Władimir Putin odwołał ministra obrony Rosji Siergieja Szojgu, na jego miejsce wysunął kandydaturę ekonomisty wicepremiera Andrieja Biełousowa. Szojgu ma zostać przewodniczącym Rady Bezpieczeństwa. Stanowisko traci dotychczasowy przewodniczący Nikołaj Patruszew
Rząd Donalda Tuska wyjątkowo spotyka się w Katowicach, gdzie trwa Europejski Kongres Gospodarczy. W sali obrad służby znalazły podsłuchy
„Służba Ochrony Państwa we współpracy z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego wykryła i zdemontowała urządzenia mogące służyć do podsłuchu w sali, gdzie dziś w Katowicach ma odbyć się posiedzenie Rady Ministrów. Służby prowadzą dalsze czynności w tej sprawie” – poinformował dziś rano na portalu X rzecznik prasowy Ministra Koordynatora Służb Specjalnych Jacek Dobrzyński.
Rząd wyjątkowo obraduje dziś w Katowicach, gdzie trwa Europejski Kongres gospodarczy. Głównym tematem posiedzenia Rady Ministrów zaplanowanego na godz. 12.00 jest projekt ustawy o bonie energetycznym, której celem jest m.in. przedłużenie zamrożenia cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych.
W poniedziałek wieczorem Izrael przeprowadził nalot na palestyńskie miasto Rafah na południu Strefy Gazy. Wojsko izraelskie przejęło też kontrolę nad przejściem granicznym z Egiptem
Miasto Rafah uznawane jest przez Izrael za jeden z ostatnich bastionów Hamasu w Strefie Gazy: mają ukrywać się tam przywódcy ruchu, tam przetrzymywani mają być też izraelscy zakładnicy, których Hamas porwał podczas ataku na Izrael 7 października. Ofensywę planowano od dawna.
W poniedziałek 6 maja 2024 rano izraelska armia wezwała mieszkańców miasta do ewakuacji, a wieczorem rozpoczęła ostrzał na wschodnich dzielnic Rafah. Agencja prasowa AFP informowała o ataku na 50 celów, który trwał bez przerwy przez 30 minut. Miasto do tego czasu zdążyło opuścić ok. 100 tys. ludzi, którzy schronili się w położonych nieopodal miejscowościach Chan Junus i Al Mawasi.
We wtorek 7 maja rano, Izrael potwierdził, że przejął kontrolę nad palestyńską stroną przejścia granicznego w Rafah, między Strefą Gazy a Egiptem. Wg wojskowych są dowody, że było ono wykorzystywane „do celów terrorystycznych”. „Służby specjalne sprawdzają przejście. Operacja trwa i będzie trwała w kolejnych godzinach. Nie wiadomo, jak długo potrwa”.
Organizacje humanitarne, które rozmawiały z agencją Reuters, twierdzą, że strumień pomocy dla Strefy Gazy przez przejście w Rafah został wstrzymany.
Biuro prezydenta Binjamina Netanjahu w poniedziałek informowało, że Izrael będzie kontynuował operację, by „wywrzeć presję na Hamas, której celem jest poczynienie postępów w uwalnianiu zakładników i realizacja innych celów wojennych”. Wszystko to pomimo poniedziałkowych deklaracji kierownictwa Hamasu, które zaakceptowało warunki zawieszenia broni negocjowane przy udziale Kataru i Egiptu. Izrael stwierdził, że zbyt odbiegają one od jego podstawowych żądań.
Ofensywa na Rafah ruszyła dzień po tym, jak Hamas ostrzelał przejście graniczne w Kerem Szalom, zginęło wtedy czterech izraelskich wojskowych. Pociski miały zostać wystrzelone właśnie z Rafah. Przejście od tego czasu pozostaje zamknięte.
Choć Stany Zjednoczone to kluczowy sojusznik Izraela, atakowi na miasto sprzeciwiał się prezydent USA Joe Biden.
„Prezydent bardzo jasno wyraził się w rozmowie z premierem Netanjahu: nie chcemy dużej operacji lądowej w Rafah, która naraziłaby ponad milion ludzi na większe ryzyko. Byliśmy bardzo bezpośredni i bardzo konsekwentni” – powiedział mediom rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby, relacjonując rozmowę Bidena i Netanjahu z poniedziałku.
Agencja ONZ ds. palestyńskich uchodźców (UNRWA) ostrzegała, że zaatakowanie Rafah pogłębi katastrofę humanitarną w Strefie Gazy i spowoduje dalsze straty i cierpienie wśród ludności cywilnej.
Agencja Reuters poinformowała, że graniczący od południa ze Strefą Gazy Egipt podniósł swoje jednostki wojskowe w stan gotowości. A przywódcy Hamasu zapowiadają odpowiedź na atak na Rafah.
Źródło: PAP, „The Guardian”.
Źródła portalu Wirtualna Polska potwierdzają wcześniejsze doniesienia. Andrzej Duda ma na ten moment skłaniać się do niepodpisania ustawy, która ustanawia śląski językiem regionalnym
Dzisiejsze doniesienia WP.pl to kolejne, po informacjach „Dziennika Zachodniego” zapowiedzi prezydenckiego weta do projektu ustawy przyjętego przez Sejm 26 kwietnia 2024 roku. Ustawa 8 maja trafi pod obrady Senatu.
Ustawa dawałaby językowi śląskiemu status języka regionalnego, takiego, jakim cieszy się obecnie język kaszubski. Oznaczałoby to, że śląskiego można by nauczać w szkołach, a w miejscowościach, gdzie posługuje się nim ponad 20 proc. mieszkańców, mogłyby zawisnąć dwujęzyczne tablice informacyjne. Nauka tego języka byłaby też dofinansowana z budżetu państwa.
Za takimi rozwiązaniami głosowała rządząca koalicja, przeciw byli posłowie PiS, Konfederacji, Kukiz'15 oraz posłanka Monika Pawłowska.
Osoby bliskie Kancelarii Prezydenta, z którymi rozmawiała WP.pl, twierdzą, że Andrzej Duda nie złoży podpisu pod zmianami.
„Prezydent uważa, że zgoda na ustawę może skutkować kolejnymi zmianami na liście języków regionalnych, wprowadzanymi wyłącznie na podstawie decyzji politycznych. Poza tym język śląski nie jest jeszcze w pełni skodyfikowany, brakuje programów nauczania i nauczycieli, aby rozpocząć edukację w szkołach” – mówią źródła portalu.
Według informatorów WP
Andrzej Duda obawia się, że uznanie języka śląskiego to wstęp do dalszych roszczeń, np. uznania Ślązaków za mniejszość etniczną.
Co mogłoby skutkować „rozdrobnieniem” narodu, który w obliczu wojny w Ukrainie powinien pozostać zjednoczony.
„Wyodrębnianie dzisiaj Śląska i języka śląskiego może spowodować efekt domina i w innych regionach Polski do głosu zaczną dochodzić ruchy autonomiczne. A to woda na młyn Kremla i putinowskiej propagandy” – uważa źródło z Kancelarii Prezydenta. Przypomina, że o ustanowienie śląskiej autonomii apelował w ubiegłym roku czeczeński przywódca Ramzan Kadyrow, zausznik Władimira Putina.
Rozmówca WP.pl twierdzi, że decyzja Dudy będzie podyktowana także względami historycznymi.
„Prezydent na każdym kroku podkreśla rolę powstań śląskich, dzięki którym Polska mogła objąć śląskie ziemie w posiadanie. To był niezwykle ważny moment przyłączenia do ojczyzny w ramach kształtowania granic II Rzeczypospolitej. Podobne podejście miał śp. prezydent Lech Kaczyński, który zawsze podkreślał, że przez wieki Ślązacy pozostali wierni swej ojczyźnie – Polsce” – mówi informator.
Polski sędzia Tomasz Szmydt od „Małej Emi” uciekł na Białoruś. Prokuratura Krajowa wszczęła śledztwo w sprawie szpiegostwa, a ABW kontrolę. Szmydt stał się bohaterem propagandy Kremla
Oto najważniejsze wydarzenia z poniedziałku 6 maja 2024 roku:
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie polskiego sędziego, który uciekł na Białoruś. To Tomasz Szmydt z afery hejterskiej, były mąż Małej Emi.
Sędzia administracyjny Szmydt poprosił o azyl polityczny Aleksandra Łukaszenkę. Na konferencji twierdził, że uciekł przed presją polskich władz. Niewykluczone, że sędzia spodziewał się zarzutów za aferę hejterską, bo śledztwo w tej sprawie przyspieszyło. W OKO.press pisze o tym Mariusz Jałoszewski i Anna Mierzyńska:
Prokuratura Krajowa wszczęła w tej sprawie śledztwo „w związku z informacją o złożeniu przez sędziego Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego wniosku o azyl polityczny na Białorusi”. Poinformowała, że prowadzi postępowanie sprawdzające w kierunku przestępstwa z art. 130 § 2 kodeksu karnego, który mówi o szpiegostwie.
„Kto, biorąc udział w działalności obcego wywiadu albo działając na jego rzecz, udziela temu wywiadowi wiadomości, której przekazanie może wyrządzić szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8 albo karze dożywotniego pozbawienia wolności”.
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego poinformowała że „wszczęła czynności kontrolne w celu zweryfikowania zakresu informacji niejawnych, do których w związku ze sprawowaną funkcją i prowadzonymi sprawami miał dostęp sędzia WSA, który poprosił o azyl na Białorusi”.
Trzeba przyznać, że to niebywały sukces: propaganda Kremla rzadko poświęca dzienniki telewizyjne wydarzeniom sprzed kilku godzin (z wyjątkiem wystąpień Putina i rządu). Tymczasem relacja o wyczynach Szmydta trafiła do „Wiesti” 6 maja w ledwie kilka godzin. Może to jednak świadczyć o tym, że wyczyn ten nie był dla propagandy zaskoczeniem.
To, co opowiada Szmydt („USA i Wielka Brytania chcą wciągnąć Polskę w wojnę”), może się wydawać polskiej opinii publicznej egzotyczne. Ale dla propagandy Kremla to codzienność: cały czas opowiada, że zły Zachód chce napaść na Rosję. Najgorsi są Amerykanie i Brytyjczycy (lub Brytyjczycy i Amerykanie – zmiana następuje, gdy rosną szanse wyborcze Donalda Trumpa). To oni wciągają pozostałych w wojnę. „Szmydt mówi prawdę — tłumaczy propaganda — dlatego został w Polsce zaatakowany”.
O aferze hejterskiej w Polsce i toczących się tu śledztwach nie ma słowa. Propaganda podkreśla jednak, że Szmydt jest osobą poważną, występującą w polskich mediach (i tu pada przykład „wPolityce”).
Zaraz po relacji z białoruskiej konferencji Szmydta „Wiesti” ujawniają kolejne „odkrycie” z akt FSB: Otóż w 1945 r. Hitler planował sojusz z USA, żeby zaatakować Związek Radziecki. Także Szmydt ujawnia de facto tajne plany Hitlera. Jego zeznania propaganda podpiera zeznaniami SS-mana Ottona Guenschego – znanego nam m.in. ze słynnego filmu „Upadek”. Guensche uczestniczył w spaleniu zwłok Hitlera po samobójstwie w bunkrze w Berlinie, co zdaniem propagandy uprawdopodabnia wersję o niemiecko-amerykańskim spisku i doskonale uzupełnia opowieść Szmydta o wpychaniu Polski w wojnę z Rosją. Sprawnie też łączy świętowaną w Moskwie rocznicę zdobycia Berlina w 1945 r. z nową opowieścią Kremla: o wojnie najeźdźczej Zachodu z Rosją. Pisaliśmy o tym tu:
Rosjanie ogłosili, że odbędą ćwiczenia nuklearne. Mają sprawdzić gotowość do użycia taktycznej broni jądrowej.
Rosyjskie Ministerstwo Obrony Narodowej przekazało dziś, że prezydent Władimir Putin nakazał przeprowadzić ćwiczenia wojskowe, których głównym zadaniem jest sprawdzenie gotowości do użycia taktycznej broni jądrowej.
O różnicach między taktyczną a strategiczną bronią jądrową można przeczytać w tekście Michała Roleckiego.
„W celu zwiększenia gotowości niestrategicznych sił nuklearnych do realizacji zadań bojowych, Sztab Generalny rozpoczął przygotowania do przeprowadzenia w najbliższym czasie ćwiczeń z formacjami rakietowymi Południowego Okręgu Wojskowego oraz z udziałem lotnictwa i sił Marynarki Wojennej” – czytamy w oświadczeniu ministerstwa.
Ćwiczenia mają pomóc w „bezwarunkowym zapewnieniu integralności terytorialnej i suwerenności państwa rosyjskiego w odpowiedzi na prowokacyjne wypowiedzi i groźby ze strony poszczególnych urzędników państwowych Zachodu przeciwko Federacji Rosyjskiej”.
Oświadczenie nie precyzuje jednak, o czyje wypowiedzi chodzi. Nie podano też, gdzie mają się odbyć ćwiczenia.
„Należy przede wszystkim nie dać się w to wciągnąć. Prawidłową odpowiedzią będzie podkreślenie, że ”grożenie atomem jest niedopuszczalne„ i bycie zjednoczonym w takim przekazie” – napisał w komentarzu w mediach społecznościowych specjalista od rosyjskich sił nuklearnych i rozbrojenia nuklearnego Pavel Podvig.
Sam Greene, profesor Istytutu Rosyjskiego w King's College London dodał:
„Prezydent Macron mógłby zapytać prezydenta Xi, co o tym myśli. Jasne stanowisko ze strony Pekinu o tym, że eskalacja nuklearna jest niedopuszczalna, nie przeszłoby bez echa”.
Xi Jinping odbywa właśnie wizytę we Francji. W rozmowach z prezydentem Macronem poruszany będzie między innymi temat Ukrainy.
„Nie widzimy tu niczego nowego poza efektem informacyjnym i oświadczeniami. Szantaż nuklearny to stała praktyka putinowskiego reżimu” – powiedział na antenie ukraińskiej telewizji państwowejAndrij Jusow, rzecznik ukraińskiego wywiadu wojskowego.
Dziś rano Rosjanie ogłosili, że zamierzają przeprowadzić ćwiczenia wojskowe z użyciem taktycznej broni jądrowej. Nie podali jeszcze, kiedy i gdzie mają się odbyć.
Rozmowy między Hamasem i Izraelem w Kairze zostały zerwane. W poniedziałek Izrael zapowiedział stopniową" ewakuację w Rafah, gdzie mieszka dziś 1,4 mln Palestyńczyków. Inwazja pogłębi katastrofę humanitarną.
Najpierw pojawiły się doniesienia medialne, następnie po godzinie ósmej czasu lokalnego armia potwierdziła początki ewakuacji w poście w mediach społecznościowych:
„Siły Obronne Izraela rozszerzyły strefę humanitarną w Al-Masawi, by przyjąć rosnącą ilość pomocy humanitarnej. W rozszerzonej strefie humanitarnej znajdują się szpitale polowe, namioty, zwiększona ilość żywności, wody, lekarstw i innego zaopatrzenia. Zgodnie z decyzją rządu przeprowadzamy ocenę sytuacji i zgodnie z jej wnikami będziemy przeprowadzać ewakuację cywili z określonych miejsc we wschodnim Rafah do strefy humanitarnej. Apele, by tymczasowo przenieść się do strefy humanitarnej zostaną przeprowadzone za pomocą ulotek, wiadomości SMS, wiadomości audio i za pośrednictwem mediów w języku arabskim. Siły Obronne Izraela będą ścigały Hamas w każdym miejscu Strefy Gazy, do momentu aż wszyscy zakładnicy nie wrócą do domu”.
Rafah to największe miasto południowej Strefy Gazy, graniczy z Egiptem. Przed wojną mieszkało tam około 200 tys. osób. Od lutego, po kolejnych ewakuacjach w północy Strefy, populacja Rafah zwiększyła się do około 1,4 mln osób. To mniej więcej dwie trzecie populacji całej strefy. Izraelska armia, pomimo wyznaczenia w Rafah stref bezpieczeństwa, zrzucała na miasto bomby. W atakach na miasto nieustannie giną cywile.
Trudno więc dziwić się, że Palestyńczycy są sceptyczni co do zapewnień Izraela o strefach humanitarnych i gwarantowanym bezpieczeństwie.
Społeczność międzynarodowa apelowała, by Izrael powstrzymał się od inwazji na Rafah. Naciska na nią jednak premier Benjamin Netanjahu.
Negocjacje między Izraelem i Hamasem na temat zawieszenia broni zostały przerwane w niedzielę w Kairze. Zdaniem cytowanych przez „New York Times” negocjatorów ze strony Hamasu, Netanjahu chciał jedynie czasowego przerwania walk, a rozmowy utrudniały jego publiczne wypowiedzi o konieczności inwazji na Rafah. „NYT” cytuje również anominowego przedstawiciela strony izraelskiej, który potwierdził, że wypowiedzi izraelskiego premiera sprowokowały Hamas do ostrzejszego stanowiska.
Analityk do spraw bezpieczeństwa Michael A. Horowitz uważa, że Izrael najpewniej nie będzie już proponował ustępstw, a jedyną szansę na porozumienie widzi w tym, że Izrael zapowiedział, że operacja i ewakuacja w Rafah będzie przebiegała stopiniowo, co ma pozostawiać okno na ewentualne porozumienie.
Wszystko wskazuje więc na to, że inwazja na Rafah się rozpocznie i trudno przewidzieć, w jakim momencie się zakończy. Najpewniej niestety operacja będzie pogłębieniem katastrofy humanitarnej w Strefie Gazy.
Szef Hamasu poinformował, że akceptuje propozycję tymczasowego zawieszenia broni w Strefie Gazy. Jak podaje Reuters, warunki zaakceptowane przez Hamas nie są tymi, na które zgodził się Izrael. Hamas przystał na jednostronną propozycję, którą złożył Egipt. W Jerozolimie nie jest ona jednak traktowana poważnie. Według źródeł Reutersa dla Izraela „warunki są nie do przejęcia”.
Izrael oficjalnie nie skomentował jeszcze tych informacji. „Nie wiadomo, jak zareaguje Izrael, czy zgodzi się na porozumienie o zawieszeniu broni, czy będzie je utrudniać” — mówił w rozmowie z All Jezeerą przedstawiciel Hamasu. Stwierdził, że „teraz piłeczka jest po stronie Izraela”.
Izrael podkreślał wcześniej, że nie jest po tej samej stronie co Hamas. Dawał do zrozumienia, że planuje inwazję na Rafah w południowej Gazie.
Rozmowom w sprawie „długotrwałego rozejmu” między ugrupowaniami terrorystycznymi w Strefie Gazy a Izraelem, przewodzi Egipt. Delegacje palestyńskiego Hamasu i Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu są w Kairze, by negocjować warunki rozszerzonego rozejmu z Izraelem.
„Nie ma już ryzyka naruszenia praworządności w Polsce” – powiedzieli przedstawiciele Komisji Europejskiej podczas konferencji prasowej związanej z zakończeniem procedury z art. 7 przeciwko Polsce.
„Komisja Europejska zamierza wycofać swoją propozycję i zamknąć procedurę z artykułu 7” – powiedział Christian Wigand, rzecznik prasowy KE podczas konferencji. „Polska wprowadzila szereg reform prawnych, by zająć się kwestią niezależności wymiaru sprawiedliwości i uznała prymat prawa unijnego” – dodał.
Jak powiedzieli przedstawiciele KE, na razie to tylko zapowiedź, dalsze formalne kroki będą podejmowane wkrótce.
„Chociaż prace muszą być kontynuowane, dotychczasowe działania pozwalają nam stwierdzić, że nie ma już wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia praworządności. To dobrze dla UE i dla Polski, że procedura ta może zostać wkrótce zamknięta” – powiedziała Věra Jourová, wiceprzewodnicząca ds. wartości i przejrzystości.
Wiceprzewodnicząca Jourová przedstawi analizę Komisji na najbliższym posiedzeniu Rady do Spraw Ogólnych. Następnie, uwzględniając wszelkie uwagi Rady, Komisja zamierza formalnie wycofać uzasadniony wniosek dotyczący art. 7 ust. 1 TUE.
„Dziś rozpoczyna się nowy rozdział dla Polski. Po ponad 6 latach uważamy, że procedura z art. 7 ust. 1 może zostać zamknięta” – powiedziała Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej. „Gratuluję premierowi Donaldowi Tuskowi i jego rządowi tego ważnego przełomu. Jest on wynikiem ich ciężkiej pracy i zdecydowanych wysiłków na rzecz reform. Trwające przywracanie praworządności w Polsce to wielka sprawa dla Polaków i całej Unii. To świadectwo odporności rządów prawa i demokracji w Europie” – dodała.
„Komisja Europejska zakończyła analizę sytuacji w zakresie praworządności w Polsce w kontekście procedury z art. 7 ust. 1 TUE. Komisja uważa, że nie istnieje już wyraźne ryzyko poważnego naruszenia praworządności w Polsce w rozumieniu art. 7 ust. 1 Traktatu o Unii Europejskiej” – czytamy w komunikacie prasowym.
„Polska wprowadziła szereg środków legislacyjnych i nielegislacyjnych, aby rozwiać obawy dotyczące niezależności wymiaru sprawiedliwości, uznała nadrzędność prawa UE i zobowiązała się do wdrożenia wszystkich wyroków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka dotyczących praworządności, w tym niezależności sądownictwa” – czytamy dalej.
Procedura z art. 7 została wszczęta za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar i jego współpracownicy przedstawili w lutym w Brukseli tzw. Action Plan dotyczący naprawy sytuacji wokół praworządności. Procedura z art. 7 była jednym z głównych, chociaż nie jedynym punktem zapalnym na linii Bruksela – rząd PiS. Komisja Europejska uruchomiła procedurę 20 grudnia 2017 r. z powodu forsowanych przez PiS zmian w sądownictwie.
Frans Timmermans ówczesny wicpeprzewodniczący KE tłumaczył, że Komisja „nie miała wyjścia”, bo polskie władze nie reagowały na upomnienia. Podkreślał, że Komisja po raz pierwszy w historii UE podjęła tak drastyczną decyzję, ale zrobiła to „z ciężkim sercem”.
„Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia uznał dzisiaj Rafała Ziemkiewicza za winnego zniesławienia i pomówienia mnie” – napisał na portalu X Bart Staszewski, aktywista LGBT. Ziemkiewicz został skazany na cztery miesiące ograniczenia wolności i 5 tys. zł na cel społeczny. Wyrok jest nieprawomocny.
Staszewski wytoczył proces Ziemkiewiczowi z art. 212 kodeksu karnego. Za to, że nazwał go na portalu X „łachmytą, który bierze pieniądze z zagranicy za fabrykowanie oszczerstw i potwarzy na ojczyznę”.
Wszystko zaczęło się od postu Janusza Kowalskiego na portalu X na temat „Sylwestra Marzeń”. Aktywista LGBT skrytykował słowa byłego wiceministra rolnictwa i rozwoju wsi Janusza Kowalskiego, po jego reakcji na tęczowe opaski członków zespołu Black Eyed Peas, które mieli na ramionach podczas sylwestrowego występu.
„Homopropaganda w TVP za 1 milion dolarów. To nie była dobra zmiana. Wstyd” – napisał Kowalski.
Staszewski odpowiedział mu: „Janusz Kowalski zarobił przez ostatnie lata w państwowych spółkach około 2 mln 453 tys. zł. Większość tej kwoty przypada na czas zasiadania w zarządzie PGNiG (prawie 2,2 mln zł). Dojna zmiana. Wstyd” — napisał na portalu X.
Na jego wpis zareagował Rafał Ziemkiewicz:
„Nawet jeśli tam nic nie pomógł, to i nie zaszkodził. A ty, łachmyto, bierzesz pieniądze z zagranicy za fabrykowanie oszczerstw i potwarzy na ojczyznę. Życzę sobie w nowym roku doczekać czasów, gdy taka padlina będzie w życiu publicznym otaczana powszechnym ostracyzmem”.
Biuro finansów — według zeznań świadków — miało wykonać przelew na polecenie byłego wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia. Zakup miał też konsultować Mikołaj Pawlak, były rzecznik praw dziecka.
Sejmowa komisja śledcza do spraw inwigilacji Pegasusem przesłuchała w poniedziałek urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości. Komisji nie udało się ustalić, kto decydował o wydaniu pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości na zakup programu i kto sprawdził poprawność rozliczeń. Kolejni świadkowie zapewniali, że nie byli decyzyjni w tej sprawie.
Komisja próbowała odtworzyć wydarzenia z jesieni 2017 roku. To wtedy zapadły decyzje w sprawie finansowania Pegasusa. Jarosław Wyżgowski, dyrektor biura finansów w Ministerstwie Sprawiedliwości zeznał przed komisją, że biuro wykonało przelew na polecenie ówczesnego wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia. Biuro pełniło jedynie funkcję wykonawczą.
Według Wyżygowskiego w sprawie zakupu Pegasusa konsultował się Mikołaj Pawlak, były rzecznik praw dziecka, a w momencie zakupu Pegasusa dyrektor departamentu spraw rodzinnych i nieletnich. Pawlak chciał wiedzieć, jak przelać pieniądze CBA za zakup Pegasusa bez pokazania umowy. Kolejnym przesłuchiwanym świadkiem ma być Mikołaj Pawlak, a komisja będzie kontynuowała wątek finansowy.
Chiński przywódca rozpoczyna swoją wizytę w Europie, w Paryżu spędzi dwa dni. W planach ma też podróż do Węgier i Serbii.
Prezydent Francji Emmanuel Macron podejmuje dziś w Pałacu Elizejskim w Paryżu chińskiego przywódcę Xi Jinpinga. W Paryżu gości też szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Przed wspólnymi rozmowami, trójka przywódców wygłosiła oświadczenia dla mediów.
„Unia Europejska i Chiny chcą dobrych relacji. Biorąc pod uwagę wagę Chin na scenie światowej, nasze rozmowy są kluczem, by zapewnić wzajemny szacunek, by zapobiec nieporozumienim i by znaleźć rozwiązania dla globalnych wyzwań” – mówiła von der Leyen. I dodała:
„I Chiny, i Unia Europejska podzielają zainteresowanie pokojem i bezpieczeństwem, oraz działaniem międzynarodowego porządku opartego na prawie”. Szefowa Komisji Europejskiej dodała też, że UE jest zdeterminowana, by powstrzymać rosyjską agresję przeciw Ukrainie.
Chiński przywódca nazwał Chiny i UE „dwoma ważnymi siłami na świecie”, które chcą partnerstwa, dialogu i współpracy.
Macron podkreślał, że sytuacja międzynarodowa sprawia, ze dialog między UE i Chinami jest ważniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Przywódcy mają rozmawiać między innymi o sytuacji w Ukrainie. Francuski prezydent chce przekonać chińskiego przywódcę do większego nacisku na Rosję. Władimir Putin zapowiedział niedawno, że w tym miesiącu uda się z wizytą do Pekinu.
Tematem rozmów będzie też polityka handlowa. UE rozważa wprowadzenie ceł na eksportowane z Chin samochody elektryczne.
Biuro finansów — według zeznań świadków — miało wykonać przelew na polecenie byłego wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia. Zakup miał też konsultować Mikołaj Pawlak, były rzecznik praw dziecka
Sejmowa komisja śledcza do spraw inwigilacji Pegasusem przesłuchała w poniedziałek urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości. Komisji nie udało się ustalić, kto decydował o wydaniu pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości na zakup programu i kto sprawdził poprawność rozliczeń. Kolejni świadkowie zapewniali, że nie byli decyzyjni w tej sprawie.
Komisja próbowała odtworzyć wydarzenia z jesieni 2017 roku. To wtedy zapadły decyzje w sprawie finansowania Pegasusa. Jarosław Wyżgowski, dyrektor biura finansów w Ministerstwie Sprawiedliwości zeznał przed komisją, że biuro wykonało przelew na polecenie ówczesnego wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia. Biuro pełniło jedynie funkcję wykonawczą.
Według Wyżygowskiego w sprawie zakupu Pegasusa konsultował się Mikołaj Pawlak, były rzecznik praw dziecka, a w momencie zakupu Pegasusa dyrektor departamentu spraw rodzinnych i nieletnich. Pawlak chciał wiedzieć, jak przelać pieniądze CBA za zakup Pegasusa bez pokazania umowy. Kolejnym przesłuchiwanym świadkiem ma być Mikołaj Pawlak, a komisja będzie kontynuowała wątek finansowy.