Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Rząd Demokratycznej Republiki Konga wystawia niemal połowę kraju pod przetarg na odwierty ropy naftowej i gazu. Tereny, na których wkrótce może rozpocząć się wydobycie, porasta obecnie tropikalny las zamieszkiwany przez goryle
Jak donosi Guardian, Demokratyczna Republika Konga (DRK) planuje udostępnić pod odwierty ropy naftowej i gazu 124 mln hektarów swojego terytorium. Eksperci określają te tereny jako „najgorsze na świecie miejsce do poszukiwania ropy”.
Według analiz zawartych w raporcie Earth Insight, 64 proc. całkowitej powierzchni DRK zajmują nienaruszone przez człowieka lasy tropikalne, stanowiące ogromny rezerwuar dwutlenku węgla
i będące domem dla jednych z najcenniejszych siedlisk dzikich zwierząt na świecie, w tym zagrożonych wyginięciem goryli nizinnych i bonobo.
Na terenach przewidywanych pod inwestycje znajduje się m.in. Cuvette Centrale – największy na świecie kompleks torfowisk tropikalnych. Ten rozległy, bagienny obszar ma wielkość Nepalu i jest domem dla rzadkich gatunków zwierząt, w tym słoni leśnych, goryli nizinnych, szympansów i ptaków endemicznych. Magazynuje on około 30 miliardów ton węgla w torfie.
Eksperci alarmują, że drastyczny wzrost rozwoju przemysłu naftowego i gazowego na terenie kraju, jest sprzeczny ze zobowiązaniami DRK do ochrony bioróżnorodności i klimatu.
Jeszcze na początku 2025 roku rząd DRK ogłosił szeroki program ochrony środowiska, nazwany „Zielonym korytarzem Kiwu-Kinszasa”. Jednak 72 proc. tego obszaru pokrywa się z planowanymi inwestycjami naftowymi.
W ostatnich latach podejmowano liczne międzynarodowe wysiłki mające na celu zabezpieczenie finansowania ochrony lasów Demokratycznej Republiki Konga.
Największym sukcesem była umowa o wartości 500 mln dolarów podpisana w imieniu Inicjatywy na rzecz Lasów Afryki Środkowej (Cafi) podczas konferencji klimatycznej ONZ, która odbyła się w Glasgow w 2021 roku (COP26).
W ramach 10-letniego porozumienia obejmującego lata 2021-2013, miano ograniczyć wylesianie i przeprowadzić regenerację 8 mln hektarów zdegradowanych lasów.
Jednak do tej pory Demokratycznej Republice Konga przekazano zaledwie 150 mln dolarów z obiecanej puli pieniędzy. Trwają dyskusje na temat przyspieszenia wypłaty środków.
Brak międzynarodowego finansowania, które sprawiłoby, że utrzymanie lasów w stanie nienaruszonym byłoby bardziej opłacalne niż ich wycinka, sprawia, że kraje takie jak Demokratyczna Republika Konga szukają inwestycji obejmujących wydobycie paliw kopalnych.
DRK już zarabia na wydobyciu kopalin, będąc globalnym dostawcą kobaltu i koltanu, niezbędnych do produkcji smartfonów i innych urządzeń elektronicznych.
Przeczytaj także:
Szef MSWiA chce wyjaśnień w sprawie zatrzymania i doprowadzenia siłą na przesłuchanie policjantów, którzy interweniowali po bójce na jednej z warszawskich plebanii
Marcin Kierwiński poinformował, że spotka się z ministrem sprawiedliwości Waldemarem Żurkiem, aby wyjaśnić sprawę policjantów, doprowadzonych siłą na przesłuchanie.
"Rząd przywiązuje wielką wagę do niezależności prokuratury, jednak nie mogę zrozumieć decyzji jednego z prokuratorów o zatrzymaniu policjantów, którzy ujęli sprawcę przestępstwa.
Rozmawiałem o tym z ministrem Waldemarem Żurkiem. Jesteśmy umówieni na spotkanie. Ta sprawa będzie wyjaśniona" – napisał w mediach społecznościowych szef MSWiA.
Chodzi o zatrzymanie i doprowadzenie siłą na przesłuchanie czterech policjantów, którzy w kwietniu 2019 roku brali udział w interwencji po ataku na warszawskiej plebanii.
Na terenie parafii św. Antoniego przy ul. Nowolipki doszło wówczas do kłótni, w wyniku której Jan B. zaatakował ojca jednego z księżych. Marek T. z powodu obrażeń zmarł w szpitalu. Z kolei Jan B. podczas działań funkcjonariuszy stracił przytomność. Biegli stwierdzili, że doszło do tego wskutek nagłej niewydolności krążeniowo-oddechowej.
Jak informuje Onet, policjantom prokuratura postawiła zarzut przekroczenia uprawnień.
Sprawę skomentował także rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński.
"Nie pozostaję obojętny również wobec czterech warszawskich policjantów, których prokurator z niezrozumiałych mi powodów
zamiast wezwać ich do siebie i wysłuchać motywów, jakimi kierowali się podczas przeprowadzania interwencji, nakazał ich zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie.
Nie pojmuję, dlaczego tych, którzy od lat łapią różnego kalibru bandytów i rzezimieszków, prokurator w taki sposób potraktował" – napisał na platformie X Dobrzyński.
O śmierci z rąk policji piszemy regularnie na łamach OKO.press. Według Rzecznika Praw Obywatelskich w czasie 8-letnich rządów PiS 111 osób zginęło w wyniku policyjnej interwencji. Do opinii publicznej przebiły się tylko nieliczne – sprawa Igora Stachowiaka, Dmytra Nykyforenki czy Bartosza Sokołowskiego z Lubina.
Sprawy z lat 2016-23 dotyczą głównie młodych mężczyzn, którzy nie podporządkowali się poleceniom policji i w wyniku nieprawidłowo przeprowadzonej operacji obezwładnienia zostali uduszeni albo śmiertelnie pobici, lub rażeni paralizatorem.
Mało który policjant odpowiedział jednak za przekroczenie swoich uprawnień. W procesach funkcjonariuszu w dziwny sposób giną akta, dowody, padają wybielające policjantów opinie biegłych.
Dlatego kwietniu pod siedzibą ministerstwa sprawiedliwości protestowały rodziny ofiar policyjnych interwencji, domagając się wprowadzenia 25 standardów proceduralnych, zapewniających rzetelny przebieg śledztw w sprawach o nadużycie uprawnień przez funkcjonariuszy.
Opisała je Agnieszka Jędrzejczyk:
Przeczytaj także:
Kolejny udany atak ukraińskich dronów na Rosję. Ucierpiały rafinerie i zakłady zbrojeniowe
Jak donosi Ukraińska Prawda, w nocy z 1 na 2 sierpnia w kilku regionach Rosji słychać było eksplozje. Pożar na dużą skalę wybuchnął m.in. w rafinerii ropy naftowej w Nowokujbyszewsku w obwodzie samarskim. Atak spowodował tymczasowe ograniczenia w dostępie do internetu mobilnego w regionie, a lotnisko w Samarze wstrzymało wszystkie loty.
Ukraińskie drony zaatakowały także przedsiębiorstwo JSC Electropribor Production Association w mieście Penza, czyli firmę specjalizującą się w produkcji komponentów sterujących do rosyjskich systemów rakietowych i łączności.
Według Ukraińskiej Prawdy prawdopodobnie ucierpiał także znajdujący się w pobliżu JSC Radiozawod, jedyny rosyjski zakład zbrojeniowy produkujący systemy sterowania dla jednostek obrony powietrznej.
Na nagraniu widać moment ataku na fabrykę JSC Electropribor:
Minionej nocy głośne wybuchy miało być słychać także w pobliżu bazy lotniczej Diagilewo w obwodzie riazańskim. Świadkowie widzieli słup ognia unoszący się nad rafinerią w Riazaniu. W kilku miastach na okupowanym przez Rosję Krymie również doszło w nocy do serii eksplozji. Rosjanie zamknęli dla ruchu Most Krymski.
Ataki dronowe na Rosję stały się w ostatnich tygodniach nowym elementem obrony Ukrainy.
Brawurowe akcje takie jak operacja „Pawutyna” (na rosyjskie lotniska) przeprowadzane są nie tylko na pograniczu, ale także na strategiczne obiekty położone w głębi Rosji. Ukraińcy uderzają w przemysł zbrojeniowy, magazyny i rosyjskie linie transportowe.
Kremlowska propaganda ataków już nie ukrywa, ale stara się doniesienia o nich znormalizować. Podaje nie tylko informacje o atakach w poszczególnych regionach, ale także informacje zbiorcze – z dużymi liczbami. Ma to świadczyć o skuteczności rosyjskiej obrony przeciwlotniczej.
Jednocześnie Rosja stara się to przedstawić ataki jako terrorystyczne, łącząc przekazach opowieść o zestrzeliwaniu ukraińskich dronów nad rosyjskimi miastami i skutki ukraińskich akcji sabotażowych w Rosji.
Przeczytaj także:
Mniej godzin dodatkowego polskiego, przywrócone limity liczby dzieci w przedszkolach, klasach I-III i placówkach specjalnych oraz brak możliwości zatrudnienia w specjalnym trybie w poradniach psychologiczno-pedagogicznych — to najważniejsze zmiany w nowelizacji rozporządzenia MEN, które trafiło 1 sierpnia do konsultacji.
MEN proponuje zmiany w lekcjach języka polskiego do ukraińskich uczniów. Chodzi o dodatkowe zajęcia pozwalające na opanowanie języka polskiego w stopniu umożliwiającym udział w lekcjach z innych obowiązkowych przedmiotów.
Do tej pory takich bezpłatnych lekcji polskiego nie mogło być mniej niż 4 godziny tygodniowo. MEN chce zmniejszyć jednak te wymagania do przynajmniej 2 godzin lekcyjnych w tygodniu.
MEN proponuje także przywrócenie określonych w przepisach limitów liczby dzieci w przedszkolach, klasach I-III szkoły podstawowej, w klasach integracyjnych i specjalnych oraz na zajęciach świetlicowych.
Zgodnie z propozycją ministerstwa, nie będzie także możliwości przyjęcia do przedszkola specjalnego, szkoły specjalnej czy specjalnego ośrodka szkolno-wychowawczego dziecka lub ucznia niepełnosprawnego, tylko na podstawie oświadczenia opiekuna o złożeniu do poradni psychologiczno-pedagogicznej wniosku o wydanie orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego.
MEN nie chce również przedłużać możliwości stosowania za zgodą kuratora oświaty specjalnego trybu zatrudniania w poradni psychologiczno-pedagogicznej osoby niebędącej nauczycielem.
Decyzja MEN związana jest z procedowanym w Sejmie projektem nowelizacji ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy. Wprowadza ona m.in. przedłużenie ochrony czasowej dla obywateli Ukrainy do 4 marca 2026 roku (dotychczasowa kończyła się 30 września 2025 roku).
„Projekt tej ustawy to nie jest tylko techniczna nowelizacja. Został on stworzony na podstawie bardzo szczegółowej analizy sytuacji uchodźców wojny z Ukrainy, ale w taki sposób, żeby po raz kolejny bardzo jasno uszczelnić system wsparcia dla tych osób, które rzeczywiście tego wsparcia nadal potrzebują”
– podkreślał, przedstawiając projekt w Sejmie, ówczesny wiceminister MSWiA Maciej Duszczyk (zrezygnował z funkcji wiceministra po lipcowej rekonstrukcji rządu). Proponowane przez rząd zmiany szczegółowo opisała w OKO.press Krystyna Garbicz:
Przeczytaj także:
Putin oświadczył, że Rosja w Ukrainie nie ustąpi. Trump wysłał dwa amerykańskie okręty atomowe w stronę Rosji. Nie wiadomo, czy Putin przedstawiając twarde stanowisko, wiedział o amerykańskich okrętach. Parę godzin po jego wystąpieniu rosyjski MSZ wydał oficjalny komunikat, że relacje rosyjsko-amerykańskie są bardzo dobre.
„Zleciłem rozmieszczenie dwóch atomowych okrętów podwodnych w odpowiednich regionach, na wypadek, gdyby te głupie i podburzające wypowiedzi okazały się czymś więcej niż tylko tym” – ogłosił 1 sierpnia po godz. 18 naszego czasu prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump w poście na Truth Social. Wyjaśnił, że chodzi o wypowiedzi byłego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, którego Moskwa używa do ostrych komentarzy i przekazywania stanowiska Kremla w brutalny sposób.
28 lipca Miedwiediew napisał na X (zakazanym w Rosji – więc adresatem musiał być Zachód), że Trump, grożąc Rosji i skracając terminy na zakończenie wojny w Ukrainy, „nie powinien zapominać, że każde ultimatum jest krokiem w stronę wojny”. 31 lipca ostrzegł zaś Trumpa, aby nie zapomniał o tym, jakie groźne są „zombies”. Tak skomentował słowa Trumpa, że gospodarki Rosji i Indii są martwe.
28 lipca Trump skrócił ultimatum, które dał Putinowi na zakończenie wojny do 10-12 dni z początkowych 50.
Putin odpowiedział na to dopiero 1 sierpnia, wczesnym popołudniem – w formie nieformalnej rozmowy z dziennikarzami po spotkaniu z Łukaszenką na wyspie Wałaam na jeziorze Ładoga (na zdjęciu).
Powiedział, że jego warunki zakończenia wojny w Ukrainie się nie zmieniają. Ukraina musi po prostu do tych warunków dojrzeć. Rosja poczeka.
Rosyjski prezydent rzucił jednak coś na kształt propozycji wielostronnych negocjacji:
„Bezpieczeństwo Rosji i Ukrainy można zapewnić w kontekście wspólnego bezpieczeństwa europejskiego. Delegacja ukraińska wyraziła pogląd, że prawdopodobnie sensowne jest mówienie o bezpieczeństwie zarówno Rosji, jak i Ukrainy w kontekście wspólnego bezpieczeństwa europejskiego. Jeden z liderów delegacji ukraińskiej wyraził ten pogląd. I generalnie uważamy, że to słuszne”.
Na koniec Putin ogłosił, że rozpoczął już „seryjną produkcję” swojej cudownej broni „Oriesznika” (a dokładnie – wyprodukował metodą przemysłową już jedną taką rakietę). To wielogłowicowy hipersoniczny pocisk balistyczny średniego zasięgu, którego prototypu Rosja użyła w listopadzie w Ukrainie. Może przenosić pociski jądrowe.
Przeczytaj także:
Ogłosił też, że wśród poległych rosyjskich żołnierzy „nie ma ani jednej niepotrzebnej straty”. Jak zwykle nie podał, ile wynoszą te straty – a wedle różnych szacunków zabitych i okaleczonych może być już nawet milion.
Parę godzin później, przed godz. 19 polskiego czasu, szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow w oficjalnym komunikacie ogłosił, że „Przedstawiciele USA starają się wziąć pod uwagę podstawowe przyczyny kryzysu na Ukrainie”. „Na razie postęp polega na tym, że nasi amerykańscy koledzy, w przeciwieństwie do Europejczyków skupionych na agresywnej rusofobii, zdają sobie sprawę z obecnych realiów i starają się brać pod uwagę podstawowe przyczyny kryzysu, które Władimir Putin wielokrotnie szczegółowo przedstawiał”. Komunikat nie wspomina o amerykańskich okrętach, choć Trump już o tym napisał w mediach społecznościowych.
Od wyboru Donalda Trumpa Rosja stawiała na to, że kryzys ukraiński rozwiąże, dogadując się z nim i dzieląc świat na strefy wpływów. Od lutego zapewniała, że gotowa jest zawrzeć pokój, byleby tylko Trump uznał jej uzasadnione roszczenia. Odbyła też na żądanie Trumpa bezpośrednie rozmowy z Ukrainą – trzy tury w Stambule. Nie dały nic poza wymianą jeńców. Ukraina chce natychmiastowego rozejmu, Moskwa – kapitulacji Ukrainy.
W końcu Trump się zirytował i zażądał od Putina realnych działań. To spowodowało pewne zamieszanie w Rosji. Dopiero od kilku dni stało się jasne, że przeważy ostra retoryka.
Te wpisy pokazują, jak zaostrza się ona po stronie Kremla – w pierwszym wpisie Miedwiediew pisze o ultimatum „nic nas to nie obchodzi”, w drugim: „każde nowe ultimatum jest groźbą i krokiem w kierunku wojny”.
Ale potem pojawia się łagodzący komunikat Ławrowa.
Przeczytaj także: