Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Zaprezentowana dziś we Wrocławiu nowa „piątka” Konfederacji to zagadnienia, które formacja ta uznaje za kluczowe elementy swojego programu. Są nimi:
„Dziś Konfederacja przedstawia już oficjalnie swój pakiet 5 punktów na finał kampanii. Piąta lista, lista numer 5 i nowa piątka Konfederacji, czyli 4 postulaty już znane i piąty dość oczywisty, ale dodany, który chcemy mocno podkreślać na finale kampanii wyborczej” – mówił podczas konferencji prasowej Krzysztof Bosak, jeden z liderów Konfederacji i jedynka tej formacji na liście w Białymstoku.
Dopisanie do listy postulatów wyraźnie antyukraińskiego punktu to próba licytacji z PiS. W ostatnich tygodniach rządząca partia dokonała antyukraińskiego zwrotu w polityce zagranicznej. Premier zapowiadał koniec wysyłania broni do Ukrainy, a rzecznik rządu stwierdził, że świadczenia socjalne dla Ukraińców „nie są dane na stałe”. To pokłosie awantury o import ukraińskiego zboża.
„To ostatnie hasło chcemy podkreślić, dlatego że stosunki Kijowa i Warszawy uległy, chyba można powiedzieć, że maski po prostu opadły. Tam, gdzie był pozór przyjaźni, tam, gdzie był pozór partnerstwa, tam w tej chwili widzimy, że jest twarda gra” – mówił Bosak.
Konfederacja przypomina wyborcom, że jako jedyna, od początku, była sceptyczna wobec polskiej solidarności z walczącą Ukrainą.
„Mówiliśmy o tym, że nie ma infrastruktury przesyłowej na wszystkie produkty z Ukrainy i mówiliśmy od samego początku o tym, że nie ma podstaw, żeby wszystkich w Polsce z paszportem ukraińskim obdarzyć przywilejami, które mają polscy obywatele. Jako jedyni mieliśmy odwagę głosować przeciw specustawom uprzywilejowującym wszystkich cudzoziemców z paszportami z Ukrainy” – wskazywał Bosak.
„Tutaj mówimy o zacieraniu granic między dwoma narodami, które mają swój stan, mają swoją politykę, i które mają swoje interesy” – dodał.
W nowej „piątce” Konfederacja – poza antyukraińskimi lękami – stawia przede wszystkim na postulaty gospodarcze. W 2019 roku „piątka” zaprezentowana przez Sławomira Mentzena brzmiała: „Nie chcemy Żydów, gejów, aborcji, podatków i UE".
Na konferencji prasowej w Olsztynie politycy Lewicy mówili o problemach regionu i komentowali ogłoszony dziś przez GUS gwałtowny spadek inflacji. Scheuring-Wielgus: „Panie Glapiński, naprawdę żaden rozsądny Polak panu w te kłamstwa nie uwierzy”
„Dzisiaj ogłoszono inflację na poziomie 8,2 proc., to dobra informacja. Dlaczego ona spada? Jednym z czynników, który spowodował spadek inflacji, są ceny benzyny. Problem tylko polega na tym, że te ceny benzyny zostały sztucznie zaniżone” – powiedział na konferencji prasowej Lewicy w Olsztynie jeden z liderów tej formacji, Włodzimierz Czarzasty, kandydat z pierwszego miejsca w okręgu 32 (Katowice).
Olsztyn to kolejny przystanek na trasie kampanijnego objazdu Lewicy po Polsce. Dzisiejszą konferencję politycy i polityczki poświęcili w dużej mierze komentarzom do bieżących wydarzeń, a zwłaszcza do ogłoszonego przez GUS gwałtownego spadku inflacji.
„Spada dlatego, że dobrze by było, gdyby przed 15 października w związku z niską ceną benzyny spadła inflacja. I stało się! Problem tylko polega na tym, przed czym przestrzegam: Co będzie z inflacją po 15 października?” – komentował Czarzasty.
„W momencie, kiedy brakuje benzyny na stacjach Orlenu, są dyspozycje, żeby wypisywać na dystrybutorach, że ten jest zepsuty. Jeżeli to jest prawda, a coraz więcej jest takich przesłanek, to świadczy o absolutnym cynizmie tej władzy” – dodał lider Lewicy, odnosząc się do treści maila, który opublikował dziś w mediach społecznościowych „Tygodnik NIE”. W oficjalnym komunikacie Orlen stwierdził, że mail pochodził „z początku września”.
Tematami konferencji pod hasłem „Oligarchowie z PiS nie znają problemów zwykłych ludzi” były dziś także lokalne problemy Warmii i Mazur.
Głos ws. inflacji zabrała posłanka Joanna Scheuring-Wielgus, jedynka Lewicy na liście w Toruniu.
„Rok temu o tej porze ta inflacja wynosiła 17 proc. Więc jeżeli ktokolwiek Wam wmawia, albo przekazuje takie informacje, że ceny się zmniejszają, że inflacja się zmniejsza, to znaczy, że was okłamuje i okłamuje w bardzo bezczelny sposób I teraz z grubej rury. Mnie naprawdę, naprawdę szlag trafia, jak na temat tego życia codziennego wypowiadają się ludzie, którzy z tym życiem codziennym nie mają do czynienia na co dzień. Mówię tu o panu Glapińskim” – mówiła Scheuring-Wielgus.
Posłanka odniosła się do promocyjnego filmiku NBP, w którym bank zachwala spadające ceny.
„Glapiński musiał zapłacić aktorowi, żeby w klipie powiedział, że jest taniej, że ceny wcale nie rosną! My wiemy, jak jest. Dzisiaj byliśmy na targowisku na Grunwaldzkiej. I wszyscy, których spotkaliśmy, klną i są na maksa wkurzeni na sytuację gospodarczą Panie Glapiński, naprawdę żaden rozsądny Polak panu w te kłamstwa nie uwierzy. Rozumiem, że może pan nie wiedzieć, jakie są ceny na ryneczku w Olsztynie czy w Toruniu. Ale niech pan po prostu w tak bezczelny sposób nie okłamuje ludzi!” – apelowała Scheuring-Wielgus.
Kandydatka Lewicy zwróciła się także z apelem do kobiet – grupy demograficznej szczególnie przychylnej Lewicy. Jak pokazuje ostatni sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM, 15 proc. kobiet planuje oddanie głosu na lewicową koalicję.
„Chciałabym zaapelować do wszystkich kobiet, żebyście nie wahały się, czy pójść na wybory. Jest nas 53 proc. w Polsce, stanowimy większość i nie możemy dopuścić do tego, żeby konserwatyści decydowali o tym, jak ma nasze życie wyglądać w przyszłości” – podkreśliła Scheuring-Wielgus.
Marcin Kulasek, jedynka Lewicy w Olsztynie, mówił dziś o najważniejszych problemach województwa warmińsko-mazurskiego. To m.in. wysokie bezrobocie, wykluczenie energetyczne i komunikacyjne.
"Warmia i Mazury powinny być jednym z regionów, w którym żyje się najwygodniej. Niestety tak nie jest. Mamy nadal najwyższe za PiS bezrobocie. Średnio na poziomie 8 proc.! Jedno z największych województw ma ogromne problemy komunikacyjne i nierozwiązany problem zapaści energetycznej. Najdroższa ze wszystkich województw! To bariera rozwoju Krainy Tysiąca Jezior! " – podkreślił Kulasek.
Kandydat Lewicy podkreślił, że jego ugrupowanie zamierza walczyć z wykluczeniem transportowym, odtwarzać lokalne połączenia kolejowe i autobusowe „żeby każdy mógł dojechać ze swojego powiatu, ze swojej gminy do stolicy województwa”.
„Pociąg w każdym powiecie i PKS w każdej gminie, który pozwoli dojechać do stolicy województwa. Brak blisko położonych elektrowni mówi też o energetycznym wykluczeniu naszego regionu. W Polsce ponad 13 mln ludzi jest wykluczonych komunikacyjnie. Wielu z nich mieszka na Warmii i Mazurach” – wskazywał Kulasek.
Bartosz Grucela, dwójka na olsztyńskiej liście Lewicy, przypomniał, że pracownicy spółki Polregio weszli w spór z zarządem i zapowiedzieli strajk na kolei. Żądają podwyżek. Pociągi mogą 10 października nie wyjechać na tory m.in. na Warmii i Mazurach.
„Jesteśmy w stałym kontakcie ze związkowcami i popieramy ich postulaty. 800 zł brutto podwyżki dla maszynistów to niewielka kwota w porównaniu do tego, że zarząd województwa co roku wydaje 35 milionów złotych na lotnisko w Szymanach, z którego nie zawsze odlatują pełne samoloty. Do wielu miast w naszym regionie miast powiatowych nie dojeżdża pociąg, do mniejszych miejscowości nie dojeżdżają autobusy, ale za to zarząd województwa może się chlubić połączeniem lotniczym opłacanym z pieniędzy podatników” – mówił kandydat Lewicy.'
Posłanka KO, Katarzyna Piekarska, poinformowała na portalu X (dawniej Twitter), że dostała informację o bombie w swoim biurze oraz groźby, że „zostanie zastrzelona”.
Na miejsce została wezwana policja. Psy tropiące nie wykryły ładunków wybuchowych, ale policja będzie poszukiwać osoby wysyłającej wiadomości z groźbami pozbawienia życia.
Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński musi opublikować sprostowanie w swoich kanałach social media – postanowił Sąd Okręgowy w Opolu.
Chodzi o historię z Kędzierzyna-Koźla: kandydatka KO na posłankę i nauczycielka z II LO Marzanna Gądek-Radwanowska chciała zabrać uczniów do kina na „Zieloną Granicę” Agnieszki Holland. Wyjście zablokowało kilka osób z Rady Rodziców. Jak podaje portal Opolska360, były to trzy osoby związane z lokalnym środowiskiem prawicowym.
Kiedy sprawa wyszła na jaw, wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński napisał na Facebooku:
„Nauczycielka-polityk PO (kandyduje do Sejmu, szczyci się zdjęciami z prorosyjskim Kołodziejczakiem) chciała wysłać uczniów na putinowski film A.Holland. Rodzice zaprotestowali.”
Minister Jabłoński – zdaniem reprezentujących kandydatkę mecenasów Andrzeja Sieradzkiego i Jacka Różyckiego – chciał zaszkodzić kampanii Gądek-Radwanowskiej oraz zdyskredytować ją w oczach wyborców. Podkreślali również, że minister, pisząc post na Facebooku, nie mógł widzieć filmu. Opublikował go tuż po 8:00 22 września, czyli w dniu, kiedy „Zielona Granica” wchodziła na ekrany kin. Skąd więc miał wiedzieć, czy film jest „putinowski”? (Odpowiedź: nie jest, oczywiście).
„Wszyscy jesteśmy ludźmi i nawet, jeśli mamy odmienne zdanie, to nikt nie ma prawa obrażać drugiego człowieka. A właśnie to uczynił pan minister Paweł Jabłoński. Za tym jednym jego hejterskim wpisem pojawiły się kolejne. Spadła na mnie fala krytyki” – powiedziała Opolskiej360 Marzanna Gądek-Radwanowska.
Kandydatka KO skierowała do sądu pozew w trybie wyborczym. 29 września zapadł wyrok.
Sąd przyznał jej rację i nakazał wiceministrowi publikację sprostowania.
„Polska granica jest jak sito” – mówi poseł KO Jan Grabiec. Trzech posłów ogłosiło kontrolę w Straży Granicznej
„Płot, który miał być miarą sukcesu PiS-u, nie spełnia swojej roli. Nie zabezpiecza Polaków przed nielegalną migracją” – mówił poseł KO Marcin Kierwiński. Razem z Cezarym Tomczykiem i Janem Grabcem ogłosili interwencję poselską po publikacji „Wyborczej”, która ujawniła tajny raport Straży Granicznej. Według raportu bariera nie spełnia swojego zadania, łatwo ją uszkodzić i przekroczyć.
„Politycy PiS robili sobie zdjęcia na tle płotu. Czy teraz pojadą robić zdjęcia przy dziurach w tym płocie?” – pytał Kierwiński.
Cezary Tomczyk dodał: „Pręty są zrobione z aluminium, a nie ze stali. Można je przeciąć każdym brzeszczotem. Ten płot to PiS-owska prowizorka”.
Posłowie KO wyliczali, że mur na granicy kosztował więcej, niż planowano. „1,6 mld zł – mamy najdroższy mur w całej Europie” – powiedział Jan Grabiec.
Posłowie podkreślali, że takie raporty nie powinny być tajne. W ramach interwencji poselskiej chcą uzyskać od Straży Granicznej opisany przez „GW” raport.
„Wyborcza” podaje, że pręty rzeczywiście są wykonane z aluminium, a w środku są puste. Do ich odgięcia wystarczy zwykły lewarek samochodowy, w związku z czym bariera była już uszkadzana ponad tysiąc razy.
Płot jest również bardzo płytko wkopany – na zaledwie 90 cm. Można się więc pod nią podkopać.
Według raportu SG, prawie 17,5 tys. osób przedostało się przez granicę – to dane z elektronicznych wskazań urządzeń na zaporze. „Wyborcza” podaje, że alertów jest zbyt dużo, a funkcjonariusze nie są w stanie wysłać patroli wszędzie tam, gdzie doszło do przekroczenia bariery.
„Według naszych źródeł każdego dnia dochodzi nawet do kilku tysięcy powiadomień. Większość z nich jest fałszywych, bo system kamer i czujników odnotowuje ruchy drzew i krzaków, zwierząt, a nawet momenty, gdy zza drzew wychodzi słońce” – pisze „Wyborcza”. Co więcej, Białorusini i przemytnicy uderzają w pręty w różnych miejscach, co wywołuje kilka alarmów jednocześnie i myli system.
Trudno powiedzieć, w jakim stopniu bariera spełnia swoją rolę. „GW” podaje, że według liczb z raportu jest skuteczna w 60 proc. przypadków. Jednak to nie jest idealny szacunek: wiele osób przechodzi przez granicę kilkukrotnie. Liczbę 17,5 tys. zarejestrowanych przekroczeń trzeba by więc podzielić, ale SG nie podaje, przez ile. Jedynie 1207 osób dostało od SG oficjalną decyzję o cofnięciu z terytorium Polski, a zaledwie 388 skierowano do ośrodków dla uchodźców.
Te niejasności to wynik pushbacków, nielegalnej w świetle unijnego prawa metody, którą stosuje SG. Strażnicy nie rejestrują, ile osób wypchnęli na teren Białorusi
W OKO.press wielokrotnie zwracaliśmy uwagę na to, że bariera nie spełni założonych celów. W ubiegłym roku Małgorzata Tomczak pisała:
"Choć mury faktycznie mogą tamować lub spowalniać przepływ towarów i ludzi na danych odcinkach (choć ich skuteczność jest daleka od zakładanej) to najczęściej prowadzą po prostu do przesuwania się migracji i przemytu na inne, mniej kontrolowane szlaki.
Badania prowadzone na granicach USA i Meksyku oraz Izraelu i Zachodniego Wybrzeża pokazały, że wraz z budową i wzmacnianiem murów granicznych rośnie zorganizowana przestępczość i zależność migrantów od przemytników, a co za tym idzie – zyski tych ostatnich. (...) Istnieją badania wskazujące, że budowa płotu na granicy z Meksykiem pomiędzy rokiem 2007 a 2010 zmniejszyła migrację o ok. 38 proc. Z innego badania, opublikowanego w 2018 roku przez National Bureau of Economic Research, wynika jednak, że zapory graniczne stawiane od 2007 roku zmniejszyły migrację z Meksyku, ale tylko o ok. 5 proc."