Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
W czwartek doszło do eskalacji konfliktu między Kambodżą i Tajlandią. W granicznych starciach zginęło nie mniej niż kilkanaście osób. P.o. premiera Tajlandii ostrzegł w piątek przed możliwym wybuchem pełnoskalowej wojny
W czwartek doszło do kolejnych – najostrzejszych od początku tlącego się od maja konfliktu – starć na granicy Kambodży i Tajlandii. Kambodżańska armia ostrzelała terytorium Tajlandii za pomocą artylerii lufowej i rakietowej – m.in wyrzutni BM-21 Grad. W piątek tajskie ministerstwo zdrowia poinformowało, że w wyniku starć zginęło 15 osób, z czego 14 to cywile a rannych zostało 15 żołnierzy i 31 cywili. Również w piątek Phumtham Wechayachai pełniący obowiązki premiera Tajlandii ostrzegł przed możliwością wybuchu wojny na pełną skalę.
Ewakuacja ludności cywilnej zarządzona przez władze Tajlandii w regionach przygranicznych objęła około 130 tysięcy osób.
Społeczność międzynarodowa apeluje o deeskalację konfliktu. Zaniepokojenie możliwością jego przerodzenia się w otwartą wojnę wyraziły m.in. Stany Zjednoczone i Chiny.
Starcia mają związek z wieloletnim konfliktem granicznym między Kambodżą a Tajlandią dotyczącym przebiegu granicy na odcinku tajlandzkich prowincji Ubon Ratchathani i Surin. Kolejna odsłona tego konfliktu rozpoczęła się w maju, gdy doszło do incydentów zbrojnych między armiami obu państw (zginął wtedy jeden kambodżański żołnierz).
Zarazem jednak tegoroczna eskalacja napięć wiąże się z kryzysem politycznym, który rozpoczął się w Tajlandii po ujawnieniu przez media fragmentu nagrania rozmowy premierki Tajlandii Paetongtarn Shinawatry z byłym przywódcą Kambodży Hun Senem. W rozmowie tej Shinawatra ostro krytykowała decyzje dowódców tajlandzkiej armii, zachowywała się względem Hun Sena w „uniżony sposób” i nazywała go „wujkiem”. W związku z tym skandalem tajski Trybunał Konstytucyjny 1 lipca zawiesił Shinawatrę w pełnieniu obowiązków premierki.
Amerykański koncern Intel zrezygnował z planowanych wielkich inwestycji w Polsce. Prawo i Sprawiedliwość chwaliło się nimi w ostatnim roku swych rządów
Prezes amerykańskiego koncernu Intel Lip-Bu Tan, jednego z największych globalnych producentów procesorów i sprzętu komputerowego ogłosił w nocy z 24 na 25 lipca polskiego czasu, że jego firma wycofuje się z planowanych w Polsce inwestycji. Chodzi przede wszystkim o supernowoczesny Zakład Integracji i Testowania Półprzewodników, który miał powstać na obrzeżach Wrocławia.
„Będziemy rozważni i zdyscyplinowani podczas alokowania kapitału (...). Mając to na uwadze, postanowiliśmy nie kontynuować wcześniej planowanych projektów w Niemczech i Polsce.” – mówił Lip-Bu Tan.
W Intelu trwa cięcie kosztów na wielką skalę. Lip-Bu Tan mówił o „ciężkich miesiącach”, które firma ma za sobą, stwierdził też, że proces redukcji zatrudnienia w Intelu o 15 procent „jest już na ukończeniu”. Ostateczna rezygnacja Intela z planów inwestowania w Polsce nie jest zaskoczeniem. W OKO.press Jakub Szymczak opisywal problemy amerykańskiego giganta we wrześniu 2024 roku. Już wtedy było jasne, że fabryka pod Wrocławiem niemal na pewno nie powstanie.
Przeczytaj także:
W 2023 roku Intel ogłosił, że zainwestuje prawie 5 mld dolarów w budowę wielkiej fabryki półprzewodników pod Wrocławiem. Ogłoszenie tych planów amerykańskiego koncernu było wykorzystywane przez rząd PiS walczący o utrzymanie się u władzy przed wyborami parlamentarnymi zaplanowanymi na 15 października tego samego roku.
„Trudno sobie wyobrazić dzisiaj świat bez laptopów, smartfonów, rakiet kosmicznych, współczesnych samolotów – wszędzie tam mikroprocesory, półprzewodniki odgrywają absolutnie fundamentalną rolę. Od teraz, od tej inwestycji Intela, Polska będzie kluczową częścią, wcale nie tak bardzo rozbudowanego, systemu dostaw tych najwyżej zaawansowanych technologii” – mówił na przykład Mateusz Morawiecki w czerwcu 2023 roku.
Do Rady Najwyższej Ukrainy wpłynął projekt ustawy o wzmocnieniu uprawnień Narodowego Biura Antykorupcyjnego (NABU) oraz Specjalistycznej Prokuratury Antykorupcyjnej (SAP). „Przedłożony przez Prezydenta Ukrainy w trybie pilnym, przywraca wszystkie uprawnienia proceduralne i gwarancje niezależności NABU i SAP”.
W Radzie Najwyższej został zarejestrowany projekt ustawy nr 13 533, który ma na celu „zagwarantowanie wzmocnienia niezależności instytucjonalnej NABU i SAP”.
Przewodniczący parlamentu Rusłan Stefańczuk poinformował, że projekt zostanie rozpatrzony na następnej sesji plenarnej i odbędzie się to wcześniej niż za miesiąc. (Wcześniej poseł z opozycyjnej partii mówił, że Rada Najwyższa ma czterotygodniową przerwę w obradach).
Przedstawiciele NABU i SAP uczestniczyły w przygotowaniu tekstu ustawy. Według NABU projekt
„przedłożony przez Prezydenta Ukrainy w trybie pilnym, przywraca wszystkie uprawnienia proceduralne i gwarancje niezależności NABU i SAP”.
Obie agencje wzywają więc Radę Najwyższą Ukrainy do jak najszybszego przyjęcia inicjatywy prezydenta. „Zapobiegnie to zagrożeniom dla postępowań karnych prowadzonych przez NABU i SAP” – dodaje NABU.
Warto dodać, że obok prezydenta także 48 posłów z różnych partii złożyło dziś projekt ustawy przywracającej niezależność NABU i SAP.
Prezydent Zełenski próbuje naprawić sytuację po tym, jak dwa dni temu, 22 lipca 2025 roku podpisał ustawę, która faktycznie miała podporządkować NABU i SAP Prokuraturze Generalnej.
Obie agencje były jednym z głównych osiągnięć Rewolucji Godności w 2014 roku. Jako specjalne niezależne organy zostały utworzone w celu zwalczania korupcji wśród urzędników wysokiego szczebla, w tym byłych prezydentów, parlamentarzystów, sędziów, urzędników państwowych i prokuratorów. Był to wymóg partnerów międzynarodowych.
Po decyzji Zełenskiego z 22 lipca w kraju – mimo wojny – wybuchły spontaniczne protesty. Wczoraj, 23 lipca miały się one odbyć się w 17 ukraińskich miastach. Na ulice wyszły tysiące ludzi, głównie młodzież. Wydaje się, że jest to ich pierwszy największy protest antyrządowy od początku pełnoskalowej wojny. Według Ukraińców władza naruszyła zaufanie społeczeństwa.
Ludzie najpierw domagali się od prezydenta weta, a kiedy podpisał ustawę – naprawy sytuacji. Ukraińskie społeczeństwo uznało takie działania władzy za haniebny krok do tyłu na drodze do integracji europejskiej.
„Korupcja bije brawa”, „Gniew ludu jest straszniejszy od NABU i SAP”, „Mój mąż zginął, żeby w tym kraju nie było samowolki”, „Chcecie [mieć] jak w Rosji?”, „Zostawcie w spokoju NABU”, „Na ch*ja mi system, który pracuje przeciwko mnie?”, „Żyje korupcja, umiera przyszłość”, „Nie jesteśmy Rosją. Z nami tak nie wolno” – to hasła na transparentach. Władze okazały się zupełnie zaskoczone skalą protestów.
Negatywnie odebrali taki krok również międzynarodowi partnerzy Ukrainy, którzy przypominali, że poszanowanie praworządności i walka z korupcją są kluczowymi elementami Unii Europejskiej, zaniepokojone głosy było słychać też zza oceanu. Uchwalenie takie ustawy mogło poderwać zaufanie do Ukrainy, co byłoby katastrofą dla walczącego kraju.
Pod presją społeczeństwa (jest to wydaje się pierwsza władza, która słucha głosu społeczeństwa) oraz sojuszników z Zachodu Zełenski probuje to zamazać, jednak jak zaznaczają komentatorzy polityczni – ta plama w jego biografii – mimo jego bohaterskiej twarzy – już nie do wytarcia.
Więcej o tej sprawie pisaliśmy tutaj:
Przeczytaj także:
Prezydent elekt Karol Nawrocki powiedział w czwartek, że nie wyklucza spotkania z premierem Donaldem Tuskiem, choć — jak zaznaczył — wcale nie śpieszy się do tego spotkania.
Prawie godzinę trwało spotkanie prezydenta elekta Karola Nawrockiego z marszałkiem Sejmu Szymonem Hołownią. Rozmowa dotyczyła przyszłej współpracy nowego prezydenta z parlamentem.
Po spotkaniu Nawrocki zapowiedział, że jeszcze w sierpniu przedstawi pierwsze projekty ustaw, a jego działania będą oparte na założeniach kampanijnego „Planu 21” dla Polski, który – jak podkreślił – poparło 10,5 mln wyborców. „Plan 21” to program z kampanii Nawrockiego.
Wśród proponowanych rozwiązań są m.in.:
„Na początku skupię się na ustawie dotyczącej Centralnego Portu Komunikacyjnego, a także na propozycjach dla rolników. Chcę też rozpocząć prace nad konkretnymi rozwiązaniami podatkowymi, zgodnie z kontraktem podatkowym” – powiedział Nawrocki dziennikarzom w Sejmie.
Dodał, że jego propozycje legislacyjne będą wdrażane etapami, w kilkumiesięcznym cyklu.
Podczas rozmowy z marszałkiem Sejmu poruszono również temat zaplanowanego na 6 sierpnia Zgromadzenia Narodowego, podczas którego Nawrocki ma złożyć przysięgę prezydencką. Wśród tematów rozmów pojawiła się także nowa ustawa medialna, której – jak zaznaczył – chce się szczególnie przyjrzeć i nad którą planuje współpracę z parlamentem.
Pytany o ewentualne spotkanie z premierem Donaldem Tuskiem, Nawrocki odpowiedział, że takiego spotkania nie wyklucza. „Więc oczywiście nie wykluczam takiego spotkania. Choć nie możecie być też państwo zdziwieni tym, że wcale nie śpieszę się do spotkania z premierem Donaldem Tuskiem, którego konsekwentnie uznaję za najgorszego premiera po roku 1989. Ale Polacy oczekują tego, że prezydent z premierem będą rozmawiać i będą współpracować w sprawach, które są ważne dla naszej narodowej wspólnoty” – powiedział.
Donald Tusk zapowiadał rekonstrukcję rządu od dawna. O zmianach mówiło się już w lutym i miały przygotować ten rząd na wybory prezydenckie. Klęska Rafała Trzaskowskiego pokrzyżowała plany i spowodowała, że koalicja musi znaleźć nowe otwarcie i wyraźnie przygotować się na okres współistnienia z Karolem Nawrockim.
Piotr Pacewicz o Nawrockim pisał w OKO.press tak: "Sytuacja Tuska i jego rządu jest politycznie trudna, bo można być pewnym, że prezydent Nawrocki będzie radykalnym wcieleniem „rewolucji konserwatywnej”, z jej nacjonalizmem jako ideologią wykluczającą „innych” (migrantów, najlepiej definiowanych przez kolor skóry), z jej pełną samouwielbienia narodowego polityką historyczną (tu nieoceniona będzie pomoc szefa BBN Sławomira Cenckiewicza), z jej antykobiecą obroną patriarchalnych norm, z jej antyeuropejską i protrumpowską demagogią i pochwałą anarchicznych „interwencji obywatelskich”.
Jak mówił OKO.press prof. Antoni Dudek, rząd potrzebuje wyraźnego impulsu, żeby przeciwstawić się Nawrockiemu, którego „retoryka jest już w pełni widoczna”. Jeszcze nie objął urzędu, a już wiadomo, że będzie „walczył ostro, budując narrację, że rząd nic nie robi i działa na szkodę Polaków”. Więc to będzie przede wszystkim walka o wizerunek, a „rekonstrukcja formą przygotowania do starcia z nowym prezydentem Nawrockim. Gdzie przekaz będzie, że to nie rząd jest problemem, tylko prezydent, który mu przeszkadza”.
Przeczytaj także:
Prezydent Andrzej Duda powołał nowych ministrów w rządzie Donalda Tuska. Uroczystość rozpoczęła się o godz. 15:30 w Pałacu Prezydenckim.
W uroczystości wzięli udział m.in. szef kancelarii prezydenta RP wraz z prezydenckimi ministrami, marszałek Sejmu wraz z wicemarszałkami, marszałek Senatu oraz posłowie.
Andrzej Duda wypowiedział się w umiarkowanym i wyważonym tonie. „Najważniejsze będzie zapewnienie bezpieczeństwa Polkom i Polakom” – mówił Duda. Donald Tusk natomiast w swoim wystąpieniu konsekwentnie odwoływał się do rządów PiS. „Bez odbudowy pełnego zaufania obywateli do państwa nie będzie poczucia bezpieczeństwa. Walka o praworządne państwo to także walka o codzienne życie Polaków” – uderzał w słowa prezydenta Tusk.
Premier podziękował także odchodzącym ministrom m.in. Adamowi Bodnarowi i Izabeli Leszczynie. „Bardzo dziękuję panu ministrowi Adamowi Bodnarowi, bo podjął się najtrudniejszego zadania. Te słowa nabierają szczególnego znaczenia w obecności pana prezydenta”.
Wśród najważniejszych zmian w rządzie można odnotować powołanie dwóch tzw. superresortów: gospodarki (kierowanego przez dotychczasowego ministra finansów Andrzeja Domańskiego) i energetyki, na którego czele stanął Miłosz Motyka z PSL.
Do wicepremierów Krzysztofa Gawkowskiego (Ministerstwo Cyfryzacji) i Władysława Kosiniaka-Kamysza (MON) dołączył nowy wicepremier szef MSZ Radosław Sikorski.
Jak pisał Witold Głowacki w OKO.press, Tusk dokonał zmian według dwóch kluczy. Pierwszy polegał na dobieraniu lub wzmacnianiu ludzi z własnego otoczenia, sprawdzonych w boju i wielokrotnie przetestowanych (często brutalnie, jak było to w wypadku Marcina Kierwińskiego czy Radosława Sikorskiego) pod kątem lojalności.
Drugi to oddanie funkcji ministerialnych osobom bez żadnego liczącego się zaplecza politycznego – jak poseł Rutnicki, sędzia Żurek czy ministra Sobierańska-Grenda.
Ze składu Rady Ministrów zostali odwołani i nie otrzymali nowych funkcji: Adam Bodnar, Jakub Jaworowski, Izabela Leszczyna, Sławomir Nitras, Krzysztof Paszyk, Czesław Siekierski.
Adrianna Porowska, Katarzyna Kotula, Marzena Okła-Drewnowicz zostały odwołane z funkcji ministr, ale otrzymały nowe funkcje – będą sekretarzyniami stanu w KPRM.
„Porządek, bezpieczeństwo i przyszłość to są te kryteria, które powinny rozstrzygać o doborze ludzi, pracach rządu” – mówił w środę premier Donald Tusk podczas konferencji prasowej.
Dodał, że rekonstrukcja „nie jest zabiegiem reklamowym”.
To pierwsza rekonstrukcja od czasu zaprzysiężenia „odświeżonego”, trzeciego gabinetu Donalda Tuska.
Oto nowi członkowie rządu:
Przeczytaj także: