0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Patryk Ogorzalek / Agencja Wyborcza.plPatryk Ogorzalek / A...

2 sierpnia minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek podpisał rozporządzenie zmieniające podstawę programową przedmiotu edukacja dla bezpieczeństwa. Zajęcia, które starsze roczniki kojarzą pod nazwą przysposobienia obronnego, od 2017 roku, po reformie edukacji, prowadzone są w ósmych klasach szkoły podstawowej i pierwszych klasach liceów, techników, czy szkół branżowych.

Młodzież dowiaduje się na lekcjach przede wszystkim o sytuacjach kryzysowych czasów pokoju: akcjach ratowniczych w czasie pożarów, powodzi, czy masowych wypadków. Program obejmuje też podstawy pierwszej pomocy, elementy edukacji zdrowotnej i teorię bezpieczeństwa państwa.

Niespełna trzy tygodnie po inwazji Rosji na Ukrainę, minister Przemysław Czarnek zapowiedział, że przedmiot wróci do korzeni. "Wprowadzamy te elementy z przysposobienia obronnego, które wszyscy dobrze znamy.

Strzelanie na strzelnicy, zapoznawanie się z bronią. Spowoduje to, że Polacy będą mogli się bronić"

mówił szef resortu edukacji na antenie Telewizji Republika.

Dodał, że wojna wymusza nowe spojrzenie na kwestię zapoznawania młodych ludzi z bronią.

"Myślę, że gdybyśmy to zakomunikowali jeszcze kilka lat temu, to bylibyśmy poddani jakiejś mocnej krytyce ze strony opozycji. Dziś myślę, że wszyscy się zgadzają z tym, że przysposobienie obronne, najważniejsze elementy przysposobienia obronnego, które znamy z przeszłości, muszą wrócić" — tłumaczył Czarnek.

Przeczytaj także:

Bliskość wojny pojawia się też w uzasadnieniu projektu rozporządzenia.

"Wzrastające zagrożenie bezpieczeństwa państwa wymaga uzupełniania celów kształcenia i treści nauczania przedmiotu edukacja dla bezpieczeństwa o kwestie związane z obronnością państwa, nabyciem umiejętności strzelectwa oraz przygotowaniem uczniów do radzenia sobie z zagrożeniami wywołanymi działaniami wojennymi, oraz podstawami ratownictwa taktycznego” — czytamy.

Edukacja obronna zamiast zdrowotnej

Zmiany wejdą w życie we wrześniu 2022 roku, ale to nie znaczy, że młodzież masowo ruszy na strzelnice. Po pierwsze, uczniowie klas ósmych będą zapoznawać się z teorią, a nie praktyką. Przygotowanie do kursu strzeleckiego na tym etapie edukacji obejmuje podstawy bezpiecznego obchodzenia się z bronią. Można więc założyć, że nauczyciel będzie omawiał lub prezentował budowę sprzętu, ładowanie magazynka, czy odbezpieczanie broni.

Co więcej, do programu dodano moduły dotyczące terenoznawstwa, cyberbezpieczeństwa oraz zasad udzielania pierwszej pomocy w sytuacji wystąpienia zagrożenia użyciem broni konwencjonalnej. To wszystko kosztem edukacji zdrowotnej, która zupełnie zniknie z lekcji. Jak twierdzi MEiN, jej założenia i tak realizowane są na innych przedmiotach, takich jak biologia, wychowanie do życia w rodzinie, czy wf.

Wśród zagadnień, które wypadły z programu edukacji dla bezpieczeństwa znajdują się m.in.:

  • zależności między zdrowiem fizycznym, psychicznym, emocjonalnym, a społecznym (w tym wpływ stresu na zdrowie);
  • komunikacja sprzyjająca zachowaniom prozdrowotnym (asertywność, negocjowanie, odmowa);
  • wiedza o rzetelnych źródłach informacji nt. zdrowia, chorób, świadczeń zdrowotnych.

Nie ma infrastruktury i kadry

Samego strzelania uczniowie powinni zacząć uczyć się w pierwszych klasach szkoły ponadpodstawowej. Jednak już w samym projekcie zaplanowano dwuletni okres przejściowy. Do września 2022 kursy strzeleckie rozpoczną się tylko tam, gdzie dostępna jest infrastruktura: strzelnica i broń.

MEiN zastrzega, że większych problemów nie będzie, bo rząd nie pierwszy raz próbuje wzmocnić zasoby obronne państwa poprzez popularyzowanie strzelania wśród obywateli. Szkołom ma pomóc program "Strzelnica w każdym powiecie" prowadzony od 2019 roku przez Ministerstwo Obrony Narodowej. Powiaty i miasta na prawie powiatu mogą zgłaszać się po dofinansowanie w wysokości 80 proc. inwestycji na rozwój lokalnych strzelnic. "Daje to podstawę twierdzenia, że liczba obiektów umożliwiających prowadzenie zajęć będzie dynamicznie wzrastała, stopniowo zaspokajając potrzeby szkół" — twierdzi resort edukacji.

Problem w tym, że do tej pory program rozpędzał się powoli. Jeszcze w 2017 roku minister Michał Dworczyk zapewniał, że do 2020 roku powstanie 380 strzelnic. Po kontroli posłów Koalicji Obywatelskiej okazało się, że do lutego 2021 powstały dwie, a cztery kolejne były w fazie projektowania. W ciągu dwóch pierwszych lat w całym kraju o dofinansowanie zgłosiło się 17 powiatów lub miast na prawie powiatu. Jesienią 2021 zmieniono zasady konkursu — dopuszczono do budowy wirtualnych obiektów, w których zamiast nabojami strzela się laserem.

Wśród 45 kolejnych beneficjentów znalazło się w końcu kilka szkół, m.in. Zespół Szkół Technicznych i Licealnych w Piechowicach, gdzie prowadzone są klasy sportowe i wojskowe. I to właśnie takie sprofilowane placówki mają możliwość realnego wdrożenia nowego programu edukacji dla bezpieczeństwa. Reszta albo będzie musiała postarać się o dofinansowanie z MON, albo (alternatywa głównie dla większych miast) podpisać umowę ze strzelnicami komercyjnymi.

Wydaje się więc, że jest odwrotnie niż mówi MEiN — to nie program MON pomoże szkołom, ale szkoły pomogą rozwinąć skrzydła programowi „Strzelnica w każdym powiecie".

O uaktualnione dane dotyczące ilości inwestycji OKO.press zapytało Ministerstwo Obrony. Czekamy na odpowiedź.

Kolejnym problemem będzie kadra. Ciężko wyobrazić sobie, że zajęcia z obsługi broni czy strzelania prowadzi nauczyciel geografii czy wychowania fizycznego po krótkim szkoleniu. A specjalistycznych instruktorów nie ma wielu, bo Polacy nie interesowali się masowo strzelaniem. Przynajmniej do czasu wybuchu wojny w Ukrainie, gdy wielu i wiele z nas ruszyło sprawdzić, co to w zasadzie znaczy trzymać broń w rękach. Jeśli tendencja się utrzyma, ten boom w komercyjnych ośrodkach również może przeszkodzić szkołom w realizacji programu.

Skoro można uprawiać seks, to dlaczego nie można strzelać?

Pewne jest, że założenia obydwu programów są zbieżne. Chodzi o to, by potencjał obronny państwa wzmocnić za sprawą szkolenia obywateli. 13 czerwca premier Mateusz Morawiecki na pneumatycznej strzelnicy w Myszkowie mówił: "Jeśli chcesz pokoju, gotuj się do wojny". Dodał, że choć to polska armia (i zbrojenia) ma w pierwszej kolejności "odstraszać wroga", to wzmocnieniem jej działań powinno być wzmocnienie społeczeństwa obywatelskiego.

W dyskusji o strzelaniu w szkołach pojawiło się wiele wypowiedzi ekspertów, którzy wskazywali, że to nie tylko pomysł trudny do realizacji w praktyce, ale też anachroniczny (bo to nie obywatele stanowią dziś o sile obronnej kraju) i potencjalnie szkodliwy (bo popularyzowanie broni może nieść negatywne skutki).

Obrońcą pomysłu MEiN jest rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak. 15 maja na antenie Polskiego Radia mówił, że dostęp młodych do strzelania to kwestia bezpieczeństwa.

"Wsparcie dzieci w umiejętności bycia bezpiecznym czy posługiwania się, czy w ogóle dotknięcia tego, czym jest broń, właśnie po to jest, by się czuć bezpiecznym" — mówił Pawlak. I dodał:

„Piętnastolatek zgodnie z polskim prawem może już inicjację seksualną przechodzić, to jest dopuszczalne, więc dlaczego w tym aspekcie nie możemy dzieci przygotować?"

W ten sposób Pawlak wpisał temat strzelania w szkołach w szerszą dyskusję o tym, czego powinno się dziś uczyć.

Jedni pukają się w czoło i wskazują, że w publicznych placówkach brakuje dziś przede wszystkim pomocy psychologicznej, rzetelnej edukacji seksualnej, czy obywatelskiej. Inni, w tym rządzący, chcą, by szkoła była silnie zakorzeniona w katolicko-narodowych wartościach, czemu sprzyja nawet łagodne przygotowywanie do czasów wojny.

Broń to nie zabawka, ale w debacie pojawiło się kilka lekkomyślnych wpisów, jak ten posła PiS Pawła Lisieckiego, który udostępnił w mediach społecznościowych zdjęcie dziewięcioletniego syna z bronią opatrzone komentarzem:

"Widzę oburzenie środowisk postępowych na rzecznika praw dziecka Mikołaja Pawlaka za to, że powiedział, iż nastolatek może umieć posługiwać się bronią, bo ich zdaniem dzieci powinny wiedzieć, jak wkłada się prezerwatywę. Od moich dzieci wara! A teraz Stasio zademonstruje, jak się wkłada nabój do karabinu".

View post on Twitter

Później w rozmowie z "Super Expressem" Lisiecki tłumaczył, że Stasio jeszcze nie strzelał, ale w przyszłości na pewno będzie. "Nie uważam, że jest to coś kontrowersyjnego. Po prostu chciałbym, żeby potrafili bezpiecznie korzystać z broni" — mówił.

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze