0:000:00

0:00

Wydarzenia podczas blokady wycinki w Puszczy Białowieskiej 13 września 2017 miały wyjątkowo dramatyczny przebieg. Pierwszy raz zdarzyło się, że aktywista Obozu dla Puszczy z miejsca akcji trafił prosto do szpitala. Wcześniej, przez kilka minut, był dociskany do ziemi przez kilku strażników leśnych.

"Jeden wcisnął mi kciuk głęboko w krtań, drugi założył dźwignię na bark i wykręcił rękę za plecami. Trzeci wykręcał nogę. Byli bezwzględni, chcieli, żeby bolało" - mówił Łukasz Łyskawka, 26-letni alpinista przemysłowy z Poznania.

Potem strażnicy rzucili go twarzą do ziemi i wcisnęli ją w błoto. Mężczyzna, jak mówi, bał się, że się udusi. "Na plecach usiadł mi bardzo ciężki strażnik, jeszcze inny stanął na rurze, którą miałem na drugiej ręce" - dodał.

Po badaniu tomograficznym w szpitalu okazało się, że są zmiany pourazowe: "krwiak i stłuczenie w okolicy lewej kości czołowej, nierówny zarys łuski kości czołowej lewej, zadrapania na szyi". Nie było potrzeby hospitalizacji, więc mężczyzna mógł wrócić do obozu.

Wszystko to rozgrywało się na oczach innych aktywistów ekologicznych. Jeden ze strażników rzucił do aktywistki: "Co ci się tak ręce trzęsą? Naćpałaś się. Widać te oczy". Należy podkreślić, że aktywistom nigdy nie udowodniono spożywania substancji psychoaktywnych, choć w okolicy rozpuszczano takie plotki. OKO.press pisało o tym tu:

Przeczytaj także:

Potem dodał: "na studia nie zarobicie w ten sposób", sugerując tym samym, że protestujący robią to za pieniądze.

Gdy zaś kobiety krzyknęły, by strażnicy nie szarpali mężczyzny, bo to go boli, te sam funkcjonariusz powiedział przeciągle z satysfakcją w głosie: "Maaa być ból".

Opisane wydarzenia przedstawia ten film:

OKO.press zwróciło się do Lasów Państwowych, by skomentowały działania swoich funkcjonariuszy.

LP: "Straż Leśna chroni bezpieczeństwa aktywistów"

"13 września na terenie nadleśnictwa Białowieża wycinano uschnięte bądź połamane, opierające się o inne, drzewa. Większość z nich znajdowało się przy drodze" - napisała w odpowiedzi dla OKO.press Anna Malinowska, rzeczniczka Lasów Państwowych. Dodała też, że działania te są zgodne z postanowieniem Trybunału Sprawiedliwości UE. Przypomnijmy, że zdaniem aktywistów z Obozu dla Puszczy tego dnia wycinka była prowadzona w III strefie ochronnej UNESCO, gdzie ciąć nie wolno.

Malinowska napisała też, że teren prac wycinkowych jest objęty całkowitym zakazem wstępu i nikt inny, poza osobami uprawnionymi, nie może tam przebywać. "Ponieważ prace prowadzone na terenie nadleśnictwa są blokowane, Straż Leśna jest zmuszona zabezpieczać pracujące tam osoby i sprzęt oraz samych aktywistów z organizacji ekologicznych" - dodaje.

Jednak w kontekście działań Straży Leśnej podczas prawie wszystkich blokad, zapewnienia o rzekomym "zabezpieczaniu" aktywistów wyglądają dość blado. Podczas niektórych wcześniejszych akcji, strażnicy leśni zachowywali się bowiem agresywnie i z przesadną brutalnością względem aktywistów ekologicznych. Nie dbali również należycie o bezpieczeństwo protestujących.

Niektóre przykłady z wcześniejszych blokad:

  • 29 sierpnia podczas odpinania od blokowanej maszyny jednej z aktywistek uszkodzono palec. Tego dnia ściągnięto również aktywistę Greenpeace w sposób, który zagrażał jego bezpieczeństwu.
  • 18 lipca Straż Leśna nie nakazała operatorowi harvestera wyłączenia silnika pracującej maszyny, choć byli do niej przykuci protestujący. Funkcjonariusze podczas rozbijania blokady wykręcali aktywistom ręce i próbowali zabierać telefony.
  • 7 lipca Straż Leśna brutalnie obeszła się z aktywistą, który sygnalizował, że ma chory kręgosłup, jest po operacji i że zastosuje się do poleceń strażników.

LP: "ubolewamy, że musimy stosować środki przymusu bezpośredniego"

Anna Malinowska z LP ma również inne zdanie na temat opisywanych wydarzeń z 13 września. To jej wersja:

"Na filmie nagranym przez jednego ze strażników leśnych widać, że pod koła pracującej maszyny rzuca się młody mężczyzna. Strażnicy leśni starają się odciągnąć go na bezpieczną odległość. To udaje się im dopiero po kilku minutach. Mężczyzna, zablokowany pomiędzy pniami, cały czas się szarpie. Nie chce puścić ciężkiego kawałka metalowej rury, który trzyma w rękach. Nie widać, aby ktokolwiek na nim siadał ani go dusił (wbrew temu co twierdzi aktywista). Widać, że aktywista kurczowo trzyma się kłody drewna, obejmując ją nogami i rękami, a strażnicy siłą go odciągają, po czym wynoszą na bok. W tym samym czasie kolejni aktywiści starają się podejść w pobliże maszyny. Strażnikom udaje się ich powstrzymać. Nie ma szarpaniny, czy brutalnego przepychania opisanego przez niektóre media. Straż Leśna po powstrzymaniu mężczyzny, z własnej inicjatywy, wezwała pogotowie. Mężczyzna po przewiezieniu do szpitala i badaniu lekarskim został zwolniony".

Dodaje też, że LP jest przykro, iż dochodzi o sytuacji, które zmuszają Straż Leśną do użycia przymusu środków przymusu bezpośredniego. Strażnicy mają do tego prawo na podstawie art. 47 ust. 3 ustawy o lasach. "Wolelibyśmy, aby protestujący reagowali na wezwania ustne strażników" - dodaje.

I przypomina, że każda osoba mająca zastrzeżenie do pracy Straży Leśnej może złożyć skargę do przełożonego oraz do prokuratury. Z informacji uzyskanych przez OKO.press wynika, że być może poturbowany skorzysta z tej drugiej opcji.

"Ma boleć" niedopuszczalne

"Jeśli chodzi o innego strażnika, który mówi „ma boleć”, to jego zachowanie i słowa są niedopuszczalne. Insynuacje odnośnie środków odurzających również" - pisze do OKO.press Malinowska.

Funkcjonariusz już został upomniany. LP planują też wyciągniecie innych konsekwencji. "Upomnimy wszystkich strażników, aby nie dochodziło do podobnych sytuacji w przyszłości" - dodaje rzeczniczka.

To nie pierwszy przypadek nieregulaminowego zachowania strażnika leśnego podczas blokady. Wcześniej, jeden z nich miał naszywkę z hasłem żołnierzy Łupaszki "Śmierć wrogom ojczyzny". LP uznały jego strój za nieregulaminowy i cofnęły go z delegacji. Z informacji przekazywanych mediom przez aktywistów wynika, że był on też szczególnie brutalny względem protestujących.

Od początku wakacji LP zwiększyły liczbę strażników leśnych, którą szef Lasów Konrad Tomaszewski nazwał "Ogólnopolską Grupą Interwencyjną w Puszczy Białowieskiej". Co tydzień do Puszczy przyjeżdża dodatkowych 64 strażników z Polski. OKO.press pisało o tym tu:

;

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze