„Obruszyłam się i poczułam osobiście obrażona. Jak można nas, nauczycieli, oskarżać o sprowadzanie dzieci na jakieś manowce?” – Bożena Będzińska-Wosik, dyrektorka i nauczycielka edukacji zdrowotnej komentuje apele Episkopatu i prawicy o wypisywanie dzieci
O tym wszystkim mówi OKO.press Bożena Będzińska-Wosik, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 81 w łódzkich Bałutach i nauczycielka edukacji zdrowotnej. Przekonuje o tym, jak potrzebny jest dzieciom taki przedmiot. Ostatecznie w czwartek 25 września okaże się, ilu rodziców posłuchało apeli Kościoła i zachęt prawicy, żeby wypisać dzieci z zajęć. A także skorzystać z prezentu, jaki zrobiła im liberalna władza zamieniając edukację zdrowotną w przedmiot nieobowiązkowy.
Piotr Pacewicz, OKO.press: Para prezydencka wypisała syna z edukacji zdrowotnej, bo jak napisał Karol Nawrocki „pod niewinnie brzmiącą nazwą tego przedmiotu próbuje się przemycać do polskich szkół ideologię i politykę, a szkoła to także przestrzeń budowania szacunku dla kultury, tradycji i wartości chrześcijańskich, z których wyrasta nasza cywilizacja”. Co pani na to?
Bożena Będzińska-Wosik, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 81 w łódzkich Bałutach, nauczycielka edukacji zdrowotnej*: Szkoda każdej takiej decyzji. Mogę tylko wyrazić nadzieję, że syn państwa Nawrockich, Antoni, dowie się od rodziców wszystkiego tego, co straci z nauki szkolnej: o zdrowym życiu i odżywianiu się, o tym, jak uprawiać sport i jak korzystać z mediów społecznościowych z zachowaniem bezpieczeństwa cyfrowego, ale też o zdrowych relacjach interpersonalnych i funkcjonowaniu w grupie, o właściwym podejściu do seksualności własnej i innych osób, o swoim dojrzewaniu fizycznym i psychicznym, a także o tym, jak rozwijają się pierwsze związki uczuciowe i jak odpowiedzialnie w nich postępować.
Wpis Nawrockiego to ostatni akord kampanii Kościoła i prawicy, która ma skłonić rodziców do wypisywania dzieci z edukacji zdrowotnej. Widzi pani jej efekty w swojej szkole?
Najczęściej wypisują się ósmoklasiści przede wszystkim z prozaicznych powodów – dzięki temu mogą mieć ekstra godzinę wypoczynku, a mają masę pracy. Ich lekcja edukacji zdrowotnej wypada w piątek o ósmej rano. Parę dni temu na korytarzu zaczepili mnie chłopcy, których uczyłam rok temu, przepraszali, że nie będą chodzić na te zajęcia, ponieważ chcą się raz w tygodniu wyspać. Rozumiem, sama im tłumaczyłam na lekcji, jak działa melatonina.
W młodszych klasach frekwencja jest dość wysoka, pojedynczy rodzice wypisali z zajęć dzieci z klas siódmych, jeszcze mniej w klasach IV-VI, wyłączając jedną z klas piątych. Właśnie dołączył do zajęć chłopak z siódmej klasy, którego rodzice wypisali, ale zmienili zdanie.
Nie rozumiem, czego pani uczyła rok wcześniej?
Wychowania do życia w rodzinie (WDŻ) i stąd uprawnienia do nauczania edukacji zdrowotnej. Jako dyrektorka mam obniżone pensum, uczę w dwóch klasach siódmych, szóstej i piątej. I widzę, jak dzieci są tym przedmiotem zainteresowane. Zwłaszcza po pierwszych zajęciach, kiedy powiedziałam, że będziemy się uczyć aktywnie, że będą projekty, będziemy zapraszać ekspertów, m.in. ich rodziców.
Już rozmawiałam z jednym tatą, który jest fizjoterapeutą, i mamą dietetyczką. Opowiedzą dzieciom, jak się odżywiać i zdrowo uprawiać sport czy rekreację. Uczniom spodobało się też, że mają być aktywni, pracować w zespołach, przygotowywać prezentacje. Dużo zależy od stosowanych przez nauczyciela metod. Trzeba tych młodych i bardzo młodych ludzi zachęcić, pokazać, że to będzie coś ciekawego, fascynującego. Bo oni czują się silni, zdrowi i taka edukacja może im się wydawać niepotrzebna. Trzeba ich przekonać, że jest inaczej.
Bardzo utrudnia nam pracę wymóg z „ustawy Kamilka”, że każdy ekspert, którego bym chciała zaprosić na zajęcia, musi przedstawić zaświadczenie z Krajowego Rejestru Karnego o niekaralności. Obowiązuje to także rodziców, a wśród nich jest wielu ekspertów chętnych wesprzeć szkołę w realizacji edukacji zdrowotnej.
Edukacja zdrowotna jest zawsze na pierwszej albo ostatniej lekcji?
Tak. Nie wiedzieliśmy, ile dzieci zrezygnuje, a lekcja w środku dnia, z której dzieci rezygnują, to organizacyjny problem – szkoła musi zapewnić opiekę osobom nieuczęszczającym na zajęcia. Tak robimy od dawna z religią, z której sporo dzieci się wypisało.
Więcej z religii czy edukacji zdrowotnej?
Więcej z religii, ale należy poczekać do 25 września, do kiedy rodzice mogą wycofać dziecko z edukacji zdrowotnej. Z religii nikt w tym roku szkolnym raczej się nie wypisuje, już w poprzednich latach mało dzieci chodziło na te zajęcia. Decyzji o rezygnacji ze szkolnej katechezy nie trzeba powtarzać każdego roku.
Edukacja zdrowotna jest przedmiotem nieobowiązkowym. MEN ustąpił pod presją Kościoła. Zwyciężył strach liberałów przed prawicową krytyką.
Niedobrze się stało. Edukacja zdrowotna powinna być przedmiotem obowiązkowym. Szkoła ma przygotować do życia, a edukacja zdrowotna wpisuje się, jak chyba żaden inny przedmiot w to zadanie. Na zupełnie niepotrzebnych sporach i kalkulacjach politycznych czy światopodglądowych straciły dzieci.
W charakterystyczny sposób się Pani przejęzyczyła, mówiąc o sporach światopodglądowych. W apelu do rodziców, by „nie wyrażali zgody na udział swoich dzieci w tych zajęciach” Komisja Wychowania Katolickiego Episkopatu straszy, że zbyt otwarte nauczanie o seksualności może „skrzywdzić młodych ludzi i prowadzić do zaburzeń” (tekst apelu – niżej).
To oburzające. Muszę przyznać, że był taki moment, kiedy jako osoba prowadząca te zajęcia,
obruszyłam się i poczułam osobiście obrażona.
Jak można nas, nauczycieli, oskarżać o sprowadzanie dzieci na jakieś manowce? To krzywdzące dla nauczycieli. My dobrze wiemy, co znaczy dobro, i co znaczy zło. Uczymy w szkole, mamy przygotowanie pedagogiczne, odpowiednie podejście i posądzanie nas, że będziemy dzieciom mieszać w głowie i szkodzić jest grubo nie w porządku.
Edukacja zdrowotna według Episkopatu „zniekształca obraz kobiecości i męskości. Powodować może, że dziewczęta będą identyfikować się jak chłopcy, a chłopcy jak dziewczęta”.
Sensacyjna informacja, chyba z kosmosu! Zresztą o seksualności uczyliśmy wcześniej i na WDŻ, i na biologii, i problemy z tożsamością jakoś na masową skalę nie występowały. Teraz mamy po prostu uczyć o zdrowiu. Seksualność to tylko jeden z jego aspektów. Nasze zajęcia mogą raczej umacniać świadomość chłopca, że staje się mężczyzną. To samo z dziewczynkami, które uważnie słuchają, gdy mowa o kobiecości, odnoszą to do siebie, uczą się czuć kobietą.
Przekazujemy też wiedzę o osobach LGBT, bo młodzież powinna odnaleźć się w świecie, który jest zróżnicowany, poczuć się w nim bezpiecznie, zamiast reagować np. homofobią. Bardzo też ważne, że przedmiot uczy rozumienia zachowania dzieci, które mają orzeczenia o spektrum autyzmu, diagnozę o ADHD czy dysleksji, co zdarza się coraz częściej.
Rozumienie i akceptacja inności pomaga żyć wszystkim.
W szkołach ponadpodstawowych młodzi ludzie częściej niż kiedyś poszukują swej tożsamości czy orientacji seksualnej, definiują się np. jako osoby niebinarne.
Nasza koleżanka miała takie doświadczenie ze swoją córką. Dziewczyna trafiła do klasy licealnej, w której zapanowała, jak się później okazało, swoista moda na kreowanie się na osobę innej płci, zapoczątkowana przez jedną z uczennic. Nastolatki często powielają pewne „oryginalne” zachowania. To eksplorowanie świata w jego różnorodności i złożoności wymaga mądrego dialogu z dorosłymi oraz rzetelnej wiedzy specjalistów. Młodzi ludzie odkrywają samych siebie i winni to czynić w mądrej przestrzeni. Niezaprzeczalny jest fakt, że wśród nas są również osoby niebinarne. To są OSOBY, LUDZIE, godni szacunku i zrozumienia jak każdy inny człowiek.
Nauczając edukacji zdrowotnej stanowi pani „zagrożenie dla katolickiej wizji rodziny, małżeństwa oraz dojrzałości ludzkiej dzieci i młodzieży”?
Znowu kosmiczny cytat. Uczyłam WDŻ i jakoś niczego nie podważałam, a zwłaszcza wartości rodziny, czy małżeństwa. Wręcz odwrotnie, ucząc o zdrowiu emocjonalnym, psychicznym, społecznym, a także seksualnym pomagamy dzieciom w osiąganiu dojrzałości i unikaniu zagrożeń.
Moim zdaniem to wszystko czcza gadanina i używanie argumentów typowych dla polityki, które nie przystoi edukacji.
Ciągle się mówi, że szkoła powinna być apolityczna, a ludzie, którzy są odpowiedzialni za to, żeby chronić przed tym szkołę, wręcz wikłają nas w politykę. To szkodzi edukacji.
Czy pod pani szkołą były jakieś pikiety np. Koalicji na rzecz ocalenia polskiej szkoły, wspieranej przez partię Grzegorza Brauna. Ich plakaty głoszą „Stop edukacji zdrowotnej. Rodzicu, wypisz dziecko. Masz czas do 25 IX 2025”.
Nie, ani pikiet, ani plakatów na szczęście nie było. W zeszłym roku szkolnym [2024/2025 – red.] jedna z mam zażądała ode mnie, żeby rozesłać wszystkim rodzicom jej petycję z wezwaniem do protestu przeciw wprowadzaniu edukacji zdrowotnej. Odmówiłam, bo szkoła to nie jest arena do uprawiania ideologii czy polityki. Pani zwróciła się wtedy bezpośrednio do trójek klasowych (rodziców), ale rada rodziców zablokowała tę inicjatywę.
Także w parafii, z tego, co wiem, nie było żadnych zmasowanych akcji. Siostra katechetka, która uczy w naszej szkole religii, nie wypowiada się na ten temat.
Takie akcje są z gruntu szkodliwe, skłócają środowisko. Wiedza o zdrowiu jest dzieciom i młodzieży po prostu potrzebna, w każdym aspekcie. Nikt mnie nie przekona, że jest inaczej, dzieciom potrzebne są tematy dotyczące np. dojrzewania i one o tym mówią wprost.
Nie wyobrażam sobie, żeby szkoła milczała o sprawach, które są tak ważne dla rozwoju dzieci.
Kiedy zadaję pytanie, kto rozmawiał z rodzicami o dojrzewaniu, podnosi się mniej niż połowa rąk. Jako dorośli mamy obowiązek zadbać o to, żeby dzieci nie bały się swojego dojrzewania, mają prawo wiedzieć, co się z nimi w tym czasie dzieje. Trzeba im pomóc rozpoznawać swoje i cudze emocje, radzić sobie ze stresem i lękiem. Obalać mity i głupoty krążące w sieci.
Kiedy dziewczynka ma pierwszą miesiączkę i nie jest na to przygotowana, to wpada w panikę, jest przestraszona, wstydzi się, nie wie, co się z nią dzieje. Jeżeli ktoś ma odrobinę empatii, to sobie potrafi wyobrazić, jak ona to przeżywa. Nie raz byłam świadkiem takich sytuacji.
Żyjemy w XXI wieku i na Boga, także chłopcy powinni uczyć się o dojrzewaniu dziewcząt. Odwrotnie zresztą też.
Słyszę, że protestuje się także z tego powodu, tak jakby każda płeć miała wszystko ukrywać przed drugą. Taka była filozofia WDŻ, zajęcia prowadziliśmy osobno dla dziewcząt i chłopców. To się na szczęście zmieniło.
Czy widziała pani program tv, w którym dziennikarka wypytywała polityków...
... jaka jest różnica między menstruacją a owulacją, tak, tak. I oni naprawdę nie wiedzieli. To po prostu skandal! Ja bym się ze wstydu spaliła, a oni nie tracili ani przez chwilę dobrego samopoczucia. To pokazuje, jakie niedostatki ma szkoła, bo ci panowie już jako młodzież czy dzieci powinni się dowiedzieć, czym jest owulacja i miesiączka.
A jakie problemy chłopców są szczególnie warte objaśniania? Pamiętam swoje dziecięce niepokoje związane z masturbacją czy polucją.
Na zajęciach WDŻ chłopcy zadawali pytania dotyczące napięcia seksualnego. Oni tego nie rozumieją. Pytają, co to jest, często się wstydzą, nie wiedzą, czy to, co się z nimi dzieje, nie jest chore, czy to fizjologia. I przestają się niepokoić słysząc, że fizjologia dotyczy wszystkich, od początku świata.
Dziewczynki chcą wiedzieć, jak wygląda dojrzewanie chłopców, i odwrotnie.
Dzięki takim lekcjom nabierają większego szacunku do płci przeciwnej. Rozumieją pewne rzeczy, zamiast wyśmiewać się z siebie.
To paradoks, bo wiele z tych dzieci, którym brakuje wiedzy, ogląda pornografię.
Tak, to prawda. Strony porno są niebezpiecznym źródłem wiedzy i o tym też trzeba z młodymi ludźmi rozmawiać. Mówimy również o inicjacji seksualnej, kładąc nacisk na to, żeby to nie zadziało się zbyt wcześnie i żeby zarówno dziewczęta, jak i chłopcy znali zagrożenia z tym związane.
Jeśli takich tematów nie będziemy poruszać w szkole, to dowiedzą się o nich często w wersji fałszywej albo wulgarnej, z internetu, np. oglądając filmy pornograficzne. Dzieci nie wiedzą, że taki obraz seksu jest nieprawdziwy i szkodliwy. Nie zdają sobie sprawy z tego, jakie spustoszenie w ich umysłach i sercach czyni pornografia.
Odwraca pani argument Kościoła o krzywdzeniu dzieci i zaburzeniach.
Oczywiście. Albo będzie edukacja zdrowotna w szkole i będziemy ją traktować jako potrzebną wiedzę, która pomaga żyć szczęśliwie, albo będziemy mieć brak zrozumienia samych siebie i swoich partnerek czy partnerów, wiele zaburzeń i zachowań patologicznych.
Kościół stawia zarzut „wprowadzanie kwestii związanych ze środowiskiem LGBTQ”.
Mnie przekonuje stwierdzenie, że tolerancja polega na tym, że ludzi akceptuje się jako ludzi, bez rozkładania na czynniki pierwsze. Wtedy jest wszystko OK, traktujmy się po prostu po ludzku, z szacunkiem. Jeżeli będziemy snuli rozważania o tym, co jest złego w innej orientacji seksualnej, to nas samych doprowadzi to do jakiejś patologii.
Tyle się mówi się o nauczycielskim rozczarowaniu i zniechęceniu, a pani zachowuje entuzjazm, po tylu latach pracy. Właśnie, po ilu latach?
Trudne pytanie (śmiech). Uczę od 1987 roku. 38 lat. Entuzjazm? Tak, mam wiele powodów do radości. Raz, że sama uczę tak potrzebnego przedmiotu. Dwa, że kontakt z dziećmi daje powody do radości. Wielu rzeczy uczę się od dzieci.
Jako nauczyciele mamy zaszczyt uczyć się od dzieci, bo ich świat jest inny, ich poglądy czasem zaskakujące.
Nauczanie to łączenie tej ich świeżej energii i naszego doświadczenia, z tego rodzi się nowa jakość, coś zarazem fajnego i wartościowego.
Z radością widzę też, jak do edukacji zdrowotnej podchodzi czwórka pozostałych osób, które u nas uczą tego przedmiotu: dwoje wuefistów, pani psycholog i pani od edukacji wczesnoszkolnej, która wcześniej uczyła WDŻ. Razem jest nas piątka, która pracuje z pasją i chce prowadzić z dziećmi nieustający dialog o zdrowiu.
Planujemy szkolną debatę o edukacji zdrowotnej, na którą zaprosimy także, że tak powiem, niedowiarków. Na naszym tradycyjnym festiwalu projektów też będzie mowa o zdrowiu. Zorganizujemy piknik poświęcony tej tematyce.
Zawód nauczyciela to seria nieustających wyzwań. Kiedy osiągamy sukces, świętujemy, kiedy zaliczamy porażkę, myślimy co poprawić.
Jestem przekonana, że przed edukacją zdrowotną w polskiej szkole wielka przyszłość.
A ja sama? Po tylu latach wciąż kocham tę robotę. Praca z dziećmi i młodzieżą daje energię. Bycie z nimi w dobrej relacji działa odmładzająco, wydłuża życie.
* Bożena Będzińska-Wosik, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 81 w łódzkich Bałutach, nauczycielka edukacji zdrowotnej, a wcześniej Wychowania do życia w rodzinie.
Edukatorka, moderatorka WDN (Wewnątrzszkolnego Szkolenia Nauczycieli), szkolna mediatorka. Ekspertka z listy MEN ds. awansu zawodowego nauczycieli. Współzałożycielka łódzkiej inicjatywy „Kreatywni w Edukacji”, współorganizatorka i prelegentka konferencji o zasięgu regionalnym i ogólnopolskim o tematyce zmian w edukacji.
Współautorka zbioru społecznych postulatów zmian w polskiej edukacji „Porozumienia dla edukacji”. Moderatorka w programach ORE i CEO „Aktywna Edukacja”. Współautorka „Mapy Drogowej dla Edukacji”, opracowanej pod egidą SOS dla Edukacji, która zawiera propozycje naprawy polskiego systemu oświaty w obliczu wyzwań XXI wieku i pogłębiającego się kryzysu.
Edukacja
Karol Nawrocki
Episkopat Polski
Ministerstwo Edukacji i Nauki
edukacja seksualna
edukacja zdrowotna
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze