Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Kto odpowiada za reklamy promujące kandydata KO? Hołownia chce wyjaśnień od Trzaskowskiego, Trzaskowski odpowiada: „To nie my”. O szczegółowe informacje od służb, jeszcze przed ciszą wyborczą, apeluje do ABW prezydent Andrzej Duda
W środę 14 maja Instytut NASK ostrzegał o możliwości zagranicznej ingerencji w wybory. Chodziło o anonimowe spoty promujące w mediach społecznościowych kandydata Koalicji Obywatelskiej Rafała Trzaskowskiego i krytykujące jego przeciwników — Sławomira Mentzena i Karola Nawrockiego.
Portal Wirtualna Polska w opublikowanym 15 maja tekście wskazał, że za całą akcją mogą stać osoby związane z organizacją Akcja Demokracja i jej zagranicznymi partnerami (węgierską firmą Estratos). Jednak z ustaleń OKO.press wynika, że zagraniczne tropy prowadzą do Stanów Zjednoczonych, ale o tym niżej, bo sprawa żyje swoim politycznym rytmem.
W piątek 16 maja o wyjaśnienia zaapelował do Rafała Trzaskowskiego kandydat Trzeciej Drogi Szymon Hołownia. „Rafał Trzaskowski ma czas do dzisiaj do końca dnia, żeby jasno się w tej sprawie wypowiedzieć. W każdym sztabie może się zdarzyć ktoś, nad kim ktoś nie zapanuje, (...) natomiast my musimy mieć przede wszystkim świadomość, czy mamy wspólnotę wartości” – mówił Hołownia na antenie RMF FM. W mediach społecznościowych opublikował również wpis w tej sprawie. „Polskiego prezydenta wybierają Polacy. Zagraniczna ingerencja w nasz wybór jest tak samo niedopuszczalna, gdy pochodzi z Austrii, Węgier i znanych NGO, jak gdy pochodzi z Rosji i Chin. Karty na stół, sztabie kandydata PO – na szali jest uczciwość wyborów i uwaga pisowskich sędziów, którzy czyhają na preteksty, by unieważnić wybory” – napisał Szymon Hołownia.
Rafał Trzaskowski podczas rozmowy z dziennikarzami powiedział, że to nie jego sztab jest odpowiedzialny za kampanię w sieci. „Wyjaśnienia powinny płynąć ze strony samego NASK-u i tych wszystkich służb, które to nadzorują oraz ewentualnie fundacji, które taką kampanię organizują” – mówił kandydat KO. „Dzisiaj jest bardzo trudno rozpoznać, kto organizuje jaką kampanię – na pewno nie jesteśmy to my i to jest najważniejsze” – dodał Trzaskowski.
Temat mocno rozgrywa Prawo i Sprawiedliwość. Podczas piątkowej konferencji prasowej Radosław Fogiel przekonywał, że to największy po '89 roku skandal związany z próbą ingerencji w wybory. „Mamy do czynienia z wydawaniem setek tysięcy złotych poza kontrolą na reklamy w mediach społecznościowych, reklamy atakujące Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena i promujące, wychwalające pod niebiosa Rafała Trzaskowskiego. Wszystko to poza reżimem Kodeksu wyborczego” – mówił Fogiel.
PiS uważa, że pu publikacji Wirtualnej Polski służby powinny wejść do siedziby Akcji Demokracji, żeby zabezpieczyć materiały. „Zamiast tego mamy bezczynność instytucji” – mówił Fogiel.
W sprawę zaangażowała się też Kancelaria Prezydenta. Andrzej Duda chce, żeby ABW jeszcze dziś, w piątek 16 maja przed ciszą wyborczą przekazało mu informacje o działaniach podjętych przez służby w sprawie ewentualnego nielegalnego finansowania kampanii wyborczej.
Akcja Demokracja tłumaczy, że ich udział w tworzeniu anonimowych spotów polegał wyłącznie na pomaganiu zagranicznemu partnerowi w znalezieniu chętnych do nagrań w ramach kampanii profrekwencyjnej. „Zapewne powinniśmy wykazać się większą czujnością i uważnością” – mówił Bogumił Kolmasiak z Akcji Demokracji. – „Zajęci swoimi akcjami zostaliśmy jako fundacja wykorzystani do pośrednictwa przy znalezieniu chętnych do nagrań”. Zagranicznym partnerem, na którego wskazuje Akcja Demokracja jest firma Estratos z siedzibą w Wiedniu. Założona przez dwóch Węgrów: Ádáma Ficsora (ministra ds. służb specjalnych w rządzie Gordona Bajnaia, który rządził przed Victorem Orbánem) i Viktora Szigetvaria. Estratos zajmuje się cyfrowym marketingiem politycznym. Jak podało WP: „Większościowym udziałowcem Estratosa jest fundusz Higher Ground Labs Fund III LP, powiązany z amerykańską Partią Demokratyczną”.
Jak pisała w OKO.press Anna Mierzyńska, osoba reprezentująca Estratosa, która poinformowała Akcję Demokracja o poszukiwaniu chętnych do nagrań, prawdopodobnie nie jest pracownikiem, lecz zewnętrznym współpracownikiem Estratosa. Jednocześnie współpracuje też z innymi podmiotami. Estratos był jednym z nich. Nie wiadomo więc na pewno, czy akurat ta firma zleciła nagranie spotów, czy było to zlecenie uzyskane od kogoś innego. Jak ustaliliśmy, osoba reprezentująca Estratosa to amerykański konsultant polityczny, związany z amerykańską agencją PR, która działa w Europie Środkowo-Wschodniej. Jego udział (lub jego pracowników) w opisywanej akcji reklamowej oznaczałby, że w powstanie i opublikowanie reklam na Facebooku mogą być zaangażowane podmioty ze Stanów Zjednoczonych.
Więcej w tekście Anny Mierzyńskiej:
Przeczytaj także:
Nie akt serca, ale interes. Nie prezent, ale pożyczka. Nie umowa sporządzona u notariusza, ale w areszcie z udziałem notariusza. Codziennie na światło dzienne wychodzą nowe okoliczności przejęcia przez Karola Nawrockiego kawalerki w Gdańsku
Umowa na wykup 28-metrowej kawalerki została zawarta z panem Jerzym Ż. w areszcie. Tak wynika z dokumentów, którym przyjrzał się Onet. 6 maja pokazał je na konferencji prasowej Przemysław Czarnek. Twierdził, że 24 stycznia 2012 roku obie strony – Jerzy Ż. oraz Karol i Marta Nawroccy – stanęli przed notariuszem w Gdańsku.
Problem w tym, że mężczyzna przebywał wówczas w areszcie na ul. Kurkowej 12. Z informacji mediów wynika, że było to dokładnie w okresie od 19 listopada 2011 roku do 17 maja 2012 roku. A to oznacza, że Nawroccy musieli przyprowadzić notariusza do aresztu, żeby podpisać akt notarialny na zakup mieszkania. Sprawą ma zająć się Izba Notarialna w Gdańsku.
To kolejny kompromitujący szczegół w wielowątkowej aferze z gdańską kawalerką. W czwartek 15 maja dziennikarze „Gazety Wyborczej” ujawnili, że pieniądze na wykup mieszkania komunalnego od gminy z 90 proc. bonifikatą Jerzy Ż. dostał od Nawrockich jako wysoko oprocentowaną pożyczkę, niewiele niższą niż lichwiarskie stawki nielegalnie działających na rynku firm. Karol Nawrocki chciał, żeby pan Jerzy, utrzymujący się z pomocy społecznej, spłacał 20-proc. odsetki (2,4 tys. zł rocznie).
Umowa datowana jest na 15 lutego 2010 roku i została podpisana w Gdańsku. Znalazła się w materiałach zabezpieczonych przez prokuraturę po tym, jak trafiło do niej zawiadomienie o możliwym oszustwie, jakiego miał dopuścić się Nawrocki wobec pana Jerzego. Dokumenty pokazują, że Karol Nawrocki – wbrew swoim deklaracjom – od początku uczestniczył w procederze wykupu miejskiej kawalerki, a na dodatek nie robił tego bezinteresownie.
Kandydat popierany przez PiS uchyla się od odpowiedzi na szczegółowe pytania. W oczach własnego elektoratu ma go ratować gest przekazania mieszkania na cele charytatywne (kawalerka trafi do Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Dobroczynnego w Gdyni) oraz syndrom oblężonej twierdzy. Ostatnie przedwyborcze sondaże nie wskazują na to, żeby afera, która stawia Karola Nawrockiego w coraz gorszym świetle, realnie zaszkodziła mu w wyborach.
Przeczytaj także:
Jest to pierwsze bezpośrednie spotkanie od ponad trzech lat. Negocjacje będą prowadzone na niższym szczeblu niż planowano
Na zdjęciu u góry: Szef rosyjskiej delegacji i doradca Putina, Władimir Medinski, w towarzystwie wiceministra spraw zagranicznych Michaiła Galuzina (po lewej) i szefa rosyjskiego wywiadu wojskowego (GRU) Igora Kostiukowa (po prawej), rozmawia z prasą przed planowanym spotkaniem delegatów ukraińskich, amerykańskich i rosyjskich w Stambule 15 maja 2025 r. Fot. Fot. Yasin Akgul / AFP
Według tureckiej agencji Anadolu o 10.45 (czas lokalny) powinno rozpocząć się trójstronne spotkanie, w którym wezmą udział przedstawiciele Turcji, USA oraz Ukrainy.
Na 12.30 (czas lokalny) zaplanowano rozmowy między Turcją, Rosją i Ukrainą. Spotkania odbędą się w Pałacu Dolmabahçe.
Jak pisaliśmy wcześniej, negocjacje będą prowadzone na niższym poziomie, ponieważ Władimir Putin – który zainicjował rozmowy – nie przybył do Stambułu. Rosyjskiej delegacji przewodniczy Władimir Medinski, doradcą Putina. (Medinski brał udział w rozmowach pokojowych w 2022 roku w Stambule, które zostały zakończone po odkryciu masowych grobów w Buczy). W jej skład wchodzą m.in. wiceminister spraw zagranicznych odpowiedzialny za relacje ze Wspólnotą Niepodległych Państw, organizacją regionalną zrzeszającą część byłych republik radzieckich, wiceminister obrony narodowej, dyrektor GRU, wywiadu wojskowego Federacji Rosyjskiej.
Natomiast ukraińska delegacja przybyła do Turcji reprezentowana na najwyższym szczeblu.
Według Zełenskiego Rosja po raz kolejny pokazała, że nie jest gotowa do zakończenia wojny, okazując przy tym pogardę Turcji i Stanom Zjednoczonym. Zdaniem ukraińskiego prezydenta delegacja rosyjska składała się z osób, które nie mają mandatu do podejmowania żadnych decyzji.
Wołodymyr Zełenski, który czekał osobiście na Putina w Turcji, wieczorem 15 maja po spotkaniu z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoğanem w Ankarze, zdecydował jednak wysłać ukraińską delegację do Stambułu, „aby nie stracić kruchej szansy na negocjacje”, „a jednocześnie chcąc podjąć przynajmniej pierwsze kroki w kierunku deeskalacji, w kierunku zawieszenia broni” oraz z „z szacunku” dla prezydentów USA i Turcji.
Na czele ukraińskie delegacji stanął minister obrony Rustem Umerow. Łącznie z ukraińskiej strony w proces negocjacji zaangażowanych będzie 12 osób, m.in. wiceminister spraw zagranicznych, zastępcy wywiadów, zastępca szefa sztabu generalnego.
Według Reutersa, Stany Zjednoczone będzie reprezentował dyrektor ds. planowania polityki w Departamencie Stanu USA Michael Anton.
W nocy z 10 na 11 maja podczas konferencji prasowej Putin zaproponował wznowienie 15 maja bezpośrednich rozmów z Ukrainą „bez żadnych warunków wstępnych”. Była to jego odpowiedź na ultimatum Ukrainy i przedstawicieli Koalicji Chętnych – Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii i Polski – którzy 10 maja wezwali Rosję do 30-dniowego bezwarunkowego zawieszenia broni od 12 maja, grożąc kolejnymi sankcjami. Potencjalne spotkanie poparł również prezydent USA Donald Trump, więc Ukraina zgodziła się na rozmowy w każdym formacie.
Ukraina w Stambule będzie wymagać od Rosji 30-dniowego zawieszenia broni. Strona rosyjska postrzega dzisiejsze rozmowy „jako kontynuację procesu pokojowego w Stambule, który niestety został przerwany przez stronę ukraińską trzy lata temu”. Wówczas Rosja wymagała de facto kapitulacji Ukrainy. Jak pisaliśmy wcześniej w OKO.press, sama propozycja spotkania w Stambule nie świadczy o tym, że Rosja zmieniła swoje cele.
Przeczytaj więcej w OKO.press:
Przeczytaj także:
„Nie odpuszczamy. Nie jest tak, że tylko udzieliliśmy z mężem wywiadu i na tym koniec” – mówi pani Anita w najnowszym wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”
W marcu „Gazeta Wyborcza” opisała historię pani Anity, kobiety, której ciążę terminowano w szpitalu w Oleśnicy w późnym stadium, bo w 37. tygodniu. Zabieg wykonano z przesłanki zagrożenia życia i zdrowia matki w związku z ciężką wadą płodu, u którego stwierdzono wrodzoną łamliwość kości. Wcześniej lekarze tygodniami mieli przekazywać kobiecie sprzeczne diagnozy. Po ujawnieniu najgorszego rokowania została ona wbrew swojej woli zamknięta w izolatce szpitala psychiatrycznego.
Po upublicznieniu historii największy hejt wylał się na lekarkę, która dokonała terminacji – dr Gizelę Jagielską, jedną z nielicznych ginekolożek, które otwarcie opowiadają w Polsce o tym, że przeprowadzają zabiegi aborcji. Ale także pani Anita przez prawicową część opinii publicznej została okrzyknięta „morderczynią”.
16 maja, po niespełna dwóch miesiącach od pierwszego wywiadu, pani Anita zabrała głos. W wideo rozmowie dla Wyborczej opowiada, że po samej publikacji dostała dużo wsparcia. Sytuacja zmieniła się, gdy do szpitala w Oleśnicy wtargnął Grzegorz Braun. Wówczas w sieci pojawiło się dużo dezinformacji. „Nigdzie głośno nie zostało powiedziane, że pożegnałam dziecko w dziewiątym miesiącu, bo byłam okłamywana co do stopnia wrodzonej łamliwości kości. Przebiły się jedynie informacje o lekarce z Oleśnicy, która »zabiła«. Większość internetowych trolli nawet nie zadała sobie trudu, by przeczytać artykuł i sprawdzić rzetelność przekazywanych przez siebie informacji. Ocenili sytuację na podstawie nagłówków” – opowiada pani Anita. I dalej: „Moje dziecko cierpiało już w brzuchu. W miejscu, gdzie dziecku powinno być najlepiej i najbezpieczniej. Mój Felek już wtedy się łamał, już wtedy odczuwał ból. Boję się pomyśleć, jakie katusze czekałyby go, gdyby się urodził”.
Kobieta zamierza dalej walczyć o sprawiedliwość. Przed sądami toczy się już postępowanie o bezpodstawne zamknięcie pani Anity na oddziale psychiatrycznym (temu wątkowi przyglądał się też Rzecznik Praw Pacjenta). Będą też kolejne pozwy – za to, że przez 16 tygodni kobieta była wprowadzana w błąd w sprawie rokowań dziecka. „Nie odpuszczamy. Nie jest tak, że tylko udzieliliśmy z mężem wywiadu i na tym koniec. Chcemy, żeby osoby, które zgotowały nam ten koszmar, poniosły za to odpowiedzialność” – deklaruje pani Anita.
Głos zabrała też dr Gizela Jagielska ze szpitala w Oleśnicy. W wywiadzie dla Wysokich Obcasów opowiada, że nie zamierza przestać pomagać kobietom, bo aborcja jest częścią położnictwa. „Zamierzam – tak jak do tej pory – działać zgodnie z najnowszą wiedzą medyczną i polskim prawem” – deklaruje.
Pytana o groźby pod swoim adresem, odpowiada, że ludzie potrafią być zaślepieni, a praca lekarza jest niebezpieczna. „Udowodniły to też ostatnie wydarzenia z Krakowa, gdzie pacjent zabił naszego kolegę, lekarza. Niebezpieczne może być nawet zaproponowanie pacjentowi innego leczenia niż to, które on sobie wyobraża” – mówi dr Jagielska.
Jako najbardziej poruszający wyraz wsparcia opisuje telefon od księdza. „Zadzwonił do szpitala, by powiedzieć, że jest mu szalenie wstyd za to, co robią inni księża i zadeklarowani katolicy [jeden z księży został zatrzymany przez policję za hejt pod adresem dr Jagielskiej]. Drugi napisał do mnie obszernego maila i podzielił się własnymi doświadczeniami, bo też pracuje w ochronie zdrowia. To bardzo budujące” – opowiada kobieta.
Po upublicznieniu sprawy w mediach prokuratura wszczęła postępowanie mające wyjaśnić, czy w Oleśnicy nie doszło do wykonania aborcji z naruszeniem prawa. Wątpliwości opinii publicznej budził fakt, że do terminacji ciąży doszło tak późno, a przed wywołaniem porodu płodowi podano dosercowo chlorek potasu. Należy jednak przypomnieć, że aborcja ze względu na zagrożenie życia i zdrowia matki jest dozwolona do ostatniego dnia ciąży. Zdrowiem matki jest także zdrowie psychiczne, co potwierdzają opublikowane przez Ministerstwo Zdrowia w 2024 roku wytyczne dotyczące przerywania ciąży. Aborcje płodów obarczonych poważnymi wadami, które możliwe były przed wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku z mocy tzw. przesłanki embriopatologicznej, obecnie realizowane są często właśnie w ramach przesłanki dotyczącej zdrowia. Pisała o tym szczegółowo w OKO.press Dominika Sitnicka.
Przeczytaj także:
Rekordowo niskie poparcie dla Rafała Trzaskowskiego w I turze, Nawrocki bez zmian, dalszy spadek Mentzena i zacięta walka między Biejat, Hołownią i Zandbergiem, z najlepszym jak dotąd wynikiem tego ostatniego. To wyniki nowego sondażu Opinii24 dla TVN i TVN24
W pierwszej turze wyborów prezydenckich kandydat Koalicji Obywatelskiej Rafał Trzaskowski może liczyć na 29 procent poparcia – wynika z sondażu Opinia24 przeprowadzonego dla „Faktów” TVN i TVN24 w dniach 14-15 maja 2025. To spadek o 2 punkty procentowe w porównaniu z poprzednim sondażem tej pracowni przeprowadzonym w dniach 6-7 maja 2025 roku. To rekordowo niski wynik kandydata KO w badaniach Opinii24. W historii wszystkich poważnych sondaży w tej kampanii prezydenckiej Trzaskowski dotychczas tylko raz spadł poniżej 30 proc. poparcia (w sondażu IPSOS w połowie kwietnia).
Na kandydata PiS Karola Nawrockiego głosować chce 25 proc. ankietowanych – tyle samo, co w poprzednim badaniu.
12 procent deklaruje głos na kandydata Konfederacji Sławomira Mentzena – spadek o 2 pkt proc. To najniższy wynik Mentzena we wszystkich dotychczasowych badaniach Opinii24 dla TVN i TVN24.
Kandydat partii Razem Adrian Zandberg może liczyć na 7 procent poparcia (+2) – to jego najlepszy wynik w badaniach tej pracowni. 7-procentowe poparcie ma też kandydat Trzeciej Drogi Szymon Hołownia (+2). Tuż obok jest kandydatka Nowej Lewicy Magdalena Biejat – 6 procent (bez zmian).
I dalej: Grzegorz Braun – 4 procent (bez zmian), Krzysztof Stanowski – 2 procent (+1), Joanna Senyszyn – 2 procent (bez zmian), Marek Jakubiak – 2 procent (-1), Artur Bartoszewicz – 1 procent (bez zmian).
Niezdecydowanych jest 2 procent respondentów, 1 procent odmówił odpowiedzi.
Druga tura z udziałem Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego wyglądałaby następująco:
Na wariant „nie wiem/trudno powiedzieć/ jeszcze nie zdecydowałem” wskazało 5 procent respondentów. 2 procent odmówiło odpowiedzi.
Afera z kawalerką najwyraźniej nie zaszkodziła istotnie Nawrockiemu, choć w tej sprawie niemal codziennie ujawniane są nowe fakty stawiające kandydata PiS w złym świetle.
Różnica między Trzaskowskim a Nawrockim w II turze – 3 pkt. proc. – jest rekordowo mała w badaniach pracowni Opinia24.
Badanie zostało wykonane przez Opinia24 za pomocą wywiadów telefonicznych CATI, na reprezentatywnej próbie 1002 mieszkańców Polski w wieku 18 i więcej lat, w dniach 14-15 maja 2025.
Przeczytaj także: