0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze wiadomości z Polski i ze świata

Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

18:33 29-12-2025

Prawa autorskie: TV Rossija 1TV Rossija 1

Moskwa grozi atakiem Ukrainie i przeraża Trumpa rzekomym uderzeniem na pałac Putina

Putin w rozmowie telefonicznej poinformował Trumpa, że ukraińskie drony dalekiego zasięgu próbowały zaatakować jego rezydencję pod Nowogrodem. Trump, który dzień wcześniej przyjaźnie rozmawiał z prezydentem Zełenskim, rewelacje Putina miał przyjąć na wiarę. Przyjął też do wiadomości, że teraz „Rosja będzie musiała odpowiedzieć”. Ukraina dementuje fakt ataku

Po spotkaniu Trumpa z prezydentem Zełenskim Rosja przez chwilę sprawiała wrażenie, że rozważa plan pokojowy negocjowany na Florydzie. Ale po południu Moskwa ogłosiła, że ukraińskie drony próbowały zaatakować rezydencję Putina pod Nowogrodem, więc zmienia swoje stanowisko negocjacyjne.

Temat „odwetowego ataku” na Ukrainę był czołówką, a także powtarzającym się tematem wieczornego dziennika telewizyjnego „Wiesti”. „Analitycy” rozważali tam, w co powinna uderzyć teraz Rosja w Ukrainie: rezydencję prezydenta w Kijowie, siedziby ministerstw czy parlamentu. Twierdzili, że Ukraina właśnie „wypowiedziała wojnę Rosji” i „odpowiedź” jest konieczna. Najlepiej przy użyciu rakiety balistycznej „Oriesznik”. „Rosja nie może postąpić inaczej”.

Następnie szef dyplomacji Ławrow ogłosił, że termin i cele ataku są już wyznaczone.

Co się wydarzyło?

Na rannym briefingu rzecznik Putina opowiadał, że po ukraińsko-amerykańskich negocjacjach na Florydzie pokój jest „znacznie bliższy”, Prezydent Zełenski napisał zaś na X, że z relacji Trumpa wynika, iż omawiał on z Putinem szczegółowo 20-punktowy plan pokojowy. Ten, który daje Ukrainie niezależność gwarancje bezpieczeństwa. Ukraina ujawniła plan 24 grudnia, Moskwa prawie natychmiast go odrzuciła. A jednak wedle Trumpa Putin miał ten plan z nim 28 grudnia omawiać tuż przed spotkaniem Trumpa z Zełenskim.

Wszystko to wskazywało, że Rosja traktuje wynik rozmów na Florydzie jako porażkę. Ale nie może wprost zaatakować Trumpa.

Przeczytaj także:

Po spotkaniu na Florydzie 28 grudnia Zełenski i Trump przyznali, że kwestią sporną w planie pokojowym pozostaje Donbas, bo Ukraina nie zamierza oddawać „swojej ziemi i ludzi”. Trump powiedział, że Putin chciałby Donbas dostać, ale „to jest do dyskusji”.

Następnego dnia w Moskwie Pieskow odmówił odpowiedzi na pytanie, czy żądanie obejmuje też Chersońszczyznę i Zaporoże.

Do tej pory był to „geograficzny szczegół”, który umykał uwadze Amerykanów. Ale Moskwa stale przypominała, że jej roszczenia nie ograniczają się do obwodów ługańskiego i donieckiego Ukrainy, których częścią jest też dawne centrum przemysłowo-wydobywcze, czyli Donbas. Gdyż Rosja wpisała sobie jeszcze w 2022 r. do konstytucji obwód chersoński i zaporoski. Zamierza te tereny „wyzwolić”, skoro Ukraińcy nie chcą się wycofać.

Poranna powściągliwość Pieskowa mogła sugerować, że na skutek dyplomacji Trumpa Kremlu wykluwa się nowe stanowisko.

Pieskow nie powiedział też – co jest stałym refrenem oficjalnych komunikatów Kremla – że Rosja zamierza „zrealizować wszystkie cele specjalnej operacji wojskowej” w Ukrainie. Zamiast tego powiedział, że Moskwa „rozważa" plan pokojowy Trumpa „w kontekście” swoich celów w Ukrainie. Mogło być to kolejnym sygnałem nadchodzącej zmiany. Ale nie było.

Chronologia zdarzeń jest tu ważna

Po południu Rosja wróciła do dawnych twardych wojennych warunków. Najpierw Putin pojawił się na kolejnej odprawie wojskowej. I kazał się poinformować, jak przebiega „całkowite wyzwalanie Donbasu” (ostatnio publicznie pytał o to w sobotę 27 grudnia, kolejna odprawa z wojskowymi jest więc wyraźnym sygnałem). Wyjaśnił, że „wyzwalanie” obejmuje też obwody chersoński i zaporoski – czego kilka godzin wcześniej Pieskow nie był pewien. I następuje „sprawnie” – wojskowi meldowali, że potrzebują jeszcze miesiąca-dwóch. „Zadania wyzwolenia Donbasu, obwodów zaporoskiego i chersońskiego realizowane są etapami zgodnie ze specjalnym planem operacji wojskowej” – powiedział Putin.

Nakazał też “dalsze prace nad powiększaniem strefy bezpieczeństwa” w obwodzie sumskim Ukrainy. Czyli dalsze bombardowanie tych terenów.

Po kilku godzinach dopiero zabrał głos szef MSZ Rosji Ławrow: ogłosił, że jedna z rezydencji Putina, ta pod Nowogrodem, została zaatakowana przez ukraińskie drony. Dokładnie – przez 91 dronów. Wszystkie zostały zestrzelone. Rezydencji nie okazano.

Ale – ogłosił Ławrow – “biorąc pod uwagę ostateczne zwyrodnienie przestępczego reżimu kijowskiego, który przeszedł na politykę państwowego terroryzmu, pozycja negocjacyjna Rosji ulegnie rewizji”. “Moskwa nie pozostawi ataku bez odpowiedzi”.

Kiedy – zgodnie z umową z poprzedniego dnia – Putin i Trump zdzwonili się 29 grudnia po południu czasu moskiewskiego, żeby porozmawiać o efektach negocjacji na Florydzie 28 grudnia, Putin „zwrócił uwagę” Trumpa na atak na swój pałac. Według doradcy Putina Uszakowa,

Trump był „zszokowany” i miał powiedzieć „dzięki Bogu, nie daliśmy in Tomahawków”. A Putin miał poinformować Trumpowi, że teraz będzie musiał ”odpowiedzieć".

Trump – wedle Uszakowa – tej potrzeby nie zakwestionował.

Następnie „ prezydenci bardzo przyjaźnie zgodzili się na kontynuowanie dialogu” – powiedział Uszakow. Zatem planowany atak na Ukrainę odbędzie się za zgodą Trumpa. Bowiem – wedle Uszakowa – ukraiński atak wyraźnie wpłynął na stosunek Trumpa do Ukrainy.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski ogłosił tymczasem, że nie było ataku na pałac Putina i że to rosyjskie kłamstwo. Według Zełenskiego Moskwa próbuje zablokować rozmowy pokojowe.

Jaki jest kontekst

Drony pod Nowogrodem wyglądają na pretekst. Powodem ataku mogą być niekorzystne dla Rosji wyniki rozmów na Florydzie. Putin próbował odwieść Trumpa od negocjowania „20-punktowego planu”, ale tak się nie stało.

Jeśli chodzi o drony, Rosja od wielu miesięcy codziennie zestrzeliwuje ich nad swym terytorium kilkaset. Informowanie o tym jest częścią rutynowego oficjalnego rosyjskiego przekazu.

Ostatnio atakowały one instalacje pod Moskwą. Ukraina zniszczyła też radary antydronowe na Krymie I rafinerię syzrańską. Ofiar tych ataków – w przeciwieństwie do ataków rosyjskich na Ukrainę – jest mało. Najwyraźniej Ukraina mierzy precyzyjnie.

Przy czym, o ile trudno uwierzyć, żeby dzień po rozmowach na Florydzie i po zapewnieniach o gotowości zawarcia pokoju Ukraina rzeczywiście próbowała uderzyć w jeden z licznych pałaców Putina, to przecież wcześniej mierzyła w rezydencję na Kremlu. I Putin to ostentacyjnie lekceważył.

Ostatniego przykładu swojej stolicy, Moskwy, Putin nie może jednak Trumpowi podać, skoro dwa dni wcześniej jego armia zorganizowała masowy atak dronowy na Kijów.

Ale atak – o którym nie wiemy, czy miał miejsce – na rezydencję Putina, w której go nie było (gdyż miał spotkania na Kremlu), to jest to komunikat do Trumpa. Bo to tak, jakby ktoś chciał trafić w jego Mar-a-Lago w Palm Beach.

Teraz jednak przy pomocy opowieści o „państwowym terroryzmie” i „ataku na państwową rezydencję prezydenta” Kreml mówi Trumpowi, że miał swój pokój rzeczywiście w zasięgu ręki. Ale Ukraina wszystko zepsuła. Żeby nie było wątpliwości, chwile po Ławrowie jego zastępca Aleksandr Gruszko powiedział, że Ukraina dokonała prowokacji „w momencie, gdy negocjacje pokojowe weszły w decydującą fazę”.

Tymczasem Rosja nie chce pokoju i nie może się nań zgodzić. W tej chwili reżim Putna zależy od wojny i „ostatecznego zwycięstwa”. Jednak Putin stara się przekonać Trumpa, że przeciwnikiem jego starań pokojowych jest Ukraina. I – jak teraz mówi Kreml – „militarystyczna Europa”.

Równocześnie w przekazie rosyjskiej propagandy widać coraz więcej starań, by pokazać Putina jako zwycięskiego wodza, który „co obiecał, to zrobił” (słowa Putina). W przekazie dużo jest relacji o tym, jak to armia Putina zdobywa wsie, przysiółki i osiedla. Putin chwali wojskowych i zapewnia, że „wyzwalanie” następuje zgodnie z planem. I ma być kontynuowane. Pokazywany jest, jak wysłuchuje długich i szczegółowych raportów o sytuacji na froncie – jakby nie miał innych zadań.

Przeczytaj także:

Gospodarka Rosji zwalnia, od 1 stycznia rośnie VAT, więc koszty wojny wszyscy zobaczą w sklepach. Putin musi się więc wykazać efektami. Okazanie „słabości” poprzez ustępstwa w negocjacjach jest w tej sytuacji skrajnie niebezpiecznie. A na to wyglądały negocjacje na Florydzie. Zwłaszcza, że – najwyraźniej ufając przyjaźni Trumpa – Moskwa już ogłosiła, że chce całej Ukrainy i wycofania się NATO ze wschodniej flanki (więc i z Polski).

Putin bardzo potrzebuje teraz krwawych sukcesów w Ukrainie.

Obszerna i szczegółowa zapowiedź ataku na Ukrainę, która zajęła dużą część wieczornego dziennika telewizyjnego „Wiesti”, dobrze to pokazuje. Rosjanie mają się cieszyć, że świat się boi.

17:51 29-12-2025

Prawa autorskie: Fot. Biuro Prezydenta UkrainyFot. Biuro Prezydent...

Zełenski o rozmowach w USA: „Nie ma alternatywy dla pokoju”

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podkreśla, że rosyjską wojnę trzeba zakończyć metodami dyplomatycznymi. „Trzeba wywrzeć presję na Rosję. W przeciwnym razie wojna będzie trwała” – mówił w poniedziałek 29 grudnia na konferencji prasowej

Co się wydarzyło?

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wrócił z Florydy, gdzie w niedzielę 28 grudnia spotkał się z prezydentem USA Donaldem Trumpem. W poniedziałek 29 grudnia zorganizował konferencję prasową dla ukraińskich dziennikarzy, gdzie relacjonował przebieg spotkania.

Zełenski był pytany m.in. o to, jakie kroki są gotowe podjąć Stany Zjednoczone, jeśli Rosjanie będą kontynuować wojnę i odrzucą porozumienie pokojowe.

„Nie ma alternatywy dla pokoju. Uważamy, wraz z Amerykanami – w tej kwestii mamy jednolite stanowisko – że należy zakończyć wojnę dyplomatycznie. Trzeba wywrzeć presję na Rosję. W przeciwnym razie wojna będzie trwała” – powiedział prezydent Ukrainy.

Zapewnił jednak, że w jego ocenie, jeśli Rosja będzie kontynuowała wojnę, USA i Europa będą nadal wspierać Ukrainę.

„Jeśli wojna będzie trwała, Amerykanie będą nadal wraz z Europejczykami pomagać Ukrainie, ponieważ bronimy się w tej wojnie, walczymy, nie jesteśmy agresorami” – podkreślił.

Zełenski przekazał też, że Ukraina i USA niemal w stu procentach uzgodniły też szczegóły gwarancji bezpieczeństwa dla Kijowa.

„Uzgodniliśmy z Amerykanami, że będziemy mieli gwarancje bezpieczeństwa, które będą popierane przez Kongres USA oraz przez parlament Ukrainy. Gwarancje bezpieczeństwa będą głosowane dwustronnie” – powiedział Zełenski.

Dodał też, że chciałby, by ostateczny plan pokojowy został poddany w Ukrainie pod głosowanie w referendum.

„Uważamy, że dwudziestopunktowy plan należy zatwierdzić w referendum. To będzie najmocniejszy wyraz mocy tego dokumentu” – podsumował Zełenski.

Dodał jednak, że Rosjanom nie podoba się ten pomysł, bo przeprowadzenie referendum wymagałoby zawieszenia ognia, którego Moskwa nie chce.

Według Zełenskiego obecnie wszystkie sygnały z Rosji wskazują, że Moskwa nie chce zawieszenia broni, „ale Stany Zjednoczone pracują nad tym”.

Gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy mają obejmować monitorowanie przez europejskich partnerów przestrzegania zawieszenia broni.

„Wszystkie szczegóły dotyczące [tego – red.] zostaną określone w gwarancjach bezpieczeństwa dla Ukrainy” – powiedział Zełenski.

Prezydent Wołodymyr Zełenski powiedział też, Ukraina chciałaby uzyskać od Stanów Zjednoczonych gwarancje bezpieczeństwa na kilka dekad: nawet 30, 40 lub 50 lat.

„Obecnie w dokumentach jest napisane, że [te gwarancje mają obowiązywać – red.] 15 lat z możliwością przedłużenia. Poruszyłem tę kwestię z prezydentem. Powiedziałem mu, że bardzo chciałbym, żeby gwarancje były dłuższe” – powiedział Zełenski.

Zełenski był też pytany o to, czy spotka się z Putinem, i czy było to omawiane podczas rozmowy z prezydentem USA.

„Jak się spotkać, w jakiej formie negocjować, nie ma dla nas znaczenia. Jesteśmy gotowi. Ważne, aby działania i słowa rosyjskiego przywódcy były spójne” – powiedział prezydent Ukrainy.

Jaki jest kontekst?

Niedzielne spotkanie w Mar-a-Lago to czwarta wizyta prezydenta Zełenskiego w USA w tym roku oraz piąte, osobiste spotkanie Zełenskiego z Trumpem w 2025 roku. Tematem rozmów był plan pokojowy kończący rosyjską wojnę w Ukrainie.

Mimo że Rosja już zapowiedziała, że nie zgodzi się na podpisanie obecnie negocjowanego, 20-punktowego planu, to rozmowy Trumpa z Zełenskim dotyczyły tej wersji porozumienia pokojowego.

Podczas konferencji prasowej po spotkaniu prezydent USA stwierdził, że plan jest uzgodniony w „90 procentach”, a gwarancje pokojowe dla Ukrainy w „95 procentach”. Trump podkreślił też, że główny ciężar gwarantowania bezpieczeństwa Ukrainy spadnie na Europę, ale USA „pomogą w stu procentach, tak jak Europa pomogłaby nam”.

Więcej o przebiegu rozmów na łamach OKO.press pisała Agnieszka Jędrzejczyk:

Przeczytaj także:

17:17 29-12-2025

Prawa autorskie: Fot. Armend NIMANI / AFPFot. Armend NIMANI /...

Koniec impasu politycznego w Kosowie?

Niedzielne przedterminowe wybory parlamentarne w Kosowie wygrała partia Samookreślenie (LVV) Albina Kurtiego. Poprawiła swój wynik w stosunku do poprzednich wyborów z lutego 2025, a więc tym razem ma większe szanse na skuteczne sformowanie rządu

Co się wydarzyło?

Przedterminowe wybory parlamentarne do Zgromadzenia Kosowa wygrała socjaldemokratyczno-nacjonalistyczna partia Samookreślenie (LVV) Albina Kurtiego. Ugrupowanie zdobyło ponad 49 proc. głosów, co sprawia, że do utworzenia rządu wystarczy współpraca z jakimś małym ugrupowaniem koalicyjnym – donosi „The Guardian”.

Partia Kurtiego zdecydowanie wyprzedziła dwie centroprawicowe formacje: Demokratyczną Partię Kosowa (PDK), na którą zagłosowało 21 proc. uprawnionych, oraz Ligę Demokratyczną Kosowa (LDK), która zdobyła 14 proc. głosów. Lider LVV uznał wynik niedzielnych wyborów za „historyczne zwycięstwo” i mandat do reform.

„Gratuluję największego zwycięstwa w historii kraju. Teraz czeka nas wiele pracy” – powiedział Kurti po ogłoszeniu wyników.

Albin Kurti stoi na czele kosowskiego rządu od 2021 roku, ale w wyborach w lutym 2025 roku wprowadził do 120-osobowego parlamentu tylko 48 posłów i nie zdołał w konstytucyjnym terminie znaleźć większości dla swojego gabinetu. W związku tym prezydentka Kosowa Vjosa Osmani ogłosiła przedterminowe wybory – siódme od 2008 roku, kiedy Kosowo ogłosiło niepodległość od Serbii.

Kosowski rząd praktycznie nie działał w 2025 roku, a ze względu na polityczny impas zagraniczni donorzy wstrzymali pomoc finansową dla kraju – pisze „The Guardian”.

Frekwencja w wyborach wyniosła jedynie 44 procent. Uprawnionych do głosowania jest ok. 1,9 mln wyborców.

Jaki jest kontekst?

Kosowo jest jednym z najbiedniejszych europejskich państw. Niepodległość ogłosiło jednostronnie w 2008 roku. Państwowość Kosowa jest uznawana przez ok. 100 państw na świecie, ale nie jest uznawana m.in. przez Serbię, Grecję, Hiszpanię i Rosję. Serbia uznaje Kosowo za kolebkę swojej państwowości, a stanowiącą obecnie większość ludność muzułmańską za ludność napływową.

Kosowo w 2022 roku złożyło wniosek o członkostwo w UE, ale do dzisiaj nie uzyskało statusu kandydata.

W czerwcu 2023 roku Unia Europejska nałożyła na Kosowo sankcje w odpowiedzi na szereg napięć i eskalacji, które miały miejsce na północy kraju, gdzie większość stanowią Serbowie. We wrześniu także Stany Zjednoczone oświadczyły, że zawieszają dialog strategiczny z Kosowem.

UE wymaga od Kosowa m.in. przestrzegania porozumienia z Belgradem, w tym utworzenia Stowarzyszenia Gmin Serbskich – organu, który daje pewne uprawnienia polityczne partiom na obszarach zamieszkałych przez większość serbską, wobec czego Kurti był niechętny – informował Euronews.

Unijne sankcje na Kosowo zostały zniesione tuż przed wyborami ze względu na to, że w północnych gminach zostały ponownie przeprowadzone wybory, a władza przeszła w ręce partii reprezentujących serbską większość. UE potraktowała to jako krok we właściwym kierunku.

Przeczytaj także:

16:02 29-12-2025

Prawa autorskie: Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Zuchowicz...

Afera Collegium Humanum: Kolejne zatrzymania i zarzuty

CBA na wniosek Prokuratury Krajowej zatrzymało kolejne osoby w śledztwie dotyczącym uczelni Collegium Humanum. Zatrzymanym przedstawiono łącznie 15 zarzutów, w tym wręczania rektorowi łapówek w zamian za świadectwo ukończenia uczelni

Co się wydarzyło?

W dniach 22-23 grudnia 2025 roku, na polecenie prokuratora Śląskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej, funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego w Rzeszowie dokonali zatrzymania kolejnych osób w śledztwie dotyczącym nieprawidłowości w związku z działalnością nieistniejącej już uczelni Collegium Humanum – poinformowała Prokuratura Krajowa.

Zatrzymani to Jan R., Maks K., Paula G. oraz Paweł P. Przedstawiono im łącznie 15 zarzutów dotyczących czynów popełnionych w latach 2017-2021. Chodzi m.in. o wręczanie łapówek rektorowi Collegium Humanum w zamian za uzyskanie poświadczającego nieprawdę świadectwa ukończenia studiów podyplomowych EMBA oraz posługiwanie się tymi dokumentami w związku z ubieganiem się o wysokie funkcje w radach nadzorczych.

  • Janowi R. przedstawiono cztery zarzuty, w tym zarzut wręczenia w 2017 roku rektorowi Collegium Humanum korzyści majątkowej w kwocie 9 200 zł w zamian za uzyskanie poświadczającego nieprawdę świadectwa ukończenia studiów podyplomowych EMBA oraz posłużenia się tym dokumentem w jednym z banków w związku z ubieganiem się o funkcję członka rady nadzorczej. Ponadto Janowi R. zarzucono dwukrotne nakłanianie rektora Collegium Humanum do przyjęcia korzyści majątkowych w kwotach 10 000 zł oraz 14 000 zł w zamian za wystawienie fikcyjnych dyplomów ukończenia studiów EMBA dla innych osób.
  • Maksowi K. przedstawiono cztery zarzuty, w tym zarzut powoływania się na wpływy w Ministerstwie Edukacji i Szkolnictwa Wyższego w celu doprowadzenia do podrobienia dokumentów ukończenia studiów na kierunku psychologia przez podejrzaną Paulę G., a także podejmowania się załatwiania spraw na rzecz Collegium Humanum. Dodatkowo podejrzanemu zarzucono nakłanianie rektora Collegium Humanum do przyjęcia korzyści majątkowej w związku z uzyskaniem poświadczających nieprawdę dyplomów ukończenia studiów EMBA przez Jana R., Pawła P. oraz inną osobę.
  • Pauli G. zarzucono udzielenie pomocy rektorowi Collegium Humanum w uzyskaniu nierzetelnego dyplomu ukończenia studiów na kierunku psychologia.
  • Paweł P. usłyszał sześć zarzutów, w tym dotyczących trzykrotnego wręczenia rektorowi Collegium Humanum korzyści majątkowej w zamian za uzyskanie fikcyjnych dyplomów ukończenia studiów EMBA dla siebie oraz innej osoby, a także posłużenia się tymi dokumentami w jednym z banków w związku z ubieganiem się o funkcję członka rady nadzorczej.

Wszyscy podejrzani zostali przesłuchani oraz uczestniczyli w konfrontacjach z innymi osobami objętymi postępowaniem – informuje Prokuratura Krajowa. Obecnie przebywają na wolności za poręczeniem majątkowym w wysokości 50 tys. złotych oraz są objęci dozorem policyjnym i zakazem kontaktowania się z innymi uczestnikami postępowania przygotowawczego.

Grozi im kara do 10 lat pozbawienia wolności.

Jaki jest kontekst?

Śledztwo ws. Collegium Humanum trwa od 2022 roku i prowadzi je katowicki wydział Prokuratury Krajowej i Delegatura Centralnego Biura Antykorupcyjnego w Rzeszowie. W sprawie Prokuratura postawiła zarzuty już 82 osobom, w tym m.in. ważnym politykom, samorządowcom, urzędnikom i rektorom uczelni. Zarzuty usłyszał m.in. prezydent Wrocławia Jacek Sutryk, byli europosłowie PiS Karol Karski i Ryszard Czarnecki oraz były rzecznik prezydenta Andrzeja Dudy – Błażej Spychalski.

Wśród oskarżonych są także rektorzy wyższych uczelni, profesorowie i wykładowcy oraz funkcjonariusze Państwowej Straży Pożarnej.

Śledztwo wykazało, że Collegium Humanum w zamian za łapówki wydawało fałszywe dokumenty związane z przebiegiem i ukończeniem studiów – m.in. świadectwa ukończenia studiów podyplomowych, w tym dyplomy MBA, które dają prawo do zasiadania w radach nadzorczych spółek z udziałem Skarbu Państwa.

Ale w aferę zaangażowane są też inne uczelnie niepubliczne w Polsce.

Jak wynika z ustaleń OKO.press, na polskich uczelniach niepublicznych funkcjonowała akademicka „ośmiornica”, czerpiąca zyski między innymi z wystawiania fałszywych dyplomów. W działaniach tej siatki wyraźny jest wątek, który można określić jako postkomunistyczno-prorosyjski. Punktem wspólnym są bowiem byli działacze PRL-owskiego Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej.

Więcej o sprawie:

Przeczytaj także:

15:22 29-12-2025

Prawa autorskie: Fot. TIMOTHY A. CLARY / AFPFot. TIMOTHY A. CLAR...

W USA spada liczba imigrantów – pierwszy raz od 50 lat

Antyimigracyjne polityki administracji Donalda Trumpa, a także wcześniejsze ograniczenia azylowe wprowadzone przez prezydenta Joe Bidena, odbijają się na liczbie imigrantów w USA – donosi Pew Research Centre.

Co się wydarzyło?

Jak wynika z badania Pew Research Centre, pierwszy raz od 50 lat w USA spada liczba imigrantów. W styczniu 2025 r. w Stanach Zjednoczonych mieszkało 53,3 mln imigrantów i stanowili oni blisko 16 proc. ludności kraju. Do czerwca 2025 r. populacja imigrantów w kraju zmniejszyła się o ponad milion, do 51,9 miliona osób. Spadek ten prawdopodobnie utrzymuje się od tego czasu z powodu deportacji, dobrowolnych wyjazdów i mniejszej liczby nowych przybyszów – prognozuje pracownia badawcza.

Większość imigrantów przebywa w Stanach Zjednoczonych legalnie – zwraca uwagę Pew Research Centre. W 2023 r. 73 proc. osób z imigranckim pochodzeniem miało obywatelstwo amerykańskie lub status legalnych stałych lub tymczasowych rezydentów. Pozostałe 27 proc. stanowiły osoby przebywające w USA nielegalnie.

Pracownia zwraca też uwagę, że w ciągu ostatniego półtora roku w USA przyjęto szereg regulacji, które wpłynęły na ograniczenie liczby imigrantów w kraju:

  • W czerwcu 2024 r. prezydent Joe Biden ogłosił ograniczenia dotyczące wniosków o azyl, co doprowadziło do gwałtownego spadku liczby osób ubiegających się o ochronę azylową na granicy.
  • W ciągu pierwszych 100 dni od powrotu do Białego Domu prezydent Donald Trump przyjął 181 działań wykonawczych w zakresie imigracji, aby ograniczyć napływ nowych imigrantów i deportować imigrantów niebędących obywatelami.

Jaki jest kontekst?

Celem polityki migracyjnej administracji Donalda Trumpa jest ograniczenie napływu do USA migrantów – także legalnymi kanałami, oraz zintensyfikowanie deportacji osób przebywających w USA nielegalnie. Temat migracji to jeden z najważniejszych tematów na których poparcie dla siebie buduje amerykańska i europejska skrajna prawica.

W grudniu administracja USA zapowiedziała, że dokona modyfikacji przepisów wizowych, a jednym z warunków aplikowania o wizy będzie udostępnienie historii aktywności w mediach społecznościowych za okres 5 lat. Wiz mają nie dostawać osoby, które szerzą „antyamerykańskie narracje”.

Władze federalne już cofają wizy osobom, które ich zdaniem prezentują „antyamerykańskie” stanowiska czy poglądy. We wrześniu sąd federalny orzekł, że wolność wypowiedzi imigrantów przebywających na terenie USA podlega konstytucyjnej ochronie zgodnie z Pierwszą Poprawką.

Przeczytaj także: