obsługi. Nikt nie odniósł obrażeń. Na miejsce niezwłocznie skierowano odpowiednie służby, w tym funkcjonariuszy Policji. Wstępne oględziny wykazały uszkodzenie fragmentu torowiska, które spowodowało zatrzymanie pociągu. Ruch kolejowy odbywa się sąsiednim torem” – napisano na profilu mazowieckiej policji.
„Najpierw rano otrzymaliśmy informacje od jednego z przewoźników, który przejechał tą trasą, o tym, że jest jakaś nierówność. My od razu poinformowaliśmy kolejnego przewoźnika, którego pojazd miał przejechać jako kolejny, o tym, żeby jechał ostrożnie, bo być może coś jest nie w porządku z torem. I on rzeczywiście jechał bardzo ostrożnie, wyczuł nierówność. Poinformował nas, że coś się na tym torze niedobrego dzieje” – mówiła w TVN24 Rusłana Krzemińska, rzeczniczka prasowa PKP Polskich Linii Kolejowych.
Rzeczniczka poinformowała też, że PLK powołały wewnętrzną komisję do zbadania sprawy. Ruch na linii nr 7 został skierowany na jeden tor.
"W temacie uszkodzenia torów w pow. garwolińskim informujemy: Sprawę bada @PolskaPolicja i prokuratura. Na ten moment brak podstaw, by mówić o celowym działaniu osób trzecich. Apelujemy o rozwagę. Spekulacje mogą wywoływać niepotrzebne emocje i poczucie zagrożenia. Przekazujmy wyłącznie potwierdzone informacje" – napisała po południu rzeczniczka MSWiA Karolina Gałecka.
Do apelu rzeczniczki nie zastosował się Donald Tusk.
„W sprawie zniszczenia fragmentu torowiska na trasie Dęblin-Warszawa jestem w stałym kontakcie z ministrem spraw wewnętrznych. Niewykluczone, że mamy do czynienia z aktem dywersji. Nikt nie został poszkodowany. Trwają czynności odpowiednich służb” – napisał premier w mediach społecznościowych nieco po godzinie 18.
Rosja intensywnie prowadzi akcje sabotażowe w Europie.
„Przez kampanię sabotażu, wandalizmu, szpiegostwa i tajnych działań, Rosja dąży do destabilizacji rządów europejskich, podważenia poparcia społecznego dla Ukrainy poprzez obciążenie Europy kosztami społecznymi i gospodarczymi. Dąży też do osłabienia zbiorowej zdolności NATO i Unii Europejskiej do reagowania na rosyjską agresję” – pisali w opublikowanym w sierpniu 2025 roku raporcie eksperci International Institute for Strategic Studies.
Autorzy raportu wskazywali, że po wybuchu wojny w Ukrainie liczba rosyjskich operacji sabotażowych w Europie wzrosła prawie czterokrotnie. Celami były m.in. obiekty związane z wojną, w tym sieci transportowe służące do transportu pomocy wojskowej do Ukrainy, oraz obiekty państwowe. ABW regularnie zatrzymuje osoby działające na szkodę Polski na zlecenie rosyjskich służb.
„Funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymali łącznie 55 osób działających na szkodę Polski na zlecenie rosyjskiego wywiadu” – przekazał rzecznik koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński na konferencji prasowej pod koniec października. Chodziło o zatrzymania „w ostatnich miesiącach”.
„Zarządzający szpiegowskimi siatkami nie muszą ruszać się z Rosji, by znaleźć chętnych do przeprowadzenia dywersji” – pisała w OKO.press Anna Mierzyńska.
W OKO.press ujawniliśmy, jak wygląda werbunek „jednorazowych agentów” przy pomocy kanałów na platformie społecznościowej Telegram.
Poza niejednoznaczną sugestią zawartą we wpisie Donalda Tuska na razie nie ujawniono jednak żadnej informacji, która wskazywałaby na to, że tor kolejowy na linii nr 7 został uszkodzony w wyniku aktu sabotażu.
Przeczytaj także: