W trakcie piątkowego spotkania w Białym Domu Wołodymyr Zełenski kilkukrotnie sprzeciwił się twierdzeniom prezydenta Donalda Trumpa. Pierwsza taka próba została obrócona w żart, każda kolejna powodowała u gospodarzy coraz większą złość. Do porażki rozmów mogły przyczynić się też niezgrabności językowe. W powietrzu wisiał rozbiór Ukrainy i jej kapitulacja
Zaczęło się całkiem dobrze, ale z każdą minutą było już tylko gorzej. Prawdziwa jatka rozegrała się podczas ostatnich 10 minut rozmowy, a całe spotkanie zakończyło się krótkim „wynocha wszyscy”.
W przydługawym wstępie, po powitaniu prezydenta Wołodymyra Zełenskiego w Białym Domu, prezydent Donald Trump obdarzył swojego gościa honorami. Pochwalił ukraińską armię, przyznał, że walka, którą toczy Ukraina to „bardzo ciężka walka”. Podkreślił, że USA przekazały Ukrainie „świetne uzbrojenie”, ale to ukraińscy żołnierze tak sprawnie je wykorzystują, żeby walczyć. Zełenski „pewnie jest bardzo dumny”.
Trump dodał też w swoim stylu, że w związku z tym, iż „po obu stronach konfliktu” codziennie giną ludzie, „pora już z tym skończyć”. Podkreślił, że odbył kilka „bardzo dobrych rozmów z Rosją”, w tym z prezydentem Putinem.
„Spróbujemy doprowadzić to [wojnę – red.] do końca. To jest coś, czego ty chcesz, to jest coś, czego on [Putin – red.] chce. Musimy wynegocjować umowę” – powiedział Trump, dodając, że wierzy, iż to się uda.
Prezydent USA przyznał też nieco żartobliwie, że mają z Zełenskim za sobą „trochę negocjacji”, sugerując, że nie były one łatwe. Chodzi o rozmowy dotyczące umowy na dostęp USA do ukraińskich złóż minerałów. Ostatecznie jednak „udało się wszystko dopiąć i umowa będzie dobra”. Nie tylko dla Ukrainy i USA, ale dla „całego świata”.
Trump zaznaczył też, że realizacja umowy oznacza, że Amerykanie „będą na miejscu w Ukrainie” („Będziemy kopać, kopać, kopać”), co jest „bardzo dużym zobowiązaniem ze strony Ameryki”. Później dowiemy się, dlaczego prezydent tak to podkreśla.
Jego zdaniem obecność w Ukrainie pracowników amerykańskich firm ma być formą gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy.
Zdaniem Trumpa Putin nie zdecyduje się na wznowienie ognia, gdy w Ukrainie będą amerykańscy pracownicy. Zełenskiego to nie przekona.
Prezydent USA dodał, że ukraińsko-amerykańska umowa zostanie podpisana po wspólnym lunchu.
Następnie głos zabrał Wołodymyr Zełenski.
Prezydent Ukrainy zaczął od krótkiego „dziękuję za zaproszenie” i od razu przeszedł do konkretów: gwarancji bezpieczeństwa.
Zełenski: „Dziękuję panie prezydencie, dziękuję za zaproszenie. Mam nadzieję, że ten dokument [umowa o wydobyciu surowców, którą po spotkaniu liderzy mieli podpisać – red.] to będzie tylko pierwszy krok do prawdziwych gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy (...). Naprawdę na to liczę”.
„Liczymy też na to, że Ameryka nie zatrzyma wsparcia [dla Ukrainy – red.]. To dla nas bardzo ważne”
– powiedział Zełenski na początku spotkania.
Prezydent Ukrainy zaznaczył, że wie, że Europa jest gotowa zaoferować Ukrainie gwarancje bezpieczeństwa, wysyłając żołnierzy w ramach ewentualnej misji pokojowej i stabilizacyjnej. Podkreślił jednak, że chce przedyskutować z Trumpem, „co w tej sprawie gotowe będą zrobić Stany Zjednoczone”.
„Bez pomocy Stanów Zjednoczonych, Europa nie będzie tak silna, jak tego potrzebujemy” – powiedział.
Dalej prezydent Ukrainy podkreślił, że bardzo liczy na „mocne stanowisko” Trumpa, by „powstrzymać Putina”.
„Putin to zabójca i terrorysta. Mam nadzieję, że razem możemy go powstrzymać” – dodał prezydent Ukrainy
Zełenski podkreślił też, że:
Po chwili zapytał, czy może pokazać Trumpowi kilka zdjęć. Trump się zgodził.
Zełenski pokazuje prezydentowi USA zdjęcia jeńców wojennych, których udało się sprowadzić z powrotem do Ukrainy. Podkreśla, że są wychudzeni, że doświadczyli przemocy. Mówi: „Przecież każdy wie, że nawet podczas wojny są zasady. Ale ci ludzie [Rosjanie – red.] nie mają żadnych zasad”.
Trump, oglądając zdjęcia pokazywane Zełenskiego, ciężko wzdycha i mówi „tak, ciężka sprawa”. Na tym etapie podczas wizyty wszystko jeszcze gra. Jest wymiana wzajemnej kurtuazji, otwarcie na dialog.
Niewykluczone jednak, że to już jest moment, w którym – jak okaże się później – wiceprezydent USA, J.D. Vance, oczekuje ze strony prezydenta Ukrainy słowa podziękowania za dotychczasową pomoc. Amerykanie są największym bilateralnym darczyńcą dla Ukrainy, przekazali już pomoc o wartości ponad 114 mld euro. Z punktu widzenia zasad dyplomacji, jest to zupełnie zasadne. Vance wytknie to Zełenskiemu wprost w dalszej części rozmowy, co z zasadami dyplomacji nie będzie miało nic wspólnego.
Po tych wystąpieniach otwierających Trump zachęca zgromadzonych w Gabinecie Owalnym reporterów do zadawania pytań.
Pierwsze pytanie dotyczy umowy, którą prezydenci mają podpisać. Umowa zakłada stworzenie wspólnego, amerykańsko-ukraińskiego funduszu, z którego finansowane ma być wydobycie. Następnie ma dochodzić do podziału zysków. USA zastrzegły sobie 50 proc. przychodów z wydobycia. Reporter pyta, ile pieniędzy USA włoży w fundusz i na czym miałyby polegać wynikające z tego długoterminowe gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy.
Trump odpowiada, że jeszcze dokładnie nie wie, ale USA „będą musiały włożyć jakieś środki do funduszu”, by móc wydobywać cenne minerały. Podkreśla, że USA zarobi „dużo pieniędzy”. Zarówno na samym wydobyciu, jak i produkcyjnym wykorzystaniu tych zasobów, m.in. w produkcji komputerów, rozwoju AI i branży zbrojeniowej.
Prezydent USA bez zająknięcia przyznaje, że
USA nie mają prawie wcale zasobów pierwiastków ziem rzadkich, za to Ukraina ma „jedne z najlepszych zasobów świata”.
To właśnie te ukraińskie zasoby „zaspokoją wszystkie potrzeby USA” i sprawią, że USA będą w „świetnej kondycji” – zapewnia Trump.
Podczas całego spotkania prezydent USA kilkukrotnie mówi o tym, jaką wartość ma dla USA dostęp do ukraińskich zasobów minerałów i jaki to świetny „deal” dla Ameryki. Trump chwali też, że Ukraina ma „świetne grunty rolne”. Wielokrotnie podkreśla, że jest biznesmenem i myśli jak biznesmen.
Prezydent USA w ogóle nie odnosi się jednak do pytania o gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy. Pada więc ono znowu.
Trump zapewnia, że Ukraina będzie miała „świetne, długoterminowe” gwarancje bezpieczeństwa, bo on rozmawiał z Putinem i Putin, po wypracowaniu porozumienia pokojowego, „nie zamierza wracać do walk”.
Prezydent USA podkreśla, że „zna Putina bardzo długo” i jest pewien, że jego zapewnienia są „poważne”. Następnie podkreśla, że jego zdaniem temat gwarancji bezpieczeństwa jest „przedwczesny” i „mało istotny”.
„Pozwólcie, że najpierw wypracuję umowę (...). Jak umowa będzie uzgodniona, nie będzie trzeba już rozmawiać o bezpieczeństwie” – twierdzi.
Zełenski nie reaguje, zachowuje pokerową twarz.
Trump, choć opowiada o swoich rozmowach z Putinem, nie ujawnia, czy stawia on jakieś warunki i czego w zasadzie obaj domagają się od Ukrainy, by „zawrzeć pokój”. Dla Zełenskiego musi być jasne, że takie warunki są — przecież Rosjanie w kółko je powtarzają, także w ostatnich dniach. Mówią, że Ukraina ma się przede wszystkim rozbroić, oddać w całości cztery regiony, do tej pory tylko częściowo zdobyte przez armię Putina i zagwarantować — po trzech latach krwawej wojny — że będzie państwem „przyjaznym Rosji”.
Obecni w Białym Domu Amerykanie zachowują się tak, jakby tego nie wiedzieli.
Dalej Trump mówi coś, co prowadzi do pierwszego spięcia między nim i Zełenskim.
W potoku swojej wypowiedzi płynnie przechodzi do dwóch głównych punktów swoich przemówień na temat Ukrainy:
To tzw. talking points – opracowane przez służby prasowe lub doradców prezydenta główne wątki jego narracji w kwestii wojny w Ukrainie. Trump powtarza je niemal w każdym swoim przemówieniu.
Co jest w nich nie tak? Mówiąc o śmierci rosyjskich i ukraińskich żołnierzy, Trump zrównuje sytuację najeźdźcy i ofiar napaści. Regularnie powtarza też, że USA dały Ukrainie pomoc o wartości 350 mld dolarów, a Europa 100 mld dolarów, co zostało już wielokrotnie zweryfikowane przez rzetelne źródła jako nieprawda. Pisaliśmy o tym tutaj.
Gdy podczas spotkania z Zełenskim Trump po raz kolejny powtarza twierdzenia na temat prymatu pomocy amerykańskiej nad europejską, Zełenski odnosi się do tego i chce sprostować. Mówi:
„Prezydent Trump mówi, że [Europa – red.] dała dużo mniej wsparcia, ale to nasi przyjaciele, bardzo wspierający partnerzy. Oni dali naprawdę dużo, naprawdę dużo panie prezydencie” – mówi prezydent Ukrainy, w pierwszym odruchu decydując się na zachowanie dyplomatyczne i niewytykanie prezydentowi USA kłamstwa.
Ale Trump nie daje za wygraną.
„Dali dużo, ale dużo mniej niż my” – mówi.
Zełenski na to już wprost: „Nie”.
Między Trumpem a Zełenskim dochodzi do słownej potyczki. Trump powtarza w odniesieniu do Europejczyków, że „dali dużo mniej”, co Zełenski zaprzecza. Wreszcie Trump mówi „dobrze, dobrze”, uśmiecha się do reporterów i zbywa zaprzeczenie Zełenskiego żartem. Pierwsze spięcie kończy się polubownie. W sali rozlega się radosny śmiech zebranych reporterów. Pewnie nie wszystkich.
Dalej pada pytanie o to, czy USA będą gotowe kontynuować wsparcie militarne Ukrainy po tym, jak zostanie podpisana umowa na wykorzystanie surowców. Reporterzy cały czas usiłują drążyć ważną kwestię: Ukraina jest gotowa podpisać umowę, ale w zamian potrzebuje gwarancji bezpieczeństwa i wsparcia wobec rosyjskiej agresji. Czy USA oferują coś w tym obszarze?
Pada też pytanie do Zełenskiego: czy jest przekonany o tym, że USA są po stronie Ukrainy? Oraz do Trumpa, jak chce się zapisać w historii.
Na pytanie do Zełenskiego jako pierwszy odpowiada Trump. Prezydent komentuje, że to „głupie pytanie”, bo gdyby nie stał po stronie Ukrainy, to „nie byłoby tego spotkania”.
Zełenski zachowuje się elegancko, zapewniając, że tak, „USA stoją po stronie Ukrainy od początku rosyjskiej okupacji”. Potwierdza, że uważa, iż „prezydent Trump jest po naszej stronie”. W kolejnym zdaniu usiłuje już wywrzeć wpływ i mówi, że „jest pewien, że USA nie wstrzymają wsparcia”.
Następnie znowu poprawia Trumpa.
„Prezydent [Zełenski zwraca się do Trumpa – red.] mówi, że na tej wojnie umierają żołnierze. Ale to oni [Rosjanie – red.] najechali nasze terytorium. To oni rozpoczęli tę wojnę i to oni muszą ją zakończyć” – mówi wyraźnie.
To bardzo ważne, zważywszy na skalę prorosyjskiej dezinformacji szerzonej przez Trumpa. Nie dalej jak 19 lutego Donald Trump nazwał prezydenta Ukrainy „dyktatorem bez wyborów”, a kilka dni wcześniej oskarżył Ukrainę o to, że ta rozpoczęła wojnę z Rosją. To, że Zełenski usiłuje prostować kłamstwa Trumpa w obecności największych, międzynarodowym mediów, nie dziwi. Po spotkaniu Zełenski napisze na platformie X, że:
„To bardzo ważne, by głos Ukrainy był słyszany i aby nikt o nim nie zapomniał (...). Ukraińcy muszą wiedzieć, że nie są sami oraz że ich interes jest reprezentowany w każdym zakątku świata”.
To zdanie jasno pokazuje, co prezydent Zełenski robił w Białym Domu.
W kolejnym zdaniu Zełenski wraca do dyplomatycznej kurtuazji wobec Trumpa.
„Pytaniem jest, czy prezydent Trump, wraz z innymi sojusznikami, jest w stanie powstrzymać Putina. Padło pytanie o historię. Myślę, że jeśli prezydent Trump zdoła powstrzymać Putina i zaprowadzić pokój w naszym kraju, trafi na tę ścianę” – mówi prezydent Ukrainy, wskazując na ściany Gabinetu Owalnego. Wiszą tam wybrane przez Trumpa portrety kilku prezydentów USA: George'a Washingtona, Abrahama Lincolna, Andrew Jacksona, Thomasa Jeffersona, Alexandra Hamiltona i Benjamina Franklina.
„Mieliśmy bardzo dobre rozmowy” – kwituje krótko Trump.
Dalej Trump i Zełenski pytani są o kompromisy, na które być może będzie musiała pójść Ukraina wobec Rosji. Reporterka, która zadaje pytanie, nawiązuje wprost do Zełenskiego, który wcześniej deklarował, że „nie może być kompromisów z zabójcą”.
Trump odpowiada, że
„zawsze trzeba iść na jakieś kompromisy, nie da się nawiązywać umów bez kompromisów”.
„Oczywiście, że [Zełenski – red.] będzie musiał iść na kompromisy. Miejmy nadzieję, że nie na tak duże, jak sądzą niektórzy” – mówi Trump.
Nie padają żadne konkrety, ale dla Zełenskiego może to brzmieć tak, jakby tylko Ukraina miała iść na ustępstwa, bo Rosji Trump do niczego nie jest w stanie przekonać. O kompromisach ze strony Rosji nie ma bowiem mowy. Sześciogodzinne rozmowy Rosja-USA w Stambule poprzedniego dnia skończyły się bez komunikatu.
Prezydent USA podkreśla, że widzi siebie jako „arbitra i mediatora w całym procesie”. Prowadzi mediacje między stronami, które „są wobec siebie – mówiąc bardzo łagodnie – bardzo wrogie”.
Płynnie przechodzi do mówienia o tym, jak wspaniałą ziemią uprawną jest Ukraina i podkreśla: „Jestem przekonany, że uda się wypracować umowę”. Trump zdaje się być wyraźnie podekscytowany perspektywą podpisania tej umowy.
Po chwili wywołuje do zadania pytania konkretnego dziennikarza, Briana. Nie podaje nazwiska, ani stacji.
Wywołany przez Trumpa dziennikarz ponawia pytanie, czy zdaniem Trumpa zostanie on zapamiętany jako „peacemaker”, czyli „rozjemca”. Trump komplementuje je jako „bardzo miłe”. Następnie dziennikarz atakuje Zełenskiego:
"Dlaczego nie nosi pan garnituru? Uczestniczy pan w spotkaniu najwyższego szczebla w Gabinecie Owalnym, a odmawia pan założenia garnituru. Dlaczego? Czy pan w ogóle posiada garnitur? – pyta dziennikarz.
Atmosfera gęstnieje, bo pytanie jest zaskakujące i zadane w sposób niezwykle natarczywy. Dziennikarz strofuje gościa Białego Domu za dobór garderoby. To kompletne złamanie zasad takich spotkań. Poza tym powód tego jest dobrze znany, Zełenski mówi o nim od początku wojny: założy garnitur, jak skończy się wojna. To bardzo ważny manifest.
Zełenski jest zaskoczony. Usiłuje odpowiedzieć, ale dziennikarz wchodzi mu w słowo. Twierdzi, że wielu Amerykanów ma problem z tym, że prezydent Ukrainy rzekomo „nie okazuje szacunku urzędowi prezydenta USA”.
Zełenski powtarza to, co mówił już wielokrotnie: że inaczej będzie się ubierał po wojnie. Ale zamiast „garnitur” (z ang. „suit”), mówi „kostium” (z ang. „costume” – „Kostiumy będę nosił, jak skończy się wojna”). Brzmi to dość konfrontacyjnie, bo kostium to też przebranie, maskarada. Pytanie, czy Zełenski jest świadom podwójnego znaczenia tego sformułowania.
Użycie angielskiego słowa „costume” to prawdopodobnie kalka z ukraińskiego, bo po ukraińsku garnitur to właśnie „костюм”, kostium.
Wymiana zdań jest niezręczna, dziennikarz jest napastliwy. Zełenskiangażuje się w dość bezsensowną wymianę zdań o tym, że może po wojnie będzie nosił „takie piękne garnitury”, jak zadający pytanie, może droższe a może tańsze.
Trump zdaje się jednak ratować sytuację. Mówi żartem, że jemu podoba się ubiór Zełenskiego.
Po kilku kolejnych minutach rozmowy temat ubioru Zełenskiego wraca jak bumerang. Zełenski, zdenerwowany, mówi, że „przyjechał tu mówić o poważniejszych rzeczach”.
Widać, że prezydent Ukrainy powoli traci zimną krew. Jest wyraźnie atakowany, a jego rozmówcy są odporni na jego argumentację w bardzo ważnych kwestiach. Sytuacja jest zapewne niezwykle stresująca.
Zełenski wie, w jakim jest położeniu i jak wysoka jest stawka tych rozmów.
Całe spotkanie jest też tak zorganizowane, że najwyżsi przedstawiciele amerykańskiej administracji mają nad ukraińską delegacją wyraźną przewagę liczebną. W pokoju jest prezydent Donald Trump, wiceprezydent J.D. Vance i sekretarz stanu Marc Rubio. Zełenski jest sam. Na kanapie obok siedzi tylko ambasadorka Ukrainy w Waszyngtonie i niżsi rangą członkowie korpusu dyplomatycznego. Oksana Markarowa co jakiś czas zasłania twarz dłonią jakby z niedowierzaniem.
Pada kolejne pytanie: czy USA będą wciąż wysyłać broń do Ukrainy, jeśli nie uda się zaprowadzić pokoju? W odpowiedzi Trump mówi coś ważnego, ale nieco półgębkiem:
„Tak, będziemy wysyłać broń do Ukrainy (...). Mam nadzieję, że nie będzie trzeba jej wysyłać dużo, bo wojna się skończy. Czekam na jej szybkie zakończenie” – mówi.
Podkreśla, że dzięki umowie na wydobycie ukraińskich surowców, od teraz USA będą „traktowane już fair”. W domyśle: przez Ukrainę.
Dopytywany znowu o gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy, Trump wygłasza tyradę o tym, jak to gwarancje nie są istotne, a „zapewnienie bezpieczeństwa” to „ta łatwa część”, bo dużo trudniej wypracować samą umowę.
Ponownie podkreśla, że ufa Rosji, że jak umowa pokojowa zostanie już zawarta, Kreml nie złamie jej postanowień.
Zełenski słucha tego z niedowierzaniem i w którymś momencie przecząco kręci głową. Gdy wreszcie udaje mu się zabrać głos, usiłuje wytłumaczyć Amerykanom, dlaczego Putinowi nie warto ufać.
„Nie możemy mówić tylko o zawieszeniu broni, to nie zadziała” – mówi Zełenski. Tłumaczy: od 2014 roku, za czasów prezydentury kolejnych amerykańskich prezydentów, Putin złamał podpisane z Ukrainą umowy o zawieszeniu broni w sumie 25 razy. Dlatego, mówi Zełenski, „nigdy nie zaakceptujemy tylko zawieszenia broni [bez uzgodnień w zakresie gwarancji bezpieczeństwa]”.
To mocne stwierdzenie. Zełenski daje do zrozumienia, że nie zgodzi się na podjęte nad jego głową ustalenia Amerykanów z Rosjanami. Prezydent Ukrainy mówił to wielokrotnie, ale tym razem pierwszy raz mówi to Trumpowi, Vance'owi i Rubio w twarz.
Trump wchodzi mu w słowo i mówi, że „Putin nigdy nie złamał obietnicy złożonej jemu”. Tu znowu dochodzi do niezręcznej słownej potyczki. Zełenski usiłuje tłumaczyć, że Putin złamał takie obietnice także w czasie, gdy Trump był prezydentem.
„W 2016, pan był prezydentem, mieliśmy format normandzki [rozmowy pokojowe z udziałem Francji, Niemiec, Ukrainy i Rosji – red.], było postanowienie o zawieszeniu broni i Putin je złamał (...)”.
Trump zdaje się nie rozumieć, o co chodzi. Sprawia wrażenie, jakby Zełenski sugerował, że Putin złamał słowo dane Trumpowi.
Dalej robi się coraz trudniej.
Zełenski ponownie tłumaczy, o co chodzi z potrzebą amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa. Kilkukrotnie podkreśla, że samo podpisanie umowy o dostępie Amerykanów do ukraińskich zasobów naturalnych jest niewystarczające. Ukraina, oraz gotowi wysłać do Ukrainy swoje wojska europejscy sojusznicy, potrzebują „amerykańskiego zabezpieczenia”. Ponadto Ukraina potrzebuje amerykańskich systemów przeciwlotniczych.
Zełenski tłumaczy, że:
Zełenski twierdzi, że Putin nie zatrzyma się na Ukrainie, „pójdzie dalej”, będzie chciał więcej.
Jednocześnie prezydent Ukrainy kilkukrotnie w tym fragmencie rozmowy podkreśla, że wierzy w „dobrą wolę” prezydenta Trumpa i to, że Trump chce zakończenia wojny dla wspólnego dobra.
Gdy pada kolejne pytanie – skierowane do prezydenta Trumpa – o to, czy Rosja powinna zapłacić za odbudowę Ukrainy, Zełenski odpowiada jako pierwszy.
„Muszą zapłacić, taka jest zasada wojny. Przez stulecia, ten kto zaczynał wojnę, płacił za straty (...). Putin zaczął tę wojnę, Putin musi zapłacić” – mówi stanowczo.
Trump nie odnosi się do tego pytania, ale wytyka Zełenskiemu, że „fajnie to tak obrażać drugą stronę [Rosję – red.]”, a tymczasem „sytuację trzeba jakoś rozwiązać”.
„Ja jestem po środku tego i chcę tę sytuację rozwiązać” – mówi.
Dalej w pytaniach reporterów pojawiają się wątki szczególnie istotne dla Polski.
Trump jest pytany o to, czy zamierza pozostawić wojska amerykańskie na wschodniej flance NATO, czyli m.in. w Polsce. Prezydent USA nie odpowiada wprost, ale zapewnia, że „jest bardzo oddany Polsce”. Chwali też Warszawę za wysokie wydatki na obronność, sięgające ponad uzgodnione na forum NATO 2 proc. PKB.
Dalej prezydent USA zapewnia o podobnym zaangażowaniu w bezpieczeństwo państw bałtyckich i NATO jako całości. Podkreśla, że „NATO musi się wziąć w garść i podnieść wydatki obronne”. To stwierdzenie Trump też powtarza jak mantrę.
Wraca temat Ukrainy i tego, jak Trump widzi możliwość organizacji trilateralnych rozmów USA-Ukraina-Rosja. Trump z typową dla siebie ironią i lekko żartobliwie zwraca się do dziennikarza i, zerkając na Zełenskiego, mówi: „Nie wiem, ale oni się raczej nie lubią. To nie jest dobre dobranie”.
W pokoju rozlega się śmiech.
Po chwili Trump peroruje o tym, jak to Ukraina jest zupełnie zrujnowana wojną. To kolejny trigger dla Zełenskiego, który widzi w tym rosyjską dezinformację.
Prezydent Ukrainy wydaje się być coraz bardziej poirytowany lekko żartobliwą konwencją, którą narzuca Trump. Zełenski znowu walczy o dojście do głosu, a gdy mu się to udaje, kontruje wypowiedź Trumpa:
„Nie, nie, panie prezydencie, musi pan przyjechać do Ukrainy. Wiele miejsc zostało zniszczonych, ale wiele miast żyje, funkcjonuje, ludzie chodzą do pracy, dzieci do szkół. Ukraina walczy” – mówi. Określenie „musi pan przyjechać do Ukrainy” znowu nie brzmi jak kulturalne zaproszenie tylko polecenie. To znowu kwestia językowej składni.
Następnie Zełenski sugeruje, że być może opinia Trumpa o tym, jak bardzo zniszczona jest Ukraina, jest efektem „rosyjskiej dezinformacji”, którą szerzy prezydent Putin. To bardzo odważne i irytujące dla Amerykanów stwierdzenie.
Temperatura rozmowy jest coraz wyższa. Im bardziej Zełenski kontruje wypowiedzi Trumpa o Rosji, tym bardziej Trump przekonuje, że „antyrosyjska narracja” to fałsz szerzony przez administrację Bidena, która z Rosji Putina uczyniła sobie wroga publicznego i „ani razu nawet nie usiadła z Rosją do rozmów”.
Trumpa irytują też pytania niektórych dziennikarzy, np. o to, czy nie przejmuje się oskarżeniami o przyjmowanie perspektywy rosyjskiej na wojnę w Ukrainie. Prezydent USA, nieco poirytowany, tłumaczy, że „nie przyjmuje niczyjej perspektywy, tylko usiłuje wypracować umowę”.
„To nie jest tak, że możesz siedzieć na takiej konferencji i wygadywać okropne rzeczy pod adresem Putina, a potem zadzwonić do niego i powiedzieć, »hej, Władimir, to jak tam z tą umową?«. To tak nie działa” – mówi Trump.
„Ja nie jestem po stronie Rosji, nie jestem po niczyjej stronie. Jestem po stronie Stanów Zjednoczonych Ameryki i pokoju na świecie” – podkreśla.
Dalej wytyka Zełenskiemu „ogromną nienawiść do Putina”. „Bardzo trudno jest negocjować umowę przy takim poziomie nienawiści” – mówi.
Trump konsekwentnie przez całe spotkanie czyni zarzuty tylko wobec Zełenskiego. Ani razu wobec Putina.
Po chwili do rozmowy włącza się wiceprezydent J.D. Vance, który mówi, że „przez lata USA miały prezydenta, który stawał podczas konferencji prasowych i zgrywał twardziela wobec Putina”. Mowa o Joe Bidenie. I co się wydarzyło? „Putin najechał Ukrainę”.
„Tym, co czyni Amerykę wielką, jest jej umiejętność angażowania się w dyplomację. I to jest to, co robi prezydent Trump” – kwituje J.D. Vance.
Zełenski prosi, czy może zadać pytanie. Po chwili zaczyna się jatka, w wyniku której wizyta prezydenta Ukrainy w Białym Domu kończy się przedwcześnie, bez podpisania zaplanowanej umowy.
Zełenski znowu usiłuje wyjaśnić swoją perspektywę.
Tłumaczy, że doświadczenie Ukrainy pokazuje, że jakiekolwiek dyplomatyczne układanie się z Rosją powoduje jedynie, że Rosja „wraca po więcej”. Zełenski wymienia próby dogadania się z Putinem, facylitowane przez różne kraje, m.in. Francję i Niemcy. Wspomina o umowach gazowych, które pomimo aneksji Krymu, Ukraina podpisywała z Rosją po 2014 roku, zezwalając na tranzyt rosyjskiego gazu przez swoje terytorium. W nadziei na poprawę relacji i uspokojenie sytuacji. Nic nie pomagało.
„Rozmawialiśmy z Putinem, zgadzaliśmy się na różne warunki, a Putin i tak robił, co chciał: najeżdżał i zabijał (...). O jakiej dyplomacji mówisz więc, J.D.?” – Zełenski zwraca się bezpośrednio do Vance'a.
„O takiej, która może uratować twój kraj” – odpala Vance.
I dodaje:
„Panie Prezydencie, z całym szacunkiem” – Vance zwraca się do Zełenskiego. „Myślę, że to zupełny brak szacunku z pana strony, by pojawiać się w Gabinecie Owalnym i rzucać oskarżeniami, w obecności amerykańskich mediów. W tej chwili macie taki problem z żołnierzami na polu walki, że zmuszacie poborowych do pójścia na front. Powinien pan dziękować prezydentowi, że ten chce zakończyć ten konflikt” – mówi Vance.
Zełenski próbuje go łapać za słowa i dopytuje, skąd J.D. Vance ma taką wiedzę o ukraińskich problemach z poborem? Prezydent Ukrainy wytyka wiceprezydentowi USA, że ten „nigdy nie był w Ukrainie”.
„Powinieneś przyjechać choć raz” – mówi Zełenski.
Rozmowa ma już charakter szkolnej pyskówki i połajanki, a nie oficjalnej wizyty dyplomatycznej. Vance nie odpuszcza.
„Myśli Pan, że to jest ok, przyjechać na spotkanie do Gabinetu Owalnego i atakować administrację, która usiłuje powstrzymać destrukcję pana kraju?” – pyta Zełenskiego.
Zełenski usiłuje odpowiedzieć. Nawiązując do powtarzanego przez Trumpa stwierdzenia, że wojna w Ukrainie nie jest tak bardzo problemem amerykańskim, bo pomiędzy Ameryką a Europą i Rosją jest ocean, mówi:
„Gdy Rosja przyjdzie po więcej, poczujecie wpływ tego także w Ameryce”.
To stwierdzenie wywołuje furię Trumpa. Pyskówka nabiera na sile. „Nie mów nam, co będziemy czuli” – mówi Trump do Zełenskiego kilkukrotnie.
Wymiana zdań staje się już zupełnie bezsensowna, bo Trump atakuje Zełenskiego bez zrozumienia tego, co prezydent Ukrainy miał na myśli.
Ze strony Trumpa do Zełenskiego leci salwa:
Dalej pada wypowiedź Trumpa, która będzie najczęściej cytowaną przez media po tym spotkaniu:
„Nie jesteś w tej chwili w dobrym położeniu, pozwoliłeś na to, żeby znaleźć się w bardzo złej pozycji (...). Nie masz w zanadrzu żadnych kart” – mówi Trump do Zełenskiego.
Gdy Zełenski w odpowiedzi mówi, że on tu "nie gra w karty”, Trump rzuca oskarżycielskim tonem: „Igrasz życiem milionów ludzi, igrasz z trzecią wojną światową” i powtarza to dwukrotnie.
Dołącza Vance: „W ogóle nie okazujesz wdzięczności. Czy chociaż raz powiedziałeś dziękuję? Czy przez całe to spotkanie choć raz powiedziałeś dziękuję? Byłeś w Pensylwanii prowadzić kampanię na rzecz opozycji. Okaż choć trochę wdzięczności prezydentowi USA, który usiłuje ocalić twój kraj” – mówi do Zełenskiego. Vance odwołuje się tu do udziału prezydenta Ukrainy w wiecu wyborczym Demokratów podczas kampanii we wrześniu 2024. Ta wizyta mocno pogorszyła relacje Zełenskiego z Republikanami, pisał o tym m.in. Ośrodek Studiów Wschodnich.
Zełenski usiłuje wejść w słowo. Mówi do Vance'a, że ten myśli, że „jeśli będzie mówił głośniej o wojnie, to...”, ale zostaje zakrzyczany. Trump odpala: „On nie mówi głośno, on nie mówi głośno, twój kraj ma wielkie problemy”.
Prezydent Ukrainy dopytuje, „czy może odpowiedzieć”, ale Trump mówi do niego: „Nie, dużo już powiedziałeś, twój kraj jest w wielkim kłopocie”.
Potem ze strony Trumpa padają jeszcze takie zdania:
Wymiana zostaje przerwana przez pytanie reporterki, która dopytuje: „A co jeśli Rosja złamie umowę o zawieszeniu broni?”. W ferworze pyskówki Trump nie dosłyszy, dopytuje: „Co ona powiedziała?”. Vance mu powtarza. „Pyta, co co jeśli Rosja złamie umowę o zawieszeniu broni”. Scena wygląda jak zabawa w głuchy telefon.
Po tym pytaniu Trump znowu wygłasza ikoniczną tyradę.
„Co jeśli [Rosjanie – red.] złamią postanowienie o zawieszeniu broni? Nie wiem! Złamali za czasów Bidena, bo go nie szanowali. Złamali za czasów Obamy, bo go nie szanowali. Ale mnie szanują. Powiem wam tyle. Putin przeszedł ze mną piekło [tu Trump mówi najpewniej o zakulisowych rozmowach dotyczących ewentualnego zakończenia wojny – red.] (...). Słyszeliście kiedykolwiek o czymś takim, jak umowa?” – mówi Trump.
Tu mówi też, że nagonka na Putina to robota i wymysł Demokratów. „On był oskarżany o tyle rzeczy, a nie miał z tym nic wspólnego” – mówi Trump. Mówi o oskarżeniach o rosyjską ingerencję w wybory w USA w 2016 roku. „To było ohydne, a on musiał stawiać temu czoła” – peroruje.
Znowu podkreśla: Putin mógł złamać obietnicę wobec Obamy i Bidena, ale nie złamie wobec niego. „On chce umowy”.
Trump: "Problem jest taki, że wzmocniłem cię [tu zwraca się do Zełenskiego – red.] na tyle, że teraz zgrywasz chojraka. A nie byłbyś chojrakiem bez Stanów Zjednoczonych (...).
Albo zgodzisz się na umowę, albo my się z tego wymiksujemy. A jeśli my się z tego wypiszemy, to będziesz musiał walczyć i to nie będzie miłe. Nie masz żadnych kart w zanadrzu" – mówi Trump.
Spotkanie kończy się stwierdzeniem Trumpa, że „chyba widzieliśmy wystraczająco, jak sądzicie?”, na co obecni w pokoju dziennikarze (pewnie nie wszyscy) wybuchają śmiechem.
„To była dobra telewizja” – dodaje Trump.
W ostatnim ujęciu relacji słychać, jak na offie, kobiecy głos mówi „wynocha wszyscy”.
Spotkanie prezydenta Wołodymyra Zełenskiego z przedstawicielami administracji amerykańskiej, w tym prezydentem Donaldem Trumpem, wiceprezydentem J.D. Vancem oraz sekretarzem stanu Marco Rubio, na wniosek strony amerykańskiej, zostaje skrócone. Nie dochodzi do wspólnego lunchu ani podpisania umowy dającej dostęp Amerykanom do ukraińskich złóż minerałów.
Zełenski wychodzi z Białego Domu sam i wcześniej niż planował rusza w podróż. Następny przystanek: Londyn i spotkanie z królem Karolem III.
Kilka godzin po spotkaniu pisze w mediach społecznościowych:
„Dziękuję Ameryko, dziękuję za wasze wsparcie, dziękuję za tą wizytę. Dziękuję POTUS [prezydentowi USA – red.], dziękuję Kongresowi, dziękuję amerykańskiemu narodowi. Ukraina potrzebuje sprawiedliwego i trwałego pokoju i działamy dokładnie w tym celu”.
W kolejnym wpisie Zełenski podkreśla:
„Relacje USA-Ukraina to coś więcej niż relacje między dwójką prezydentów. To historyczna i solidna więź między naszymi narodami”.
Donald Trump na platformie Truth Social publikuje oświadczenie, w którym stwierdza:
“Dowiedzieliśmy się dziś czegoś bardzo istotnego (...). Wiele wyszło na jaw, co nie mogłoby zostać zrozumiane bez rozmowy odbywającej się pod taką presją (...). Prezydent Zełenski nie jest gotów na pokój (...). On [Zełenski – red.] okazał brak szacunku Ameryce (…). Może wrócić, gdy będzie gotowy na pokój” – napisał Trump.
Tygodnik Time podliczy po spotkaniu, że prezydent Ukrainy dziękował USA za pomoc co najmniej 33 razy podczas ważnych spotkań z przedstawicielami USA, w tym w Białym Domu i Kongresie.
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Komentarze