Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Zapraszamy do obejrzenia najnowszego odcinka „Programu Politycznego” Agaty Szczęśniak i Dominiki Sitnickiej. Dziś rozmawiają o krajobrazie na opozycji, ukraińskim zbożu i polskim makaronie.
„Słuchajcie. Nie mam wyjścia. Chciałem im zrobić niespodziankę, ale skoro to pytanie padło tak bezpośrednio, to już nie będę kombinował. Mam nadzieję, że słyszy mnie pan Kaczyński. Jarosławie Kaczyński, może masz odwagę, chociaż do swojej telewizji pod skrzydła swoich funkcjonariuszy Rachoniów i innych tego typu PiS-owskich namiestników telewizji stanąć do debaty ze mną. Ja będę o godz. 18 w tej telewizji” – powiedział Donald Tusk w Rzeszowie w odpowiedzi na pytanie wyborcy o udział przewodniczącego PO w debacie TVP.
Do zapowiedzi Tuska odniósł się Jarosław Kaczyński podczas spotkania z wyborcami w Kazimierzy Wielkiej:
„Ludzie pytają mnie, czy wezmę udział w debacie z Tuskiem. A ja mam tego dnia spotkanie w Przysusze. Nie wezmę więc udziału w rozmowie z »kłamczuchem«”.
Debata przedwyborcza w Telewizji Polskiej odbędzie się w poniedziałek 9 października. Do udziału zaproszono sześć komitetów: KO, PiS, Nową Lewicę, Trzecią Drogę, Konfederację i Bezpartyjnych Samorządowców.
Początkowo debata miała odbyć się o godzinie 21, ale TVP przesunęła godzinę rozpoczęcia na 18.30. „To oznacza, że władze TVP nie chcą, by starcie polityków obejrzało zbyt wiele osób. Z informacji Onetu wynika to m.in. z obaw sztabu Prawa i Sprawiedliwości, że w programie pojawi się sam Donald Tusk” – pisał w Onecie Kamil Dziubka.
Nie wiadomo jeszcze, kto będzie reprezentował pozostałe komitety. Program poprowadzą Michał Rachoń i Anna Bogusiewicz. Transmisję będzie można oglądać na kanałach TVP1, TVP Info i TVP Polonia.
W debacie padnie siedem pytań, każdy z polityków będzie miał łącznie 7 minut do wykorzystania, w tym 60 sekund na swobodną wypowiedź.
Na spotkaniu z wyborcami w Busku-Zdroju Jarosław Kaczyński zaatakował ignorowaną wcześniej przez PiS Trzecią Drogę. Zwrócił uwagę, że podczas debaty o pakcie imigracyjnym w Parlamencie Europejskim, europosłowie PSL nie sprzeciwiali się mu tak samo jak ci z KO.
„PSL ma sojusz z grupą Hołowni, a tam jest pani Thun, która jest wręcz fanatyczną zwolenniczką tego typu rozwiązań” – dodał.
Wypomniał też PSL-owi decyzje, które podejmował w koalicyjnym rządzie z Platformą Obywatelską.
„Nie wierzcie deklaracjom opozycji, nie wierzcie PSL-owi, bo on na tych terenach ma duże wpływy, więc warto o tym powiedzieć. […] Przecież Kosiniak-Kamysz wziął na siebie najgorsze rzeczy, jakie mówiono, można to usłyszeć na tych taśmach, to znaczy podniesienie wieku emerytalnego na wsi, dla kobiet o 12 lat. Także zabór środków z OFE, więc jeżeli to zrobiło, to i to też zrobią. Będą mogli udawać, że oni mają inne zdanie, ale no cóż, tak trzeba” – mówił prezes PiS w Busku-Zdroju.
Jak pisała dziś „Wirtualna Polska”, zepchnięcie Trzeciej Drogi pod próg wyborczy jest głównym celem ostatnich dni kampanii Prawa i Sprawiedliwości. Jeśli wynik TD nie przekroczy 8 proc., PiS może liczyć na rządzenie przez trzecią kadencję (z ewentualną pomocą Konfederacji). Tymczasem ostatnie sondaże odnotowują wzrost poparcia dla komitetu PSL i Polski 2050. W sondażu Ipsos dla OKO.press TD wskazało 8 proc. respondentów, czyli 2 pkt proc. więcej niż w poprzednim badaniu. W dzisiejszej rozmowie z TVN Szymon Hołownia zapewniał, że Trzecia Droga ma dziś 11-12-procentowe poparcie, a celuje w wynik między 12 a 15 procent.
Szef Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński wystąpił na comiesięcznej konferencji po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej. Zapowiedział wytłumaczenie powodów kolejnego obniżenia stóp procentowych. 4 października RPP obniżyła je o 0,25 pkt. proc., w tym stopę referencyjną do 5,75 proc. Najwięcej czasu poświęcił jednak narzekaniom na dziennikarzy i ekonomistów krytykujących NBP.
Odnosił się m.in. do reakcji na spot NBP informujący, że inflacja przestała rosnąć od kilku miesięcy.
„One są niezmiernie głupie, często idiotyczne. Można je określić jednym zdaniem: inflacja bardzo spada, ale w rzeczywistości rośnie.[…] Ci ludzie są nierzeczywiści jacyś, powinni się otrząsnąć. Powinni pamiętać pseudoekonomiści, że wszystko zostaje w internecie. […] Inflacja spadła, czy wam się to podoba, czy nie. Przed wyborami, bardzo mi przykro, nie mieliśmy na to wpływu. Zaraz będzie 7 proc., na koniec roku będziemy między 6 a 7 proc., a w przyszłym roku będzie 5 proc., czyli będziemy szli w stronę inflacji pełzającej – mówił.
Glapiński częściowo ma rację: ceny w ostatnich miesiącach nie rosną. Wzrastały jednak wcześniej, dlatego we wrześniu 2023 w porównaniu z wrześniem 2022 r. inflacja wyniosła 8,2 proc.
Zahamowanie inflacji jest jednak efektem interwencji państwa. Przede wszystkim obniżenia cen paliw przez Orlen, zamrożeniu cen energii elektrycznej i wprowadzeniu darmowych leków dla seniorów i młodzieży. Według wyliczeń Polityki Insight działania Orlenu obniżyły inflację nawet o 1,9 punktu procentowego.
„Dopiero w połowie miesiąca będziemy mieć pełne dane, ale gdyby uwzględnić te trzy czynniki, o których rozmawiamy, inflacja wyniosłaby 10,3 proc.” – mówił OKO.press dr Adam Czerniak z Polityki Insight.
Tego rodzaju wyliczenia Adam Glapiński mocno zdenerwowały Adama Glapińskiego, co zresztą sam przyznał:
„Jak państwo myślą, jaki jest wpływ spadku cen paliw na spadek inflacji z miesiąca na miesiąc? Wiem, że jestem trochę zdenerwowany. Ale jaki jest wpływ? 0,0. Panowie profesorowie, doktorzy, politycy, opamiętajcie się, jak można tak kłamać, całą dobę, na okrągło?” – mówił Glapiński. – „Mam gdzieś kampanię wyborczą. Nie obchodzi mnie. Nic nie poradzę, że spadek inflacji nastąpił akurat przed wyborami” — zapewniał prezes NBP.
Ukraina zawiesiła skargi przeciwko Polsce, Słowacji i Węgrom w Światowej Organizacji Handlu (WTO) i pracuje nad „całościowym rozwiązaniem” sporu – powiedział w czwartek wiceminister gospodarki Ukrainy Taras Kaczka.
„Widzimy, że ten problem będzie wyeliminowany w ciągu najbliższych tygodni i miesięcy. (...) Tak więc, póki poszukujemy praktycznego rozwiązania, nasze spory w WTO na dzisiaj są zawieszone” – oświadczył Kaczka w rozmowie z dziennikarzami podczas wizyty w Brukseli.
„Czekamy na potwierdzenie tych informacji” – napisał na X polski minister rolnictwa Robert Telus.
Skarga do WTO dotyczyła przedłużenia embarga na import ukraińskiego zboża, które Polska, Słowacja i Węgry przedłużyły bez porozumienia z UE.
26 września odbyły się rozmowy Grupy Wyszehradzkiej, w których uczestniczył minister polityki rolnej i żywności Ukrainy. Ministrowie rolnictwa Polski, Czech, Węgier i Słowacji uznali, że wycofanie przez Ukrainę skargi do WTO na embargo na zboża poprawiłoby atmosferę we wzajemnych relacjach.
Nasi wschodni sąsiedzi starali się przedstawić plan na kontrolę swojego eksportu. Ukraińcy w Brukseli zaproponowali system pozwoleń na eksport kolejnych partii zboża, konsultowanych z państwami UE i Komisją Europejską. Według Polskiej Agencji Prasowej taka propozycja nie spodobała się polskiemu ambasadorowi przy UE.
Według ekspertów zniesienie embarga przez Polskę wcale nie nie zdestabilizowałoby polskiego rynku.
„Ceny światowe, a co za tym idzie także ceny w kraju, są znacząco niższe, a podaż lokalna na tyle duża, że firmy nie są zainteresowane importem z Ukrainy. W przypadku rzepaku, zakłady tłuszczowe kontraktują ziarno na dostawy w grudniu i styczniu, co pokazuje, że nie mają potrzeby poszukiwania surowca poza naszymi granicami” – w połowie września pisał na swoim blogu Mirosław Marciniak, niezależny analityk rynków rolnych.
Jak pisał w OKO.press Marcel Wandas, wiele wskazuje więc na to, że polski rząd wplątał się w awanturę, która nie ma większego sensu: „Jedynym efektem mógłby być zysk wyborczy Prawa i Sprawiedliwości – o ile oczywiście rolników przekona prężenie muskułów przez polityków tej formacji”.
Przeczytaj także: