Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Lider Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty twierdzi, że w nowym Sejmie zabraknie głosów dla ustawy o liberalizacji prawa aborcyjnego. Przeciwko są między innymi posłowie PSL.
„Mówię to bez arogancji, mówię to bardzo grzecznie i z dystansem do wszystkich tych, którzy technicznie głosowali z różnych względów na inne partie: proszę państwa, to jest tak – oddaliśmy głosy na inne partie i słusznie, bo to są partie opozycyjne, ale są tego konsekwencje” – mówił w RMF FM przewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty – „Konsekwencją jest na przykład to, że aborcja w tym Sejmie moim zdaniem nie przejdzie.”
Lewica zgłaszała postulat, by aborcja była dopuszczalna bez ograniczeń do 12 tygodnia ciąży. Rzeczywiście, w nowym Sejmie najpewniej zabraknie głosów za takim rozwiązaniem. Na naszych łamach pisała o tym Magdalena Chrzczonowicz. Według jej obliczeń ustawa liberalizująca restrykcyjne prawo może liczyć na około 195 podniesionych rąk. O takim wyniku głosowania mogłyby przesądzić przede wszystkim głosy konserwatywnych posłów Polskiego Stronnictwa Ludowego, które razem z Polską 2050 w wyborach startowało pod szyldem Trzeciej Drogi.
„Przeciw będą zapewne sam Władysław Kosiniak-Kamysz, Andrzej Grzyb, Marek Sawicki, Mirosław Maliszewski, Urszula Nowogórska, Marek Biernacki, Dariusz Klimczak, Stefan Krajewski, Paweł Bejda, Czesław Siekierski, Krzysztof Paszyk, Piotr Zgorzelski, Bożena Żelazowska, Zbigniew Ziejewski, Stanisław Tomczyszyn. Posłowie ci głosowali przeciwko projektowi legalnej aborcji w 2022 roku, a dwoje z nich (Grzyb, Sawicki) nawet za drugim czytaniem projektu Kai Godek w 2020 roku. Krzysztof Hetman w europarlamencie głosował razem z PiS przeciwko wpisaniu aborcji do Karty Praw Podstawowych, więc można przypuszczać, że jest przeciw” – wylicza wicenaczelna OKO.press.
Przecieki mówiące o treści umowy koalicyjnej sugerują, że sprawa aborcji znajdzie się poza umową koalicyjną. Przewodniczący PSL Władysław Kosiniak-Kamysz przekonywał, że nie można w nie włączać „spraw światopoglądowych”. To nie sprawy światopoglądowe, ale prawa człowieka – ripostowali przedstawiciele Lewicy.
Osobną sprawą jest ustawa ratunkowa, zdejmująca odpowiedzialność karną z osób decydujących się na aborcję i pomagających w przeprowadzeniu zabiegu. Według Magdaleny Chrzczonowicz możliwe, że Trzecia Droga w całości wstrzyma się od głosu, co pozwoli na przeprowadzenie ustawy przez Sejm. Ostatnią przeszkodą w takiej sytuacji mogłoby być weto prezydenta.
Wszystko wskazuje na to, że Konfederacja – typowana przed wyborami na koalicjanta PiS – zagłosuje przeciwko rządowi Mateusza Morawieckiego. Mówił o tym jeden z liderów formacji, Przemysław Wipler.
„Bez zaskoczeń. Żaden z posłów Konfederacji oczywiście w żadnym wariancie nie poprze Mateusza Morawieckiego przy uzyskiwania wotum zaufania” – zapowiedział Wipler.
Na taki sam scenariusz wskazuje wypowiedź Krzysztofa Bosaka. „Mateusz Morawiecki musi odejść, niech odejdzie w niesławie! PiS próbuje stwarzać pozory, że jeszcze jest jakaś piłka w grze. Nie ma żadnej piłki w grze. Jest po wyborach. PiS te wybory przegrał, nie ma i nie będzie w Sejmie większości, która chce, żeby PiS rządził. Alternatywą dla PiS-u, skompromitowanego po 8 latach rządzenia, jest Konfederacja!” – napisał w mediach społecznościowych Bosak.
Chodzi rzecz jasna o pieniądze – zasugerował jeden z liderów Lewicy po tym, jak prezydent powierzył misję formowania rządu Mateuszowi Morawieckiemu. Tym samym przedłużył życie obecnego gabinetu, który przez kilka tygodni będzie mógł korzystać z profitów ze sprawowania władzy.
„Czy to jest mądre? Wątpię. Czy to wiele zmienia? Powiem państwu szczerze, wiele to nie zmienia, przedłuża to proces o dwa tygodnie, może trzy. Wielu cwaniaków, panie prezydencie, na podstawie pana decyzji zrobi kaskę, poprzedłużają sobie czasy wypowiedzenia z trzech miesięcy do roku albo do półtora, ktoś podpisze jakiś kontrakt. Przyzwolił pan potencjalnie na dwa-trzy tygodnie cwaniactwa” – mówił Czarzasty na antenie RMF FM.
Szef Gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek wyraził mocne poparcie dla Mateusza Morawieckiego. Premier, wyznaczony do misji tworzenia rządu, ma być mocno „zdeterminowany”. Jednocześnie Mastalerek potwierdził, że premierem mógł być Władysław Kosiniak-Kamysz.
W Polsacie News Marcin Mastalerek bronił decyzji prezydenta o powierzeniu misji tworzenia rządu Mateuszowi Morawieckiemu. Jak stwierdził, przekazanie takiego zadania przedstawicielowi partii z najlepszym wynikiem wyborczym to dobry zwyczaj nie tylko w Polsce. W Hiszpanii zadanie tworzenia rządu przypadło Partii Ludowej, która dostała najwięcej głosów, choć potem nie udało jej się utworzyć swojego gabinetu.
„Nie trzeba być na wakacjach w Hiszpanii, by wiedzieć, że kolega Donalda Tuska z Europejskiej Partii Ludowej wygrał wybory z wynikiem powyżej 30 proc., dostał misję tworzenia rządu, na co miał dwa miesiące. Dopiero potem Socjaliści otrzymali możliwość uformowania rządu. Czy wtedy Donald Tusk krzyczał, jeździł do Brukseli, próbował swojego kolegi przekonać, że nie warto się starać?” – pytał retorycznie Mastalerek.
„Premier Morawiecki jest zdeterminowany, by stworzyć rząd. Bardzo tego chce, i dostał swoją szansę. Czy wyglądał wczoraj na upokorzonego? Mam wrażenie, że nie” – podkreślał szef gabinetu prezydenta
Mastalerek przekonywał, że Morawiecki ma też mocniejszy mandat od Tuska wśród popierających go parlamentarzystów.
„Wyborcy Trzeciej Drogi nie głosowali na Donalda Tuska, politycy partii Razem zapowiadali, że nie poprą premiera Tuska”. – stwierdził polityk, dodając, że zapowiedź utworzenia koalicji nie daje gwarancji, że taka w rzeczywistości powstanie. - „Daję przykład 2005 roku, kiedy miała formować się koalicja PO-PiS, ale była wyłącznie w mediach, nie istniała naprawdę.”
Mastalerek musiał odpowiedzieć również na pytanie o współpracę ze środowiskiem PSL. Członek partii Marek Sawicki otrzymał wczoraj od Dudy tymczasową i symboliczną, choć prestiżową funkcję marszałka-seniora otwierającego pierwsze posiedzenie Sejmu. Szef gabinetu prezydenta wyjawił, że ludowcy mogli liczyć na o wiele więcej, a przy odpowiednim nastawieniu lider ugrupowania Władysław Kosiniak-Kamysz mógłby liczyć nawet na premierostwo.
„Prezes Kosiniak-Kamysz powiedział wtedy: tylko Donald Tusk” – odpowiedział Mastalerek. Jak stwierdził, teka premiera mogłaby przypaść Kosiniakowi-Kamyszowi, gdyby miał choćby „jedną dziesiątą” determinacji, którą przedstawił Morawiecki. – „W 2025 roku będą wybory w PSL-u. Może wtedy ktoś przypomni liderowi partii: Władek, mogłeś być premierem.”
„Andrzej Duda nie słabnie na tym ruchu, ale kompromituje Mateusza Morawieckiego, który stracił kontakt z rzeczywistością” – oceniał Adam Szłapka z Koalicji Obywatelskiej po decyzji prezydenta o powierzeniu misji tworzenia rządu obecnemu premierowi.
W TVN24 Szłapka mówił, że spodziewał się wyznaczenia Morawieckiego do tej roli. „Konstytucja mówi wyraźnie: prezydent ma dowolność” – zauważył Szłapka. Jednocześnie stwierdził, że do zachowania prezydenta można przyczepić się w innych sprawach – na przykład w przypadku jego postawy wobec kryzysu praworządności w Polsce.
„Gdyby było tak, że w wyniku wyborów PiS miałby 235 mandatów (większość – przyp. aut), to jestem przekonany, że Morawiecki nie byłby premierem, Zbigniew Ziobro by do tego nie dopuścił” – stwierdził Szłapka.