Przyrodnicy alarmują, że nadleśnictwa planują ogromną wycinkę, niezgodną z wytycznymi Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Lasy deklarują: bierzemy pod uwagę starolasy, planowanych rezerwatów nie ruszymy
Leśnicy chcą prowadzić wycinki na 90 proc. powierzchni dwóch bieszczadzkich nadleśnictw – informują organizacje przyrodnicze. Taki projekt przedstawiły nadleśnictwa Stuposiany i Lutowiska w ramach prac nad planami urządzania lasów (PUL). To dokument tworzony raz na 10 lat, który jest przeglądem drzewostanu, ale również wyznacza cele gospodarki, miejsca, gdzie będzie prowadzona wycinka i te, gdzie nie będzie żadnych prac.
Na zdjęciu: aktywiści Greenpeace podczas wizji terenowej w Bieszczadach
„Przez ostatnie lata regularnie patrolujemy i nagłaśniamy niszczenie Puszczy Karpackiej. Od wyborów w 2023 roku słyszymy od leśników, że się zmienili i teraz już będą chronić przyrodę. Niestety zupełnie co innego robią po cichu w terenie. Nowe plany urządzenia lasu pokazują, że w Lasach nic się nie zmieniło" — komentowała Hanna Pater, aktywistka Inicjatywy Dzikie Karpaty.
11 czerwca 2025 zakończyły się konsultacje społeczne w sprawie obu projektów PUL. Organizacje złożyły do nich uwagi. Uważają, że gospodarka leśna w Bieszczadach powinna być prowadzona wyłącznie na gruntach porolnych zalesianych po wojnie. Zarzucają jednocześnie, że nadleśnictwa łamią polecenie Ministerstwa Klimatu i Środowiska, ustalenia Ogólnopolskiej Narady o Lasach, chcą ciąć na terenie planowanych rezerwatów i starolasów.
Szczegółowo opisywaliśmy to tutaj:
Zapytaliśmy Lasy Państwowe o projekty PUL dla bieszczadzkich nadleśnictw. Poprosiliśmy również, żeby Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych (RDLP) z Krosna odniosła się do zarzutów, jakie stawiają organizacje.
Greenpeace w uwagach do PUL dla dwóch bieszczadzkich nadleśnictw zaznacza, że przez ostatni rok oraz po dwóch Ogólnopolskich Naradach o Lasach (rozmowach na linii Ministerstwo-LP-organizacje, które miały skutkować stworzeniem nowej strategii ochrony lasów) ustalono:
„Po zapoznaniu się z projektem PUL (...) stwierdzamy, że nie wyczerpuje przedstawionych powyżej elementów strategii wzmocnienia ochrony lasów w Polsce” – pisze organizacja.
RDLP z Krosna na pytanie, czy nadleśnictwa wzięły pod uwagę ustalenia ONOL-u oraz czy wyznaczyły starolasy, odpowiada, że oba projekty PUL „zostały przygotowane zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa oraz w oparciu o szczegółową inwentaryzację terenową, która objęła blisko 30 tys. ha lasów".
„Ochrona starodrzewów została wzięta pod uwagę przy tworzeniu PUL – powierzchnie te zostały ujęte w formie wyłączeń z użytkowania oraz modyfikacji zabiegów gospodarczych. Należy zaznaczyć, że zgodnie z poleceniem Ministra Klimatu i Środowiska, Lasy Państwowe zidentyfikowały lasy zgodnie z kryteriami (...) wypracowanymi w ramach ONOL" – informuje Agata Nowakowska, zastępczyni Dyrektora ds. Gospodarki Leśnej w RDLP Krosno.
„W ramach prac nad projektami PUL przeprowadzono pełną inwentaryzację taksacyjną, której wynikiem jest szczegółowe rozpoznanie struktury i wieku drzewostanów.
Choć pojęcie »starolas« nie występuje w obowiązujących przepisach prawa, dane pozyskane podczas inwentaryzacji pozwalają na identyfikację drzewostanów o zaawansowanym wieku, które objęto szczególną formą ochrony – poprzez wyłączenie ich z użytkowania lub ograniczenie zabiegów gospodarczych"
– podkreśla.
Wyjaśnijmy: nadleśnictwa w projekcie podzieliły swoją powierzchnię na tereny wyłączone z wycinki, tereny z ograniczeniem i modyfikacją gospodarki leśnej, i te, gdzie będą realizowane cięcia. Organizacje ekologiczne podkreślały, że to dobry kierunek. Ich zdaniem niedobre są jednak proporcje. Przyrodnicy wskazują, że powierzchnia, gdzie planowane są prace, są wielokrotnie większe niż te, gdzie wycinek nie będzie.
W stanowisku przesłanym przez RDLP z Krosna czytamy również, że „Projekty PUL dla Nadleśnictw Lutowiska i Stuposiany są zgodne z kierunkami działań wyznaczonymi podczas ONOL. Uwzględniają zarówno istniejące działania ochronne, jak i dodatkowe ograniczenia wynikające z wytycznych Ministra Klimatu i Środowiska oraz Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych".
„Niektóre tereny zostały zabezpieczone w projektach PUL, to fakt. Ale chodzi o skalę – a ta jest niewystarczająca. W projekcie dla Nadleśnictwa Lutowiska zaledwie 8 proc. drzewostanów pozostawiono bez wskazówek gospodarczych. W Stuposianach jest to niewiele ponad 9 proc. powierzchni leśnej zalesionej nadleśnictwa" – mówi Radosław Ślusarczyk z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.
RDLP w Krośnie podaje inne dane. Zdaniem leśników „łącznie ponad 11 proc. powierzchni Nadleśnictwa Lutowiska i ponad 25 proc. powierzchni Nadleśnictwa Stuposiany zostało objęte szczególnymi formami ochrony w projektach PUL”. Radosław Ślusarczyk odpowiada: rozmawiamy o tym, ile ochronimy drzewostanów, a nie ogólnej powierzchni Nadleśnictw, w którą wchodzą również obszary nieleśne.
Wysłaliśmy do RDLP w Krośnie pytanie, co konkretnie wliczają w 11 i 25 proc. podanych w stanowisku.
Jednak gdyby nawet na obszarach podanych przez leśników znajdowały się jedynie drzewa, wciąż skala jest niewystarczająca – uważają przyrodnicy.
Klub Przyrodników w uwagach przekazanych RDLP w Krośnie wylicza, że ich zdaniem w Nadleśnictwie Stuposiany z wycinki powinno być wyłączone 30 proc. powierzchni (tzw. strefa I). „Oczekiwalibyśmy [wyznaczenia] strefy II, czyli »ograniczającej realizację funkcji produkcyjnych«, obejmującej wszystkie niezaliczone do strefy I drzewostany na siedliskach w stanie naturalnym i zbliżonym do naturalnego, tj. poziomie ok. 30 proc. powierzchni nadleśnictwa” – czytamy w uwagach.
Dla Lutowisk, zdaniem Klubu Przyrodników, powinno być to odpowiednio 20 i 22 proc. powierzchni Nadleśnictwa.
Greenpeace, Pracownia na rzecz Wszystkich Istot i Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze swoją propozycję wyłączeń przedstawiły na mapach:
„Paradoks tych nadleśnictw polega na tym, że oba są trwale deficytowe. Koszty ich działalności przewyższają przychody, więc są dofinansowywane z Funduszu Leśnego. Dla Lasów Państwowych to nie jest problem, bo to bardzo bogata firma z przychodem za 2024 rok na poziomie ponad 13 mld zł. Stać ich na utrzymanie deficytowych nadleśnictw. Ale to oznacza, że z wycinki lasów w innych rejonach Polski dopłacają do miejsc, gdzie gospodarka się nie opłaca, tylko po to, żeby utrzymać status quo. Ktoś powie: ale nadleśnictwa są potrzebne, leśnicy są potrzebni w terenie. Owszem, ale niepotrzebna jest zakrojona na szeroką skalę gospodarka leśna, która ani nie służy przyrodzie, ani nie generuje zysków" – wyjaśnia Radosław Ślusarczyk. Jego zdaniem w nadleśnictwach bieszczadzkich większość powierzchni powinna być wyłączona z gospodarki leśnej.
Podkreśla również, że Nadleśnictwo Lutowiska w projekcie PUL ignoruje postanowienie Sądu Okręgowego w Krośnie z dnia 17 sierpnia 2022.
„Chodzi o wydzielenie, gdzie rosną starolasy i jest to potwierdzone miejsce rozrodu niedźwiedzi. Sąd, tu cytuję, nakazał leśnikom wstrzymanie »wszystkich działań zmierzających do wycinania drzew z tego wydzielenia«. A teraz to samo wydzielenie znalazło się w planie urządzania lasu jako miejsce, gdzie prowadzona będzie wycinka. Nadleśnictwo nie może stawiać się ponad prawem. Dla Lasów Państwowych to nie jest problem, bo to naprawdę bardzo bogata firma", mówi Ślusarczyk.
Organizacje przyrodnicze w uwagach do PUL dla obu nadleśnictw zauważają, że nie wzięto pod uwagę planowanych rezerwatów.
Dla Nadleśnictwa Lutowiska są to:
Dla Nadleśnictwa Stuposiany to:
„Do czasu zakończenia prowadzonych przez RDOŚ procedur administracyjnych związanych z ewentualnym powołaniem nowych rezerwatów, wymienione obszary nie posiadają formalnego statusu rezerwatów przyrody. Niemniej jednak zgodnie z poleceniami MKIŚ, do czasu zakończenia procedur uznania za rezerwat wszelkie prace na tych terenach zostały wstrzymane, niezależnie od istniejących w planach wskazówek gospodarczych" – odpowiada RDLP w Krośnie.
Radosław Ślusarczyk komentuje: „Plany urządzenia lasu to jest święta księga dla leśników. Na bazie PUL buduje się plany finansowo-gospodarcze nadleśnictw. Jeśli czegoś nie ma w planie do wycinki, to nie jest brane pod uwagę w planie finansowo-gospodarczym na dany rok. Taki finansowy plan to wytyczna, na podstawie której rozpisuje się przetargi z zakładami usług leśnych i wchodzi w teren. Więc wpisanie do PUL obszarów cennych przyrodniczo, przesądza o ingerencji w ten teren. Przypomnę, że PUL tworzy się raz na 10 lat, a więc plany i pomysły ministerstwa środowiska danej kadencji nie mają tu znaczenia.
My później spotykamy się z taką argumentacją, że jak coś jest w PUL-u, to nie można już tego ochronić, nie można wycofać się z prac.
Pan nadleśniczy, który też się zmienia w zależności od przetasowań politycznych, mówi, proszę pana, ale ja nic nie mogę zrobić, dlatego że ja mam to wszystko zapisane w planie urządzenia lasu. Muszę się go trzymać, bo od tego zależy plan finansowo-gospodarczy i wszystko musi się spinać. Innymi słowy: jeśli wprowadzimy tereny planowanych rezerwatów do PUL-i, to jest to dla nich śmierć. Po wycinkach utracą swoje walory i nie będzie już powodu by tworzyć w tych miejscach rezerwaty".
Przyrodnicy zarzucali nadleśnictwom również to, że nie biorą pod uwagę ministerialnego moratorium, które ogłoszono w styczniu 2024. Resort środowiska zakazał wycinek w najcenniejszych przyrodniczo miejscach. Lasy Państwowe w rozmowie z Gazetą.pl przyznają, że „na podstawie inwentaryzacji terenowej zaproponowały lokalizacje ograniczeń gospodarki inne niż w obowiązującym moratorium".
Ireneusz Kimla, naczelnik Wydziału Urządzania Lasu z RDLP w Krośnie dodał, że powierzchnia wyłączona z cięć pozostaje bez zmian (ok. 2000 ha), ale zmienia się to, jaki obszar obejmuje.
„Terenowi terenowi nierówny„ – komentuje Radosław Ślusarczyk.„Nawet jeśli nadleśnictwo wyznacza jakiś obszar, który wyłączy z gospodarki, ale w zamian za to chce ciąć w starolasach, projektowanych rezerwatach przyrody i wokół niedźwiedzich gawr, to jaki przyroda ma z tego pożytek?” – dodaje.
Kimla w rozmowie z Gazetą.pl podkreślał również, że nadleśnictwa „szukają balansu". Według niego lokalna społeczność i pracownicy związani z branżą drzewną widzą plan dla bieszczadzkich lasów zupełnie inaczej niż przyrodnicy. Sprzeciwiają się nowym, a nawet istniejącym już formom ochrony przyrody.
Co dalej z PUL dla Lutowisk i Stuposian? RDLP w Krośnie informuje, że spłynęły w sumie 24 wnioski w ramach konsultacji – zarówno od organizacji, jak i od lokalnych społeczności. Teraz RDLP będzie oceniało uwagi i zdecyduje, czy zostaną włączone do planu.
Projekty PUL musi zaakceptować dyrektor LP Witold Koss, a później Ministerstwo Klimatu i Środowiska.
Przyrodnicy apelują, żeby plany zostały porządnie zrewidowane.
„Czy Ministerstwo podpisze się pod dokumentem, który jest sprzeczny ze strategią resortu?" – zastanawia się Ślusarczyk. „Ministerstwo mówi przecież: nie tniemy w starolasach, nie tniemy w rezerwatach, ogłaszamy moratorium. Tymczasem Nadleśnictwa wpisują starolasy, tereny objęte moratorium, planowane rezerwaty do planów wycinek i liczą, że minister to podpisze. Problem w tym, że wiele nadleśnictw w Polsce realizuje PUL-e nawet bez zatwierdzenia ministra. Jest to wprost sprzeczne z ustawą o lasach.
W Lasach Państwowych funkcjonuje interpretacja, według której samo złożenie PUL do podpisu wystarczy. Jeszcze zanim ten podpis zostanie złożony, można już wchodzić z pracami do lasu. Znamy także przykłady, gdzie leśnicy wycinali drzewa o wymiarach pomnikowych jeszcze przed przeprowadzeniem oceny oddziaływania na środowisko i konsultacjami społecznymi PULI. To powoduje, że nie możemy być spokojni o bezpieczeństwo tych lasów" – dodaje.
Dziennikarka, reporterka, kierowniczka działu klimatyczno-przyrodniczego w OKO.press. Zajmuje się przede wszystkim prawami zwierząt, ochroną rzek, lasów i innych cennych ekosystemów, a także sprawami dotyczącymi łowiectwa, energetyki i klimatu. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu, laureatka Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego za reportaż o Odrze i nagrody Fundacji Polcul im. Jerzego Bonieckiego za "bezkompromisowość i konsekwencję w nagłaśnianiu zaniedbań władz w obszarze ochrony środowiska naturalnego, w tym katastrofy na Odrze". Urodziła się nad Odrą, mieszka w Krakowie, na wakacje jeździ pociągami, weekendy najchętniej spędza na kajaku, uwielbia Eurowizję i jamniki (a w szczególności jednego rudego jamnika).
Dziennikarka, reporterka, kierowniczka działu klimatyczno-przyrodniczego w OKO.press. Zajmuje się przede wszystkim prawami zwierząt, ochroną rzek, lasów i innych cennych ekosystemów, a także sprawami dotyczącymi łowiectwa, energetyki i klimatu. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu, laureatka Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego za reportaż o Odrze i nagrody Fundacji Polcul im. Jerzego Bonieckiego za "bezkompromisowość i konsekwencję w nagłaśnianiu zaniedbań władz w obszarze ochrony środowiska naturalnego, w tym katastrofy na Odrze". Urodziła się nad Odrą, mieszka w Krakowie, na wakacje jeździ pociągami, weekendy najchętniej spędza na kajaku, uwielbia Eurowizję i jamniki (a w szczególności jednego rudego jamnika).