Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Rzecznik rządu zapytany o możliwość przedłużenia tarczy antyinflacyjnej nie udzielił jednoznacznej odpowiedzi. Podkreślił, że inflacja nie jest już aż tak dużym problemem i próbował przykryć ten problem pomysłem PiS-u na wakacje kredytowe.
„Informujemy o tym zawsze mniej więcej w środku kwartału. Taka decyzja zapadnie w listopadzie zapewne, gdy będą dane makroekonomiczne. Na szczęście inflacja spada” – mówił Piotr Müller na antenie Polsatu.
Rzecznik rządu zwrócił też uwagę, że żadna z partii opozycyjnych nie ma pomysłu równoważnego dla wakacji kredytowych. Premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że kredytobiorcy będą mogli skorzystać z zawieszenia spłacania rat również w 2024 roku. Wiadomo jednak, że w razie wprowadzenia takiego rozwiązania obowiązywać będzie kryterium dochodowe. Rząd na razie nie informuje o jego wysokości.
Müller mówił również o świadczeniach dla obywateli Ukrainy przebywających w Polsce. Jak stwierdził, ma nadzieję, że nie będzie konieczności przedłużenia pomocy na przyszły rok. „Ona ma charakter czasowy” – podkreślał rzecznik rządu.
„Zrobił to raz, zrobi to znowu” – mówi złowieszczym tonem głos lektora w nowym spocie PiS-u, w którym ugrupowanie znów straszy Donaldem Tuskiem i jego rzekomymi planami wpuszczenia do Polski migrantów. Obrazek pokazuje zlepek niezwiązanych ze sobą scen zamieszek ulicznych i ludzi przy drucie kolczastym, kontrastujący z migawkami spokojnego życia rodzinnego. PiS przypomina o temacie w związku z debatą o migracji zaplanowanej w Parlamencie Europejskim.
Nie jesteśmy partią aniołów, ale bez nas Polski nie będzie – przekonywał dziś premier Morawiecki. Kaczyński u Holeckiej o piłkarzu Tusku. Biedroń o wzmocnieniu całej opozycji po Marszu Miliona Serc. Hołownia o Trzeciej Drodze, która jest alternatywą dla trzeciej kadencji PiS
Do wyborów parlamentarnych zostało 13 dni. Co wydarzyło się w kampanii wyborczej w poniedziałek 2 października?
Polityczny poniedziałek zdominowały reakcje na Marsz Miliona Serc. Po stronie opozycyjnej pojawiła się nadzieja i satysfakcja. Po stronie Prawa i Sprawiedliwości – zakłopotanie i wielkie odliczanie.
Politycy PiS przez cały dzień przekonywali, że marsz nie był sukcesem, lecz kompletnym niewypałem. Dlaczego? Bo frekwencja miała okazać się klapą, a ludzie na marszu nieśli wulgarne ośmiogwiazdkowe hasła. Liczby, o których słyszeliśmy ze strony rządzących i wspierających je mediów były naturalnie znacznie niższe niż szacunki podawane przez opozycję, ale mimo wszystko rosły: zaczęło się od 60 tys. ogłoszonego już w niedzielę przez PAP, skończyło na „maksymalnie 200 tys.”.
Przypomnijmy, że organizatorzy i warszawski ratusz szacowali, że w przemarszu wzięło udział około milion osób. Anna Mierzyńska w OKO.press wyliczyła – używając tych samych narzędzi co podczas marszu 4 czerwca – że w Warszawie rzeczywiście mogło się spotkać tak wiele ludzi.
Stołeczna policja upierała się, że to niemożliwe. Frekwencja na godzinę 12:00 wyniosła według nich 60 tys. osób na Rondzie Dmowskiego plus 40 tys. osób na trasie przemarszu. W sumie 100 tys. serc.
Prawda jest taka, że dokładna liczba manifestujących nie interesowała dziś nikogo poza PiS. W Polskę i świat poszedł obraz olbrzymiej mobilizacji bardzo różnych ludzi, a także coraz bardziej wyraźnej współpracy wszystkich ugrupowań opozycji demokratycznej. Już przed marszem zapowiadano, że ważna będzie atmosfera, a także słowa, które padną ze sceny. A podczas Marszu Miliona Serc było wiele uśmiechu i wzruszeń oraz politycznych deklaracji.
O części z nich w notatniku wyborczym napisał dziś redaktor naczelny OKO.press Piotr Pacewicz:
Przeczytaj także:
Na mniej niż dwa tygodnie przed wyborami PiS coraz śmielej przypomina, że 15 października odbędzie się także referendum. Przypominają o tym także fundacje spółek skarbu państwa, która zaangażowały się w kampanię referendalną. Problem w tym, że ich materiały brzmią jak spoty wyborcze Prawa i Sprawiedliwości.
Fundacja PGE opublikowała dziś wideo, na którym widzimy zakłady przemysłowe i pracownika, ubranego w pomarańczowy kombinezon i kask.
Pojawia się plansza z napisem: „Sprzedano warszawski Stoen, elektrociepłownie, PKP Energetyka”, a lektor mówi: „Przez lata Polska była marketem dla zagranicznego kapitału. Wyprzedaż skończyła się w 2016 roku z nadejściem nowego rządu. Głosujesz – decydujesz. Oddaj swój głos w referendum 15 października”.
Fundacja PGE jasno daje do zrozumienia: to PiS zatrzymał szkodliwą prywatyzację polskich państwowych przedsiębiorstw. Wymowa tego krótkiego, szesnastosekundowego spotu, jest bardzo jasna.
Jak pisał w OKO.press Sebastian Klauziński, na 68 podmiotów, które zgłosiły się w sprawie kampanii do Państwowej Komisji Wyborczej, aż 13 to fundacje spółek Skarbu Państwa:
Podczas spotkania z wyborcami w Stalowej Woli premier Mateusz Morawiecki straszył, że bez PiS Polski nie będzie, a kondominium, które zostanie ustanowione w miejscu Rzeczpospolitej będzie rajem dla nielegalnych migrantów, złodziei i mafii, czyli horrorem dla normalnych Polek i Polaków.
Szef rządu wielokrotnie apelował o mobilizacją, wysyłając sprzeczne sygnały: prawie witamy się zwycięstwem, ale oni – czyli opozycja – są bardziej zmobilizowani. Ba, mają też przewagą. To chyba najbardziej kuriozalny fragment przemówienia Mateusza Morawieckiego, który przekonywał, że wybory nie są uczciwe, bo na wynik opozycji pracuje spisek mediów, samorządów, biznesu i Brukseli. Oddajmy głos szefowi rządu:
„Wiemy, że wybory nie są równe. Partia TVN-u, Onetu, Wirtualnej Polski – największe media III RP w jawny sposób – a tak, to nie są media – to propaganda urbanowska, która sprzyja im całkowicie w 110 proc.”
Nie pierwszy raz podczas przemówienia pojawiły się też specyficzne przeprosiny. „My nie jesteśmy na pewno idealni, nie jesteśmy partią aniołów. Na pewno popełniamy błędy, popełniliśmy ich sporo. I za nie możemy i chcemy przeprosić, i ja przepraszam. Zresztą tylko ten, kto nic nie robi, nie popełnia błędów. Ale wszystko, co robiliśmy, robiliśmy z miłości do Polski. I ile się rzeczy udało zrobić, pomyślcie. Ile się udało zrobić dla rodzin, seniorów, osób z niepełnosprawnościami, mniejszych miast, miasteczek, wiosek” – mówił Mateusz Morawiecki.
Nieoczekiwanie wywiadu dla „Gościa Wiadomości” udzielił prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Zapytany przez Danutę Holecką, dlaczego wyborca niezdecydowany miałby głosować na PiS, a nie na opozycję, Kaczyński odpowiedział:
„My gwarantujemy stabilne rządy. Pokazaliśmy to w ciągu ośmiu lat. A tam [red. – po stronie opozycji] będziemy mieli kłótnie między rządzącymi partiami, kłótnie tej formacji z prezydentem – już powiedzieli, że prezydentowi »zmięknie rura« – a to oznacza wojnę. Będziemy mieli wojnę z Bankiem Narodowym, z Trybunałem Konstytucyjnym i szereg innych wojen. I to prowadzi ku anarchii. Zapowiedzi zemsty wiążą się jeszcze z dalej idącymi niebezpieczeństwami” – opowiadał Kaczyński.
„Zamiast spokoju i rozwoju, będziemy mieli wielką awanturę i cofanie się do tyłu, jeśli chodzi o poziom życia. Wybór wydaje się zupełnie prosty – nawet dla człowieka apolitycznego, który nie bardzo interesuje się polityką, z pewnych rzeczy może sobie nie zdawać sprawy. Zwykły rozum podpowiada, by poprzeć tych, którzy rządzą w sposób mniej więcej spokojny i skuteczny, bo oparli się dwóm kryzysom, więc potrafią rządzić. Po drugiej stronie mamy też ogromny deficyt kwalifikacji do rządzenia i wszystkich innych. Jak ktoś gra w piłkę, nie znaczy, że potrafi dobrze rządzić” – mówił Kaczyński, nawiązując do sportowych upodobań Donalda Tuska. „Ja szanuje dobrych piłkarzy, ale nie tych, którzy traktują to jako główne zajęcie, choć piłkarzami nie są” – podsumował prezes PiS.
Gdzie w systemie wizowym najczęściej dochodzi do nadużyć? O scenariuszach korupcji w konsulatach, projekcie Centrum Wizowego w Łodzi oraz faktach i mitach afery wizowej rozmawiamy z Marcinem Krzyżanowskim, iranistą i byłym konsulem RP w Kabulu.
Przeczytaj także:
Trzyosobowa rodzina zginęła, bo ktoś chciał pojechać swoim autem ponad 250 kilometrów na godzinę – a mógł nawet 300. Tragedia na A1 pokazuje, że niebezpieczni kierowcy mogą czuć się na autostradach bezkarnie, nawet jeśli ich wina nie ulega wątpliwości.
Przeczytaj także:
Nie tylko duże miasta. Politycy Koalicji Obywatelskiej przekonują, że obrazki z Marszu Miliona Serc obudziły nadzieję także w Polsce powiatowej, skłaniającej się historycznie bardziej w stronę PiS-u.
W poniedziałek na spotkaniu Kamili Gasiuk-Pihowicz i Radosława Sikorskiego z mieszkańcami Garwolina (Mazowsze) zabrakło krzeseł. „Jesteśmy naładowani energią i jeszcze bardziej zdeterminowani. I jest nas coraz więcej” – napisała na portalu X (wcześniej Twitter) Gasiuk-Pihowicz.
Reporterka polityczna OKO.press Agata Szczęśniak zwraca uwagę, że w maju 2019 roku w podobnym spotkaniu udział wzięło ok. 20 osób. Wówczas w powiecie PiS zdobył ponad 76 proc. głosów.
„Było miło i optymistycznie. Nie było nikogo, kto by robił burzę. Politycy chyba nie spodziewali się takiej frekwencji” – opowiada jedna z uczestniczek poniedziałkowego spotkania.
„Marsz ośmielił” – dodaje Gasiuk-Pihowicz.
„Zwykły rozum podpowiada, żeby poprzeć PiS” – przekonywał w „Gościu Wiadomości” wicepremier Jarosław Kaczyński
Bez żadnej zapowiedzi w „Gościu Wiadomości” wystąpił dziś prezes PiS, Jarosław Kaczyński. Przepytywała go Danuta Holecka, która – używając żargonu piłkarskiego, ważnego dla dziwnej puenty całej rozmowy – nie stroniła od podań na wolne pole.
„Ponoć macie kolejny kryzys” – zaczepiła Kaczyńskiego.
„Jaki kryzys?” – zapytał lekko zdziwiony prezes PiS.
„Taki kryzys, że paliwa staniały” – odpowiedziała zadowolona z siebie Holecka.
„A tak, takich kryzysów poprosimy więcej” – żartował Kaczyński.
W swoich wypowiedziach wicepremier nie odstawał od przekazu PiS zaprezentowanego w Stalowej Woli przez premiera Mateusza Morawieckiego (temu poświęcony jest wpis niżej). Jeśli opozycja wygra wybory, to w Polsce będzie Berlin, a w zasadzie nie wiadomo, czy Polska w ogóle będzie. Na tej narodowej pustyni na pewno ocieplimy stosunki z Rosją, a poziom życia radykalnie się obniży. Polityczna dystopia.
Cały wywód prezesa PiS był jednak mało porywający. Nawet zapytany na koniec, dlaczego wyborca niezdecydowany miałby głosować na PiS, a nie na opozycję, Kaczyński sformułował przydługą, nudną odpowiedź.
„My gwarantujemy stabilne rządy. Pokazaliśmy to w ciągu ośmiu lat. A tam [red. – po stronie opozycji] będziemy mieli kłótnie między rządzącymi partiami, kłótnie tej formacji z prezydentem – już powiedzieli, że prezydentowi »zmięknie rura« – a to oznacza wojnę. Będziemy mieli wojnę z Bankiem Narodowym, z Trybunałem Konstytucyjnym i szereg innych wojen. I to prowadzi ku anarchii. Zapowiedzi zemsty wiążą się jeszcze z dalej idącymi niebezpieczeństwami” – opowiadał Kaczyński. „Zamiast spokoju i rozwoju, będziemy mieli wielką awanturę i cofanie się do tyłu, jeśli chodzi o poziom życia”.
I gdy już wydawało się, że prezes PiS skończył, dodał: „Wybór wydaje się zupełnie prosty – nawet dla człowieka apolitycznego, który nie bardzo interesuje się polityką, z pewnych rzeczy może sobie nie zdawać sprawy. Zwykły rozum podpowiada, by poprzeć tych, którzy rządzą w sposób mniej więcej spokojny i skuteczny, bo oparli się dwóm kryzysom, więc potrafią rządzić. Po drugiej stronie mamy też ogromny deficyt kwalifikacji do rządzenia i wszystkich innych. Jak ktoś gra w piłkę, nie znaczy, że potrafi dobrze rządzić” – mówił Kaczyński, nawiązując do sportowych upodobań Donalda Tuska. „Ja szanuje dobrych piłkarzy, ale nie tych, którzy traktują to jako główne zajęcie, choć piłkarzami nie są” – podsumował prezes PiS.