Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Aż 111 kandydatów na posłów i senatorów w wyborach parlamentarnych to samorządowcy, którzy wcześniej głosowali za „strefami wolnymi od LGBT”
Aż 111 kandydatów na posłów i senatorów w wyborach parlamentarnych to samorządowcy, którzy wcześniej głosowali za „strefami wolnymi od LGBT”.
„Osoby, które z bezmyślności lub koniunkturalizmu powielały bzdurną narrację o wymyślonej ideologii, chcą teraz dostać się do Sejmu. Prośbę o głosy powinny poprzedzić przeprosiny osób LGBT plus, które żyją w ich gminach i powiatach” — mówi Maja Heban ze Stowarzyszenia Miłość Nie Wyklucza.
Przypomnijmy, że niemal dwa lata temu, na fali moralnej paniki i nagonki wobec społeczności LGBT, gminy w Polsce zaczęły przyjmować homofobiczną uchwałę przeciwko tzw. „ideologii LGBT”. Pisaliśmy o tym tutaj.
Teraz Jakub Gawron, aktywista Atlasu Nienawiści, zebrał informację o osobach, które głosowały za przyjęciem homofobicznych uchwał.
Najwięcej kandydatów, którzy poparli „strefy wolne”, ubiega się o mandat w województwach:
Na listach PiS znalazło się aż 80 takich osób, a kolejne 15 trafiło do Trzeciej Drogi. Konfederacja wystawiła 6 kandydatów, a pozostałe listy, w tym Nowa Lewica, po jednym. Oprócz radnych, w wykazie osób, które przyczyniły się do przyjęcia uchwał, znajdują się też wójtów i starostów.
Strefy „wolne od LGBT” w latach 2019-2020 stały się międzynarodowym skandalem. Unia Europejska wszczęła postępowanie przeciwko Polsce i zagroziła odcięciem samorządów od funduszy. A miasta jak Tuchów i Kraśnik straciły umowy o partnerstwie z zagranicznymi gminami.
"W ostatnich latach »strefy wolne od LGBT« pojawiały się w mediach głównie w dwóch kontekstach. Po pierwszy przy okazji kolejnych spraw sądowych przegrywanych przez samorządy, które oskarżyły aktywistów Atlasu Nienawiści oraz Barta Staszewskiego o zniesławienie, ponieważ monitorowali i nagłaśniali ich publiczne przecież decyzje. Drugi kontekst to masowe uchylanie homofobicznych deklaracji w celu ratowania dotacji dla samorządów" — mówi Hubert Sobecki ze Stowarzyszenia Miłość Nie Wyklucza.
Dodaje: "Wiele »stref« wciąż istnieje, bo nie wszystkie uchwały uchylono. Ale uważamy, że nawet o tych wycofanych trzeba pamiętać. Politycy, którzy wzywali do powstrzymania ideologii LGBT, powinni być z tego rozliczeni przez wyborców.
O uchylenie "stref wolnych od LGBT' apelował do samorządów Rzecznik Praw Obywatelskich. Posiłkował się wyrokiem Naczelnego Sądu Administracyjnego, który uznał deklaracje za dyskryminujące i podjęte bez podstawy prawnej.
„Jednostki, które zignorowały wezwanie RPO, będą musiały tłumaczyć się ze swojej bezczynności przed wojewódzkimi sądami administracyjnymi. NSA, czyli naczelny organ administracji publicznej, potwierdził, że uchwały wymierzone w społeczność LGBT plus są niezgodne z prawem i muszą zostać wycofane. Dla samorządowców, którzy je wprowadzili, to po prostu kompromitacja. To, że teraz ponad setka takich osób startuje do parlamentu, tylko pokazuje brak profesjonalizmu i odpowiedzialności” — mówi Maja Heban.
„Zrobił to świadomie. Sytuacja była bardzo nieprzyjemna, bo tak mnie uderzył pojazdem, że upadłem i doznałem potłuczenia. Udałem się do szpitala, a o sprawie zawiadomiłem policję. Dowodem jego zachowania jest nagrany filmik w tej sprawie” – mówi Piotr Kaleta, poseł PiS. Na nagraniu opublikowanym na Faceboku twierdzi, że został potrącony przez działacza Komitetu Obrony Demokracji.
„Padłem ofiarą nienawiści do Prawa i Sprawiedliwości” – mówi Kaleta.
Mężczyzna miał zrywać plakaty z wizerunkiem Kalety. Poseł zainterweniował, między mężczyznami doszło do nieporozumienia. Mężczyzna wsiadł do samochodu, a parlamentarzysta próbował go zatrzymać. Ten potrącił go jednak drzwiami samochodu i odjechał. „Zrobił to świadomie” – mówi Kaleta.
Policja zatrzymała 81-latka, który dostał zarzut naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego i gróźb karalnych. Teraz gromadzi materiał dowodowy. Na razie policja nie potwierdziła informacji, że mężczyzna to działacz KOD.
Przypomnijmy, że w piątek 22 września 2023 roku doszło do ataku na Borysa Budkę, który robił zakupy w Galerii Katowickiej. W pewnym momencie zaczął być wyzywany przez jednego z mężczyzn, który nazwał go „nazistą”, „Niemcem” i „świnią Tuska”. Potem popchnął polityka i wytrącił mu z ręki telefon.
Budka zaalarmował policję, która była na terenie sklepu. Mężczyzna został zatrzymany.
„Był bardzo agresywny. Ten człowiek mówił językiem TVP. Ludzie oglądają to, co wypisywane jest na paskach i potem w to wierzą. Jeśli tak dalej będzie, to dojdzie do tragedii. Jestem pełen obaw” – mówił po ataku Borys Budka.
Straż Graniczna nie robi niczego, czego wcześniej nie robiła – wynika z wypowiedzi przedstawicieli służb po tym, jak premier zapowiedział wzmożone kontrole na granicy ze Słowacją. „Są tylko kontrole wyrywkowe, które nie mają charakteru stałego. Nie możemy w żaden sposób utrudniać swobody podróżowania przez granice wewnętrzne Unii Europejskiej” – przekazała redakcji RMF FM rzeczniczka Straży Granicznej Anna Michalska.
Przy niektórych z przejść ze Słowacją stoją pojazdy Straży Granicznej. Jeśli wierzyć wypowiedziom jej funkcjonariuszy, sytuacja nie zmieniła się w stosunku do poprzednich dni. Straż ma prawo przeprowadzać rutynowe kontrole w ramach obowiązujących regulacji, które nie naruszają w żaden sposób zapisów o Strefie Schengen. „Kontrole nie mogą mieć w żadnym wypadku wymiaru kontroli granicznych, gdyż jest to zakazane kodeksem granicznym Schengen” – mówiła Michalska.
To sprzeczne z zapowiedziami Mateusza Morawieckiego, który miał zlecić ministrowi spraw wewnętrznych i administracji ustanowienie kontroli „busików, busów, samochodów, autobusów, które można podejrzewać o to, że tamtędy migrują nielegalni imigranci.” Potrzeba „uszczelnienia” naszej południowej granicy miałaby wynikać ze wzmożonego ruchu „nielegalnych migrantów” przez tak zwany szlak bałkański, prowadzący z południa Europy do krajów północnego-zachodu i przechodzącego między innymi przez Słowację.
Sąd w Warszawie zdecydował o zabezpieczeniu wobec Zbigniewa Ziobry, polegającym na zakazie wypowiedzi wiążących Agnieszkę Holland i jej twórczość z reżimami totalitarnymi
Już na początku września Agnieszka Holland zapowiadała, że odpowie prawnie na słowa, które skierował w jej kierunku Zbigniew Ziobro. "Przed taką nikczemnością mam zamiar bronić się na drodze prawnej” – pisała w oświadczeniu. Jak stwierdziła, zmusił ją do tego wpis ministra sprawiedliwości, który porównał jej twórczość z propagandą nazistowskich Niemiec.
„W III Rzeszy Niemcy produkowali propagandowe filmy pokazujące Polaków jako bandytów i morderców. Dziś mają od tego Agnieszkę Holland…” – brzmiał wpis Ziobry na portalu X (twitter.com). Dziś prawnicy Agnieszki Holland podkreślili, że to tylko jedna z wielu skandalicznych wypowiedzi ministra, który ze swoją retoryką wpisał się w ton krytyki obozu rządzącego pod adresem reżyserki.
Przeczytaj także:
„Sąd okręgowy w Warszawie wydał zabezpieczenie w sprawie Agnieszki Holland przeciwko ministrowi Ziobrze” – przekazali we wtorek prawnicy Michał Wawrynkiewicz i Sylwia Grzegorczyk-Abrams. Jak podkreślali, zarządzenie zostało wydane bez udziału tzw. neo-sędziów. Zabezpieczenie wydane wobec Ziobry zakłada, że do czasu prawomocnego wyroku nie będzie mógł wypowiadać się o Agnieszce Holland i jej twórczości w mediach społecznościowych i tradycyjnych, zestawiając jej charakter z „reżimami autorytarnymi znanymi z historii lub współczesnymi” – wyjaśniał Wawrynkiewicz.
„Wypowiedzi nie ograniczyły się do jednego tweeta. Nastąpił cały szereg jego wypowiedzi w przeróżnych mediach, także mediach społecznościowych na jej temat, bardzo negatywnych, bardzo obraźliwych, zestawiających jej twórczość i osobę z propagandą reżimów autorytarnych” – kontynuował prawnik zapowiadając, że po uzyskaniu zabezpieczenia do sądu na pewno trafi pozew wobec ministra sprawiedliwości. Agnieszka Holland ma domagać się w nim przeprosin za wszystkie obraźliwe wypowiedzi Ziobry, a także wpłaty pieniędzy na cel społeczny.
„Post Zbigniewa Ziobry w sposób oczywisty narusza moje dobra osobiste i stanowi zniesławienie” – pisała Holland w swoim oświadczeniu. Jednocześnie podkreśliła, że nie może odpuścić tej sprawy również w związku z trudną historią, której doświadczyła Polska w ubiegłych dekadach. – „W naszym kraju, doświadczonym śmiercią, okrucieństwem i cierpieniem milionów podczas II wojny światowej, porównanie do sprawców tych zdarzeń jest wyjątkowo bolesne i wymaga odpowiedniej reakcji. Stawianie mnie w jednym szeregu z propagandystami III Rzeszy jest tak nikczemne, że pozostawia zero przestrzeni na jakąkolwiek polemikę.”
Po premierze filmu „Zielona granica” Agnieszkę Holland krytykował nie tylko Zbigniew Ziobro. Do ataku na reżyserkę przystąpił cały obóz rządzący i jego otoczenie. Prezydent Andrzej Duda stwierdził, że najnowszy obraz twórczyni „ucieszył Moskwę i Mińsk”. Premier Mateusz Morawiecki zarzucił jej „szkalowanie” funkcjonariuszy Straży Granicznej.
„Jesteśmy w szczególnym momencie kiedy nasi przeciwnicy polityczni w oparciu o film »Zielona granica« chcą rozpętać festiwal pogardy, splugawić polski mundur, zbezcześcić honor polskiego funkcjonariusza” – mówił Morawiecki. W ostatnich dniach politycy próbowali powiązać Holland między innymi z Koalicją Obywatelską, przekonując, że premiera „Zielonej Granicy” stanowi „przygotowania do rozebrania bariery” na granicy polsko-białoruskiej po sformowaniu rządu przez ugrupowania opozycyjne.
„To absolutnie niespotykane. Widać, że sytuacja eskaluje, ale naprawdę ciężko mi to komentować. Zrobiłam swoje, nie mam się z czego tłumaczyć. Raczej liczę na wsparcie” – komentowała reżyserka w wywiadzie z Antonem Ambroziakiem z OKO.press.
„Ale wydaje mi się, że trafiłam też w czuły punkt. Władza włożyła dużo wysiłku w to, by ludzie nie wiedzieli, co dzieje się na pograniczu polsko-białoruskim. Temu służyło wprowadzenie stanu wyjątkowego, wypchnięcie z »zony zakazanej« dziennikarzy, filmowców, medyków, organizacji humanitarnych. Chodziło to, żeby odgrodzić ludzi od dramatu uchodźców, wyizolować tych, którzy do nas trafiają, kontrolować nawet obrazy. Opinia publiczna była w pewnym sensie, w swojej masie, odcięta od tego, co się tam naprawdę działo. A ja po prostu zebrałam wszystkie możliwe dokumenty, świadectwa, fakty i pokazałam prawdę, którą oni chcieli ukryć” – mówiła nam artystka.
Przeczytaj także:
„Nie można w kampanii kłamać. Złożyliśmy pozew w trybie wyborczym przeciwko Donaldowi Tuskowi. Liderzy dużych partii politycznych budują swoją kampanię na emocjach, atakach i kłamstwie” – poinformowali przedstawiciele Bezpartyjnych Samorządowców w mediach społecznościowych. Komitet odnosi się do wypowiedzi lidera Koalicji Obywatelskiej ze spotkania z wyborcami w Pile. Tam ostrzegał swoich sympatyków przed sympatyzowaniem z konkurencyjnym ugrupowaniem.
„iecie, Bezpartyjni Samorządowcy to fajnie brzmi. To oni tam będą może Rafała Trzaskowskiego szukali na liście, tak? To jest przystawka PiS. Mówię o tym w sposób absolutnie odpowiedzialny. To jest komitet, który ma pomóc PiS dalej rządzić” – mówił Tusk.
Postępowanie w trybie wyborczym powinno zakończyć się w ciągu 24 godzin.