0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Robert Robaszewski / Agencja GazetaRobert Robaszewski /...

Od soboty, 10 października, cała Polska jest w żółtej strefie zagrożonej koronawirusem. Obowiązuje nakaz noszenia maseczek w przestrzeniach publicznych (z wyłączeniem parków, lasów, skwerów, plaż), ograniczono liczbę osób uczestniczących w zgromadzeniach i wydarzeniach. W gastronomii obowiązuje limit wpuszczania osób (jedna osoba na cztery metry kwadratowe). Tam, gdzie się da, wraca praca zdalna.

Na epidemicznej mapie kraju da się jednak znaleźć 49 tys. zielonych punktów, w których reżim sanitarny jest fikcją. Są nimi placówki oświatowe.

Przeciwko porzuceniu szkół przez rząd protestują uczniowie, nauczyciele i rodzice. W petycji, która 15 października zostanie złożona w Ministerstwie Edukacji Narodowej, domagają się podniesienia poziomu bezpieczeństwa w szkołach. Dlaczego, skoro rząd twierdzi, że strategia dla oświaty "działa nieźle"?

Bezpieczeństwo w salach? Nie ma mowy!

Monika Owczarek jest nauczycielką fizyki w IX Liceum Ogólnokształcącym im. Klementyny Hoffmanowej w Warszawie. Szkoła liczy 1108 uczniów i 113 pracowników. We wrześniu na korytarzach, w salach lekcyjnych, toaletach i przy wejściach pojawiły się płyny do dezynfekcji i rękawiczki. To jednak jedyne twarde elementy reżimu sanitarnego. Reszta to zalecenia, których w większości nie da się utrzymać.

"Uczniowie mają trzymać dystans i chodzić w maseczkach. »Mają« to słowo kluczowe" — tłumaczy Owczarek. - "Na korytarzach ciężko uniknąć zbitych grup uczniów, ale większość stara się chociaż zakrywać nos i usta. Wszystko zmienia się w klasie.

Sale lekcyjne są małe, uczniów nie da się rozsadzić, wszyscy zdejmują maseczki. Ciężko nazwać to bezpieczeństwem".

Efekt? W ubiegłym tygodniu na kwarantannie przebywało 11 nauczycieli i pięć klas drugich. Od poniedziałku, 12 października, do domów wysłane zostało sześć klas maturalnych. „Zajęcia językowe są podzielone na poziomy, uczniowie mieszają się między klasami, nie da się tego inaczej zorganizować” — tłumaczy Owczarek.

Przeczytaj także:

Chaos w kontakcie z sanepidem

Podobnie problemy obserwuje Piotr Szlązak, nauczyciel historii i WOS-u w Liceum Ogólnokształcącym im. Tytusa Chałubińskiego w Warszawie. Część uczniów buntuje się przeciwko noszeniu maseczek, bo nie wierzą w pandemię. „Wątpią ich rodzice, wątpią oni, a my mamy do dyspozycji miękkie zalecenia. Gdyby widzieli konkretny przepis, podporządkowaliby się, a tak utrzymujemy fikcję” — tłumaczy.

Problemy są też w kontakcie z sanepidem. „Nawet gdy mamy potwierdzony przypadek koronawirusa w szkole, na decyzję służb sanitarnych czekamy nawet dwa, trzy dni. W tym czasie jesteśmy w zawieszeniu. Obserwujemy też kompletny bałagan. Z ośmiu nauczycieli, którzy mieli kontakt z zakażonym, każdy dostał informację o kwarantannie innego dnia.

Jedna nauczycielka przyszła do szkoły, zdążyła przeprowadzić trzy lekcje w różnych klasach, gdy odebrała telefon, że od dziś powinna zostać w domu"

— opowiada nauczyciel.

„Dyrektorzy są w zasadzie pozbawieni możliwości decydowania o szybkim przeniesieniu zagrożonej grupy w nauczanie zdalne. A sanepid działa opieszale” — dodaje Monika.

Szkoła w nerwach, ale „online” to nie wyjście

To nie znaczy, że nauczyciele życzą sobie powrotu do pracy zdalnej. Monika Owczarek zwraca uwagę, że rząd przespał ostatnie miesiące. Nie przygotował żadnych przepisów, które pozwalałyby zorganizować szkołę online.

"Nie ma wytycznych, nie ma pomysłu, nie ma pomocy i nie ma pieniędzy.

Wiosną poradziliśmy sobie tylko dlatego, że ogromny wysiłek włożyli w to nauczyciele” — mówi nauczycielka.

Piotr Szlązak również uważa, że sytuacja jest zbyt zawiła, by stawiać sprawę tak, jak próbuje to robić rząd: „albo otwarte szkoły, albo nic". Według nauczycieli są drogi pośrednie, co pokazuje organizacja pracy w innych instytucjach.

„Urzędnik przyjmuje za okienkiem jedną osobę na umówioną godzinę. Nauczyciel staje kilka razy dziennie twarzą w twarz z różnymi grupami liczącymi nawet 35 uczniów. Tak nie może być. Albo mamy jedno państwo, które chroni wszystkich obywateli, albo coś jest bardzo nie w porządku” — mówi Monika.

Piotr zwraca uwagę, że sytuacja w szkołach jest napięta. „Z rozmów z młodzieżą, które prowadzę, wynika, że średnio 60 proc. uczniów wolałaby zostać w domach. Nie dlatego, że im się nie chce. Boją się o bezpieczeństwo swoich rodziców i dziadków. W nerwach są też nauczyciele, a to wszystko razem nie sprzyja stabilnej sytuacji w szkole".

Nauka to teraz fikcja. Przerywają ją zwolnienia lekarskie, kwarantanny i zastępstwa. Najbardziej cierpią na tym ci, którzy muszą przystąpić do egzaminów. „Maturzyści wciąż nie wiedzą, jak będzie wyglądać ich egzamin. Odbędzie się tak jak zwykle w maju, a może w czerwcu? Czy będzie się składał tylko z części pisemnej, jak wiosną, czy także z ustnej? Cała ta sytuacja przypomina krążenie po omacku z zamkniętymi oczami w ciemności” — opowiada Piotr.

„Niech w szkole będzie jak na weselu, w kinie, w całym kraju”

Czego więc domagają się autorzy petycji? Zapewnienia w szkołach takich samych warunków bezpieczeństwa, jakie już dziś muszą spełniać inne miejsca użyteczności publicznej. Chodzi w szczególności o:

  • ograniczenie liczby osób w placówce: jedna osoba na 4 metry kwadratowe w każdej klasie i korytarzu szkolnym.
  • ograniczenie liczby miejsc w klasie do 25 proc. miejsc w stosunku do stanu pierwotnego.
  • wprowadzenie obowiązku prawnego zasłaniania nosa i ust na terenie szkoły;
  • równościowego traktowania nauczycieli i innych pracowników oświaty w stosunku do pozostałych uczestników życia publicznego.

„Niech w szkole będzie tak jak na weselu, w kinie, restauracji, w żółtej strefie” — czytamy w apelu. „Konstytucja jest nadrzędna i działa bezpośrednio. Nauczycielko, Pracowniku oświaty, Uczniu, Rodzicu powołuj się na swoje prawa.

Art. 66.

1.Każdy ma prawo do bezpiecznych i higienicznych warunków pracy. Sposób realizacji tego prawa oraz obowiązki pracodawcy określa ustawa.

Art. 68.

1.Każdy ma prawo do ochrony zdrowia. 3.Władze publiczne są obowiązane do zapewnienia szczególnej opieki zdrowotnej dzieciom, kobietom ciężarnym, osobom niepełnosprawnym i osobom w podeszłym wieku. 4.Władze publiczne są obowiązane do zwalczania chorób epidemicznych i zapobiegania negatywnym dla zdrowia skutkom degradacji środowiska".

Petycję można podpisać tutaj.

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze