0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Żuchowicz...

W poprzedniej analizie nastrojów społecznych pod koniec stycznia ogłosiliśmy alarm dla Rafała Trzaskowskiego i Koalicji 15 października: nastroje w styczniu pogarszały się trzeci miesiąc z rzędu, również trzeci miesiąc z rzędu spadała liczba zwolenników rządu i także trzeci miesiąc z rzędu spadała przewaga Rafała Trzaskowskiego nad Karolem Nawrockim w hipotetycznej drugiej turze wyborów.

Wskazywaliśmy, że jeśli ten trend utrzyma się w kolejnych miesiącach do wyborów, sytuacja Trzaskowskiego w starciu jeden na jeden z Nawrockim może stać się dramatycznie trudna.

Wszystko dlatego, że teoretycznie układ rządzący może wygrać wbrew bardzo złym nastrojom Polek i Polaków, ale jest to ekstremalnie trudne. W ostatnim ćwierćwieczu udało się to tylko raz: Donaldowi Tuskowi w 2011 roku. Wtedy na trzy miesiące przed wyborami nastroje społeczne były o 2 pkt. proc. gorsze, niż dziś (i do wyborów tylko się pogorszyły), a liczba zwolenników rządu o 1 pkt. proc. mniejsza niż obecnie (dużo mniejsza była również liczba przeciwników, aż jedna trzecia badanych deklarowała obojętność).

W kolejnych latach obserwowaliśmy już prostą zależność: fatalne nastroje to porażka rządzących (dwa razy w 2015 roku oraz w 2023 roku), niezłe lub dobre nastroje to sukces wyborczy władzy (2019 i 2020 rok).

Stąd poprawa nastrojów w lutym to bardzo dobra wiadomość dla Trzaskowskiego i Tuska:

liczby wciąż wskazują na stan ostrzegawczy, ale alarm można (przynajmniej chwilowo) odwołać.

W szczegółach wygląda to następująco.

  • Ocena rządu netto, czyli różnica między zwolennikami a przeciwnikami, poprawiła się w ciągu miesiąca o 9 pkt proc.: z -12 do -3.
  • W tym samym ujęciu nastroje społeczne polepszyły się o 13 pkt proc., różnica między odsetkiem osób deklarujących, że kraj zmierza w dobrym kierunku i tymi, którzy sądzą, że w złym, zmniejszyła się z -27 do -14 pkt proc.
  • Ocena rządu Donalda Tuska jest silnie skorelowana z wiekiem badanych: młodsi Polacy znacznie rzadziej (w 29 proc.) są zwolennikami rządu, niż starsi badani (43 proc.)
  • Po trzech miesiącach regularnych spadków zwiększyła się uśredniona przewaga Trzaskowskiego nad Nawrockim w hipotetycznej drugiej turze wyborów: z 9,6 do 11,3 pkt proc.
  • To wszystko sprawia, że nastroje i ocena rządów oddaliły się od stanu alarmowego, który wyznaczają oceny sytuacji i rządzących w analogicznym okresie przed wyborami w 2015 i 2023 roku.

Jak na nastroje wpłynie Donald Trump?

Badanie CBOS zostało przeprowadzone jeszcze przed kulminacją kryzysu stabilności wywołanego polityką Donalda Trumpa wobec Ukrainy. To ważne, bo za tym kryzysem idzie silna polaryzacja debaty publicznej wokół strategicznego dylematu: czy wobec obecnej nieprzewidywalności Stanów Zjednoczonych nadal powinniśmy opierać nasze bezpieczeństwo militarne głównie na USA, czy też przesunąć akcent w stronę Unii Europejskiej z nadzieją na szybkie działania polepszające zdolności wojskowe UE.

To z kolei ma swoje przełożenie na kampanię wyborczą: PiS (mocniej) oraz Konfederacja próbują opisać obóz Koalicji 15 października jako rozsadnik „antyamerykańskiej rebelii", który skłóci nas z Trumpem i odda los Polski w niepewne i słabe europejskie ręce.

Rafał Trzaskowski próbuje ustawiać się w tym sporze jako gwarant polityki „rozsądnej”, takiej, która nie odwraca się od USA, ale jednocześnie wymaga od państw europejskich większej jedności i wysiłku w sprawie zbrojeń. Premier Tusk występuje tu jako skrzydłowy Trzaskowskiego, mocniej stawiając akcent na Unię Europejską.

Co z tego wyniknie w kontekście wyborów?

Z jednej strony nie ulega wątpliwości, że nasza podświadomość społeczna automatycznie kojarzy bezpieczeństwo Polski z parasolem w postaci amerykańskiego zaangażowania wojskowego w naszym kraju. W tym sensie próba ustanowienia takich ram debaty publicznej, w których Trzaskowski i Tusk będą skutecznie przedstawieni jako politycy wrodzy Donaldowi Trumpowi (a więc w domyśle antyamerykańscy), może przynieść zyski Karolowi Nawrockiemu wedle zasady:

jaki Trump jest, taki jest, ale jest.

Tym bardziej że Unię Europejską kojarzymy jako gwaranta naszego dobrobytu, a nie bezpieczeństwa.

Z drugiej strony, im mniej zrozumiałe będą działania administracji Trumpa, im bardziej prezydent USA będzie wyglądał na niestabilnego autokratę podpalającego świat i odwracającego się od naszej części Europy, tym mocniej może rosnąć prawdopodobieństwo odwrócenia wektorów społecznego zdrowego rozsądku pod hasłem:

jaka Europa jest, taka jest, ale jest przewidywalna i wiadomo, czego się po niej spodziewać.

Z trzeciej strony, jeśli sytuacja międzynarodowa będzie się zaostrzała, a perspektywa pokoju w Ukrainie oddalała, możemy obserwować w Polsce efekt „gromadzenia się po flagą” z dominującą potrzebą stabilności w polityce wewnętrznej. To siłą rzeczy będzie działało na korzyść Rafała Trzaskowskiego.

Przeczytaj także:

Nawrocki i druga pułapka ziemi niczyjej

Obecny obraz nastrojów społecznych i sytuacji międzynarodowej układa się pechowo dla kandydata PiS Karola Nawrockiego.

Kiedy wreszcie po kilku miesiącach jałowej kampanii zdołał skonkretyzować swój przekaz i ustawić się jako kontrapunkt do rządu Tuska w sprawach społecznych i gospodarczych, gdy już zdołał się wizerunkowo uczłowieczyć i zaczął zdzierać maskę nieprzyjemnego, agresywnego, skrajnie prawicowego radykała, rzeczywistość zrobiła mu psikusa.

Po pierwsze, jak wskazaliśmy wyżej, nastroje i oceny rządu się poprawiły, a po drugie logika polityczna i rywalizacja ze Sławomirem Mentzenem wpycha Nawrockiego w bardzo nerwową, antyukraińską narrację. Zaś ten drugi wątek ma swoje dwa odcienie: choć nastroje antyukraińskie rosną, Polki i Polacy w obecnej sytuacji z rezerwą mogą podchodzić do kandydata, który szuka awantury na arenie międzynarodowej.

W tym sensie Nawrocki wygrzebał się z jednej pułapki, ale może wpaść w następną.

Najpierw tkwił w pasie partyjnej ziemi niczyjej: przedstawiany jako kandydat obywatelski dla przeciwników PiS i tak był kandydatem PiS, a dla zwolenników Prawa i Sprawiedliwości stanowił postać przezroczystą i niewyraźną jak ze starej reklamy leku na przeziębienie. Gdy już tutaj zyskał ostatnio jaką taką wyrazistość, może się znów zaklinować między dwoma wizerunkami: dla antyukraińskich zwolenników Sławomira Mentzena będzie zbyt mało wyrazisty, dla umiarkowanie prawicowych wyborców – zbyt awanturniczy i nieprzewidywalny.

By sparafrazować stare powiedzonko w lekko ocenzurowanej wersji, jak się Nawrocki nie obróci, cztery litery zawsze z tyłu.

Podsumowanie

  • Odbicie nastrojów społecznych na trzy miesiące przed wyborami to dobra wiadomość dla Rafała Trzaskowskiego. Nawet jeśli jest to chwilowa korekta, a nie początek trendu, kandydat KO dostał chwilę oddechu i kupił czas, co dla kandydata broniącego swojej przewagi nad grupą pościgową jest istotne.
  • Dziś wciąż nie wiemy, co będzie główną osią sporu politycznego w kluczowym momencie kampanii na przełomie kwietnia i maja — sprawy krajowe czy międzynarodowe. Nie wiemy też, jaką każdy z tych tematów wypełni się treścią.
  • To zaś powoduje, że dziś przewidywanie w dłuższym okresie czegoś „na pewno” na tym etapie kampanii jest nieracjonalne.
  • Możemy tylko powiedzieć coś „na pewno” o tym, co obserwujemy dziś: gdyby wybory odbywały się w najbliższą niedzielę, Rafał Trzaskowski wygrałby je z dużą przewagą nad Karolem Nawrockim. Ale przewidywać z pewnością, co się zdarzy w niedzielę 1 czerwca, to na razie robota nie dla analityka, a dla jasnowidza.
;
Na zdjęciu Michał Danielewski
Michał Danielewski

Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Komentarze