Jeśli prezydent zawetuje ustawę regulującą działania platform, odbije się to rykoszetem na tej samej wolności, którą chce chronić. O granicach naszej swobody wypowiedzi w sieci będą w dalszym ciągu decydować Mark Zuckerberg i Elon Musk pociągający za moderacyjne wajchy.
W Senacie trwają prace nad ustawą implementującą unijny akt o usługach cyfrowych. Wprowadzi ona do polskiego prawa przewidziane w unijnej regulacji ograniczenia dotyczące najbardziej nas śledzących rodzajów reklamy internetowej i stosowania tzw. manipulacyjnych interfejsów, zwiększy przejrzystość algorytmów rekomendacyjnych, uporządkuje zasady moderacji treści dla wielkich platform internetowych.
Prezydent Karol Nawrocki zasugerował, że zamierza ją zawetować: „Jestem przeciwny temu, aby w internecie można było promować handel ludźmi i wszystkie złe rzeczy, ale zastanawiam się, czy oddanie decyzji i guzika o tym, co jest prawidłowe, jest dobrym pomysłem. Dzisiaj mamy takiego premiera, za jakiś czas będziemy mieć innego. Zastanawiam się, czy zgodne jest z polityką platform cyfrowych albo rządu to, aby mówić wprost, że małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny zgodnie z Konstytucją RP. Nie wiem, kto będzie decydował o wciskaniu guzika, co jest prawidłowe, a co nie”.
Ten metaforyczny „guzik” oczywiście istnieje już dziś. Kontrolowany przez operatorów wielkich platform. „Fundamentalne zagrożenie dla wolności słowa polega na tym, że debata publiczna odbywa się dziś na platformach, które są w rękach amerykańskich – przede wszystkim – gigantów technologicznych” – czytam w mailu od dr Zuzanny Warso, dyrektorki ds. badań w Fundacji Open Future.
To oczywiście nie powinno być zaskoczeniem dla polskiej prawicy. Gdy w 2022 r. usunięty został facebookowy profil Konfederacji, oficjalną notę do operatora tej platformy wysłał Janusz Cieszyński, ówczesny minister cyfryzacji w rządzie PiS. – Decyzja o zamknięciu profilu Konfederacji na Facebooku uderza w podstawowe wartości demokratyczne. Nie ma i nie będzie na to zgody polskiego rządu. – pisał z kolei sam ówczesny premier Mateusz Morawiecki (o ironio: na Facebooku).
– Projekt ustawy wdrażającej to dużo więcej niż procedura blokowania treści. Przewidziano w nim m.in. bardzo ważny mechanizm szybkiego przywracania treści, które niesłusznie zablokowały platformy internetowe (art. 11a ust.2). – wyjaśnia dr Dorota Głowacka, specjalistka ds. rzecznictwa i litygacji w Fundacji Panoptykon. – Dzięki rozszerzeniu zakresu tego przepisu w toku prac nad projektem w Sejmie, z mechanizmu przywrócenia niesłusznie usuniętych treści będzie mogła skorzystać większa grupa użytkowników dotkniętych zjawiskiem tzw. prywatnej cenzury stosowanej przez cybergigantów.
Fundacja Panoptykon ma w tej konkretnej kwestii dużo doświadczenia: w zeszłym roku wygrała w sądzie wieloletni proces z firmą Meta, operatorem Facebooka, o przywrócenie profilu Społecznej Inicjatywy Narkopolityki. Konfederacja również podała Metę do sądu, prosząc o zabezpieczenie w postaci przywrócenia profilu – na co sąd przystał, a Facebook wdrożył.
– Wprowadzenie tego rozwiązania będzie niewątpliwie pozytywnym przełomem dla ochrony wolności słowa w sieci. Dziś mamy w tym obszarze lukę w systemie prawnym, jeśli chodzi o skuteczne narzędzia kwestionowania blokad nałożonych przez platformy – nie każdą taką blokadę można zaskarżyć do sądu, a nawet jeśli – wiąże się to z kosztami i latami procesu – kontynuuje dr Głowacka. – Jeśli Prezydent zawetuje ustawę, odbije się to rykoszetem na tej samej wolności, którą chce chronić. W ten sposób o granicach naszej swobody wypowiedzi w sieci będą w dalszym ciągu decydować Mark Zuckerberg, Elon Musk i inni właściciele big techów pociągający za moderacyjne wajchy.
Wydawać by się więc mogło, że w obecnym kształcie polska ustawa implementująca unijny akt o usługach cyfrowych (DSA), zawierająca mechanizm szybkiego przywracania niesłusznie zablokowanych treści, powinna być niekontrowersyjna również po prawej stronie polskiej sceny politycznej. Czemu nie jest?
Od czasu usunięcia (i szybkiego przywrócenia) konta Konfederacji zmieniło się kilka rzeczy.
Po pierwsze, Twitter – jedna z ulubionych sieci społecznościowych komentariatu i klasy politycznej – został przejęty przez romansującego z twardą prawicą oligarchę Elona Muska, który szybko rozmontował jego system moderacji.
Po drugie, w wyniku wyborów parlamentarnych w 2023 r. od władzy w Polsce odsunięta została prawica.
Po trzecie, Donald Trump wygrał wybory prezydenckie w USA w zeszłym roku, przejmując urząd prezydenta w styczniu 2025 r.
– W ostatnich miesiącach widzimy, jak te firmy [operatorzy wielkich platform – przyp. autora] coraz bardziej znajdują się pod politycznym wpływem administracji Donalda Trumpa – prezydenta, który otwarcie stawia interes Stanów Zjednoczonych ponad dotychczasowymi sojuszami, i już wcześniej wykorzystywał amerykańskie firmy technologiczne jako narzędzie nacisku. Polityka platform cyfrowych w coraz większym stopniu odzwierciedla preferencje i realizuje interesy prezydenta Stanów Zjednoczonych. To jest niebezpieczne bez względu na to, kto jest u władzy – zauważa dr Warso.
Jednym z wielu efektów ponownego dojścia Donalda Trumpa do władzy w Stanach Zjednoczonych była drastyczna zmiana podejścia operatorów wielkich platform do moderacji – ostry skręt w prawo, otwarcie się na hejt i dezinformację.
Z punktu widzenia polskiej prawicy zagrożenie zablokowaniem czy usunięciem kont na wielkich platformach społecznościowych ze względu na naruszenia ich regulaminów stało się więc w zasadzie nieistotne. Lepiej więc, by cenzorski „guzik” pozostał dalej w rękach ich operatorów – i by obecny rząd miał jak najmniejszy na nie wpływ.
Prezydent Nawrocki, wraz z szeregiem polityków z prawej strony sceny politycznej, martwi się o naszą wolność słowa i boi się „cenzury” – a jako przykład przywołuje kwestię światopoglądową: definicję małżeństwa. Problem w tym, że ani akt o usługach cyfrowych, ani mająca go implementować ustawa, możliwości takiej cenzury po prostu nie przewiduje.
„Zgodnie z projektem usuwane treści muszą naruszać przepisy karne. Mowę nienawiści w świetle polskiego prawa definiują Art. 256. § 1 i Art. 257 Kodeksu karnego. DSA nie rozszerza definicji mowy nienawiści, a jedynie nakłada na platformy obowiązek egzekwowania już obowiązującego prawa” – pisze w swojej analizie polska organizacja fact-checkingowa Demagog.
Dr Dorota Głowacka dodaje: – Dzięki presji społecznej w ostatnich miesiącach rząd wprowadził do projektu wiele zmian i gwarancji, które ograniczają ryzyko zastąpienia arbitralnej władzy platform równie arbitralną władzą instytucji państwa. Jednocześnie być może niektóre rozwiązania wciąż można jeszcze poprawić czy dołożyć dodatkowe „bezpieczniki”, które w jeszcze większym stopniu zminimalizują ryzyko nadużywania nowych uprawnień np. do celów politycznych.
Fundacja Panoptykon poprosiła prezydenta o spotkanie i możliwość merytorycznej rozmowy na temat tej ustawy.
– Jesteśmy przekonani, że możliwe jest tu wypracowanie takiego kompromisu, który z jednej strony będzie „bezpieczny” z perspektywy wolności słowa, a z drugiej strony zachowa narzędzia, które realnie pomogą osobom najpoważniej skrzywdzonym w sieci – podkreśla dr Głowacka.
Specjalista ds. bezpieczeństwa informacji, administrator sieci i aktywista w zakresie praw cyfrowych. Studiował filozofię, był członkiem Rady ds. Cyfryzacji, jest współzałożycielem warszawskiego Hackerspace’a. Pracował jako Dyrektor ds. Bezpieczeństwa Informacji w OCCRP – The Organised Crime and Corruption Reporting Project, konsorcjum ośrodków śledczych, mediów i dziennikarzy działających w Europie Wschodniej, na Kaukazie, w Azji Środkowej i Ameryce Środkowej. Współpracuje z szeregiem organizacji pozarządowych zajmujących się prawami cyfrowymi w kraju i za granicą. Współautor „Net Neutrality Compendium” oraz “Katalogu Kompetencji Medialnych”.
Specjalista ds. bezpieczeństwa informacji, administrator sieci i aktywista w zakresie praw cyfrowych. Studiował filozofię, był członkiem Rady ds. Cyfryzacji, jest współzałożycielem warszawskiego Hackerspace’a. Pracował jako Dyrektor ds. Bezpieczeństwa Informacji w OCCRP – The Organised Crime and Corruption Reporting Project, konsorcjum ośrodków śledczych, mediów i dziennikarzy działających w Europie Wschodniej, na Kaukazie, w Azji Środkowej i Ameryce Środkowej. Współpracuje z szeregiem organizacji pozarządowych zajmujących się prawami cyfrowymi w kraju i za granicą. Współautor „Net Neutrality Compendium” oraz “Katalogu Kompetencji Medialnych”.
Komentarze