„Żądamy muru, który nas zabezpieczy przed nachodźcami". Robert Bąkiewicz, który niedawno bronił kościołów przed kobietami, teraz chce bronić Straży Granicznej przed uchodźcami i lewicą
Od kilkunastu dni na granicy polsko-białoruskiej koczuje kilkadziesiąt osób. Polska Straż Graniczna odmawiała nie tylko wpuszczania ich na terytorium Rzeczpospolitej, ale nie pozwalała również złożyć im wniosków o ochronę międzynarodową. A nawet nie dopuszczała okolicznych mieszkańców, by przekazali uciekinierom wodę i jedzenie.
Reporterzy OKO.press byli na miejscu jako jedni z pierwszych, kontekst międzynarodowy i reakcje polskich władz opisujemy tu:
We wsi Ussnarz Górny pod granicą przebywają 32 osoby poszukujące schronienia. Jak relacjonowała „Kurierowi Porannemu" Kalina Czwarnóg z Fundacji Ocalenie, Straż Graniczna otoczyła je tak szczelnie, że nie mogą spacerować. „Nie mogą nawet oddalać się od obozowiska w celu załatwienia potrzeb fizjologicznych" - opowiada Czwarnóg. Przez całą dobę osoby te nic nie jadły, bo pogranicznicy nie pozwalali na przekazywanie im jedzenia. Zrobił to dopiero poseł Lewicy Maciej Konieczny.
W czwartek 19 sierpnia 2021 przyjechał tam Robert Bąkiewicz, prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości i twórca Straży Narodowej.
„Jest Bąkiewicz otoczony przez grupę swoich zamaskowanych ochroniarzy, co wygląda doprawdy idiotycznie ? Z głośników narodowców płynie doniosła, smętna, narodowa muzyka" - opisał przyjazd Bąkiewicza Adam Bohdan z Fundacji Dzika Polska.
Bąkiewiczowi towarzyszyło trzech lub czterech mężczyzn z zasłoniętymi twarzami. Kiedy udzielał wywiadów, stali blisko, skierowani do niego plecami, niczym ochrona. Przyjechali vanem z napisem: „447. Przeciwko bezprawnej grabieży Polski”.
„W tej chwili jest prowadzona wojna przeciwko nam" - stwierdził Bąkiewicz, opowiadał o inwazji i wojnie hybrydowej, za którą stoi Putin.
Choć z jednej strony jest 30-osobowa nieuzbrojona grupa wyczerpanych ludzi, wśród których są kobiety i dzieci, a z drugiej — kilkudziesięciu żołnierzy pod bronią, lider narodowców przyjechał bronić tych drugich.
„Potrzebne jest im wsparcie, dlatego że tu wokół nas jest mnóstwo lewicowych aktywistów, lewicowo-liberalnych mediów, które atakują psychicznie, naciskają na tych ludzi" - mówił Bąkiewicz.
Przyjechał z apelem i deklaracją. Chce, żeby na granicy powstało wysokie ogrodzenie - mur. A Straży Granicznej dziękował i oferował pomoc: „Jesteśmy gotowi jako straż Narodowa jako wolontariat wspomagać polskie służby".
Zamierza też „wspierać działalność miejscowej ludności, aby zapewnić im bezpieczeństwo i wywierać presję na postawienie muru na granicy”.
Nie pierwszy raz Bąkiewicz oferuje usługi swojej Straży Narodowej. Kilka miesięcy temu miała ona „chronić kościoły". Październik i listopad 2020. Trwały protesty po ogłoszeniu decyzji TK, która de facto zakazała w Polsce aborcji. Już w pierwszych dniach manifestacje zaczęły gromadzić się pod kuriami, zdarzały się też protesty w kościołach. Narodowcy postanowili kościołów bronić.
„W niedzielę, 25 października 2020, na schodach Kościoła Św. Krzyża w Warszawie, szef Stowarzyszenia Marsz Niepodległości i jego ludzie ze Straży Marszu szarpali kobiety, ciągnęli, popychali, zabierali im flagi i kartki z hasłami" - relacjonowaliśmy.
Narodowcy sami zgłosili się do proboszcza i zaoferowali pomoc. A oto jak ona wyglądała:
„Podeszło do nas kilku karków i powiedzieli, że mamy się stąd wynosić. Nie chciałyśmy, więc nas wynieśli. Mam obtarcia, oczywiście policja nic nie widziała" - opowiada nam kobieta, która protestowała w warszawskim kościele Świętego Krzyża. Inną z protestujących zrzucono ze schodów, zabrała ją karetka"
Za teksty na ten temat Bąkiewicz pozwał OKO.press.
W czerwcu 2021 okazało się, że to właśnie Straż Narodowa została najhojniej wsparta przez rządowy Fundusz Patriotyczny. Kwotą 1,7 mln zł dofinansowany został projekt „Bezpieczeństwo i profesjonalizm w trakcie organizacji i przebiegu wydarzeń patriotycznych i religijnych – warunkiem koniecznym w utrwalaniu tożsamości kulturowej”.
Bąkiewicz mówi o osobach próbujących dostać się do Polski „nachodźcy". Według słownika Witolda Doroszewskiego „nachodźca” to „niepożądany przybysz, najeźdźca”. To określenie od kilku lat pojawia się na skrajnej prawicy.
Zbitki uchodźcy-nachodźcy używa nie od dziś poseł Konfederacji Grzegorz Braun. W jednym z tekstów jeszcze w 2018 roku ostrzegał, że „nachodźcy" przybywają do Europy, żeby ją podbić.
Ale już wcześniej tym słowem posługiwał się poseł PiS - Bartłomiej Stawiarski. Kiedy podczas kryzysu migracyjnego w 2017 roku burmistrz opolskiego Namysłowa zadeklarował, że gmina przyjmie jedną rodzinę z Bliskiego Wschodu, ówczesny poseł PiS zareagował w mediach społecznościowych: „Nie sądziłem, że dożyję tej chwili, że burmistrz Namysłowa będzie chciał przyjmować w mojej gminie islamskich uchodźców - »nachodźców«”.
Taki język odwraca role: ludzie, którzy są ofiarami przemocy w swoich krajach, przedstawiani są jako najeźdźcy.
„Takie sformułowania, jak »zalew imigrantów«, »fala uchodźców«, a także używanie w tym kontekście takich słów, jak »najazd«, »inwazja«, »nachodźcy«, jest przejawem dehumanizacji osób migrujących. Używanie tego typu języka może wzbudzać w odbiorcach strach, wzmagać uprzedzenia i przyczyniać się do negatywnego nastawienia wobec cudzoziemców i cudzoziemek" - pisze Kalina Czwarnóg w przewodniku, jak pisać o migrantach.
Zaś socjolożka Izabela Wagner zwraca uwagę: „W języku francuskim (także angielskim) jest używany termin exilé – exiled – określający osoby przebywające na wygnaniu – wychodźców. To termin obligujący do ratowania”.
Granica Polski z Białorusią ciągnie się przez 418 km. „Najbardziej narażony na nielegalne przekroczenie granicy jest odcinek o długość 187 km" - twierdzi MSWiA. I właśnie na tym odcinku służby rozciągają drut kolczasty. „Prawie 100 km [drutu] na granicy polsko-białoruskiej. Za chwile dalsze 50 km" - cieszył się w środę wiceszef MSWiA Maciej Wąsik.
Zapytany w Polsat News, co myśli o Krzysztof Bosak, lider frakcji narodowców w ramach Konfederacji, odpowiedział: „Jeżeli jest skuteczny, to znaczy, że jest dobry".
I ciągnął: „Jeżeli nie byłby dobry, to nie byłby budowany plot na granicy Węgier, Litwa nie podjęłaby decyzji o zbudowaniu płotu na granicy swojej z Białorusią od momentu, kiedy Białoruś zaczęła tysiące emigrantów z różnych stron świata wysyłać Litwinom, po to żeby testować ich zdolność do ochrony granic. Nie byłoby bardzo wysokich płotów na granicy Hiszpanii od 20 chyba lat. Nie byłoby budowanego płotu na granicy meksykańsko-amerykańskiej, nie byłoby płotów na granicy z Autonomią Palestyńską w Izraelu. Nie może być tak, że wszystkie państwa na świecie się mylą”.
Latem 2017 roku prawicowi ekstremiści też chcieli zapewnić bezpieczeństwo Europie. Za ponad 200 tysięcy euro z publicznej zbiórki wyczarterowali statek C-Star, którym pływali po Morzu Śródziemnym. Chcieli powstrzymywać organizacje pozarządowe, które na morzu pomagały płynącym na pontonach i łodziach uchodźcom. Misja zakończyła się kompromitacją ekstremistów. Np. podczas postoju na Cyprze część załogi pochodząca ze Sri Lanki poprosiła o azyl.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze